Jezus chce mieszkać z nami w naszych domach

J

I piątek miesiąca


Wspomnienie obowiązkowe bł. Marii Teresy Ledóchowskiej, dziewicy


(Am 8, 4-6. 9-12)
Słuchajcie tego wy, którzy gnębicie ubogiego, a bezrolnego pozostawiacie bez pracy, którzy mówicie: „Kiedyż minie nów księżyca, byśmy mogli sprzedawać zboże, i kiedy szabat, byśmy mogli otworzyć spichlerz? A będziemy zmniejszać efę, powiększać sykl i wagę podstępnie fałszować. Będziemy kupować biednego za srebro, a ubogiego za parę sandałów, i plewy pszeniczne będziemy sprzedawać”. „Owego dnia – mówi Pan Bóg – zajdzie słońce w południe i w jasny dzień zaciemnię ziemię. Zamienię święta wasze w żałobę, a wszystkie wasze pieśni w lamentacje; nałożę na wszystkie biodra wory, a wszystkie głowy ogolę i uczynię żałobę jak po jedynaku, a dni ostatnie jakby dniem goryczy. Oto nadejdą dni – mówi Pan Bóg – gdy ześlę głód na ziemię, nie głód chleba ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pańskich. Wtedy błąkać się będą od morza do morza, z północy na wschód będą krążyli, by znaleźć słowo Pańskie, lecz go nie znajdą”.

(Mt 9, 9-13)
Jezus, wychodząc z Kafarnaum, ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną!” A on wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i zasiadło wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?” On, usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary”. Bo nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiam serdecznie z Syberii, z Surgutu, w I piątek miesiąca. Uwielbiamy i wysławiamy Najświętsze Serce Jezusa.

Pozdrawiam wypoczywających na wakacjach i pracujących pomimo wakacji.

A co dziś w słowie?

Bardzo lubię to zdanie z Księgi Proroka Amosa – „Oto nadejdą dni – mówi Pan Bóg – gdy ześlę głód na ziemię, nie głód chleba ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pańskich”.

Choć kontekst tych słów nie jest zbyt ciekawy, to jednak same słowa są mocne. Nadejdą dni głodu, jednak będzie to głód nie chleba, nie pragnienie wody, a głód słuchania słów Pańskich.

Panie, daj nam taki głód, ześlij na nas dziś taki głód, ale razem ze słowem, z tym duchowym pokarmem, abyśmy tego słowa pragnęli, abyśmy byli głodni słowa Bożego, abyśmy się nie mogli nasycić tym słowem i ciągle, i ciągle po ten pokarm sięgali. Byśmy czytali i słuchali słowa z takim głodem, z takim pragnieniem. Ześlij Panie głód na ziemię, byśmy nie tylko my, ale wszyscy ludzie na ziemi głodni byli słowa Bożego, szukali, pragnęli słowa Bożego. Daj Panie, ześlij Panie taki głód na ziemię, a teraz na nas, na mnie.

„Oto nadejdą dni – mówi Pan Bóg – gdy ześlę głód na ziemię, nie głód chleba ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pańskich”.

A w Ewangelii znana scena powołania Mateusza.

Jezus przechodzi i widzi Mateusza, i mówi mu – „Pójdź za Mną”. On wstał i poszedł za Nim. Dokąd poszedł? – „Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i zasiadło wraz z Jezusem i Jego uczniami”.

Z tego może wynikać, że poszedł do Jezusa w gościnę, ale skąd tam się nabrało wielu celników i grzeszników?

Kiedy sięgniemy do innych synoptycznych Ewangelii, czytamy: „Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem” (Mk 2,15). W jego domu… „Lewi zaś wydał dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu” (Łk 5,29). U siebie w domu…

A zatem owo przyjęcie za stołem odbywało się u Mateusza a nie u Jezusa.


Co więc czytamy? Jezus powiedział Mateuszowi – Pójdź za mną, Mateusz wstał i poszedł za Nim, a następnie siedzą za stołem u Mateusza.

Oczywiście, że Ewangelia ma nam przekazać głębszą treść, i słowa poszedł za Nim nie oznaczają fizycznego chodzenia za Nim, choć potem i takie było, ale oznacza duchowe nawrócenie człowieka, że człowiek zaczął żyć według tego, co mówił mu Jezus. W człowieku pojawił się głód słuchania słów Pańskich.

