Wszystko ma swój czas!

W

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę zawarcia
sakramentalnego Małżeństwa przeżywają Agnieszka i Mariusz
Niedziałkowscy, a więc nasza Droga Siwa i Jej Mąż. Są wspaniałym
małżeństwem, świetnie dobraną Parą, zresztą – cały czas się
„docierają”, co nie zawsze odbywa się aż tak spokojnie… W
każdym razie, nie sprawdziły się moje obawy, jakie wyraziłem w
homilii ślubnej: kiedy z sobą rozmawiają, garnki w Ich kuchni nie
latają!
Dziękując
Im za przyjaźń, życzę dalszego umacniania małżeńskiej
jedności, a nade wszystko – aby Pan obdarzył Ich tak bardzo
upragnionymi i wytęsknionymi Dziećmi. Zapewniam o modlitwie – nie
tylko dzisiaj!
Moi
Drodzy, nie udało się jednak Księdzu Markowi napisać dziś
słówka. Szkoda, ale z drugiej strony trzeba się cieszyć, że
kiedy pojechał do „Swoich” na Uraju – drzwi się u Niego nie
zamykają, bo ciągle ktoś przychodzi. A to jest niewątpliwie
wielkim dobrem. Liczymy zatem na słówko w przyszłym tygodniu, a
teraz wspieramy Księdza Marka i Jego Parafian modlitwą w budowaniu
królestwa Bożego na Syberii!
Ja
dzisiaj spotykam się z kolejnymi, jedenastoma Rodzinami. I jutro już
zakończenie rozmów, a jednocześnie – pierwszy dzień Nowenny,
przygotowującej do Sakramentu Bierzmowania.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Piątek
25 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Wacława, Męczennika,
do
czytań: Koh 3,1–11; Łk 9,18–22

CZYTANIE
Z KSIĘGI KOHELETA:
Wszystko
ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod
niebem: Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas
wyrywania tego, co zasadzono, czas zabijania i czas leczenia, czas
burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas
zawodzenia i czas pląsów, czas rzucania kamieniami i czas ich
zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymywania się od nich, czas
szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania, czas
rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia, czas
miłowania i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Cóż
przyjdzie pracującemu z trudu, jaki sobie zadaje? Przyjrzałem się
pracy, jaką Bóg obarczył ludzi, by się nią trudzili.
Uczynił
wszystko pięknie w swoim czasie, dał im nawet wyobrażenie o
dziejach świata, tak jednak, że nie pojmie człowiek dzieł, jakich
Bóg dokonuje od początku aż do końca.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
raz Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił
się do nich z zapytaniem: „Za kogo uważają Mnie tłumy?”
Oni
odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni
mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał”.
Zapytał
ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”
Piotr
odpowiedział: „Za Mesjasza Bożego”.
Wtedy
surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili.
I
dodał: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony
przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie
zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”.

Rzeczywiście
– jak mówi dziś Kohelet – nie
pojmie człowiek dzieł, jakich Bóg dokonuje od początku aż do
końca
.
Nie pojmie człowiek tego, co Bóg uczynił
[…]
pięknie w swoim czasie.
A
i czas dał Bóg człowiekowi, wyznaczając odpowiednie pory na
wszystkie
sprawy pod niebem.

Autor
biblijny ciekawie wylicza dziś różne sprawy, zajęcia i problemy,
które absorbują człowieka – we
właściwym dla nich czasie.

Jak wynika z treści pierwszego czytania, to Bóg stoi na straży tak
pojmowanego porządku wszystkich spraw, dziejących się pod
niebem.

A
człowiek? A
człowiek
– dobrze, gdyby się w tym porządku odnalazł. I
aby zauważył, że wszystko
powinno mieć swój czas,

ale też – że
jest czas na wszystko!

To takie ważne wskazanie dla ludzi, którzy ciągle narzekają, że
doba
dla nich za krótka,

że chętnie „pożyczyliby” od innych kilka godzin, żeby je do
swojej doby dołączyć. I chociaż może rzeczywiście, żyją wśród
nas tacy, dla których doba jest zdecydowanie
za długa,

a czas w ich leniwym i byle jakim życiu dłuży się monotonnie i
okrutnie, to jednak każdy
otrzymał ten sam czas

i takie samo zadanie wykorzystania go w sposób mądry.
Dlatego
Bóg wyznaczył czas na
wszystkie sprawy pod niebem,

aby człowiek mógł zrealizować zadania, jakie są przed nim
postawione. Ale też – żeby znalazł czas na
odpoczynek.

I – przede wszystkim – na
modlitwę.

A
jeżeli odnosimy wrażenie, że doba jest za krótka na to, by
wszystko objąć, to może musimy lepiej
swój czas organizować,
żeby
nam „przez palce nie przeciekał”, albo
ująć sobie nieco zajęć – szczególnie tych, których nie musimy
wykonywać. Albo
przełożyć na inny czas.
Z pewnością bowiem, owe dwadzieścia cztery godziny, jakie zawiera
się w każdej dobie, to czas,
jaki dał nam Pan,

a jeżeli to Jego dar, to znaczy,
że On
tak
to zaplanował – wiedząc,
że to będzie najlepszy dla nas czas, aby wszystko ogarnąć.
Jeżeli
jednak

pomimo najlepszego zorganizowania – nie wszystko udaje się
ogarnąć, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że po prostu więcej
już
w
tym
dni
u
zrobić się nie da.
To,
co się dało, musi wystarczyć. I nie obwiniać się o to, że nie
wszystko się udało. Oddać
całą sprawę w ręce Boże

– niech On sam pokieruje naszym czasem i naszą codziennością.
Na
pewno, wielką pomocą w takim mądrym przeżywaniu czasu, danego nam
przez Pana, będzie postawienie właśnie Boga
i Jego spraw na pierwszym miejscu.

