Trwajcie w wolności!

T

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko
z Syberii. Po Pielgrzymce do Kodnia miałem jeszcze sporo spraw do
przygotowania na niedzielę w Parafii, dlatego wdzięczny jestem, że
zechciał mnie zastąpić.
Z
całego serca podpisuję się pod wszystkim, co napisał w związku z
jubileuszem naszych Rodziców. Trudno cokolwiek jeszcze dodać –
poza zapewnieniem o codziennej modlitwie.
Wczoraj
także urodziny obchodził Rafał Trzmiel, za moich czasów –
Lektor w Trąbkach i zaangażowany w działalność Wspólnoty
młodzieżowej.
Dzisiaj
natomiast imieniny przeżywa Pani Jadwiga Deres, także mieszkająca
w Trąbkach, Osoba bardzo zaangażowana w tworzenie dobra tamtejszej
Parafii.
Wszystkim
świętującym życzę wielkiego wyczulenia na znaki, jakich Pan w
Ich życiu dokonuje – i ciągłego zapału do współpracy z łaską
Bożą. Zapewniam o modlitwie.
I
życzę Wszystkim błogosławionego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek
28 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Teresy od Jezusa, Dziewicy i Doktora Kościoła,
do
czytań: Ga 4,22–24.26–27.31–5,1; Łk 11,29–32

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW:
Bracia:
Napisane jest, że Abraham miał dwóch synów, jednego z niewolnicy,
a drugiego z wolnej. Lecz ten z niewolnicy urodził się tylko według
ciała, ten zaś z wolnej, na skutek obietnicy.
Wydarzenia
te mają jeszcze sens alegoryczny. Niewiasty te wyobrażają dwa
przymierza: Jedno, zawarte pod górą Synaj, rodzi ku niewoli, a
wyobraża je Hagar. Natomiast górne Jeruzalem cieszy się wolnością
i ono jest naszą matką. Wszak napisane jest: „Wesel się,
niepłodna, która nie rodziłaś, wykrzykuj z radości, która nie
znałaś bólów rodzenia, bo więcej dzieci ma samotna niż ta,
która żyje z mężem”.
Tak
to, bracia, nie jesteśmy dziećmi niewolnicy, ale wolnej. Ku
wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie
poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
tłumy się gromadziły, Jezus zaczął mówić: „To plemię jest
plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu
dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla
mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia.
Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego
plemienia i potępi ich; ponieważ ona przybyła z krańców ziemi
słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż
Salomon. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu
i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się
nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz”.

Ileż
symboliki odnajdujemy w pierwszym dzisiejszym czytaniu – ileż
symboliki!
Może nawet trudnej do zrozumienia – szczególnie z
naszego punktu widzenia. Na podstawie bowiem faktu narodzin potomstwa
Abrahama, ukazane zostały relacje narodu wybranego
z Bogiem.
Po
raz kolejny – jak to nieraz już w Pawłowych pismach czytaliśmy –
mamy odniesienie do wolności, która płynie z pełnego
miłości przymierza z Bogiem, oraz do niewoli, jaką jest
sztywne, literalne przestrzeganie zapisów Prawa. I właśnie przez
ten pryzmat Apostoł patrzy na wydarzenia starotestamentalne,
doszukuje się tam konkretnych odniesień do sytuacji i
postawy chrześcijan.
Dlatego
w ostatnich zdaniach dzisiejszego czytania słyszymy takie oto słowa:
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej
i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli.

Właśnie, Chrystus swoją pełną miłości Ofiarą wyprowadził
ludzi z wszelkiej niewoli: zarówno niewoli schematycznie
pojmowanych przepisów, jak i w ogóle – niewoli grzechu. Chrystus
tego dokonał – zrobił to, co mógł zrobić. Reszta –
należy do nas!
Wyraził
to Paweł owym mocnym wezwaniem: A zatem trwajcie w niej i nie
poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli.
