My mamy siać – Bóg da wzrost!

M

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
imieniny przeżywa Albert Kajka, Organista w Miastkowie.
Urodziny
natomiast przeżywa Cezary Kryczka, za moich czasów – Lektor w
Radoryżu Kościelnym, czyli w Parafii mojego pierwszego wikariatu.
Życzę
obu Panom, by w swoich Rodzinach i w miejscach pracy cierpliwie siali
ziarno Bożego królestwa – i by nigdy nie załamywali się
trudnościami, pamiętając, że wzrost ziarna da sam Bóg. Więcej o
tym w rozważaniu. A ja, ze swej strony, zapewniam o modlitwie.
Moi
Drodzy, serdecznie Wszystkich pozdrawiam i życzę pięknej
niedzieli. Na jej przeżywanie – niech Was błogosławi Bóg
wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

11
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Ez 17,22–24; 2 Kor 5,6–10; Mk 4,26–34

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
To
mówi Pan Bóg: Ja także wezmę wierzchołek z wysokiego cedru i
zasadzę, u najwyższych jego pędów ułamię gałązkę i zasadzę
ją na górze wyniosłej i wysokiej.
Na
wysokiej górze izraelskiej ją zasadzę. Ona wypuści gałązki i
wyda owoc, i stanie się cedrem wspaniałym. Wszystko ptactwo pod nim
zamieszka, wszystkie istoty skrzydlate zamieszkają w cieniu jego
gałęzi.
I
wszystkie drzewa polne poznają, że Ja jestem Panem, który poniża
drzewo wysokie, który drzewo niskie wywyższa, który sprawia, że
drzewo zielone usycha, który zieloność daje drzewu suchemu. Ja,
Pan, rzekłem i to uczynię.

CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Mając ufność, wiemy, że jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy
pielgrzymami z daleka od Pana. Albowiem według wiary, a nie dzięki
widzeniu postępujemy. Mamy jednak nadzieję i chcielibyśmy raczej
opuścić nasze ciało i stanąć w obliczu Pana.
Dlatego
też staramy się Jemu podobać, czy to gdy z Nim jesteśmy, czy gdy
z daleka od Niego. Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem
Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w
ciele, złe lub dobre.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
powiedział do tłumów: „Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak
gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie
i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia
sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem
pełne ziarno w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz
zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo”.
Mówił
jeszcze: „Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej
przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarno gorczycy; gdy się
je wysiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi.
Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn;
wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się
w jego cieniu”.
W
wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją
zrozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś
objaśniał wszystko swoim uczniom.

Dlatego
też staramy się Jemu podobać, czy to gdy z Nim jesteśmy, czy gdy
z daleka od Niego
takie
zdanie usłyszeliśmy dzisiaj w drugim czytaniu, z Listu Apostoła
Pawła do Koryntian. Szczerze mówiąc, może zastanawiać, co miał
na myśli Paweł, pisząc o sytuacji, w której to
„z Jezusem, lub z daleka od Niego jesteśmy”
– zważywszy, że nie może tu chodzić o fizyczne „bycie z Nim”,
gdyż Jezus już wówczas w
widzialnej swej postaci odszedł do Ojca.
Zatem, o jakie „bycie z daleka” może chodzić? Czyżby
chodziło o duchowe oddalenie, czyli o grzech? Ale w takiej sytuacji
– z samej definicji niejako nie można podobać się
Jezusowi!
Może
zatem chodziło
o rozróżnienie pomiędzy byciem na liturgii, byciem w świątyni,
lub na modlitwie, czy w
trakcie innej
formy praktykowania
swojej pobożności – a sytuacjami zwyczajnymi,
codziennymi,
w których
podejmujemy takie najbardziej powszednie swoje zajęcia i obowiązki?…
A tu akurat przydałoby się nam wszystkim większe zwrócenie
uwagi na to, by podobać się Jezusowi.
Bo z tym akurat – powiedzmy sobie szczerze – różnie bywa.
Kiedy
jesteśmy na Mszy Świętej, na modlitwie, kiedy spełniamy różne
religijne praktyki, wtedy jesteśmy rzeczywiście bardzo
blisko Jezusa
– zwłaszcza,
jeżeli czynności te spełniamy z dobrym nastawieniem, ze
skupieniem, ze szczerą intencją. Jednak kiedy podejmujemy swoje
obowiązki domowe, albo szkolne, albo zawodowe; albo też wchodzimy w
nasze codzienne relacje sąsiedzkie, wówczas nie zawsze
– przyznajmy to pokornie – Jezusowi się podobamy.
Na pewno, nie wszystkie nasze myśli, nie wszystkie nasze słowa, nie
wszystkie nasze czyny – podobają się Jezusowi…
Chyba,
że ktoś jest przekonany, iż
zawsze się podoba… Ale
raczej trudno to sobie wyobrazić, aby ktoś tu, na ziemi, tak
postępował, by wszystko, cokolwiek robił, zawsze robił
dobrze,
bez żadnych
wątpliwości, zastrzeżeń, czy błędów. Owszem, byłoby
wspaniale, gdyby się tak
udało, ale wiemy, jak jest. Jesteśmy tylko ludźmi.

