Jezus – tak bardzo „ludzki”!

J

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny i urodziny przeżywa
Pan Włodzimierz Olender, niezwykle życzliwy mi Człowiek z
Celestynowa, Ojciec mojego Lektora Szymona. Dziękując Panu Włodkowi
za rodzinną bliskość, życzę, aby swoją modlitwą i przykładem
własnej postawy budował Bożą atmosferę w swojej Rodzinie.
Zapewniam o modlitwie!
A
w naszej blogowej Rodzinie przez najbliższe dwa dni Bożą atmosferę
będzie budował Ksiądz Marek. Znaczy to po prostu – słówko z
Syberii!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Środa
1 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Hbr 2,14–18; Mk 1,29–39

CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Ponieważ
dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i Jezus także bez
żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć
pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest
diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy przez całe życie
przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli.

Zaiste
bowiem nie aniołów przygarnia, ale przygarnia potomstwo Abrahamowe.
Dlatego musiał się upodobnić pod każdym względem do braci, aby
stał się miłosiernym i wiernym arcykapłanem wobec Boga dla
przebłagania za grzechy ludu.
W
czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść
z pomocą tym, którzy są poddani próbom.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Po
wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu
Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce.
Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją
ująwszy za rękę. Gorączka ją opuściła i usługiwała im.
Z
nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego
wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u
drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele
złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić,
ponieważ wiedziały, kim On jest.
Nad
ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na
miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z
towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: „Wszyscy Cię
szukają”.

Lecz
On rzekł do nich: „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich
miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem”. I
chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając
złe duchy.

Dzisiejsze
słowo Boże bardzo wyraźnie i mocno przekonuje nas, jak bardzo –
nazwijmy to tak – „ludzki” jest Jezus. Pierwsze czytanie to
nauka o tym, że – i dlaczego – Jezus stał się człowiekiem.
Już w pierwszym zdaniu słyszymy: Ponieważ dzieci uczestniczą
we krwi i ciele, dlatego i Jezus także bez żadnej różnicy stał
się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który
dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić
tych wszystkich, którzy przez całe życie przez bojaźń śmierci
podlegli byli niewoli.

Uczestniczyć
we krwi i ciele” oznacza po prostu: być człowiekiem, żyć
w postaci ludzkiej, żyć w ciele, czyli – nie być duchem, nie być
istotą pozaziemską. Jezus, jako Boży Syn, był i jest
zasadniczo Istotą pozaziemską, ale gdyby tylko
taką pozostał, to nie mógłby wziąć na siebie cierpienia i
złożyć za nas zbawczej ofiary. Dlatego właśnie przyjął ciało
i krew, jak przed chwilą sobie zacytowaliśmy: stał się ich
uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył
władzę nad śmiercią, to jest diabła.

Tak,
moi Drodzy, Jezus specjalnie po to przyjął postać ludzką, aby móc
odczuć cierpienie,
aby znieść mękę, ponieść w tym cele
śmierć – ale potem także zmartwychwstać! A chociaż nie
mamy wątpliwości, że jako Syn Boży zawsze doskonale rozumiał
wszystkie nasze ludzkie problemy, cierpienia i dylematy, to jednak –
jak słyszymy w pierwszym czytaniu – w czym […]
sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść
z pomocą tym, którzy są poddani próbom.

Zatem,
owo „bycie człowiekiem” stało się jeszcze jednym argumentem
za tym, że Jezus naprawdę rozumie los zwykłego człowieka.
Zobaczmy, jak bardzo zależało Bogu, żeby do człowieka się
zbliżyć,
żeby się z jego przeżyciami jak najbardziej
zidentyfikować.

I
w dzisiejszym fragmencie Ewangelii odnajdujemy potwierdzenie tego, że
tak się właśnie stało! Jezus naprawdę zidentyfikował się z
losem człowieka.
Słyszymy, że uczynił tak ogromnie wiele dla
ratowania nie tylko duchowej, ale także i tej ludzkiej, tej
fizycznej, ziemskiej sfery życia człowieka. Jakkolwiek bowiem
dowiadujemy się, że wiele złych duchów wyrzucił,
to jednak chyba bardziej na plan pierwszy wysuwa się informacja, że
począwszy od uzdrowienia z gorączki teściowej Szymona, z
nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego
wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u
drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami.

Zatem,
dla Jezusa ważna była ta sfera ludzka, ta sfera ziemska,
powiedzielibyśmy: doczesna. Jezus nie potraktował sprawy w ten
sposób, że dbał tylko o sferę duchową, bo tylko ona ostatecznie
się liczy, bo tylko wieczność tak naprawdę się liczy. Tak, to
prawda, wieczność rzeczywiście jest ważna i bardzo się
liczy, ale wolą Bożą w końcu było, aby drogą do wieczności
stało się to nasze życie doczesne – i właśnie w to życie
doczesne wszedł Boży Syn,
stając się człowiekiem, stając
się jednym z nas, stając się tak bardzo ludzkim – „uczestnikiem
ciała i krwi”.

Dlatego
i my naszą doczesność winniśmy przeżywać w sposób święty!
Gdyż to ona jest naszą drogą do szczęśliwej wieczności. Dlatego
każdy dzień i każda godzina naszego życia winna nas do Boga
zbliżać
– nigdy oddalać. Dla sprawy królestwa Bożego i
zbawienia wiecznego nie wolno nam zmarnować ani jednej minuty!
Czy
mogę powiedzieć, że tak właśnie przeżywam każdy swój dzień?
Czy tak przeżyję dzisiejszy dzień? Co dzisiaj zrobię – albo
czego uniknę – aby ten dzień zbliżył mnie do Jezusa i do
Jego królestwa?… Skoro Jezus stał się dla mnie tak bardzo
„ludzki”, to co ja dzisiaj zrobię, aby stać się bardziej
człowiekiem Bożym?…

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.