Tak, trwajcie
– i: nie poddawajcie się pod jarzmo niewoli. Razem z
Apostołem mamy doszukiwać się najgłębszego znaczenia faktów z
historii zbawienia, także: z naszej osobistej historii zbawienia;
mamy dostrzegać działanie Boga, który naprawdę chce naszego dobra
i tak wiele czyni w tym kierunku, a następnie – mamy podjąć
współpracę z łaską Bożą.
Ludzie
współcześni Jezusowi – niestety – nie potrafili się często
na to zdobyć. Nie tylko nie dostrzegali działania Bożego w
działaniu Jezusa, ci powodowało, że ewidentne znaki, jakie na ich
oczach się dokonywały, były przez nich traktowane jedynie na
zasadzie jakiejś ciekawostki,
dlatego wciąż domagali się
nowych znaków!
Jezus
kategorycznie stwierdza, że nie otrzymają już żadnego znaku, poza
najbardziej wymownym i najmocniejszym znakiem – znakiem Jego
Zmartwychwstania,
którego symboliczną zapowiedzią był
starotestamentalny fakt uratowania Jonasza z wód morskich. Poza tym,
żaden znak nie miał już być dany owemu – jak ich Jezus określił
przewrotnemu pokoleniu, bo tylu ludzi grzesznych lub nie
związanych bezpośrednio z narodem wybranym nawracało się i
bezbłędnie odczytywało Boże znaki, a ci, do których były one
wprost adresowane, w ogóle się nimi nie przejmowali.
Moi
Drodzy, my też ciągle musimy być wyczuleni na Boże znaki,
dokonujące się w naszym życiu. Nie możemy przegapić tego
wszystkiego, czego Bóg dokonuje w nas i wokół nas. Nie
wolno nam zaprzepaścić daru wolności – wyzwolenia z
grzechu i obdarowania szansą zbawienia. Nie wolno nam wracać
dobrowolnie do grzechu,
a więc do stanu niewoli! Zbyt dużo
otrzymaliśmy od Boga, za dużo w nas zainwestował, żebyśmy
to teraz tak po prostu sobie zlekceważyli, albo potraktowali jako
coś oczywistego, mało ważnego… Bóg ciągle w nas działa i
ciągle daje znaki. Tyle – i aż tyle – może zrobić. Reszta
– należy do nas!
Czy
traktuję to zobowiązanie bardzo osobiście? Co robię – tak
konkretnie – aby dostrzegać i rozwijać to, co Bóg
codziennie czyni dla mnie i czym mnie obdarowuje?… Czy może ciągle
żądam czegoś nowego?…
Dobrze
Boże dary w swoim życiu rozpoznała i rozwinęła Patronka dnia
dzisiejszego, Święta
Teresa
Wielka.
Kim
była?
Teresa
de
Cepeda y Ahumada
urodziła
się
28 marca 1515 roku,
w
Hiszpanii.
Pochodziła
ze szlacheckiej i zamożnej rodziny, zamieszkałej w
Ávila.
Na skutek czytania żywotów Świętych
postanowiła uciec
do Afryki, aby tam z rąk Maurów ponieść śmierć męczeńską.
Miała
wtedy zaledwie siedem lat. Zdołała namówić do tej wyprawy także
młodszego od siebie brata, Rodriga. Na szczęście, wuj
odkrył ich plany
i
w porę zawrócił oboje do domu.
Kiedy
przygoda się nie powiodła, Teresa stworzyła sobie w ogrodzie
małą pustelnię,
by naśladować dawnych pokutników i
pustelników. W wieku lat dwunastu przeżyła śmierć matki. Tak
o tym pisała w swojej biografii: „Gdy mi umarła matka, […]
rozumiejąc wielkość straty, udałam się w swoim utrapieniu przed
obraz Matki Bożej i rzewnie płacząc, błagałam Ją, aby mi
była matką.