I
chyba nawet nie w tym jest problem, że to lub owo nam nie wychodzi,
chociaż bardzo chcemy, żeby wyszło. Wtedy z pewnością
podobamy się Jezusowi,
bo Jemu na pewno podoba się postawa tego człowieka, który ma dobre
i czyste intencje, dobre zamiary, i robi wszystko, aby je
zrealizować,
ale słabość
ludzka mu w tym przeszkadza. Taki człowiek na pewno podoba się
Jezusowi – bo i chyba każdy z nas może wiele ciepłych słów
powiedzieć o kimś, kto stara się zrobić coś dobrego, tylko z
ludzkiej słabości mu nie zawsze wychodzi.
W
taki sposób każdy rodzic cieszy się z pierwszych, nawet bardzo
nieporadnych, słów lub kroków swojego dziecka. Jak więc Jezus ma
się nie cieszyć ze szczerych wysiłków człowieka,

aby uczynić coś dobrego – choćby te wysiłki nie od razu
przynosiły owoce.
Natomiast
trudno zaakceptować i pochwalić postawę kogoś, kto świadomie
wprowadza radykalne rozróżnienie pomiędzy – nazwijmy to tak –
sferą sacrum i profanum w swoim życiu.
To znaczy: w kościele, w trakcie modlitwy, w trakcie nabożeństwa,
czy jakiejś pielgrzymki,
albo kiedy wypada ślub lub pogrzeb w rodzinie – wtedy
jest pobożny, bardzo bliski Jezusowi,

wychwala Go swymi modlitwami i śpiewami, swymi
złożonymi do modlitwy rękami…

Jednak
kiedy przyjdzie ta nasza tak
zwana „szara codzienność”
i podejmuje
on
codzienne swoje zwyczajne
obowiązki – jakże często w ogóle mu nie zależy, żeby
się Jezusowi podobać.
Bo po
co się o to martwić, skoro się już „swoje” na odcinku
religijnym zrobiło?… I mamy ostry rozdział sfery, na której
podobamy się Jezusowi od tej, na której… niekoniecznie.
A
ponieważ takie rozdzielenie serca człowieka na dwa, zupełnie
przeciwstawne sobie nastawienia, jest niemożliwe, bo nikt z nas nie
może być jednocześnie „za” i jednocześnie „przeciw”;

albo „za, a nawet przeciw”, toteż albo podobamy się Jezusowi we
wszystkim, albo we wszystkim Mu się nie podobamy. Nie
może być owego ostrego podziału na dwie przeciwstawne sobie
rzeczywistości w jednym ludzkim
sercu. My się mamy zawsze
podobać Jezusowi, czy to gdy z Nim jesteśmy, czy gdy z
daleka od Niego.
I
mamy jednocześnie wyjaśnienie, dlaczego właśnie tak. Otóż,
wszyscy […] musimy stanąć przed trybunałem
Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w
ciele, złe lub dobre.
I
staniemy tam z całym swoim życiem, z całą swoją postawą –
taką, jaka ona naprawdę była, a nie jaką my chcielibyśmy
zaprezentować, żeby dobrze wypaść na Sądzie. Nie! Każdy z nas
otrzyma zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub
dobre.
Za to, co naprawdę
zrobił, osiągnął, zbudował… Za to, co naprawdę wyrosło na
glebie jego serca. A co
wyrosło?

