Kto trwa we Mnie…

K

Szczęść
Boże! Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za niejakie opóźnienie,
bo słówko mogłem dziś zamieścić wcześniej, ale właśnie nie
mogłem, bo od rana… nie mieliśmy prądu. Często się to zdarza w
Miastkowie – niech tylko wiatr mocniej powieje. Ale już na
szczęście prąd jest, chociaż wiatr jeszcze wieje.
Moi
Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Krzysztof Fabisiak,
Moderator naszego Bloga, Twórca jego nowej odsłony (będącej od
jakiegoś czasu w przygotowaniu). Dziękując Jubilatowi za
życzliwość, obiecuję modlitwę w intencji Bożego
błogosławieństwa i wszelkiego dobra w Jego życiu małżeńskim,
rodzinnym i osobistym (uwaga: ważna kolejność!). Niech Mu Pan da
tyle darów, ile będzie
On w stanie przyjąć!
Moi
Drodzy, zgodnie z obietnicą chcę się odnieść do Waszych
komentarzy do mojego rozważania niedzielnego. I żeby wszystko nie
rozmyło się w mnogości słów, wyrażę swoje stanowisko w
sumarycznych punktach:
1.
Proszę przed wypowiedzeniem krytycznych, a niekiedy wręcz
szkalujących opinii, przeczytać uważnie to, co napisałem,
z odrobiną dobrej woli odczytania tego, co ja chciałem wyrazić, a
nie to, co się samemu chce na siłę tam znaleźć. Dlatego to
rozważanie jest odpowiednio długie, bo starałem się wyjaśnić
moje stanowisko z różnych stron.
2.
Moja krytyczna opinia na temat zachowania wskazanych Księży została
przeze mnie jasno wyrażona.
3.
Ale chcę zobaczyć to zjawisko w szerszym kontekście. Jestem
absolutnie za tym, żeby takie sprawy nagłaśniać! Bo ciągle
powtarzam, że po to my, Księża, weszliśmy na świecznik, żeby
świecić, a nie kopcić. Dlatego nie mam nic przeciwko temu, aby
takie skandaliczne, bulwersujące zachowania były potępione z całą
surowością! Ale jeżeli o tym w ten sposób mówimy, to pokażmy
całą sprawę, w całym szerokim kontekście.
A
zatem:
4.
Proszę jasno wskazać na proporcję pomiędzy ilością owych złych
postaw (jeszcze raz podkreślam: to ich nie usprawiedliwia), a
dobrych. I jeżeli się zrobiło taki film, jak ten omawiany, to ja
teraz grzecznie i spokojnie czekam na przynajmniej sto filmów o
zaangażowaniu Księży, którym jednak na czymś zależy! Bo jeżeli
nie, to cała ta nagonka uderza chociażby we mnie. I ja czuję się
pokrzywdzony uogólnieniami, że wszyscy Księża to pedofile! Nie
bierzecie tego pod uwagę, moi Drodzy?
5.
Proszę wskazać na inne środowiska, w których tego typu zjawiska
dzieją się na wiele większą skalę. Z jakiego powodu ich Ofiary
są warte mniejszej uwagi, niż ofiary Księży?
6.
I proszę wreszcie jasno przyznać, że ci, którzy teraz wściekle
wrzeszczą o pedofilii w Kościele i robią tego typu filmy, są
zwolennikami i propagatorami homoseksualizmu i innych zboczeń. Skoro
zatem Księża zasadniczo nie spadają z Księżyca, tylko pochodzą
z naszych Rodzin i z całej tej kultury, w jakiej są teraz
wychowywane Dzieci, to jak mają być oni wolni od tego typu
zagrożeń? Może więc trochę konsekwencji: niech szanowi Twórcy
chociażby omawianego filmu jasno wypowiedzą się po stronie
moralności w życiu rodzinnym, a przeciwko wszelkim wynaturzeniom i
niemoralności, a wtedy słowa ich oburzenia na złe postawy Księży
zyskają na wiarygodności.
7.
Czemu służy ten film? Jakiemu dobru? Dobru Kościoła? Dobru Ofiar?
Nie! Chociażby przywołana w Waszych komentarzach scena z domu
Księży Emerytów w Kielcach, gdzie Ksiądz przyznaje się do swoich
grzechów, przeprasza za nie, zapewnia o modlitwie i pyta, co jeszcze
mógłby zrobić, żeby zadośćuczynić (zwłaszcza, że już
praktycznie stoi nad grobem), a Jego Ofiara, podstępnie nagrywając
go ukrytą kamerą, po prostu publicznie pastwi się nad nim z całą
nienawiścią, na jaką ją tylko stać, pokazuje jasno: tu na pewno
nie chodzi o żadne dobro Kościoła! Bo zachowania tego Księdza są
skandaliczne i nie do usprawiedliwienia. Ale zachowanie jego Ofiary –
zwyczajnie podłe. A na pewno – niechrześcijańskie.
8.
Myślę, że ta wściekła i niesprawiedliwa nagonka, jaka rozpętała
się przeciw Księżom, może doprowadzić do zmniejszonej liczby
powołań kapłańskich, albo też – zmniejszonej aktywności
Księży, którzy zwyczajnie będą się obawiali organizować
jakiekolwiek wyjazdy czy spotkania młodzieżowe, z obawy, że jeśli
tylko komuś coś nie podpasuje, to po prostu oskarży ich o
pedofilie. W tym momencie, atmosfera jest taka, że każde oskarżenie
– to już wyrok! Prawdziwe, czy nieprawdziwe – nieważne! Po co
więc się angażować, organizować cokolwiek, wkładać w to serce,
czas i pieniądze, jeżeli się w „nagrodę” dostanie potem na
całe życie łatkę „pedofila”… Powiecie, że przesadzam?…
Czy aby na pewno?…
Moi
Drodzy, proszę Was o to, o co prosiłem moją Młodzież na
katechezie, kiedy podjęliśmy ten temat: zechciejcie spojrzeć na
całą sprawę nieco szerzej, niż tylko przez pryzmat pierwszego
wrażenia, albo takiego wrażenia, jakie chcą na nas wywrzeć
ludzie, którzy zarzucają nam nieczyste działania, ale sami nie
mają czystych intencji!
Liczę
w tej sprawię na głos Księdza Marka w jutrzejszym słówku z
Syberii, które z radością zapowiadam!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Środa
5 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 15,1–6; J 15,1–8

