Ponieważ miłość jest z Boga…

P

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym
imieniny przeżywała Pani Irena Zaborska, Gospodyni na Plebanii w
Ciepielowie, w Diecezji radomskiej – Osoba bardzo życzliwa i
otwarta na całe tłumy Pielgrzymów z naszej Diecezji, także na
naszą Młodzież, z którą uczestniczyłem w swoim czasie w rajdach
rowerowych trasą Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej. Pani Irena nas
wszystkich zawsze bardzo serdecznie gościła. Wiem, że do dzisiaj
tak jest. Dziękuję za tę ogromną dobroć!
Dzisiaj
z kolei imieniny obchodzi Filip Gębala, należący w swoim czasie do
Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.
Urodziny
natomiast przeżywa dziś Pani Doktor Marzena Pazik – Wolska, moja
Dentystka, a jednocześnie Osoba bardzo życzliwa i o wysokiej
osobistej klasie. Dziękuję Pani Doktor za opiekę medyczną, za
nasz bardzo dobry kontakt i mądre rozmowy.
Życzę
Wszystkim świętującym głębokiego przeżywania miłości – o
czym dzisiaj więcej w rozważaniu. Niech Pan sam Ich swoją miłością
otacza. Zapewniam o modlitwie!
Moi
Drodzy, bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze
słówko z Syberii: zarówno za głębokie refleksje, w tym także
wyjaśnienie tej dość trudnej i zaskakującej kwestii, iż Duch
Święty może zabronić głoszenia słowa Bożego w określonej
sytuacji; dziękujemy także za cotygodniowy biuletyn informacyjny z
działalności Kościoła na Syberii. Zgodnie z prośbą Księdza
Marka – stale wspieramy modlitwą wszelkie dobro, jakie się tam
dokonuje!
Na
dzisiejszą, już szóstą Niedzielę Wielkanocy – i jednocześnie
pierwszą niedzielę miesiąca – niech Was błogosławi Bóg
wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

6
Niedziela Wielkanocy, B,
do
czytań: Dz 10,25–26.34–35.44–48; 1 J 4,7–10; J 15,9–17

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Kiedy
Piotr wchodził, Korneliusz wyszedł mu na spotkanie, padł mu do nóg
i oddał mu pokłon. Piotr podniósł go ze słowami: „Wstań, ja
też jestem człowiekiem”.
Wtedy
Piotr przemówił: „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma
względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się
Go boi i postępuje sprawiedliwie”.
Kiedy
Piotr jeszcze mówił o tym, Duch Święty zstąpił na wszystkich,
którzy słuchali nauki. I zdumieli się wierni pochodzenia
żydowskiego, którzy przybyli z Piotrem, że dar Ducha Świętego
wylany został także na pogan. Słyszeli bowiem, że mówią
językami i wielbią Boga.
Wtedy
odezwał się Piotr: „Któż może odmówić chrztu tym, którzy
otrzymali Ducha Świętego tak samo jak my?” I rozkazał ochrzcić
ich w imię Jezusa Chrystusa.
Potem
uprosili go, aby zabawił u nich jeszcze kilka dni.

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Umiłowani,
miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy,
kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie
zna Boga, bo Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość
Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy
życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie
my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna
swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i
Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie
zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej,
tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.
To
wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza
była pełna.
To
jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja
was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś
życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.
Wy
jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam
przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co
czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem
wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego.
Nie
wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na
to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby
wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go prosicie w imię moje.
To
wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”.

Ileż
to razy w dzisiejszych czytaniach pojawia się słowo: „miłość”!
Przez ile przypadków jest odmienione! W ilu różnych kontekstach i
ujęciach jest ukazane! A jednak – nie jest to jakieś chaotyczne
i bezładne pisanie
dla samego pisania. Z uważnej bowiem lektury
dzisiejszych tekstów da się wyprowadzić spójny obraz
miłości, rozumianej po Bożemu. Co o niej możemy
powiedzieć?
Na
pewno to, że miłość jest z Boga, w związku
z czym każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna
Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością.