Z
pewnością to, co zostało
wcześniej posiane. Jezus w Ewangelii dzisiejszej mówi, że z
królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił
w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i
rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon,
najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie.

I
jeszcze jedno porównanie z dzisiejszej Ewangelii. Jezus pyta: Z
czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je
przedstawimy?;
na co tak
odpowiada: Jest ono jak ziarno gorczycy; gdy się je
wysiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi.
Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn;
wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się
w jego cieniu.
A
w Proroctwie Ezechiela znajdujemy
motyw podobny. Słyszymy takie oto zapowiedzi ze strony Boga: Ja
także wezmę wierzchołek z wysokiego cedru i zasadzę, u
najwyższych jego pędów ułamię gałązkę i zasadzę ją na górze
wyniosłej i wysokiej.
Na wysokiej górze izraelskiej ją
zasadzę. Ona wypuści gałązki i wyda owoc, i stanie się cedrem
wspaniałym. Wszystko ptactwo pod nim zamieszka, wszystkie istoty
skrzydlate zamieszkają w cieniu jego gałęzi.
Zatem
motyw siewu i wzrostu. Maleńkie
ziarenko staje się kłosem, albo nawet wielkim drzewem. I maleńka
gałązka rozrasta się do rozmiarów wielkiego drzewa. Dlaczego
tak się dzieje? Bo Bóg tak chce.

Bo na tym właśnie polega niezwykły cud życia! Maleńkie
ziarenko zawiera w sobie wielki potencjał życia. I
maleńka gałązka także. Na tym polega wzrost Bożego królestwa w
sercach ludzi, a jeżeli tam – to i na całym świecie. To
Bóg daje ów wzrost. To Jego sprawa! To Jego dzieło!
Naszym
zadaniem jest siać – siać dobre ziarno do własnego
serca, do serc innych ludzi.
A
wzrost – da Bóg.
Tak
właśnie całą sprawę przedstawił Papież
Benedykt XVI, dzieląc
się z wiernymi, na Placu Świętego Piotra, w dniu 17
czerwca 2012 roku,
w ramach
rozważania przed modlitwą „Anioł Pański”, następującą
refleksją:
„W
dzisiejszej liturgii czytamy dwie krótkie przypowieści Jezusa: o
ziarnie, które samoczynnie rośnie, i o ziarnku gorczycy.
Posługując
się obrazami zaczerpniętymi ze świata rolnictwa, Pan przedstawia
tajemnicę Słowa i
królestwa Bożego

