Czy mam odwagę wierzyć?…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Piotr Antosiewicz, za moich czasów – Prezes Służby liturgicznej w Celestynowie. Niech Pan daje Mu każdego dnia odwagę wiary – coraz większej wiary! O tym dziś w rozważaniu. I o to chcę się dla Piotra modlić.

Moi Drodzy, Ksiądz Marek szczęśliwie dotarł do Surgutu. Bardzo dziękuję za wszelkie Wasze wsparcie duchowe i za każde dobre słowo. Wspierajmy modlitwą to wszystko, co tam się dzieje – a dużo dobrego się dzieje!

Dzisiaj liturgia Kościoła w Polsce dopuszcza wspomnienie dowolne Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki. I – jak co roku – wyrażam niemiłe zdziwienie, że jest to tylko wspomnienie dowolne i tylko w kilku Diecezjach. Nie rozumiem tego – zważywszy, jak wielkim Patronem dla naszej Ojczyzny jest ten Kapłan Męczennik i jak bardzo jego świadectwo jest nam, Polakom, dzisiaj potrzebne.

Dlatego w swoim rozważaniu odwołuję się do jego postaci i jego świadectwa. Zachęcam też do obejrzenia filmów i programów, które na jego temat wyemituje dziś Telewizja TRWAM i TVP 1.

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 28 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie dowolne Bł. Jerzego Popiełuszki,

Kapłana i Męczennika,

do czytań: Rz 4,13.16–18; Łk 12,8–12

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia: Nie od wypełnienia Prawa została uzależniona obietnica dana Abrahamowi i jego potomstwu, że będzie dziedzicem świata, ale od usprawiedliwienia z wiary. I stąd to dziedzictwo zależy od wiary, by było z łaski i aby w ten sposób obietnica pozostała niewzruszona dla całego potomstwa, nie tylko dla potomstwa opierającego się na Prawie, ale i dla tego, które ma wiarę Abrahama. On to jest ojcem nas wszystkich, jak jest napisane: „Uczyniłem cię ojcem wielu narodów” przed obliczem Boga. Jemu on uwierzył jako Temu, który ożywia umarłych, i to, co nie istnieje, powołuje do istnienia.

On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co było powiedziane: „Takie będzie twoje potomstwo”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych.

Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone. Kiedy was ciągnąć będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co mówić należy”.

Już pierwsze zdania dzisiejszego czytania z Listu Apostoła Pawła do Rzymian, wprowadzają nas w istotę tego, co Apostoł tak bardzo chciał nam przekazać: Nie od wypełnienia Prawa została uzależniona obietnica dana Abrahamowi i jego potomstwu, że będzie dziedzicem świata, ale od usprawiedliwienia z wiary. I stąd to dziedzictwo zależy od wiary, by było z łaski… Otóż, właśnie!

Usprawiedliwienie, którego dalszym etapem i owocem jest zbawienie, pochodzi wprost od Boga. Czyli – jak się wyraża Paweł – z łaski. Nie jest – bo nie może być – efektem ludzkich działań i zabiegów. Jeżeli miałoby tylko zależeć od wypełnienia Prawa przez człowieka, to – powiedzmy sobie szczerze – bardzo słabe byłyby jego podstawy. A tymczasem, jest ono darem Bożym, wyrazem Bożej łaski, Bożej miłości do człowieka.

Ze strony człowieka potrzeba jedynie przyjęcia tego daru. Potrzeba wiary – takiej, jak miał Abraham. On – jak ciekawie wyraża się Apostoł – wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów. Rzeczywiście, uwierzył wbrew ludzkiej logice i wbrew normalnemu porządkowi rzeczy. Uwierzył, dlatego stał się ojcem wielu narodów.

Czy było mu łatwo uwierzyć? Z pewnością nie. I w tę obietnicę, dotyczącą licznego potomstwa, i w sytuacji, w której narodzonego już swego potomka miał złożyć w ofierze, i jeszcze w innych sytuacjach – na pewno nie było mu łatwo, a niekiedy wręcz było mu bardzo ciężko. A jednak – za każdym razem uwierzył. Dzięki temu, Bóg mógł w jego życie dokonać rzeczy wielkich.

Zapewne mając na uwadze takie trudności i wewnętrzne opory, związane z dawaniem świadectwa o wierze, Jezus przestrzegł swoich uczniów: Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych.