I dlatego Święty Jan wzywa dzisiaj swoich uczniów – i nas
wszystkich: Umiłowani, miłujmy się wzajemnie! Tak,
obdarzajmy się nawzajem miłością, obdarzajmy nią Boga, bo to my
pierwsi przez Boga zostaliśmy nią obdarzeni. Apostoł stwierdza: W
tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że
On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę
przebłagalną za nasze grzechy
.
Przechodzimy
tu do kolejnego aspektu miłości prawdziwej. Otóż, miłość
wyraża się w konkrecie. Ze strony Boga wiele było tych
konkretów, ale tym najważniejszym z pewnością było to, że
posłał [On] Syna swojego jako
ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.
A w Ewangelii sprawa
owego konkretu jeszcze mocniej jest zaakcentowana. Jezus mówi: Jak
Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w
miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania,
będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem
przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.
Mamy
tu przynajmniej dwa kluczowe stwierdzenia, bardzo ważne dla
scharakteryzowania prawdziwej miłości: miłość do Jezusa to
wypełnianie Jego przykazać; oraz: miłość – to
trwanie.
Nie jest ona zatem tylko słowną deklaracją, nie
polega jedynie na tanich i płytkich obietnicach, zapewnieniach,
westchnieniach, nie jest także przelotnym uczuciem, jakimś
chwilowym kaprysem, takim lub innym humorem. Miłość w rozumieniu
Jezusowym – a tym samym: w rozumieniu chrześcijańskim – to
konsekwentne trwanie w bardzo określonej postawie, to
rzetelny wysiłek, polegający na wypełnianiu przykazań.
Co
więcej, Jezus mówi jeszcze: To jest moje przykazanie, abyście
się wzajemnie
miłowali, tak jak Ja was
umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie
swoje oddaje za przyjaciół swoich;
a także: Nie
wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na
to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał…
Jest
więc miłość czymś więcej, niż tylko codziennym wysiłkiem,
jakąś pracą, jakimś działaniem, zaangażowaniem…
Miłość
– to ofiarowanie, to dar z siebie, to dar ze swego życia! I
wreszcie – miłość to owocowanie. Prawdziwa miłość
przynosi prawdziwe owoce. Miłość zewnętrzna, płytka, jedynie
deklarowana miłość pozorna – jest jałowa, bezpłodna,
żadnych owoców nie daje. A jeżeli już jakieś daje – to
tylko fałszywe, zatrute… Ten, kto naprawdę kocha – kto po
Bożemu kocha – ten przynosi owoce trwałe!
Jezus
sam dał przykład takiej właśnie prawdziwej miłości. Nie tylko o
niej dużo i kwieciście mówił – właściwie wcale o niej
kwieciście nie mówił. Mówił bardzo jasno, konkretnie i
zasadniczo.
Zwraca nam na to uwagę dzisiaj także Święty
Piotr, który w domu Korneliusza, stwierdza wyraźnie: Przekonuję
się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym
narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje
sprawiedliwie.
Ot i wszystko: miły Bogu jest ten, kto
się Go boi i postępuje sprawiedliwie.
Naturalnie,
nie chodzi tu o bojaźń w znaczeniu panicznego strachu. Tu
chodzi o pełen miłości respekt, o uszanowanie, poważne
traktowanie, postawienie Boga na pierwszym miejscu w swojej
osobistej hierarchii wartości i ważności. Nie jest to więc
traktowanie Boga w sposób obojętny, albo wręcz lekceważący –
jako niekoniecznego dodatku do codzienności. Miłość do Boga
wyraża się w czynie, w zaangażowaniu, w poświęceniu, w
ofiarowaniu siebie, swojego czasu, swoich talentów, po prostu:
całego siebie – Bogu i drugiemu człowiekowi.
Bo
miłość do Boga najkonkretniej wyraża się w miłości do
człowieka,
a miłość do człowieka jest – powinna być –
praktycznie zrealizowaną miłością do Boga. Tych dwóch
rzeczywistości nie da się rozdzielić. Zresztą, tych dwóch
rzeczywistości nawet nie należy rozdzielać! Bo one nie są
dla siebie nawzajem konkurencją. Bóg nie jest
zaborczy
– w tym sensie, że miłość do Niego miałaby
oznaczać odrzucenie wszystkich wokół i odcięcie się od świata.
Jest dokładnie odwrotnie: miłość do Boga wyraża się w
miłości do człowieka,
a najpełniej wyraża się w miłości
wzajemnej pomiędzy ludźmi.
Bo jeżeli ludzie szczerze się
nawzajem miłują, to jest to znakiem, a jednocześnie wielkim
triumfem miłości Boga!
Moi
Drodzy, to wszystko, co tu sobie powiedzieliśmy, każe nam głęboko
zastanowić się, ile tak właśnie pojmowanej miłości do Boga –
a więc także do drugiego człowieka – jest w naszych sercach?…
Co my tak naprawdę rozumiemy przez słowo: „miłość”? Ale tak
naprawdę – co rozumiemy?
Czyli nie: A co my mamy rozumieć, co
nam wypada rozumieć, co trzeba rozumieć, co Ksiądz
oczekuje, żebyśmy rozumieli – tylko co my naprawdę rozumiemy?
I w czym się tak naprawdę ta nasza miłość wyraża? W czym
konkretnie? Czy się nad tym chociaż czasami zastanawiamy?…
Pewnie
nie bardzo, albo nie zawsze, bo codzienność tak nas pochłania,
obowiązki w domu i w pracy tak nas absorbują, że wcale nie
zdziwiłbym się, gdybym na tak postawione pytanie usłyszał od
kogoś z Was, moi Drodzy, dość mocną odpowiedź: „Niech Ksiądz
da spokój! Nie mam czasu na takie głupoty! Ja tu muszę
koniec z końcem w domu związać, ogarnąć dom i dzieci, do pracy
zdążyć, więc nie mam czasu na taki romantyzm!”. Chyba
nie zdziwiłbym się, gdybym takie zdanie dzisiaj usłyszał.
Albo
też gdyby ktoś stwierdził, że życie codzienne jest o wiele
bardziej szare i – właśnie! – za bardzo „codzienne”,
żeby było w nim miejsce na takie poetyckie rozważania, albo na
tego typu wielkie hasła. Tylko że – jak raz – nie o poezję
tu chodzi,
nie o słodkie słówka, nie o romantyczne uniesienia.
Tu naprawdę chodzi o życie – tak, o tę prozę naszego
życia,
która nie ma nic wspólnego z miłą dla ucha, czułą i
wzruszającą poezją. Tu chodzi o prozę życia! Ale o taką
prozę, o taką codzienność, która nie będzie oznaczała jakiegoś
mroku, albo szarzyzny. Tu chodzi o taką prozę życia, która będzie
czymś pięknym i sensownym!
Jeszcze
raz podkreślmy: tu chodzi o życie, o codzienność, o
codzienne poranne wstawanie, o codzienne pędzenie do
pracy, a potem z pracy do domu, z zahaczeniem o zakupy na obiad; tu
chodzi o codzienne robienie kanapek do szkoły i do pracy, o
codzienne gotowanie obiadu, zmywanie po obiedzie, o sprzątanie
pokoju i remonty w domu. Tu chodzi o codzienne rozmowy przy
kolacji i przy wspólnej pracy w domu lub w obejściu, tu chodzi też
o wizyty u lekarza i o czuwanie przy łóżku kogoś chorego w
rodzinie, lub codzienną opiekę nad starym ojcem i niedołężną
matką… Tu właśnie o to chodzi! Czyli – o codzienność
najszerzej rozumianą.
Ale
rozumianą nie jako koszmar, jako szarzyznę, smutek, czy ciężar
nie do uniesienia, tylko jako ciekawą przygodę z życiem; jako
przestrzeń do odkrywania ciągle czegoś nowego i fascynującego;
jako możliwość coraz pełniejszego odkrywania bogactwa serca
drugiego człowieka
– tak, nawet tego dobrze od zawsze znanego,
z którym się na co dzień żyje, który może niekiedy jest i
ciężarem, ale nade wszystko jest darem, dlatego zwykle tak
bardzo boli, kiedy go zabraknie i wtedy dopiero najbardziej widać,
jak bardzo był ważny i ile dla nas znaczył.
Moi
Drodzy, nasza codzienność naprawdę może być piękna i
ubogacająca, ciekawa i niepowtarzalna – wcale nie musi być szara,
smętna, nudna i nużąca. Wręcz – nie może być taka! I nie
będzie, jeżeli znajdzie się w niej miejsce na odrobinę
miłości:
miłości do Boga – i do drugiego człowieka. Jeżeli
ta miłość, o której dzisiaj tyle mówimy, nie będzie właśnie
jedynie pięknym zapisem z urodzinowej laurki, ale zasadą i
motywacją wszystkiego,
co na co dzień będziemy myśleli,
mówili i czynili.
Chodzi
o to, aby wszystko to, co na co dzień czynimy, czynić właśnie
z miłością,
czyli z takim bardzo szczerym pragnieniem
sprawienia radości Bogu i drugiemu człowiekowi. Z takim bardzo
szczerym pragnieniem uczynienia dobra drugiemu człowiekowi,
obdarzenia go czymś dobrym i wartościowym. Aby owo wspomniane już
poranne, wczesne wstawanie i bieg do pracy, do tysiąca codziennych
obowiązków – był podejmowany z takim oto przekonaniem, że ja
ten sposób służę mojej rodzinie,
moim dzieciom, moim bliskim.