Jednak proponuję jeszcze inaczej spojrzeć na ten fragment.

Jezus wyprowadza Mateusza z jego „pracy”, która powszechnie była uważana za oszustwo i ucisk biednych, była synonimem grzechu, a więc Jezus wyprowadza Mateusza z miejsca jego grzechu, a prowadzi go do domu. Owo pójście do domu można rozumieć jako – wejście w siebie. Pójdź do domu – bądź u siebie, bądź sobą, sam w sobie jesteś dobry, ale ty wychodzisz z siebie i idziesz na manowce… Wejdź w siebie, usiądź spokojnie i zastanów się nad sobą.

Czymś niesamowicie uzdrawiającym jest w ciszy porozmyślać, pomodlić się, posiedzieć w ciszy. Pobyć na adoracji, porozmyślać w ciszy nad słowem Bożym, pobyć na rekolekcjach zamkniętych w ciszy. Może nasz urlop, wakacje, powinny mieć i taki wymiar?

Można jeszcze inaczej spojrzeć na te słowa. Jezus zabrał Mateusza z pracy i zaprowadził do domu. Nie wiem jak obecnie w Polsce, ale tu gdzie jestem, na północy, ludzie strasznie dużo pracują. I nawet nie to, że oni pracują, ale oni żyją pracą. Praca staje się bożkiem. Pewnie już o tym nie raz pisałem, ale jeszcze wspomnę. Ludzie tutaj zazwyczaj są przyjezdni, przyjechali, a to z Ukrainy, a to z Białorusi, a to z Kaukazu, Armenii, Gruzji… Przyjechali w poszukiwaniu pracy i godnej zapłaty. Tu ruszył przemysł naftowy, wydobycie ropy i potrzeba było rąk do pracy. A klimat, jak to na północy, ciężki, zmienny, ja to czasem nazywam – ziemia stworzona przez Boga nie dla człowieka – zimą mróz, latem komary, meszka, błoto, częste zmiany pogody, ciśnienia, częsty i silny wiatr. Wszystko jakieś takie – przeciw człowiekowi. A jednak człowiek przyjeżdża, żeby zarobić, żeby godnie żyć. Dlatego też, jeśli człowiek zostawił swoją piękną i miłą ziemię rodzinną, a przyjechał w ten ciężki klimat, to jasne, że praca, przez którą przyjechał staje się czymś najważniejszym, skarbem ukrytym w roli.

Więc ludzie pracują i boją się stracić pracę. Czasem do przesady owa praca staje się czymś najważniejszym. I jeśli spojrzeć na ten fragment Ewangelii – Jezus mówi do Mateusza – Pójdź za Mną, i prowadzi go z pracy do domu, to może chce podkreślić – człowieku, zatrzymaj się, znajdź czas dla rodziny, nie praca jest twoim powołaniem a rodzina, praca jest tylko sposobem utrzymania, sposobem zdobycia środków do życia a nie samym życiem.

Jezus chce mieszkać z nami w naszych domach.

W Piśmie Świętym, w miejscu gdzie są słowa: „I Jezus siedział za stołem…”, przy słowie siedział, jest gwiazdka i na dole komentarz: „Siedział” – wyraz gr. oznacza postawę półleżącą na sofie przy niskim stole podczas wystawnych uczt.

Owszem to inna kultura, tradycja, ale jeśli spojrzeć na nas, to kiedy jesteśmy w postawie półleżącej, na sofie, przy ławie czy jakimś niskim stoliku? Na oficjalnych spotkaniach? Nie. Kiedy jesteśmy rozluźnieni, w domu, po pracy. Jest to jakiś znak – o teraz wreszcie mogę odpocząć, teraz mogę nie udawać, być sobą, rozluźnić się… I w takich chwilach Jezus chce być z nami.

Tu On chce z nami rozmawiać, swobodnie, nieoficjalnie, w rozluźnieniu. On chce być w całym naszym życiu,

Jezus chce nas sprowadzić z pracy do domu, abyśmy szybciej wracali z pracy do domu, abyśmy więcej czasu znajdowali dla swoich najbliższych.

Także i w naszej głowie praca nie powinna być na I miejscu, sprawy pracy zostawiamy za drzwiami domu. W domu żyjemy domem, rodziną, to ważniejsze niż praca. Pójść za Jezusem to pójść do domu, żyć domem, rodziną, być dla rodziny.