oraz wskazuje powody naszej nadziei i naszego zaangażowania.
W
pierwszej przypowieści uwaga skierowana jest na losy zasiewu:
ziarno, które zostaje rzucone w ziemię, kiełkuje i rośnie
samo,
zarówno wtedy, gdy rolnik śpi, jak i wtedy, gdy czuwa.
Człowiek sieje z nadzieją, że jego praca nie pozostanie bezowocna.
Tym, co podtrzymuje rolnika w jego codziennych trudach, jest właśnie
ufność w moc drzemiącą w ziarnie i dobrą jakość gleby.
Przypowieść
ta przywodzi na myśl tajemnicę stworzenia i odkupienia, owocnego
dzieła Boga w historii. To On jest Panem królestwa
człowiek jest Jego pokornym współpracownikiem,
który rozważa
stwórcze działanie Boże, raduje się nim i oczekuje cierpliwie na
jego owoce. Końcowe żniwo kieruje nasze myśli ku ostatecznej
interwencji Boga na końcu czasów, gdy zrealizuje On w pełni swoje
królestwo. Teraźniejszość jest czasem zasiewu, a wzrastanie
ziarna zapewnia Pan.
Każdy
chrześcijanin wie zatem dobrze, że powinien czynić wszystko, co w
jego mocy, ale ostateczny wynik zależy od Boga: ta świadomość
podtrzymuje go w trudzie codziennym, szczególnie w trudnych
sytuacjach. Pisał o tym Święty Ignacy Loyola: «Działaj tak,
jakby wszystko zależało od ciebie, wiedząc jednak, że w
rzeczywistości wszystko zależy od Boga».
W
drugiej przypowieści również znajdujemy obraz zasiewu. Mowa jest w
niej jednak o specyficznym ziarnie — o ziarnie gorczycy, które
uważano za najmniejsze z wszystkich nasion. Choć jest tak małe, to
jednak jest pełne życia;
gdy pęka, wyrasta z niego zarodek
zdolny przebić ziemię i przedrzeć się na światło słoneczne i
wzrastać, aż stanie się większe od innych jarzyn:
słabość jest siłą nasienia, jego rozpadnięcie się – jest
jego mocą.
Takie
jest królestwo Boże: rzeczywistość po ludzku mała, składająca
się z ubogich w sercu;
tych, którzy pokładają ufność nie we
własne siły, ale w mocy miłości Boga; tych, którzy nie są
ważni w oczach świata;
a jednak to właśnie przez nich wdziera
się moc Chrystusa i przemienia to, co jest pozornie mało znaczące.
Obraz
ziarna jest szczególnie drogi Jezusowi, gdyż dobrze wyraża
tajemnicę królestwa Bożego. W obu dzisiejszych przypowieściach
ukazuje on «wzrost» i «kontrast»: wzrost, który następuje
dzięki dynamizmowi zawartemu w samym ziarnie, i kontrast między
maleńkością ziarna a wielkością tego, co ono wytwarza.
Przesłanie jest jasne: królestwo Boże, nawet jeśli wymaga
naszej współpracy, jest przede wszystkim darem Pana;
łaską,
która wyprzedza człowieka i jego dzieła.
Nasza niewielka siła,
pozornie bezbronna wobec problemów świata, jeśli jest zanurzona w
moc Bożą, nie lęka się przeszkód, jest bowiem pewna zwycięstwa
Pana.
Jest
to cud miłości Boga, która sprawia, że kiełkuje i rośnie
wszelkie ziarno dobra, rozsiewane po ziemi.
A doświadczenie tego
cudu miłości sprawia, że jesteśmy optymistami, pomimo
napotykanych trudności, cierpień i zła. Ziarno kiełkuje i
wzrasta, gdyż sprawia to miłość Boga.”
Tak
mówił Papież Benedykt XVI, a my raz jeszcze bierzemy sobie do
serca jego cenne słowa, iż „każdy chrześcijanin wie […]
dobrze, że powinien czynić wszystko, co w jego mocy, ale
ostateczny wynik zależy od Boga:
ta świadomość podtrzymuje go
w trudzie codziennym, szczególnie w trudnych sytuacjach.”
Tak,
przyznajmy to szczerze, że te trudne sytuacje zniechęcają nas
do ciągłego i konsekwentnego zasiewu
dobra, kiedy nie
widać jego owoców – czasami nawet przez dłuższy czas. To
zniechęca niejednego rodzica do starania się o przemianę
dziecka; niejednego nauczyciela do starania się o
ukształtowanie właściwej postawy ucznia; także – trzeba to
pokornie przyznać – niejednego księdza do starania się o
duchowy rozwój swoich parafian. Wrażenie bezowocności, chłodnego
dystansu, czy wręcz zamkniętych serc po stronie ludzi powoduje
zmęczenie, zniechęcenie, rezygnację, niekiedy nawet łzy…
A
jednak – naszym zadaniem jest siać, siać, ciągle siać… A
Bóg da wzrost. Na pewno da!
Bo królestwo Boże – to właśnie
Jego królestwo, jak nam przypomniał Benedykt XVI. Zatem, to On
sam,
Bóg, zatroszczy się o wzrost sianego ziarna.
My natomiast nie możemy przestać siać. Nawet niekiedy wbrew sobie
samym. Warto! Bóg da wzrost.
My
sami zaś, dzięki takiej właśnie konsekwentnej i wytrwałej
postawie, najbardziej będziemy się Mu podobali

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.