Aby
też praca, którą codziennie wykonuję, była podejmowana z myślą,
że to jakieś konkretne dobro, jakie czynię społeczności, w
której żyję,
ale też – całej Ojczyźnie. Aby każde słowo,
jakie wypowiadam; każda opinia, jaką wyrażam; każda rada, jakiej
udzielam – była promykiem szczęścia i nadziei, który
rozjaśni czyjeś życie, czyjąś codzienność, być może
rzeczywiście szarą i smutną.
To
na tym właśnie, moi Drodzy, polega miłość prawdziwa, czyli ta, o
której mowa w dzisiejszych czytaniach: miłość, której źródłem
jest Bóg;
która jest darem z siebie, ofiarowaniem siebie;
miłość, która jest trwaniem… To nie jednorazowe, nawet
wiekopomne dokonanie – czegoś może rzeczywiście bohaterskiego.
Owszem, czasami i tak trzeba swą miłość do Boga i do drugiego
człowieka, ewentualnie: do swojej Ojczyzny – wyrazić. Ale my tu
dzisiaj mówimy o miłości, która jest trwaniem, która jest
wiernością najważniejszym zasadom, która
jest codziennym ofiarowaniem siebie, codziennym dawaniem z
siebie więcej,
codziennym, cierpliwym, konsekwentnym –
składaniem swego życia w darze tym, których kochamy.
Umiłowani,
miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy,
kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie
zna Boga, bo Bóg jest miłością.
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i
Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie
zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej,
tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.
To
wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza
była pełna.”