Kiedy wrócimy do domu, zdejmiemy garnitur, czy jakiś kostium, zdejmiemy makijaż, przebierzemy się w dresy czy szlafrok, siądziemy na kanapie czy się położymy, weźmiemy do ręki pilot albo smartfon, to zanim włączymy, pomyślmy – o, właśnie teraz Jezus jest obok, Jezus chce pobyć z nami, chce z nami pogadać, usłyszeć jak minął dzień, podtrzymać nas, coś wyjaśnić… Tak spotkał się z Mateuszem u niego w domu, po słowach – Pójdź za mną.

Pójdź za mną nie oznacza zawsze iść do seminarium, do klasztoru, ale często to zaprosić Jezusa do swojego domu, do zwykłego szarego życia i dać sobie wytłumaczyć, jak to życie ma wyglądać, żeby On miał wpływ na to życie.

To takich kilka myśli…

A co na Syberii?

Za chwilę ruszamy do Chanty-Mansyjska (300 km.) Jest to stolica naszego okręgu, miasto w którym spotykają się dwie rzeki – Ob i Irtysz, Irtysz wpada do Obu. Więc kto chce może na globusie poszukać. Tam dziś będę. Jak wspominałem nie tak dawno, jest tam młoda i świeża wspólnota i kilka par przygotowuje się do ślubu kościelnego. 4 protokoły ostatnio spisałem a mam nadzieję, że dziś czy jutro spiszę następnych kilka. Dziś wieczorem będzie tam Msza Św. i kolejny odcinek kursu przedmałżeńskiego, a w tym czasie dla dzieci siostra będzie prowadziła kurs przedkomunijny.

Nocujemy tam, w bardzo sympatycznym miejscu, na daczy u naszych parafian, świetny klimat, wśród drzew, dobrze się tam wypoczywa. A jutro o 10 Msza Św. i dwa chrzty. Są tam dwaj bracia bliźniacy – Piotr i Paweł, nigdy nie wiem który jest który. Obaj już założyli rodziny, sami przygotowują się do ślubów ze swoimi żonami, a jutro będziemy chrzcić ich dzieci. I w jednej i w drugiej rodzinie urodziły się dzieci i jutro będziemy ich chrzcić. Przyjadą ich bliscy, też moi parafianie z Niagani, to jest jeszcze 300 km. dalej. Proszę o modlitwę za dzieci, za te rodziny, za tę wspólnotę.

W sobotę wracamy. W niedzielę Msza Św. w Surgucie a potem będę zastępował księdza greko-katolickiego. Wprawdzie liturgii greko-katolickiej, póki co odprawiać nie umiem, ale z ludźmi pomodlimy się, akatyst, liturgia słowa, a kto z nich będzie mógł przyjdzie na naszą Mszę Św. Ks. Paweł, greko-katolik, jest na urlopie, a potem kiedy ja wyjadę na urlop, w sierpniu, on będzie mnie zastępował.

Po modlitwie z greko-katolikami jedziemy do Nojabrska, też ponad 300 km, ale w drugą stronę niż dziś, na północ. Tam jest, jak wiecie, nasza kaplica dojazdowa i przesympatyczna wspólnota.

W poniedziałek wracając z Nojabrska, po drodze zajedziemy do Kogałymu, gdzie, jak już wspominałem, trwa proces kupna domu pod kaplicę. Myślę, że w poniedziałek już otrzymam świadectwo własności tego domu i w następnym tygodniu będziemy do niego wchodzić. Historyczny moment. Też proszę o modlitwę.

A oprócz tego wiele tu spraw jest do pozałatwiania…

Dobrze, że choć mrozu nie ma. Jest lato, niezbyt upalne, ale zawsze lato, dziś świeci słońce, jest ładnie, jakieś 20 stopni.

A jeszcze, w ostatnią sobotę były małe Wakacje z Bogiem, które prowadziła siostra Teresa wraz z rodzicami dzieci. Kilka zjdęć z tego wydarzenia dziś widzicie.

To tyle na dziś. Dziękuję za cierpliwość i polecam się modlitwie.