Wiemy, że zawsze przyznawanie się do Syna Człowieczego wiązało się z wieloma wyrzeczeniami – i dzisiaj nie jest inaczej. Zważywszy na to, że wiara staje się coraz bardziej „niemodna” i „nienowoczesna”. A jednak – Jezus powiedział to, co powiedział, a co brzmi bardzo jednoznacznie. Po czym wyrzekł słowa bardzo mocne, chociaż może nieco tajemnicze: Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone.

Tradycja i nauka Kościoła odczytała w tych słowach przestrogę przed grzechami przeciwko Duchowi Świętemu – zuchwałością i rozpaczą – których przebaczenie jest niemożliwe z powodu blokady w sercu samego człowieka. Jeżeli bowiem człowiek nie pozwala działać Duchowi Świętemu w swoim sercu, to już na żadną pomoc liczyć nie może. Jeżeli jednak pozwoli, to – jak słyszymy w Ewangelii – sam Duch Święty będzie za niego mówił w chwili próby.

Dlatego, moi Drodzy, tak bardzo ważna jest wiara – wiara w sercu człowieka! I bardzo ważnym jest, by człowiek pozwolił swemu Bogu działać w sobie, a nie próbował sam sobie ze wszystkim radzić. Jakże to ważne, aby z góry nie zamykał się na nowe możliwości, z jakimi wychodzi do niego Duch Święty, nie blokował się na Jego działanie, ale tak, jak Abraham – pozwolił się wręcz poprowadzić za rękę. O takiej wierze dzisiaj mówimy. A wtedy uczeń Jezusa nie będzie miał problemu z tym, żeby się do swego Mistrza przyznać przed ludźmi.

Tak, jak w bardzo trudnych realiach naszej Ojczyzny przyznawał się do Niego i prowadził do Niego ludzi, szczególnie świat pracy, Patron dnia dzisiejszego, Błogosławiony Ksiądz Jerzy Popiełuszko.

Urodził się w Święto Podwyższenia Krzyża Świętego, 14 września 1947 roku, we wsi Okopy, w parafii Suchowola, z rodziców Władysława i Marianny z domu Gniedziejko. W dwa dni po urodzeniu, 16 września, został ochrzczony w kościele parafialnym i tam też bierzmowany w 1956 roku.

Do Szkoły Podstawowej i Liceum Ogólnokształcącego uczęszczał w Suchowoli. Tam również, w parafialnym kościele, był ministrantem. Uzyskawszy świadectwo maturalne, zgłosił się w dniu 24 czerwca 1965 roku do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie, gdzie przygotowywał się intelektualnie i duchowo do kapłaństwa.

Podczas tych studiów musiał odbyć dwuletnią służbę wojskową w specjalnej jednostce dla kleryków w Bartoszycach. Z tego okresu znany jest fakt mężnej postawy Alumna Jerzego, który nie pozwolił odebrać sobie medalika i różańca, za co był szykanowany przez władze wojskowe. Celem tych szykan i obostrzeń w służbie było zniechęcanie żołnierzy – kleryków do powrotu na drogę powołania kapłańskiego.

Jerzy jednak powrócił, ale niemal natychmiast musiał poddać się operacji tarczycy oraz podjąć leczenie choroby serca. Przeżycia w wojsku, choroba i pobyt w szpitalu bardzo uwrażliwiły go na potrzeby, cierpienia i krzywdy bliźnich. Stał się opiekuńczy i zatroskany, zwłaszcza o chorych. W dniu 28 maja 1972 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Po święceniach pracował w Ząbkach koło Warszawy, a następnie w Warszawie – Aninie, w Parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu i w kościele akademickim Świętej Anny, gdzie prowadził konwersatoria dla studentów medycyny, organizował rekolekcje i obozy o charakterze rekolekcyjnym oraz kierował duszpasterstwem pielęgniarek.

Od 20 maja 1980 roku zamieszkał przy Parafii Świętego Stanisława Kostki na Żoliborzu, gdzie jako rezydent pomagał w pracy parafialnej oraz prowadził zebrania formacyjne dla studentów Akademii Medycznej, prowadził duszpasterstwo pielęgniarek, a co miesiąc urządzał dla lekarzy spotkania modlitewne. Uczestniczył także w przygotowaniu dwóch wizyt papieskich, roztaczając z ramienia Kościoła – wraz ze swoją kilkusetosobową grupą medyczną – opiekę zdrowotną nad Pielgrzymami.