Zgodnie z zasadą Świętego Benedykta – przez tyle wieków w końcu
wypraktykowaną i sprawdzoną – połączenie
modlitwy i pracy
zawsze
przynosi dobre owoce. Bo czas, który poświęcimy Bogu, Bóg nam
niejako oddaje,
a
nawet wprost – pomnaża!
Kiedy znajdujemy czas na modlitwę, okazuje się, że ogarniamy
wszystkie inne sprawy, a doba jakby
się wydłużała i rozszerzała.

Kiedy natomiast
odkładamy modlitwę na później, a w rezultacie – niestety –
często w ogóle ją opuszczamy, wówczas stwierdzamy, że i modlitwy
nie było,

i swoich zajęć i planów nie
ogarnęliśmy.

Ojciec
Święty Benedykt XVI mawiał, że czas
ofiarowany Bogu – nigdy nie jest czasem zmarnowanym!
Oczywiście!
Bo dobre wykorzystanie czasu ma nas zbliżyć do Boga, ma nas
uświęcić, a więc doprowadzić do udzielenia jak najpełniejszej
odpowiedzi na pytanie, postawione dzisiaj Apostołom przez Jezusa: A
wy za kogo Mnie uważacie?

Nasza codzienność – dobrze i mądrze przeżywana – to nasza
droga do zbawienia. Musimy jednak zawsze pamiętać, że wszystko
ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod
niebem
.
Dobrze
o tym wiedział i dlatego najlepiej, jak to tylko było możliwe,
swój czas na ziemi – niezbyt długi – wykorzystał Patron
dnia dzisiejszego, Święty
Wacław, Męczennik.
Urodził
się około 907
roku,
jako syn księcia
czeskiego Wratysława I. Został wychowany przez swoją babkę,
Świętą Ludmiłę. Po
śmierci ojca, mając osiemnaście lat, objął rządy.

Starał się o rozszerzenie chrześcijaństwa, popierając
misjonarzy. Był hojny dla
ubogich i życzliwy dla wszystkich,
szczególnie
prostych ludzi.
Miał
jednak przeciw sobie opozycję o tendencjach odśrodkowych – ludzi
broniących tradycyjnego pogaństwa. I to właśnie ich intrygi
doprowadziły ostatecznie do tego, iż zginął
on z rąk siepaczy, nasłanych przez rodzonego brata, Bolesława
Okrutnego,
w Starym
Bolesławcu. Stało
się to w roku 929
lub 935.
Relikwie jego
spoczywają w katedrze praskiej. Święty Wacław jest Patronem Czech
i katedry krakowskiej.
A
oto w jaki sposób – według pięknej, starosłowiańskiej
opowieści – nasz Patron złożył ofiarę ze swego życia: „Po
śmierci Wratysława Czesi wybrali jego syna Wacława na następcę.
Był on dzięki łasce Bożej wzorem
w wyznawaniu wiary. Wspierał wszystkich ubogich,
nagich
odziewał, łaknących żywił, podróżnych przyjmował zgodnie z
nakazami Ewangelii.
Nie dozwalał wyrządzać krzywdy wdowom, miłował wszystkich ludzi,
biednych i bogatych. Wspomagał sługi Boże, uposażał kościoły.
Niektórzy
jednak Czesi zbuntowali
się i podburzyli młodszego brata Bolesława,

mówiąc: «Brat
Wacław pragnie cię zabić, spiskuje z matką i swymi ludźmi».

Kiedy
się odbywały uroczystości poświęcenia kościołów w różnych
miastach, Wacław
odwiedzał wszystkie te miejscowości.

W niedzielę, w uroczystość Kosmy i Damiana, przybył do miasta
Bolesława. Po wysłuchaniu Mszy Świętej zamierzał powrócić do
Pragi. Bolesław jednak, zamierzając
dokonać zbrodni,

zatrzymał go słowami: «Dlaczego
chcesz odejść, bracie?»
Nazajutrz rano zadzwoniono na jutrznię. Usłyszawszy głos dzwonów,
Wacław powiedział: «Bądź
pochwalony, Panie, który dozwoliłeś mi żyć aż do dzisiejszego
poranka
».
Wstał i udał się na modlitwę poranną.
Zaraz
potem Bolesław przystąpił doń u drzwi. Wacław zobaczył go i
rzekł: «Bracie,
dobrym byłeś dla nas wczoraj».
Szatan jednak podszepnął
Bolesławowi, uczynił przewrotnym jego serce,

tak iż wyciągnąwszy miecz, odezwał się: «Teraz
pragnę być jeszcze lepszym».
To powiedziawszy, uderzył
go mieczem w głowę.
Wacław,
zwróciwszy się do niego, rzekł: «Co
czynisz, bracie?»
Pochwyciwszy go, rzucił na ziemię. Tymczasem podbiegł jeden ze
wspólników Bolesława i ciął Wacława w rękę. Ten porzuciwszy
brata, ze zranioną ręką uszedł do kościoła. W
drzwiach kościoła zabili go dwaj zamachowcy.

Trzeci przybiegłszy, przebił mu bok. Wówczas Wacław oddał
ostatnie tchnienie z tymi słowami: «W
ręce Twoje, Panie, oddaję ducha mego
».
Tyle z pięknej starosłowiańskiej opowieści.
Wpatrzeni
w przykład chrześcijańskiej postawy Świętego Wacława, ale też
zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, pomyślmy raz
jeszcze nad tym, jak
wykorzystujemy czas, który dał nam Pan?…

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.