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

W
Antiochii niektórzy przybysze z Judei nauczali braci: „Jeżeli się
nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie
być zbawieni”.

Kiedy
doszło do niemałych sporów i zatargów między nimi a Pawłem i
Barnabą, postanowiono, że Paweł i Barnaba, i jeszcze kilku spośród
nich udadzą się w sprawie tego sporu do Jerozolimy, do apostołów
i starszych. Wysłani przez Kościół szli przez Fenicję i Samarię,
sprawiając wielką radość braciom opowiadaniem o nawróceniu
pogan.

Kiedy
przybyli do Jerozolimy, zostali przyjęci przez Kościół, apostołów
i starszych. Opowiedzieli też, jak wielkich rzeczy Bóg przez nich
dokonał. Lecz niektórzy nawróceni ze stronnictwa faryzeuszów
oświadczyli: „Trzeba ich obrzezać i zobowiązać do
przestrzegania Prawa Mojżeszowego”. Zebrali się więc apostołowie
i starsi, aby rozpatrzyć tę sprawę.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚW
IĘTEGO
JANA:

Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym krzewem
winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl,
która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi
owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście
czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we
Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może
przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak
samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

Ja
jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w
nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie
uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna
latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie.

Jeżeli
we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o
cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna
chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi
uczniami”.

Jakoś
tak trudno wyobrazić sobie owe
„niemałe
spory i zatargi”,

do jakich doszło w młodym Kościele – i to bez względu na to, na
jakim tle. Dzisiaj dowiadujemy się, że tym tłem był
o
przestrzeganie
Prawa Mojżeszowego,

do jakiego rzekomo mieli się zobowiązać ci, którzy nie należeli
do narodu wybranego, a chcieli stać się członkami Kościoła.
Jak
mogły wyglądać

owe „spory i niemałe zatargi”?

Czy
Apostołowie i inni członkowie Kościoła krzyczeli na siebie?
Wymachiwali do siebie nawzajem pięściami? Mamy nadzieję, że
jednak nie! A wręcz
mamy
tę pewność,

skoro wiemy o ogólnej atmosferze, panującej w tej Wspólnocie, a
nawet dzisiaj dowiadujemy się, że kiedy owe spory jednak nie
doprowadziły do żadnego sensownego rozwiązania, wówczas
postanowiono,
że Paweł i Barnaba, i jeszcze kilku spośród nich udadzą się w
sprawie tego sporu do Jerozolimy, do apostołów i starszych.


To
już pierwszy dobry znak, że 
nie
poprzestano na samych tylko sporach

– jak by one nie miały wyglądać i przebiegać – a podjęto
próbę ich
konstruktywnego
rozwiązania. W jaki
zaś
sposób
chciano
doprowadzić do tegoż rozwiązania?