I wreszcie – z czego jest chyba najbardziej znany – bezkompromisowo zaangażował się w duszpasterstwo świata pracy, zarówno w okresie tworzenia się „Solidarności”, jak i później, gdy trwał stan wojenny w Polsce oraz po jego zniesieniu. Pomimo szykan ze strony czynników państwowych i esbeckich oraz pomówień i oszczerstw w środkach masowego przekazu, był rzecznikiem i obrońcą godności człowieka, praw ludzkich do wolności, sprawiedliwości, miłości i prawdy, a także heroldem Pawłowego i papieskiego nauczania, że zło należy zwyciężać dobrem.

Prawdy te głosił wraz ze swym Proboszczem, Księdzem Prałatem Teofilem Boguckim, przede wszystkim podczas nabożeństw za Ojczyznę, urządzanych w kościele Świętego Stanisława Kostki na Żoliborzu od czasu ogłoszenia stanu wojennego we wszystkie ostatnie niedziele miesiąca.

A te serdeczne więzy Księdza Jerzego ze światem pracy, zwłaszcza z pracownikami Huty Warszawa, zadzierzgnięte zostały w sposób niemal przypadkowy, jednak z pewnością opatrznościowy, gdy w sierpniu 1980 roku odprawił na terenie tegoż zakładu Mszę Świętą dla robotników. Oni sami z taką prośbą zwrócili się do Prymasa Wyszyńskiego, a ten wysłał kapelana, aby znalazł do tego zadania jakiegoś księdza. Kapelan natrafił na Księdza Jerzego i jego – jako pierwszego – poprosił. I tak się zaczęło – i tak już zostało, aż do owego pamiętnego 19 października 1984 roku.

Wtedy to bowiem, późnym wieczorem, wracając samochodem z posługi duszpasterskiej w Bydgoszczy, Ksiądz Jerzy został zatrzymany przez trzech funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i uprowadzony. Stało się to na szosie w Górsku, niedaleko Torunia. Nastało wtedy dziesięć dni modlitewnego oczekiwania w wielu świątyniach kraju, zwłaszcza w kościele na Żoliborzu, na powrót kapłana. Niestety, w dniu 30 października 1984 roku odnaleziono zmasakrowane ciało Księdza Jerzego, na tamie we Włocławku.

Pogrzeb, zgodnie z wolą katolickiego społeczeństwa, odbył się w Warszawie 3 listopada 1984 roku. Ksiądz Jerzy Popiełuszko został pochowany w grobie przy kościele Świętego Stanisława Kostki. W dniu 6 czerwca 2010 roku, w Warszawie, odbyła się Jego beatyfikacja.

A oto jego słowa, wypowiedziane w czasie nabożeństwa różańcowego – ostatniego nabożeństwa, odprawionego za życia ziemskiego – w Bydgoszczy, w dniu uprowadzenia i zamordowania, 19 października 1984 roku:

Tylko ten może zwyciężać zło, kto sam jest bogaty w dobro, kto dba o rozwój i ubogacenie siebie tymi wartościami, które stanowią o ludzkiej godności dziecka Bożego. Pomnażać dobro i zwyciężać zło, to dbać o godność dziecka Bożego, o swoją godność ludzką.

Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to pozostać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, pozostać sobą w każdej sytuacji życiowej. Jako synowie Boga nie możemy być niewolnikami. Nasze synostwo Boże niesie w sobie dziedzictwo wolności. Wolność dana jest człowiekowi jako wymiar jego wielkości.

Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to kierować się w życiu sprawiedliwością. Sprawiedliwość wypływa z prawdy i miłości. Im więcej jest w człowieku prawdy i miłości, tym więcej i sprawiedliwości. Sprawiedliwość musi iść w parze z miłością, bo bez miłości nie można być w pełni sprawiedliwym. Gdzie brak jest miłości i dobra, tam na jej miejsce wchodzi nienawiść i przemoc.

Zwyciężać zło dobrem, to zachować wierność prawdzie. Prawda jest bardzo delikatną właściwością naszego rozumu. Dążenie do prawdy wszczepił w człowieka sam Bóg, stąd w człowieku jest naturalne dążenie do prawdy i niechęć do kłamstwa. Prawda, podobnie jak sprawiedliwość, łączy się z miłością, a miłość kosztuje. Prawdziwa miłość jest ofiarna, stąd i prawda musi kosztować. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala. Obowiązkiem chrześcijanina jest stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo za prawdę się płaci, tylko plewy nie kosztują. Za pszeniczne ziarno prawdy trzeba czasami zapłacić.

