Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ksiądz Doktor Jacek Sereda, Dziekan naszego Kursu, Duszpasterz Rodzin Diecezji siedleckiej. Życzę Jubilatowi, aby Mu nigdy nie zabrakło zapału do tego wielorakiego zaangażowania, z jakiego jest znany! Aby był zawsze tak radosny i twórczy, jak owi dwaj słudzy, o których mówi dziś Jezus, a którzy to pomnożyli powierzone sobie talenty. O takie właśnie pomnażanie talentów będę się dla Księdza Jacka modlił!
A Księdzu Markowi dziękujemy za wczorajsze słówko z Syberii! I za zachętę do myślenia, i za cenne pytania o nasze marzenia, i za tyle cennych refleksji, i za relację z Syberii, i za medialne „wstawki”. Jak zawsze – wielkie bogactwo treści i form! Myślę, że wszyscy już wysłuchali wywiadu i jakoś go zrozumieli… Ja w większości zrozumiałem. Zresztą, słuchałem go już nieco wcześniej, a wczoraj jeszcze trochę z Markiem o tym porozmawialiśmy, więc wiem dokładniej, o co chodziło.
Myślę, że odpowiedzią z naszej strony na to wszystko, czym jesteśmy obdarowywani w ramach słówka z Syberii, będzie nasza serdeczna modlitwa i – w miarę możliwości – także materialne wsparcie podejmowanych tam prac. Za jedną i drugą pomoc – także ze swej strony – serdecznie dziękuję!
I jeszcze jedna, po ludzku smutna wiadomość: dzisiaj, w mojej rodzinnej Parafii – Diecezjalnym Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Białej Podlaskiej – o godz. 12:00, odbędzie się pogrzeb – zmarłej w środę – ś.p. Marii Waśkiewicz, znanej szczególnie Pątnikom Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej na Jasną Górę jako Siostra Generał. Pani Maria była Pielęgniarką i – jak wspomniałem – wieloletnią Pątniczką. Opiekowała się Apteką pielgrzymkową kolumny bialskiej, organizowała też – w jakiejś części – zaopatrzenie Pielgrzymki w leki i środki opatrunkowe.
A tak w ogóle, to była Osobą obdarzoną niezwykłym poczuciem humoru, niesamowitą życiową energią, werwą i zapałem do niesienia dobra ludziom, a do tego – a może przede wszystkim – Osobą bardzo pobożną! Odeszła w wieku osiemdziesięciu czterech lat, po długiej chorobie, ale kiedy już nie dała rady pielgrzymować na Jasną Górę, to codziennie pielgrzymowała do swego parafialnego kościoła na Różaniec, od lat odmawiany tam przed pierwszą Mszą Świętą poranną, czyli około godziny 5:00, przez grupę pobożnych Osób. Siostra Generał do takowych należała.
I właśnie w ostatnią środę wieczorem, kiedy Osoby te jednoczyły się w kościele, na Mszy Świętej o łaskę zdrowia dla Niej, Ona spokojnie odchodziła do Pana…
To właśnie przy Niej rozpoczynałem swoje pielgrzymowanie – w Grupie 11. Do dziś pamiętam Jej poranne, dość mocne klepnięcie ręką po plecach i głośne: „Nie garb się!” A potem, już jako Wicekierownik Pielgrzymki, razem z Kierownikiem, mieliśmy rokroczne zaproszenie na jednym z pielgrzymkowych noclegów do pielgrzymkowego Sanitariatu na… placki ziemniaczane, usmażone przez Siostrę Generał na turystycznej butli. Do dziś pamiętam ich smak!
I wiele innych, pięknych, bardzo radosnych wydarzeń pamiętam, o których długo by mówić. Będę się starał wyrazić moją – i wielu Osób – serdeczną wdzięczność Bogu za wspaniałą postawę Siostry Generał w trakcie homilii, jaką mam dziś wygłosić. Spodziewam się obecności przynajmniej kilku Księży – i duchowej łączności jeszcze kilkunastu innych.
Niech Pan wynagrodzi Siostrze Marii wszystko, czym nas ubogaciła. I niech Ją przyjmie do swego Domu – żeby Go mogła tam rozweselać swoimi żartami!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 21 Tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań: 1 Tes 4,9–11; Mt 25,14–30
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:
Bracia: Nie jest rzeczą konieczną, abyśmy wam pisali o miłości braterskiej, albowiem Bóg was samych naucza, byście się wzajemnie miłowali. Czynicie to przecież w stosunku do wszystkich braci w całej Macedonii. Zachęcam was jedynie, bracia, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować własnymi rękami, jak to wam nakazaliśmy.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść:
„Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.
Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął się rozliczać z nimi.
Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: «Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem». Rzekł mu pan: «Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana».
Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, i powiedział: «Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem». Rzekł mu pan: «Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię; wejdź do radości twego pana».
Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: «Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność».
Odrzekł mu Pan jego: «Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności : tam będzie płacz i zgrzytanie zębów»”.
Gdyby Tesaloniczanie nie wiedzieli, jak dokładnie wypełnić polecenie Świętego Pawła, zawarte w słowach: Zachęcam was jedynie, bracia, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować własnymi rękami, jak to wam nakazaliśmy, to na pewno w dzisiejszej Ewangelii znaleźliby cenne wskazania.
