Sprzedał wszystko – i kupił perłę!

S

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, Ksiądz Marek wczoraj, zgodnie z planem – a
nawet kilkanaście minut przed czasem – wylądował na lotnisku
Okęcie i jest już w Domu rodzinnym. Bogu niech będą dzięki za
szczęśliwą podróż i za ten rozpoczęty czas odpoczynku.
A
dzisiaj kolejne Grupy – w tym także z mojego rodzinnego Miasta –
wyruszą na trasę 38 Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej na Jasną Górę.
Niech Pan błogosławi Pielgrzymom!
I
niech błogosławi naszej Ojczyźnie, a tym, którzy oddali życie w
Powstaniu Warszawskim – da radość Nieba! Żyjący zaś Powstańcy
niech doświadczają wdzięczności i szacunku ze strony ludzi.
Życzę
dobrego i błogosławionego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Środa
17 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Alfonsa Marii Liguoriego,
Biskupa
i Doktora Kościoła,
do
czytań: Jr 15,10.16–21; Mt 13,44–46

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Biada
mi, matko moja, żeś mnie porodziła, męża skargi i niezgody dla
całego kraju. Nie pożyczam ani nie daję pożyczki, a wszyscy mi
złorzeczą.
Ilekroć
otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało
się dla mnie rozkoszą i radością serca mego. Bo imię Twoje
zostało wezwane nade mną, Panie, Boże Zastępów.
Nigdy
nie zasiadałem w wesołym gronie, by się bawić. Pod Twoją ręką
siadałem samotny, bo napełniłeś mnie gniewem. Dlaczego mój ból
nie ma granic, a rana moja jest nieuleczalna, niemożliwa do
uzdrowienia? Jesteś więc dla mnie zupełnie jak zwodniczy strumień,
niepewna woda.
Dlatego
to mówi Pan: „Jeśli się nawrócisz, dozwolę, byś znów stanął
przede Mną. Jeśli zaś będziesz wykonywać to, co szlachetne, bez
jakiejkolwiek podłości, będziesz jakby moimi ustami. Wtedy oni się
zwrócą ku tobie, ty się jednak nie będziesz ku nim zwracał.
Uczynię z ciebie dla tego narodu niezdobyty mur ze spiżu. Będą
walczyć z tobą, lecz cię nie zwyciężą, bo jestem z tobą, by
cię wspomagać i uwolnić, mówi Pan. Wybawię cię z rąk
złoczyńców i uwolnię cię z mocy gwałtowników”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do tłumów: „Królestwo niebieskie podobne jest do
skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył
ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił
tę rolę.
Dalej,
podobne jest królestwo niebieskie do kupca poszukującego pięknych
pereł. Gdy znalazł jedną, drogocenną perłę, poszedł, sprzedał
wszystko, co miał, i kupił ją”.

Zapewne
nie tylko Jeremiasz, a każdy z Proroków Bożych, gdyby tak zechciał
podzielić się swoimi przeżyciami (wielu zresztą się dzieliło),
powiedziałby i o tym totalnym – żeby tu użyć właściwego słowa
zmęczeniu, jakiejś rezygnacji, poczuciu
opuszczenia i odrzucenia; jak też o Bogu, który
ostatecznie wzmacnia człowieka i wszystkie trudności pomaga
pokonać, a samego Proroka podnosi na duchu i mobilizuje do dalszego
działania.
Taki
proces dzisiaj widzimy u Jeremiasza – i to w dość krótkim
tekście: w pierwszych zdaniach słyszymy użalanie się nad sobą,
wyrażone w słowach: Biada mi, matko moja, żeś mnie
porodziła, męża skargi i niezgody dla całego kraju. Nie pożyczam
ani nie daję pożyczki, a wszyscy mi złorzeczą;
a
także w tym dramatycznym pytaniu: Dlaczego mój ból nie ma
granic, a rana moja jest nieuleczalna, niemożliwa do uzdrowienia?;