A jeszcze polecam – niedawno przyszło do nas „Miłujcie się”. W numerze 3-2018 jest świetny artykuł – Przeżyłem śmierć, widziałem niebo. Owo świadectwo, które jest też w wersji youtubowej, niżej zamieszczam link. Na mnie zrobiło to wrażenie więc polecam.

https://youtu.be/ClzkXrpHQSk

Trzymajcie się dzielnie. Pozdrawiam.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty. Amen.

14 komentarzy

  • O tak, Panie Boże, ześlij jak najprędzej na nas głód Słowa Bożego, pragniemy się Nim karmić i wzrastać w wierze i miłości. Chcemy kształtować swoje serca wg Najświętszego Serca Jezusa i Pokornego Serca Jego Matki, Maryi i życiem swoim chcemy zadośćuczynić za grzechy nasze i grzechy całego świata.. Amen.

  • Skromność nakazywałaby mówić / pisać o sobie i za siebie – w liczbie pojedynczej [pragnę, chcę]. Nie każdy pobożny gustuje w afiszowaniu i manifestowaniu swej dewocji…

    • Anonimowy, jak się nie utożsamiasz z moją modlitwą, to po prostu nie mówisz w sercu Amen. Blog jest prowadzony przez księdza a tym samym uważam że jest blogiem religijnym i wszelkie wątki związane z Bogiem, religią są właściwe. Poza tym, gdyby to Ksiądz, jako autor zwrócił mi uwagę, czułabym się się zobowiązana do jej respektowania, a tak to uważam Twoją uwagę za "szarogęszenie się" na cudzym blogu i ustawianie po kątach innych komentatorów.

    • Tak jat Wasza Królewska Mości [bo tylko królowie i schizofrenicy używają liczby mnogiej mówiąć o sobie. "Utożźsamiam się" ze swoimi. własnymi modlitwami. Jestem j-e-d-e-n. Amen.

    • Anno, nie zawracaj sobie głowy pajacem, który najprawdopodobniej nigdy nie odmówił żadnej litanii, ani żadnej innej modlitwy, gdzie zwracamy się do Boga używając pierwszej osoby liczby mnogiej 🙂

    • Jeżeli Anna powołała się na mnie, to mi akurat bardzo, ale to bardzo odpowiada forma, w jakiej się wypowiada – liczba mnoga całkowicie tu pasuje i nie ma nic wspólnego z pluralis maiestatis.
      A przy okazji, dziękuję Annie za stałą obecność na blogu, za świadectwo wiary i za modlitwę w naszych intencjach!
      Ks. Jacek

    • Ja zaś dziękuję Ks. Jackowi, że pod Jego czujnym okiem mogę dzielić się doświadczeniem wiary i wypowiadać się w kwestiach wiary i zadawać pytania, bo wcześniej czy później otrzymuję objaśnienie, wyjaśnienie, interpretację danych ewangelicznych wydarzeń przez osobę kompetentną, teologa. Jestem bardzo wdzięczna, że mogę ubogacać się Księży komentarzami do codziennych Czytań, co cenię sobie najbardziej, bo w parafii jest tylko niedzielne odniesienie do Ewangelii bądź jakieś okolicznościowe kazanko a w dni powszednie ( poza wtorkiem) ponieważ chodzę rano, byłabym pozbawiona kapłańskiego spojrzenia na Słowa Boże. Nadmienię, że ja czerpię z internetu tylko dobre rzeczy :)i jest to dla mnie wielkie błogosławieństwo.

    • Jeżeli mowa jest o ubogacaniu się na blogu – to jest to proces wzajemny! Ja też, ze swej strony, jestem bardzo wdzięczny za głębokie, pełne osobistego przeżycia i wynikające z głębokiej relacji z Bogiem – przepiękne refleksje Anny.
      Ks. Jacek

  • Wróciłam z Kalisza gdzie odwiedziłam m.i. Sanktuarium św. Józefa. Dla mnie jest to miejsce bytowania całej Świętej Rodziny, choć obraz mieści się w bocznej nawie, ale wydaje mi się być najważniejszym, najcenniejszym ołtarzem. Ponieważ trafiłam na wystawienie Najświętszego Sakramentu i Litanię do Serca Jezusowego, Sercu Jezusowemu poleciłam po raz drugi dzisiaj; siebie samą, moją rodzinę, moje codzienne intencje w których się modlę m.i. również za kapłanów.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.