Wszak sam Paweł zaznacza, że już tę miłość okazują, stwierdzając: Nie jest rzeczą konieczną, abyśmy wam pisali o miłości braterskiej, albowiem Bóg was samych naucza, byście się wzajemnie miłowali. Czynicie to przecież w stosunku do wszystkich braci w całej Macedonii. A zatem – chciałoby się powiedzieć – nie jest tak źle. O co zatem chodzi Apostołowi?
Zapewne o to, o co chodziło Jezusowi w przypowieści, której przed chwilą usłyszeliśmy. A jest to – dobrze nam przecież znana – przypowieść o talentach. Otóż, rzeczonymi talentami zostali obdarowani trzej ludzie, słudzy «pewnego człowieka» – jak go określił Jezus. Nie wiemy, kim on był – prawdopodobnie, nie ma to większego znaczenia.
Wiemy, że był ich panem i że to on – według własnego uznania – powierzył im swoje dobra, a później rozliczył z ich wykorzystania. A chociaż każdemu dał inną ilość talentów, to nie znaczy, że któregokolwiek skrzywdził. Bo nawet dając jeden talent – dał bardzo dużo! Wszak talent, to ówczesna jednostka monetarna o wartości trzydziestu czterech kilogramów złota lub srebra! To bardzo dużo!
A to, że każdy ze sług inną ilość tychże otrzymał, to nie znaczy, że jeden miał więcej dobrych szans, a drugi mniej. Nie! Pan bowiem uwzględnił zdolności każdego z nich, co sprawiło, że tak naprawdę wszyscy startowali z równego pułapu – otrzymując nominalnie różną wartość majątku, w rzeczywistości dostali taką samą szansę jego pomnożenia.
Zresztą, słyszymy, że tak samo hojnie nagrodzony został ten, który przyniósł pięć nowych talentów, jak i ten, który przyniósł dwa. Jako rzekliśmy bowiem, nie chodziło o wartość nominalną – chodziło o zaangażowanie, inwencję, także: cierpliwość i wytrwałość!
I właśnie taką zaradnością i wytrwałością wykazali się dwaj pierwsi słudzy. Realizowali cele swego pana, bronili jego interesów, czyniąc wszystko zgodnie z jego wolą. Trzeci natomiast – nie. Co ciekawe – na co warto zwrócić uwagę – powierzonego sobie talentu nie zmarnował on, ani nie wykorzystał na własne potrzeby, nie zużył go dla siebie, nie ukradł. On go jedynie – jeśli tak można powiedzieć – nie pomnożył. I za to został ukarany.
Co więcej, o swoje zaniechanie – powiedzmy wprost: gnuśność, lenistwo, brak zaangażowania – tak naprawdę oskarżył swego pana, mówiąc: Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność.
A zatem, to nie jego własne lenistwo, ale lęk przed groźnym panem rzekomo spowodował całkowity brak zysku! Rzecz jasna, jego tłumaczenie nie znalazło zrozumienia u pana i spotkała go kara. Jeszcze raz podkreślmy: nie dlatego, że zmarnował cokolwiek, lub ukradł. Ale dlatego, że nic nie zyskał.
Z pewnością bowiem, pan nie oczekiwał od niego pięciu nowych talentów, ani nawet dwóch. Mógł zapewne liczyć na jeden nowy talent, ale nawet gdyby sługa przyniósł mniej, niż ten jeden nowy talent, jednak pokazałby, że się naprawdę starał, pracował, próbował, może kogoś poprosił o pomoc – z pewnością, żadnej kary by nie poniósł. Tymczasem, on nawet nie próbował…
I właśnie takiego dawania z siebie «więcej» Paweł Apostoł oczekuje od Tesaloniczan. I także od nas wszystkich Jezus oczekuje, abyśmy – jako Jego uczniowie – nigdy nie poprzestali na tym, co już osiągnęliśmy, albo co od Niego otrzymaliśmy. My ciągle mamy te dary rozwijać – i nigdy nie przestać!
Powiedzmy też sobie jasno, że to nie jest żadna łaska z naszej strony. To jest naszym obowiązkiem! Właśnie tak kategoryczne postawienie sprawy przez Jezusa w dzisiejszej Ewangelii pokazuje, że pomnażanie darów duchowych, dawanie z siebie «więcej», ciągły duchowy rozwój – to nasz obowiązek! To należy to wręcz do istoty chrześcijaństwa! To nie jest jakąś ewentualnością lub możliwością jedną z wielu – nie!
Chrześcijaństwo bowiem – ze swej natury – jest aktywne, twórcze, pełne inwencji, pracowite, także: wymagające! Ale czyż przez to – nie jest piękne?…
W rozważaniu nad Ewangelią zakładam, że tym Panem rozdającym swe mienie na czas nieobecności jest Pan Bóg a trzema sługami jesteśmy my, którzy obdarowani zostaliśmy według uznania „bożymi talentami”.
Z dzisiejszego Słowa , wyciągam wniosek dla siebie;
1. Muszę pamiętać, że życie i wszystko co posiadam , należy do Boga.
2. Mam tak żyć, abym pomnażała dobro otrzymane.
3. Muszę ciągle mieć na uwadze, że będę zdawała sprawozdanie ze swego włodarstwa, z powierzonych mi talentów.
Wniosek, który wysuwam z dzisiejszej Ewangelii, jest zbieżny z katechizmowym nauczaniem Kościoła, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza a za złe karze.
A ja, dla siebie, wyciągam tu jeszcze jeden wniosek: że zostaliśmy obdarowani naprawdę bardzo hojnie!
xJ