aby już w ostatnich zdaniach usłyszeć zapewnienie ze strony
samego Boga: Jeśli się nawrócisz, dozwolę, byś znów
stanął przede Mną. Jeśli zaś będziesz wykonywać to, co
szlachetne, bez jakiejkolwiek podłości, będziesz jakby moimi
ustami. Wtedy oni się zwrócą ku tobie, ty się jednak nie będziesz
ku nim zwracał. Uczynię z ciebie dla tego narodu niezdobyty mur ze
spiżu. Będą walczyć z tobą, lecz cię nie zwyciężą, bo jestem
z tobą, by cię wspomagać i uwolnić, mówi Pan. Wybawię cię z
rąk złoczyńców i uwolnię cię z mocy gwałtowników.
To
bardzo radykalna przemiana.
I
chyba trzeba powiedzieć, że takich przemian w sercu każdego
Proroka dokonywało się wiele – i to w obie strony: od
rezygnacji i załamywania się, kiedy przychodziły trudności, do
totalnej radości, wręcz uniesienia, kiedy Pan dawał zobaczyć
owoce pracy, by potem znowu poddawać się zmęczeniu i
zniechęceniu w obliczu kolejnych trudności… Zapewne, takie
dylematy i wewnętrzne walki przeżywają także dzisiejsi prorocy
Boży,
a więc duszpasterze, ale i nauczyciele, wychowawcy, może
czasami także rodzice…
Oczywiście,
mamy na myśli tych, którzy w realizację swojej misji wkładają
całe serce, a nie tylko wypełniają przykry obowiązek
i
dopełniają nakazanej formalności. Każdy, kto z otwartym sercem
podchodzi do wypełniania misji świadka Boga wobec innych ludzi, kto
chce Boga innym przybliżyć – nieraz doświadczy
rozczarowani
a, zniechęcenia, odrzucenia,
niewdzięczności, czasami obojętności ze strony ludzi… Ileż to
razy, w związku z tym, odechciewa się dalszej dobrej
działalności!
Ileż to razy chciałoby się rzucić wszystko i
odejść, dać sobie spokój i pokazać owym niewdzięcznym, że
skoro nie potrafili docenić, to niech się teraz wszyscy
odczepią!
Tak
można by mówić, gdyby nie ostatnia część dzisiejszego
pierwszego czytania, w której Bóg zapowiada wsparcie i gdyby
nie przesłanie dzisiejszej Ewangelii, w której Jezus, za pomocą
dwóch przypowieści, przekonuje nas, że dla królestwa
Bożego można i trzeba poświęcić wszystko!
Dosłownie
wszystko! A zatem, także swoją dumę, swoje zadowolenie, komfort
psychiczny, czy też – należną przecież – wdzięczność ze
strony ludzi,
ich życzliwość…
Owszem,
dobrze, jeśli z tą wdzięcznością świadek Boga i głosiciel Jego
nauki wreszcie się spotka. Dobrze, gdyby tak było, bo wszyscy
potrzebujemy dobrego słowa,
odrobiny życzliwości, zrozumienia,
akceptacji, wsparcia… Wszyscy – bez wyjątku!
Jeżeli
jednak tego ze strony ludzi nie doświadczymy, to też nie możemy
się załamywać, ani zniechęcać, bo Bóg na pewno nigdy o nas
nie zapomni,
On nas zawsze doceni, On nas wesprze – i
ostatecznie wynagrodzi. My natomiast mamy włożyć całe swoje
serce w pomnażanie Bożego królestwa
w sercach ludzi. Mamy temu
dziełu poświęcić dosłownie wszystko – wszystko, co nasze!
Całych siebie! Bo dzieło – zaprawdę! – godne jest tego.
Dobrze
o tym wiedział i dlatego całe swoje życie poświęcił budowaniu i
pomnażaniu Bożego królestwa Patron dnia dzisiejszego, Święty
Alfons Mari
a Liguori, Biskup i Doktor Kościoła.
Urodził
się 27 września
1696 roku,
w Marinelli
pod Neapolem, w zamożnej rodzinie szlacheckiej. Już w dwa dni
później
otrzymał Chrzest. Jego ojciec marzył dla niego o
karierze urzędniczej.

Dlatego też, gdy Alfons ukończył szkołę podstawową, został
wysłany na studia
prawnicze na uniwersytet w Neapolu.

Miał wtedy zaledwie dwanaście lat.
W
rodzinnym pałacu miał doskonałych nauczycieli. Wykazywał także
od dziecka niezwykłą
pilność do nauki i duże zdolności.

Kiedy miał zaledwie siedemnaście lat, był już doktorem
obojga praw: prawa świeckiego i kanonicznego.

Ojciec zaplanował mu też odpowiednie małżeństwo. Wybrał mu
nawet kandydatkę na żonę, która jednak niebawem zmarła. Alfons
po kilku latach praktyki adwokackiej, zniechęcony przekupstwem w
sądownictwie (jakoś to nam
znajomo brzmi, prawda?…),
ku niezadowoleniu ojca,
postanowił spełnić swoje marzenia.

Przed obrazem Matki Bożej w Porta Alba złożył swoją szpadę i
rozpoczął studia teologiczne. Po czterech latach, w
roku 1727, mając lat trzydzieści jeden, przyjął święcenia
kapłańskie.
Pragnąc
jednak życia
doskonalszego, marzył o zakonie.

Zamierzał najpierw wstąpić do teatynów, potem do filipinów albo
do jakiejś kongregacji misyjnej. Nie
mógł się jednak zdecydować.

Z zapałem oddał się więc pracy
apostolskiej nad młodzieżą rzemieślniczą i robotniczą.

Gromadził ją w dni wolne od pracy, grał z nimi na gitarze i
śpiewał ułożone przez siebie pieśni, uczył prawd wiary.
Zasłynął też jako
doskonały kaznodzieja.

Po trzech latach nadludzkiej pracy musiał udać się na wypoczynek.
Nie
oznacza to bynajmniej, że przestał wówczas pracować. W miejscu
swego przebywania zetknął się ze Zgromadzeniem Sióstr
Nawiedzenia. Zajął się nimi i przekształcił
je na Kongregację Zbawiciela.