Prośba ta, choć z dziecinną prostotą uczyniona,
nie była – zdaje mi się – daremną, bo ile razy w potrzebie
polecałam się tej wszechwładnej Pani, zawsze w sposób widoczny
doznawałam jej pomocy.”
W
1530 roku, Teresa została oddana do internatu augustianek w Ávila.
Jednak ciężka choroba zmusiła ją do powrotu do domu. Kiedy
poczuła się lepiej, w dwudziestym roku życia wstąpiła do
klasztoru karmelitanek w rodzinnym mieście,
Ávila. W
klasztorze jednak, ku swojemu niezadowoleniu, zastała wielkie
rozluźnienie.
Siostry prowadziły życie na wzór wielkich pań.
Przyjmowały wizyty, a ich rozmowy były dalekie od ducha Ewangelii.
Już wtedy powstała w Teresie myśl o reformie.
Śluby
zakonne złożyła w roku 1537, ale choroba zmusiła ją
do chwilowego opuszczenia klasztoru. Powróciła po roku, ale niemoc
także powróciła – i to do tego stopnia, że Teresa była już
bliska śmierci. Jak wyznaje w swoich pismach, została wtedy
cudownie uzdrowiona dzięki wstawiennictwu Świętego Józefa.
Odtąd
będzie wyróżniać się nabożeństwem do tego właśnie Świętego.
Choroba
pogłębiła w Teresie życie wewnętrzne.
Poznała ona bowiem
znikomość świata i nauczyła się rozumieć cierpienia innych.
Właśnie w długich godzinach samotności i udręk zaczęło się
jej życie mistyczne i zjednoczenie z Bogiem.
Utalentowana i
wrażliwa, odkryła, że modlitwa jest tajemniczą bramą, przez
którą wchodzi się do swego wnętrza, czyli – jak sama nazywała
„twierdzy wewnętrznej”.
Pewnego
dnia, w roku 1557, wpatrzona w obraz Chrystusa ubiczowanego,
zrozumiała, że wolą Bożą jest nie tylko jej własne
uświęcenie, ale także uświęcenie sióstr,
oraz że klasztor
powinien być miejscem modlitwy i pokuty, a nie azylem dla wygodnych
pań. W owym czasie Teresa przeżywała szczyt swoich przeżyć
mistycznych,
które tak pięknie opisała w wielu dziełach.
W
roku 1560 przeżyła wizję piekła.
Wstrząsnęła ona nią do
głębi, napełniła bojaźnią Bożą oraz zatroskaniem o zbawienie
grzeszników i pragnieniem ratowania dusz nieśmiertelnych. Wtedy to
Teresa zabrała się do reformy domu karmelitanek w Ávila.
Kiedy jednak zobaczyła, że to jest niemożliwe, za poradą
prowincjała karmelitów i swojego spowiednika, postanowiła założyć
nowy dom, gdzie można by było przywrócić pierwotną zakonną
gorliwość.
Na wiadomość o tym zawrzało w jej klasztorze.
Wymuszono na prowincjale, by odwołał zezwolenie. Teresę
przeniesiono karnie do Toledo. Reformatorka nie zamierzała jednak
ustąpić.
Udało
się jej uzyskać zgodę samego Papieża Piusa IV na założenie
domu zakonnego według pierwotnej reguły. W roku 1562
zakupiła skromną posiadłość w Ávila, dokąd przeniosła się z
czterema ochotniczkami. Ponieważ przybywało coraz to więcej
kandydatek, Teresa założyła nowy klasztor w Medina del Campo.
Tam spotkała młodego kapłana – karmelitę, późniejszego
Świętego – Jana od Krzyża,
który również bolał nad
upadkiem ducha w swoim zakonie. Postanowili pomagać sobie w
przeprowadzeniu reformy.
