Nie tak, jak daje świat…

N

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, dziękuję dobremu Bogu za wczorajszy, bardzo
udany rajd rowerowy. Dopisała pogoda atmosferyczna – i wewnętrzna,
pogoda serc! Bogu niech będą dzięki – i Matce Bożej Fatimskiej,
której Sanktuarium w Górkach było naszym punktem docelowym.
A
oto dzisiaj świętujemy w naszym kraju… nie wiadomo, co! Święto
pracy? Oczywiście, dobrze mieć dzień wolny, i długi weekend jest
miły, ale co my dzisiaj świętujemy? A może by tak Wielki Piątek
na to konto uczynić dniem wolnym?
Na
szczęście, wiadomo, co dzisiaj świętuje Parafia w Surgucie:
odpust parafialny! Łączmy się więc sercem i modlitwą z Księdzem
Markiem i Jego Parafianami w dniu imienin Parafii!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Wtorek
5 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 14,19–28; J 14,27–31a

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Do
Listry nadeszli Żydzi z Antiochii i z Ikonium. Podburzyli tłum,
ukamienowali Pawła i wywlekli go za miasto, sądząc, że nie żyje.
Kiedy go jednak otoczyli uczniowie, podniósł się i wszedł do
miasta, a następnego dnia udał się razem z Barnabą do Derbe.
W
tym mieście głosili Ewangelię i pozyskali wielu uczniów, po czym
wrócili do Listry, do Ikonium i do Antiochii, umacniając dusze
uczniów, zachęcając do wytrwania w wierze, bo przez wiele ucisków
trzeba nam wejść do królestwa Bożego. Kiedy w każdym Kościele
wśród modlitw i postów ustanowili im starszych, polecili ich Panu,
w którego uwierzyli.
Potem
przeszli przez Pizydię i przybyli do Pamfilii. Nauczali w Perge,
zeszli do Attalii, a stąd odpłynęli do Antiochii, gdzie za łaską
Bożą zostali przeznaczeni do dzieła, które wykonali.
Kiedy
przybyli i zebrali Kościół, opowiedzieli, jak wiele Bóg przez
nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary. I dość długi
czas spędzili wśród uczniów.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Pokój zostawiam wam, pokój mój
daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie
trwoży serce wasze ani się nie lęka. Słyszeliście, że wam
powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie
miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec
większy jest ode Mnie.
A
teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli,
gdy się to stanie. Już nie będę z wami wiele mówił, nadchodzi
bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie. Ale
niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca i że tak czynię, jak
Mi Ojciec nakazał”.

Żeby
nie było żadnych wątpliwości: dzisiejsze pierwsze czytanie jest
dalszym ciągiem historii, opisanej we wczorajszym pierwszym
czytaniu. Tak, tak… Wczorajsze czytanie – jak może pamiętamy –
zakończyło się stwierdzeniem, że Apostołowie ledwo
powstrzymali miejscowy lud od złożenia im ofiary,
jaką zwykł
on składać swoim bożkom, a oto dzisiaj już w pierwszych zdaniach
słyszymy: Do Listry nadeszli Żydzi z Antiochii i z Ikonium.
Podburzyli tłum, ukamienowali Pawła i wywlekli go za miasto,
sądząc, że nie żyje.
Chciałoby
się zawołać: O, ludzka przewrotności! Jak łatwo w jednej
chwili zmieniasz nastawienie człowieka z uwielbienia – w
morderczą nienawiść…
Ale – jak już w następnym zdaniu i
w całym dzisiejszym fragmencie Dziejów Apostolskich słyszymy,
Apostołowie naprawdę się tym nie zrazili, nie przejęli się, nie
obrazili na oporny naród, tylko udali się do Derbe, gdzie głosili
Ewangelię i pozyskali wielu uczniów, po czym wrócili do Listry, do
Ikonium i do Antiochii, umacniając dusze uczniów, zachęcając do
wytrwania w wierze, bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do
królestwa Bożego. Kiedy w każdym Kościele wśród modlitw i
postów ustanowili im starszych, polecili ich Panu, w którego
uwierzyli.
Jakże
optymistycznie i radośnie wręcz brzmią te słowa – a do tego
zaskakująco, jeśli się je zestawi z informacją, że Paweł
dopiero co omal nie postradał życia pod gradem kamieni. Tak
przy okazji, to warto zauważyć, że w ten sposób zaczęło się
spełniać to, co Jezus zapowiedział mu pod Damaszkiem, kiedy to
zrzucił go z konia i w ten radykalny sposób włączył do swojej
ekipy apostolskiej, iż trzeba mu będzie wiele wycierpieć
dla Jego imienia – właśnie to się dokonało. Paweł w ten sposób
miał możliwość uwiarygodnić swoją misję, swoją
obecność i działalność w młodym Kościele. Nie tylko samym
cierpieniem się uwiarygadniał, ale może bardziej tym, co było
dalej.
A co było dalej?
A
właśnie to, że ani nie zachłysnął się objawami ludzkiego
uwielbienia,
które mu najpierw okazywano, ani też nie przeraził
i nie zniechęcił z powodu wrogości i odrzucenia, jakie go
spotkało później. On konsekwentnie postępował jedną drogą,
wytrwale głosił Ewangelię, wiedząc o tym, że – jeszcze raz te
słowa przywołajmy – przez wiele ucisków trzeba nam wejść
do królestwa Bożego.
Dlatego
dowiadujemy się dziś, że razem z Barnabą przeszli przez
Pizydię i przybyli do Pamfilii. Nauczali w Perge, zeszli do Attalii,
a stąd odpłynęli do Antiochii, gdzie za łaską Bożą zostali
przeznaczeni do dzieła, które wykonali.
Tym swoim
działaniem pokazali, jak głęboko w ich sercach zapadły słowa
Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Pokój zostawiam wam, pokój
mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie
trwoży serce wasze ani się nie lęka.
Otóż,
właśnie! Gdyby mieli liczyć na ten ludzki pokój, na ludzkie
uznanie i na ludzką tylko wdzięczność – niczego by dla sprawy
królestwa Bożego nie osiągnęli. Ale oni mieli serca pełne
Bożego pokoju,
dlatego – w tym ludzkim rozumieniu sprawy –
byli nie do ruszenia! Nic ich nie mogło złamać, zniechęcić,
czy odwieść od ich apostolskiej drogi. Raz jeszcze podkreślmy:
dlatego, że mieli w sercach Boży pokój! Dlatego, że uwierzyli w
słowa Jezusa: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie
tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze
ani się nie lęka.
A
ile w moim sercu jest Bożego pokoju, ile zaś tego, który „daje
świat”?… Albo też tego, który ja sobie sam próbuję dawać i
organizować, niezależnie od Boga?… Ile jest w moim sercu
Bożego pokoju?…
I co robię, aby było go jak najwięcej?…