Poprzez
odwołanie
się do decyzji Kościoła.

Wiemy, że ten spór doprowadził do zwołania pierwszego w historii
Kościoła soboru, który dziś nazywam
Soborem
Jerozolimskim,

a o przebiegu i postanowieniach którego usłyszymy w jutrzejszym
pierwszym czytaniu.
Natomiast
ta decyzja o odwołaniu się do postanowienia Kościoła nie
stanowiła
jedynego
pozytywnego aspektu całej sprawy.

Drugim
był ten, że Paweł i Barnaba,
wysłani
przez Kościół szli przez Fenicję i Samarię, sprawiając wielką
radość braciom opowiadaniem o nawróceniu pogan.

I także, kiedy już
przybyli
do Jerozolimy, zostali przyjęci przez Kościół, apostołów i
starszych. Opowiedzieli też, jak wielkich rzeczy Bóg przez nich
dokonał.

Cóż to wszystko oznacza?

A
to mianowicie, że nawet tak trudna po ludzku sprawa, jak
nieporozumienia w 
tak
zasadniczych
kwestiach, stały się dla członków młodego Kościoła
okazją
do niesienia sobie nawzajem

Dobrej
Nowiny,
niesienia sobie nawzajem
radości
i nadziei,

pokoju i dobra, wzajemnego umacniania się w wierze.

Pewnie
się
wtedy
szatan
wściekał, co? Liczył na to, że poróżni wierzących, rozbije
młody Kościół od środka,
a
może nawet ostatecznie go zniszczy,

a tu – klops! A czemu tak się stało? Dlaczego nawet tak trudne i
– samo w sobie – niepokojące zjawisko, jak nieporozumienia i
spory,
nie
spowodowały wówczas trwałych rozłamów,

a doprowadziły nawet ostatecznie do wzmocnienia jedności?
Bo
wszyscy uczestnicy tych wydarzeń, a więc członkowie młodej
Wspólnoty, głęboko przejęli się słowami Jezusa z dzisiejszej
Ewangelii:
Ja
jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w
nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie
uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna
latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie.

Oraz:
Jeżeli
we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o
cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna
chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi
uczniami.


Jeżeli
zatem zastanawiamy się, dlaczego potem jednak te rozłamy nastąpiły
i dlaczego
dzisiaj
jest w Kościele tyle nieporozumień i waśni,
a
jednocześnie: dlaczego odnosimy wrażenie, że Kościół
przegrywa
na tylu frontach,

wycofuje się niejako ze strachem przed aroganckim wrzaskiem świata,
a działania
i
inicjatywy Kościoła


takie bezowocne,

to odpowiedź mamy w tych właśnie słowach Jezusa:
Kto
trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze
Mnie nic nie możecie uczynić.

I
w tych:
Jeżeli
we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o
cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna
chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi
uczniami.

Otóż,
właśnie! Apostołowie i członkowie młodej Wspólnoty
trwali
w Jezusie!

Byli z Nim połączeni tak ściśle, tak totalnie, tak 
koniecznie
i bezwarunkowo,

jak gałązka w winnym krzewie. I dlatego ich działalność, ich
praca i modlitwa, ich apostolskie zaangażowanie, a nawet ich spory –
prowadziły ostatecznie
do
tak wielkiego dobra!


Do
ich świadomości mocno
bowiem
przemówiły
te słowa ich Mistrza:
Podobnie
jak latorośl nie może przynosić owocu sama z

siebie,
o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać
nie będziecie.

Dlatego
trwali. I dlatego – owocowali.

A
my dzisiaj zastanawiamy się, dlaczego wiara ma
tak
nikły wpływ

na nasze życie?… Z kolei, my duszpasterze zastanawiamy się,
dlaczego nasze
duszpasterskie
wysiłki również często nie przynoszą efektów,

gdy tymczasem w młodym Kościele nawet spory owocowały dobrem.
Dlaczego tak jest?…

Chyba
warto – zanim zaczniemy reformę całego Kościoła – zapytać
samych siebie:
Jak
ja mocno trwam w Jezusie?