Bóg
błogosławił temu dziełu, gdyż mimo bardzo surowej reguły,
zgłaszało się coraz więcej kandydatek. Powstawały nowe
klasztory. Ale – jak to z każdą reformą – nie zabrakło oporu
tych, którzy chcieli pozostać przy starych porządkach. Doszło do
tego, że Teresie zakazano tworzenia nowych klasztorów i
nawet nałożono na nią „areszt domowy”, zakazując opuszczania
klasztoru w Ávila.
Nasłano
na nią inkwizycję, która przebadała pilnie jej pisma, czy
nie ma tam jakiejś herezji. Nie znaleziono wprawdzie niczego
podejrzanego, ale utrzymano nakaz pozostawania w klasztorze. W tym
samym czasie prześladowanie i niezrozumienie dotknęło także
Świętego Jana od Krzyża,
którego więziono i torturowano.
Klasztor w Ávila otrzymał polecenie wybrania nowej przełożonej.
Teresa
jednak nie załamała się tym wszystkim.
Nieustannie pisała
listy do władz duchownych i świeckich różnych instancji,
przekonując, prostując oskarżenia i błagając. Reforma została
ostatecznie uratowana. Teresa i Jan od Krzyża uzyskali wolność.
Mogli bez żadnych obaw powadzić dalej wielkie dzieło. Liczba
wszystkich, osobiście założonych przez Teresę domów, doszła do
piętnastu, a Święty Jan od Krzyża zreformował dwadzieścia dwa
klasztory męskie.
Trzeba
tu jeszcze nadmienić, iż Bóg doświadczył Teresę wieloma innymi
cierpieniami. Trapiły ją nieustannie dolegliwości ciała:
choroby, osłabienie i gorączka.
Nie mniej ciężkie były
cierpienia duchowe, jak oschłości, skrupuły, osamotnienie.
Znosiła to z heroicznym poddaniem się woli Bożej.
Przy
tym wszystkim ta święta Wizjonerka i Mistyczka była osobą o
umysłowości niezwykle rzeczowej i praktycznej. Bardzo
pogodnie podchodziła do życia, zarażając inne siostry
niesamowitym poczuciem humoru. Opowiadają, że kiedy z tymiż
swymi siostrami jechała powozem, spała sobie w czasie, kiedy powóz
bardzo niebezpiecznie przechylał się to na jedną, to na drugą
stronę, gdyż droga była bardzo nierówna. Blade ze strachu siostry
obudziły ją z pytaniem, co się stanie, jak powóz się
przewróci.
Na to Teresa odpowiedziała, że dopiero wtedy będą
się martwić, co z tym robić, a teraz niech śpią spokojnie.
Innym
razem, w podobnej sytuacji, powóz rzeczywiście się przewrócił.
Teresa, szczerze oburzona, zwróciła się wprost do Jezusa z
pytaniem, co to ma znaczyć?
W odpowiedzi usłyszała: Wybacz,
ale tak doświadczam swoich przyjaciół”.
Na to ona mocnym
głosem stwierdziła:To nie dziw się, że masz ich tam
mało!”
Kiedy
indziej znowu podsłuchano, jak klęcząc przed Krzyżem dłuższy
czas na modlitwie, w końcu dość zdecydowanie zwróciła się do
Jezusa: Klęczę tu przed Tobą dwie godziny, a Ty nic i
nic!”
Nie mówiąc już o tej sytuacji, w której na oczach
zdumionych sióstr Teresa, jako ich przełożona, podawała im do
stołu, poruszając się po refektarzu w rytmie znanego
hiszpańskiego tańca!
Nasza
Święta zmarła 4 października 1582 roku, w wieku
sześćdziesięciu siedmiu lat. Została beatyfikowana w roku 1614
przez Papieża Pawła V, a kanonizowana w roku 1622 przez Papieża
Grzegorza XV. W dniu 27 września 1970 roku, Papież Paweł VI
ogłosił ją Doktorem Kościoła,
nadając jej tytuł „Doktora
mistycznego”.