Był to młody zakon kontemplacyjny. W
przyszłości miał on stanowić żeńską gałąź redemptorystów.

Alfons zauważył też, że górale, wśród których wówczas
mieszkał, nie mają dostatecznej opieki duszpasterskiej.
Dojrzała
więc w nim myśl
utworzenia
zgromadzenia
męskiego,
które
oddałoby się pracy wśród najbardziej opuszczonych oraz
zaniedbanych. Tak
powstało Zgromadzenie
Najświętszego Odkupiciela,

znane dziś pod nazwą redemptorystów.
Był to rok 1732. Na zatwierdzenie reguł nowej rodziny zakonnej
Alfons nie czekał długo. Zatwierdził
ją niebawem Papież
Benedykt XIV, w roku 1749.

Tymczasem,
w 1762 roku Papież Klemens XIII mianował Alfonsa biskupem
w miasteczku Santa Agata dei Goti.

Alfons miał wtedy już
sześćdziesiąt sześć lat!

Pomimo tego jednak, z
młodzieńczym zapałem zabrał się do pracy:

wizytował, przemawiał, spowiadał, odwiedzał kapłanów i
zagrzewał ich do gorliwości, reformował klasztory, budził nowe
powołania kapłańskie i zakonne. Wszystkie dochody, jakie mu
pozostawały – prowadził bowiem nader skromne życie – oddawał
ubogim i na tworzenie nowych placówek swojego Zgromadzenia.

Kiedy nastał głód, sprzedał
sprzęty i naczynia domu biskupiego, aby za to kupić chleb dla
głodujących.
Jako
biskup nie tylko nie zmienił surowego trybu życia, ale go nawet
obostrzył, twierdząc, że teraz
musi pokutować za swoich wiernych.
Sypiał
mało, jadł tylko zupę, chleb i jarzyny, nosił włosiennicę i
kolczasty łańcuch, biczował się często do krwi. Nadmierne trudy,
wiek i surowy tryb życia wyniszczyły jego organizm tak, że poczuł
się zmuszony prosić
Papieża o zwolnienie z obowiązków pasterza diecezji.

Po trzynastu latach pasterzowania powrócił więc, w roku 1775, do
swoich duchowych synów.
Ci
jednak właśnie wtedy, wskutek jakichś niejasnych zatargów
politycznych, rozdzieleni
zostali na dwie odrębne grupy:

nad redemptorystami, zamieszkałymi na terenie państwa kościelnego,
Papież ustanowił osobnego przełożonego, zaś redemptorystów
neapolitańskich pozbawił wszelkich przywilejów. Sędziwy
Założyciel bardzo to przeżywał, jednak wszystko
znosił z poddaniem się woli Bożej.

Do tych cierpień duchowych dołączyły się cierpienia
fizyczne:
reumatyzm,
skrzywienie kręgosłupa i inne. Pochylony do ziemi, nie mógł już
chodzić i został przykuty do fotela. Wreszcie także Bóg
doświadczył go falą
udręk moralnych: pokus, oschłości i skrupułów…
Nasz
dzisiejszy Patron był ekspertem w tym, co dzisiaj nazywane jest
teologią pastoralną. W swojej kapłańskiej pracy wygłosił
ponad pięćset misji i rekolekcji!

Najwięcej jednak zasłużył się Kościołowi jako
pisarz – jeden z najpłodniejszych,

jakich znają dzieje chrześcijaństwa. Łącznie wymienia się sto
sześćdziesiąt tytułów napisanych przezeń prac,

których liczba wydań sięgnęła ponad siedemnaście
tysięcy w ponad sześćdziesięciu językach!

Alfons Liguori pisał dla
wszystkich:
dla kapłanów,
kleryków, zakonników, spowiedników, wiernych…
Jego
dzieła wchodzą swą tematyką w zakres teologii dogmatycznej,
moralnej i ascetycznej. Zapewne dlatego, w dniu 26 kwietnia 1950
roku, Papież Pius XII ogłosił Świętego Alfonsa Patronem
spowiedników i profesorów teologii moralnej.

Jego nauczanie duchowe zdominowało życie chrześcijańskie Italii
XVIII wieku.
Alfons
Liguori zmarł w wieku dziewięćdziesięciu jeden lat, w
dniu 1 sierpnia 1787 roku.

Jego uroczystej Beatyfikacji
dokonał w roku 1816 Papież Pius VII, zaś Papież Grzegorz XVI
dokonał jego Kanonizacji
w roku 1839.

Papież Pius IX ogłosił go w roku 1871 Doktorem
Kościoła.
Wpatrując
się w postawę Świętego Alfonsa Marii, poświęcającego się
bezgranicznie
dla sprawy budowania i pomnażania Bożego
królestwa w sercach ludzi, a jednocześnie wsłuchując się w
liturgię Słowa dnia dzisiejszego, zastanówmy się, ile to my
dajemy z siebie dla Boga i Jego spraw – ile dajemy na co dzień?…

3 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.