5 komentarzy

  • Miłość to też przebaczenie, czasem bolesne, ale przebaczenie. Łatwo jest kochać kogoś młodego, ładnego, ale jak kochać sąsiada, z którym się prowadzi wojnę? "I odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcą" … miłość, miłość wybaczenia.
    Miłością jest przytulenie (żony, męża) ale też wybaczenie jej "stanięcia na odcisk".
    1.Kor.13
    Miłość nie zazdrości,
    nie szuka poklasku,
    nie unosi się pychą;
    5 nie dopuszcza się bezwstydu,
    nie szuka swego,
    nie unosi się gniewem,
    nie pamięta złego;
    6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
    lecz współweseli się z prawdą.
    7 Wszystko znosi,
    wszystkiemu wierzy,
    we wszystkim pokłada nadzieję,
    wszystko przetrzyma.

  • Miłość stanowi fundament naszego życia – zdanie to już tak „oklepane”, w kółko powtarzane, czasem, aż do znudzenia jest zdaniem niosącym ze sobą niezwykłą prawdę – prawdę, którą każdy z nas powinien sobie uświadomić, przyjąć ją i nią żyć. Żyć – tak jak Ksiądz Jacek powiedział – miłością do Boga i do drugiego człowieka.

    O miłości mówił też wybitny teolog i wybitny człowiek, Papież Senior Benedykt XVI. Pozwolę sobie poniżej zamieścić ostatnie pytanie, które dziennikarz Peter Seewald zadał Papieżowi Emerytowi w czasie trwania wywiadu-rzeki i odpowiedź na nie. A pytanie dotyczyło właśnie miłości:

    „Dziennikarz: Ostatnie pytanie tych ostatnich rozmów: miłość to jeden z głównych tematów podejmowanych przez Ojca jako studenta, profesora, papieża. Gdzie było na nią miejsce we własnym życiu? Jak się ją odczuwało, doznawało, przeżywało? Była głębszym uczuciem czy też pozostała teoretycznym, filozoficznym problemem?

    Benedykt XVI: Nie, nie. Nie odczuwszy, nie potrafiłbym o niej mówić. Odczułem ją najpierw w domu, u ojca, matki, rodzeństwa. I, no cóż, nie chciałbym teraz wchodzić w prywatne szczegóły, w każdym razie zostałem nią dotknięty w różnych wymiarach i formach. Być kochanym i oddawać innym miłość uznawałem zawsze za podstawowe dla życia – żeby można było zaakceptować siebie i innych. Wreszcie stawało się dla mnie coraz oczywistsze, że sam Bóg to nie tylko, powiedzmy, tytaniczny władca i daleka potęga, lecz miłość, i mnie miłuje – stąd życie zostaje ukierunkowane przez Niego, przez tę siłę, która zwie się Miłość.”

    Fragment pochodzi z wywiadu-rzeka „Ostatnie rozmowy” (2016). Pozdrawiam serdecznie! Arek P. 

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.