Zasłużyła
sobie na ten tytuł w całej pełni. Zostawiła bowiem dzieła, które
można zaliczyć do klasyki literatury mistycznej. W odróżnieniu od
pism Świętego Jana od Krzyża, jej styl jest prosty i
przystępny.
Dzieła Świętej Teresy z Ávila doczekały się
przekładów na niemal wszystkie języki świata.
Warto
zatem
w tym momencie
wsłuchać się we fragment jednego z jej dzieł, aby mieć małą
„próbkę” jej duchowości. Nasza
Patronka tak pisała:
„Dla
kogo Chrystus jest przyjacielem i wielkodusznym Przewodnikiem, ten
wszystko potrafi znieść. Jezus sam przychodzi z pomocą,
dodaje sił, nie opuszcza nikogo, jest prawdziwym i szczerym
Przyjacielem. Widzę wyraźnie, iż jest wolą
Boga, abyśmy jeśli chcemy podobać się Bogu i otrzymywać odeń
wielkie łaski, otrzymywali je za pośrednictwem Najświętszego
Człowieczeństwa Chrystusa,
w którym nieskończony Bóg, jak
sam powiada, znajduje upodobanie.
Bardzo
często sama tego doświadczałam: Pan mi to powiedział.
Widziałam niejako naocznie, że jeśli chcemy, aby niezmierzony Bóg
ukazał nam swe tajemnice, powinniśmy wchodzić przez tę właśnie
bramę.
Nie należy szukać innej drogi, nawet jeśli kto
osiągnął szczyty kontemplacji. Tą drogą idzie się pewnie i
bezpiecznie. Od Pana i przez Pana otrzymujemy wszelkie dobra. On
naszym Nauczycielem. Poza Nim nie znajdziemy pełniejszego i
doskonalszego wzoru do naśladowania.
Czegóż
więcej moglibyśmy pragnąć, niż mieć u boku tak wiernego
Przyjaciela, który nie opuści nas w trudnościach
i utrapieniach, jak to zwykli czynić ziemscy przyjaciele. Szczęśliwy
ten, kto miłuje prawdziwie i szczerze oraz kto jest z Nim zawsze.
Popatrzmy na sławnego Apostoła Pawła, który na ustach zawsze
zdawał się mieć imię Jezusa, bo miał je również wyryte i
odciśnięte na sercu.
Kiedy to zrozumiałam, pilnie się
zastanawiałam, i stwierdziłam, że niektórzy Święci,
wyróżniający się życiem kontemplacyjnym, jak Franciszek, Antoni
Padewski, Bernard, Katarzyna Sieneńska, podążali tą właśnie
drogą. Należy przeto iść tą drogą w pełnej wolności, zdając
się całkowicie na Boga.
Jeśli zechce zaliczyć nas do grona
swych najściślejszych przyjaciół, chętnie przyjmijmy tę łaskę.
Ilekroć
myślimy o Chrystusie, pamiętajmy zawsze o Jego miłości, dzięki
której udzielił nam tak wielu łask i dobrodziejstw, oraz o
miłości, jaką nam okazał Ojciec, gdy ofiarował nam tak niezwykłą
rękojmię swej miłości ku nam. Miłość bowiem domaga się
miłości.
Toteż starajmy się mieć zawsze przed oczyma tę
prawdę i w ten sposób zachęcajmy się do miłości. Jeśli bowiem
Pan da nam tę łaskę i wzbudzi w sercu naszym taką miłość,
wszystko stanie się łatwe i w krótkim czasie, bez trudu,
dokonamy bardzo wiele.”
Tyle z pism Świętej Teresy Wielkiej.
Wsłuchując
się w te słowa, oraz wpatrując się w przykład jej świętości,
jak również wreszcie głęboko w sercu rozważając dzisiejsze Boże
słowo, raz jeszcze zapytajmy samych siebie o stopień osobistego
wyczulenia
na znaki Bożego działania w nas – i o stopień
zaangażowania
we współpracę z Bożą łaską w swojej
codzienności…

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.