Aby zwyciężać zło dobrem, trzeba troszczyć się o cnotę męstwa. Cnota męstwa jest przezwyciężeniem ludzkiej słabości, zwłaszcza lęku i strachu. Chrześcijanin musi pamiętać, że bać się trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju. Chrześcijaninowi nie może wystarczyć tylko samo potępienie zła, kłamstwa, tchórzostwa, zniewolenia, nienawiści, przemocy, ale sam musi być prawdziwym świadkiem i obrońcą sprawiedliwości, dobra, prawdy, wolności i miłości.

Aby zło dobrem zwyciężać i zachować godność człowieka, nie wolno walczyć przemocą. Komu nie udało się zwyciężyć sercem i rozumem, usiłuje zwyciężyć przemocą. Każdy przejaw przemocy dowodzi moralnej niższości. Najwspanialsze i najtrwalsze walki, jakie zna ludzkość, jakie zna historia, to walki ludzkiej myśli. Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy.” To ostatnie zapisane słowa, jakie pozostawił nam Ksiądz Jerzy – jego swoisty testament…

Wzmocnieni tymi słowami i ubogaceni niezwykłym świadectwem jego świętości, ale też obdarowani słowem Bożym dzisiejszej liturgii, zapytajmy samych siebie bardzo krótko i odpowiedzmy na to bardzo szczerze: Czy ja mam odwagę wierzyć?…

9 komentarzy

  • Wczoraj będac na różancu z chłopakami.Ksiadz dość mocno wspomniał o Ks.Jerzym.Było coś w stylu pokazania jednego dnia z jego życia,ale zrobił to tak umiejetnie i realnie że nawet moja wyobraznia zaczeła dzialac.Pozdrawiam.

  • Dla mnie Ksiądz Jerzy jest świętym i nie raz w trudnych momentach modliłam się do niego o siłę i wytrwałość. Swoją postawą niby prostego chłopaka, a jednak jakże mądrego, odważnego, wrażliwego i bliskiego drugiemu człowiekowi kapłana, stał się dla mnie wzorem księdza.

  • „Z ustaleń śledztwa IPN-u wynika, że Chmielewskiego, Pękalę i Piotrowskiego odwiedzał w więzieniach zastępca Kiszczaka – gen. Zbigniew Pudysz. To właśnie on na przemian groził i obiecywał esbekom, że resort o nich nie zapomni, a za odegranie do końca trudnej roli w zbrodni, każdy z nich otrzyma nagrodę. Tak się też stało. Trzej esbecy zostali objęci wszystkimi amnestiami dla więźniów politycznych pod koniec lat 80. Dzięki temu każdy z nich odsiedział mniej niż jedną trzecią kary (Chmielewski 4 lata z 14, Pękala 4,5 roku z 15 lat). Dodatkowo wszyscy bardzo często wychodzili na przepustki. Natomiast okres pobytu w więzieniu, wszystkim czterem esbekom skazanym w Toruniu zaliczono do stażu pracy, dzięki czemu dziś mogą za ten okres pobierać resortowe emerytury. To zdumiewająca koincydencja, bowiem nigdy wcześniej, ani później nie zdarzyło się, aby komukolwiek pobyt w więzieniu zaliczono do stażu pracy. Decyzję o tym aprobował osobiście w 1990 r. gen. Czesław Kiszczak. Wszystkie te szokujące informacje odkryli prokuratorzy IPN.”

    • Dzięki za te szokujące informacje. Sprawiedliwość ludzka można powiedzieć wielu sprawców omija, bądź jest tolerancyjna dla nich.Zdarzają się niesłuszne kary więzienia, czy śmierci. Ufam, że Boża sprawiedliwość uwzględnia wszystko i kieruje się wszechwiedzą i kieruje swoje wyroki miłością i miłosierdziem.

  • Do tych szykan ze strony świeckiej wymieniinych przez Ks. Jacka dodałbym jeszcze szykany ze.strony hierarchii kościelnej, o czym dowiadujemy się coraz więcej…. 🙁

    • No, cóż… Ja też liczę w tym wszystkim na sprawiedliwość Bożą. Tej się żaden cwaniak nie wywinie. I żadne kombinacje ani układy – na szczęście – nie będą w stanie niczego tu zmienić…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.