4 komentarze

  • Kto nie pracuje, temu trudno zrozumieć pracującego.
    Miłego odpoczynku po trudzie rowerowej wycieczki życzę.

  • Mnie zatrzymały słowa " bo Ojciec większy jest ode Mnie." i " tak czynię, jak Mi Ojciec nakazał". Syn Boży ma Ojca większego od siebie. Syn Boga słucha i wykonuje polecenia Boga Ojca. Choć Jezus wie i mówi "ja i Ojciec jedno jesteśmy " w bóstwie, to jako Syn Boga poddaje się woli Ojca i ją wypełnia.
    A ja (my) choć nie jesteśmy bogami, jakże często nie słuchamy i nie chcemy wykonywać przykazań Bożych. Jesteśmy rozdarci między tym co Boże a tym co ludzkie, światowe. Stąd w nas tyle niepokoju, strachu i lęku. Nie potrafimy do końca zawierzyć Bogu, zaufać tak jak Jezus, choć codziennie powtarzamy " bądź wola Twoja".
    Zapraszam na "majówkę" z Maryją, Ona która jest Niewiastą zawierzenia, zaufania Bogu, Oblubienicą Ducha Świętego, potrafi nas przekonać do ufności Jezusowi.

    • Kiedy miałam dziś przewrócić kartkę z kalendarza na maj, odczytałam:

      Wezwanie do św. Józefa

      Ojcze wiary trudnej, chroń nas przed niewiarą i wygodnictwem!
      Mężu troskliwy, niech nie będzie rozbitych małżeństw i dzieci niczyich!
      Obrońco Chrystusa, stań po stronie pokrzywdzonych i biednych!
      Żywicielu Rodziny, niech Chrystus w głodnych otrzyma pajdę chleba!
      Stróżu Dziewicy, stań między zakochanymi!
      Wzorze sprawiedliwości, niech bogaci wezmą trochę nędzy!
      Robotniku Nazaretański, naucz nas rzetelnie pracować!
      Kotwico nieszczęśliwych, zakwitnij różą w cierpieniach!
      Aniele umierających, na progu wieczności rękę podaj!
      Patronie szarych dni, bądź nam słońcem wiosennym!

      od siebie dodam;
      Partonie kościoła w Surgucie wspieraj działania Proboszcza i zagrzewaj do gorliwej wiary parafian, szczególnie mężczyzn!

  • …" nadeszli Żydzi z Antiochii i z Ikonium. Podburzyli tłum, ukamienowali Pawła i wywlekli go za miasto, sądząc, że nie żyje. Kiedy go jednak otoczyli uczniowie, podniósł się i wszedł do miasta, a następnego dnia"…

    – Słowem.. "Zabili go i uciekł"… Albo kamienie był miękkie, albo byli to ludzie "słabego oka"…

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.