Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Dorota Rogulska, która jeszcze jako Dorota Szarek włączała się, w swoim czasie, w działalność młodzieżowych Wspólnot w Białej Podlaskiej;
►Mateusz Maksymiuk – jak wyżej;
►Maja Zagubień – angażująca się w działalność Wspólnoty młodzieżowej w Celestynowie.
Jubilatom życzę jak najmocniejszej więzi z Jezusem. I o to się dla Nich modlę.
Wszystkim zaś życzę błogosławionego dnia!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 29 Tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań: Rz 6,19–23; Łk 12,49–53
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia: Ze względu na przyrodzoną waszą słabość posługuję się porównaniem wziętym z ludzkich stosunków: jak oddawaliście członki wasze na służbę nieczystości i nieprawości, pogrążając się w nieprawość, tak teraz wydajcie członki wasze na służbę sprawiedliwości, dla uświęcenia.
Kiedy bowiem byliście niewolnikami grzechu, byliście wolni od służby sprawiedliwości. Jakiż jednak pożytek mieliście wówczas z tych czynów, których się teraz wstydzicie? Przecież końcem ich jest śmierć.
Teraz zaś, po wyzwoleniu z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu jako owoc zbieracie uświęcenie. A końcem tego jest życie wieczne. Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej”.
Gdybyśmy tak zawsze pamiętali, że zapłatą za grzech jest śmierć… Gdybyśmy tak zawsze o tym pamiętali, także wtedy – a może: szczególnie właśnie wtedy – gdy przychodzi pokusa zrobić coś złego, albo już się zrobiło coś złego, coś grzesznego… Człowiek bowiem, który poddaje się pokusom i popełnia grzechy, raczej nie myśli o tym, że zbiera „punkty” na piekło! Dlatego Paweł tak mocno i zdecydowanie pyta: Jakiż jednak pożytek mieliście wówczas z tych czynów, których się teraz wstydzicie? Przecież końcem ich jest śmierć.
Moi Drodzy, czy my o tym tak myślimy? Czy człowiek, który doznaje – w momencie grzeszenia – swoistej radości, a może nawet rozkoszy grzechu, myśli o tym, że właśnie wchodzi w otwarte ramiona szatana?
A przecież wszyscy, którzy uważamy się za wierzących, wielokrotnie deklarowaliśmy zerwanie z grzechem – i z upodobaniem do grzechu. Wielokrotnie spowiadaliśmy się, obiecując poprawę. Wielokrotnie – i na pewno szczerze – postanawialiśmy zerwanie z tym, lub owym, złym nawykiem; z taką, czy inną wadą…
Dlatego też możemy odnieść do siebie te oto słowa Apostoła z dzisiejszego pierwszego czytania: Teraz zaś, po wyzwoleniu z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu jako owoc zbieracie uświęcenie. A końcem tego jest życie wieczne. O tym też na co dzień zapewne nie myślimy – właśnie o tym, że czyniąc dobro, zasługujemy na życie wieczne. Dlatego wydaje się nam może, że okazujemy wówczas swoistą naiwność, że nie ma co przesadzać z tym dobrem na każdym kroku… Czasami trzeba tę, czy inną sytuację rozegrać „na ostro”…
Tymczasem Paweł przypomina nam: sumienne pełnienie służby Bożej prowadzi do życia wiecznego! Moi Drodzy, warto to sobie na co dzień uświadamiać. Warto myśleć długofalowo i dostrzegać ów wieczny finał naszych dobrych i złych działań: wieczne zbawienie lub wieczne potępienie. I chociaż na co dzień się o tym nie mówi i nie myśli, to jednak my, wierzący w Jezusa i słuchający Jego słowa, musimy to sobie ciągle uświadamiać.
Bo w tych sprawach nie może być jakiejkolwiek dwuznaczności i wahania. Zobaczmy, w jak radykalny sposób Jezus wypowiada się w dzisiejszej Ewangelii, gdy mówi: Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Wiemy, że ów chrzest, o którym mowa, to chrzest krwi, czyli Męka i Śmierć – zbawcza Ofiara Jezusa. W tym sensie, możemy mówić o wyjątkowo mocnym stwierdzeniu Zbawiciela: On chce jak najszybciej podjąć tę Mękę, aby tylko dokonać zbawienia człowieka. Można tak po ludzku powiedzieć, że wręcz w głowie się nie mieści takie pragnienie.
A jednak Jezus w tym właśnie celu przyszedł na świat i naprawdę bardzo chciał tego dokonać. Był w tym pragnieniu – a w końcu także i działaniu – niezwykle radykalny. I takiego radykalizmu oczekiwał – i nadal oczekuje – od swoich uczniów. Mówi: Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej.
I znowu: bardzo zaskakujące słowa. My już jednak dzisiaj wiemy, że nie chodziło tu o skłócenie rodzin, ale o konieczność dokonania wyboru: czy jestem za Jezusem, czy przeciw Niemu? Takiego wyboru każdy z nas musi dokonywać codziennie – w konkretnych życiowych sytuacjach. Jest to wybór pomiędzy czynem dobrym, a czynem grzesznym. A ostatecznie – jest to wybór pomiędzy wiecznym zbawieniem, a wiecznym potępieniem.
Tylko czy ja o tym w taki właśnie sposób myślę? I czy mam świadomość, że tego wyboru muszę dokonać w sposób radykalny: za Jezusem – lub przeciw Niemu; gdyż nie ma trzeciej, pośredniej drogi? Czy zawsze staram się pamiętać o tym ostatecznym finale moich wszelkich działań: zbawieniu lub potępieniu? I czy w taki właśnie radykalny sposób – pragnę i dążę do zbawienia?…
Powiem za św. Augustynem, że „Raz wybrawszy codziennie wybierać muszę” i to jest ten dynamizm na każdy dzień. Nie mogę usiąść na laurach i się cieszyć, że już ” chwyciłam Pana Boga za nogi” i nie mogę beztrosko odpoczywać. Wiem doskonale , że mój wróg zabiega i się trudzi aby uchwycić mnie na stagnacji, w moim lenistwie. Błogi spokój , to nie Boży pokój.
Zgadzam się – szczególnie z ostatnim zdaniem: tzw. święty spokój to nie to samo, co Boży pokój!
xJ