I na czym polega to moje trwanie – w konkrecie codzienności? Na
ile pozwalam Jezusowi działać
we
mnie i przeze mnie

– realizować Jego, a nie moją wolę?
Jak
wygląda moje życie duchowe:

moja modlitwa, mój kontakt z Pismem Świętym i z Sakramentami?
Słowem: jak wygląda to moje trwanie w Jezusie?
Bo
to właśnie od tego zależy, czy moje chrześcijańskie życie
przyniesie dobre owoce, czy nie…

Jak
to jest na chwilę obecną:
przynosi
– czy nie przynosi?…

10 komentarzy

  • Zgadzam się z Księdzem.
    Kwestia szerszego spojrzenia dotyczy nie tylko tej sprawy. Niestety zbyt często decyduje pierwsze wrażenie, uogólnianie.Mało komu chce się pogłębić temat.

  • Nawiedziłam dziś miejscowy kościół franciszkański pw. Marii Magdaleny a ponieważ są tam relikwie św. Rity, miałam możliwość je ucałować i rozpocząć drugą Nowennę do Patronki dnia dzisiejszego. Ofiarowałam św. Ricie różę, którą święcą dziś franciszkanie.
    Z Ewangelii zapamiętałam, że jestem latoroślą Winnego Krzewu i abym żyła muszę czerpać soki z Krzewu a więc muszę być wczepiona w Chrystusa a więc spożywać Ciało i pić Krew Jego. Jezu pragnie Ciebie dusza moja.

  • Miałam to szczęście, że w swoim życiu spotykałam i spotykam fantastycznych, oddanych, mądrych i dobrych księży – przewodników, którzy poza rodzicami i nauczycielami wywarli ogromny (pozytywny) wpływ na moje wychowanie i to jaką osobą dziś jestem. Ania2.

  • W przypadku reportażu o kierowcy, który zabił po pijaku kogoś na pasach, gdy wszyscy wiedzieli że jeździ pod wpływem alkoholu i który po tym zdarzeniu nie poniósł żadnej kary..jest to reportaż o tym kierowcy i jego otoczeniu i władzy, która nic nie zrobiła. Nikt nie mówi, ze wszyscy kierowcy to pijaki i mordercy i że każdemu takie czyny uchodzą na sucho. I nikt z normalnych kierowców nie czuje się napiętnowany i nie oczekuje,żeby teraz wychwalać jak dobrze i długo bezwypadkowo jeździ..dlatego nie bardzo rozumiem skąd przypuszczenie ,że o wszystkich księżach teraz myśli się źle.
    Jeśli dla Księdza zachowanie ofiary jest skandaliczne a film nie służy ich dobru…to jakiego zachowania od ofiar Ksiądz oczekiwałby? Ja stojąc po stronie ofiary nie odebrałam jej pytań i stwierdzeń jako pastwienie się nad biednym staruszkiem, moim zdaniem powinien stanąć przed sądem i wiek nie ma tu nic do rzeczy, od przyznania sie do grzechów jest konfesjonał a od zmarnowania komuś życia jest sąd i więzienie.
    aniam

    • Powinien. Zgadzam się. Wiek nie gra tu żadnej roli. Natomiast podkreślam jeszcze raz to, co napisałem w swoim stanowisku: ten Człowiek już podjął przynajmniej próby jakiegoś zadośćuczynienia – choćby poprzez modlitwę za swojej Ofiary. Czy zauważyliście taki szczegół, że kiedy cała ta "Ekipa filmowa" weszła do Niego, On miał w ręku różaniec? Naprawdę – nie ma to żadnego znaczenia?
      Właśnie w tym kontekście uważam, że działanie tej Pani było pastwieniem się nad Księdzem, który pobłądził, ale który teraz – stojąc w obliczu Sądu Bożego – i tak będzie musiał odpowiedzieć za wszystkie swoje czyny. Co nie zmienia faktu, że opowiadam się również za odpowiedzialnością przed sądem ziemskim. W takim kontekście – co dobrego wnosi do sprawy takie właśnie zachowanie tej Pani i tego, który udawał jej Męża?…
      xJ

  • Mnie żaden grzech drugiego człowieka nie odsunie od Boga i Kościoła lecz wzbudzi litość i modlitwę. Jestem równocześnie świadoma, że tylko mój grzech oddala mnie od Boga i rani Kościół, który jest mistycznym Ciałem Chrystusa.
    Ps. Nie jestem psychologiem i nie znam się na ich pracy nad psychiką ofiary aby wymazać, zneutralizować skutki molestowania ale wiem, że z Bogiem można wszystko znieść, można wszystko przepracować w umyśle, dojść do równowagi psychicznej, nawet przebaczyć oprawcy, bo Jezus daje nam przykład na krzyżu.
    Cel nie uświęca środków, nie uważam za właściwe nagrywanie ukrytą kamerą zarówno w programach rozrywkowych jak i dokumentalnych. Nie wiem czy prawo polskie dopuszcza nagrywanie z ukrytych kamer w sprawach, ale to nie było postępowanie karne.

    • W całej tej sprawie zdecydowanie za mało jest Boga… Nie było Go wtedy, kiedy popełniano owe przestępstwa, ale często nie ma Go i teraz. Bo podstępna nagonka i publiczne potępienie – to nie sprawiedliwość.
      xJ

  • Dobry wieczór,

    Po przeczytaniu tekstu Księdza zwrócę uwagę na pewną niekonsekwencję wypowiedzi. Jest Ksiądz jest za wykrywaniem i nagłaśnianiem pedofilskich zachowań księży, z jednocześnie uważa je Ksiądz za przejaw kolejnych ataków na Kościół, podobnie jak to czyni Ojciec Rydzyk. Tematem filmu redaktora Sekielskigo było pokazanie zjawiska pedofilii w kościele, ukrywania sprawców, roztaczanie parasola ochronnego nad pedofilami i szerzenie się zła w instytucji dotychczas cieszącej się w Polsce wysokim zaufaniem społecznym. Nie będę komentował oceny Księdza wobec pani Anny, ofiary księdza pedofila. Nie rozumiem, jak znajduje ksiądz słowa potępienia dla ofiary w pierwszym po kilkudziesięciu latach spotkaniu z ojcem – pedofilem. Widać było, że z każdą chwilą p. Anna traciła kontrolę nad emocjami, a szczególnie jak sprawca powiedział że gdyby przyszła wcześniej to może mógłby jej zapłacić pieniądzem za krzywdę. Tylko nagranie z ukrytej kamery pozwoliło pokazać tą prawdę, oraz kompletne niezrozumienie ze strony oprawcy, jak wielkie szkody wyrządziło jego postępowanie. Pani Anna jak widać było w reportażu nie była jedyną jego ofiarą. Co z resztą młodych złamanych serc już nie wiemy. Też mi szkoda dziaduszka pedofila po tym co zrobił, ale nie możemy tracić z oczu celu tego filmu tj. potrzeby pokazania prawdy, potrzeby oczyszczenia naszego Kościoła ze zła, które się w nim zagnieździło na dobre i śmieje się z ofiar, potrzeby odsunięcia od władzy hierarchów, którzy czynnie brali i biorą udział w kryciu tego zła. Film pozwolił nam rozpoznać dobitnie zło i daje nam szansę ochrony Kościoła, wprowadzeniu do życia Kościoła mechanizmów zapobiegających krzywdzeniu dzieci przez osoby, które korzystając z autorytetu Kościoła wyrządzają w nim nieodwracalne straty. Nie możemy zapominać o tym, że to nie kościół Episkopatu oraz, że prawdziwy Chrystusowy Kościół dostrzega i odnajduje się przy najsłabszych ofiarach "systemów" tych bez głosu, bezradnych wobec potęgi władzy i pieniądza. Teraz bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy dobrych Księży i dobrych Wiernych, mocnych życiem prawdą i nie bojących jednoznacznego nazwania zła. Potrzebujemy też, żeby powiedziano nam "wykryliśmy w naszym Kościele zło, na szczęście naszą Parafię to zło ominęło ale nie wszystkie parafie miały tyle szczęścia. Osoby o skłonnościach pedofilskich szukają kontaktu z młodymi na wszelkie sposoby o kościołach szkołach, na obozach. My sprawdzamy czy zapraszani do parafii księża nie zostali skazani, jesteśmy czujni na zło, aby chronić naszą Wspólnotę. Jakby ktoś miał wątpliwości, chciał porozmawiać o tym, służymy pomocą itd Dobrej nocy, Pozdrawiam Robert

    • Zgadzam się generalnie z wypowiedzią Roberta, ale z pewnością celem filmu nie było to: "tracić z oczu celu tego filmu tj. potrzeby pokazania prawdy, potrzeby oczyszczenia naszego Kościoła ze zła,…"

    • Podpisuję się pod wypowiedzią drugiego Roberta. A co do motywów swojej oceny, to starałem się wyrazić je jasno w swojej wypowiedzi. Nie akceptuję pedofilii – w najmniejszym calu. Ale akurat ten film nie służy dobrej sprawie. Zwłaszcza, kiedy już dziś wiemy o prawdziwych intencjach i działaniach niektórych występujących w nich Osób.
      Niemniej jednak, dziękuję za bardzo wyważoną, obszerną i wysoce kulturalną opinię na temat mojej wypowiedzi!
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.