Pan Bóg nasz jest jedynym Panem

P

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiam serdecznie z Syberii – z Surgutu i z nieba nad drogą Tiumeń – Surgut.

Zapraszam do refleksji nad słowem Bożym i nad niektórymi bieżącymi tematami.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen.

(Oz 14, 2-10)

Tak mówi Pan: «Wróć, Izraelu, do Pana, Boga twojego, upadłeś bowiem przez własną swą winę. Zabierzcie z sobą słowa i nawróćcie się do Pana! Mówcie do Niego: „Usuń cały grzech, a przyjmij to, co dobre, zamiast cielców dajemy Ci nasze wargi. Asyria nie może nas zbawić; nie chcemy już wsiadać na konie ani też mówić: nasz boże do dzieła rąk naszych. U Ciebie bowiem znajdzie litość sierota”. Uleczę ich niewierność, szczodrze obdarzę ich miłością, bo gniew mój odwrócił się od nich. Stanę się jakby rosą dla Izraela, tak że rozkwitnie jak lilia i jak topola zapuści korzenie. Rozwiną się jego latorośle, będzie wspaniały jak drzewo oliwne, woń jego będzie jak woń Libanu. I wrócą znowu, by usiąść w mym cieniu, i zboża uprawiać będą, winnice sadzić, których sława będzie tak wielka, jak wina libańskiego. Co ma jeszcze Efraim wspólnego z bożkami? Ja go wysłuchuję i Ja na niego spoglądam, Ja jestem jak cyprys zielony i Mnie zawdzięcza swój owoc. Któż jest tak mądry, aby to pojął, i tak rozumny, aby to rozważył? Bo drogi Pańskie są proste; kroczą nimi sprawiedliwi, lecz potykają się na nich grzesznicy.

(Mk 12, 28b-34)

Jeden z uczonych w Piśmie podszedł do Jezusa i zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?”  Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. Drugie jest to: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Nie ma innego przykazania większego od tych». Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary». Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się Go więcej pytać. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą.

Co znaczy – całym sercem i całym umysłem?

Może inaczej… – co jest teraz w moim umyśle i moim sercu? Czemu poświęcone są moje myśli i moje uczucia? W czym one są? 

Pozwólcie, że nawiąże do wczorajszego dnia, do uroczystości św. Józefa. Wczoraj byłem na odpuście w Tiumeni (800 km. od Surgutu). Oprócz odpustu było jeszcze spotkanie dekanalne. 

W czasie odpustu miałem zaszczyt mówić kazanie. 

W pewnym momencie zapytałem ludzi – tylko tak bez zastawiania się, tak szybko i spontanicznie odpowiedzcie na pytanie: jakie słowo dziś na całym świecie wypowiadane jest najczęściej? Odpowiedź była zgodna – koronawirus. 

Dalej powiedziałem – św. Józef przeżywał wiele problemów, o wielu problemach, strachach i przeżywaniu Józefa czytamy w niewielu fragmentach Ewangelii mówiących o nim. Jednak nie słyszymy w Ewangelii żadnego jego słowa. Ani jednego słowa Józefa, nie odnotował ani jeden ewangelista. 

jednak, jak podkreślają komentatorzy, Józef, jako prawny ojciec, opiekun, według tradycji żydowskiej, musiał wypowiedzieć jedno słowo – imię Jezus. 

To ojciec musiał nadać imię i je głośno powiedzieć. 

Na podstawie tego możemy w Ewangelii usłyszeć jedno słowo Józefa, którego wprost jako jego słowo nie widzimy, ale domyślnie. 

Józef nie buntuje się, nie narzeka, nie oskarża – Józef milczy i mówi słowo, imię – Jezus. 

A my co mówimy? – wirus. Nie prosto mówimy, ale tym żyjemy – o tym czytamy, o tym słuchamy, tego się boimy, to przeżywamy… 

A może by zrobić takie ćwiczenie – kiedy mówimy słowo – wirus, niech zaraz po tym wybrzmi słowo – Jezus. Jeśli słyszymy słowo – wirus, niech zaraz potem w naszej głowie wybrzmi słowo Jezus. 

Jezusa mamy kontemplować a nie wirusa. Wirus nie jest godny tego, by go kontemplować.   

Nasze serce i umysł są zawirusowane – pełne wirusa, do takiego stopnia, że dla Boga już mało miejsca pozostaje, zbyt mało.

Mało też miejsca dla drugiego człowieka. 

Izolowanie człowieka od człowieka, zamykanie się w swoich domach, może i potrzebne, jednak może mieć też skutki uboczne. Oddalamy się od siebie nawzajem, w naszym sercu brakuje miejsca dla drugiego człowieka – nasze relacje są zawirusowane. Drugi człowiek to potencjalne źródło zarażenia a realny obiekt miłości. 

A Jezus mówi: Będziesz miłował Boga całym umysłem i całym sercem… Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. A my odpowiadamy – jak tylko wirus się skończy to wtedy będę, teraz muszę myśleć jak się nie zarazić. 

Nasze serce jest pełne wirusa, pełne paniki, pełne strachu, który nas truje bardziej niż wirus. 

Musimy zamiast słowa i myśli „wirus”, postawić słowo, imię „Jezus”. Spróbujmy dziś zrobić takie ćwiczenie. 

Może się mylę, ale mam wrażenie, że nie tylko sam wirus, ale np. środki ostrożności przed nim,  możemy w wielu przypadkach nazwać – bożkiem, idolem. 

Ja nie jestem przeciwny środkom ostrożności i walce z wirusem, jednak wielu wpada w taką panikę i w taki smutek, rozpacz, że żyje tylko tym tematem. Czasem ludzie chodzą jak martwe cienie, mówią – to już nigdy się nie skończy, to będzie trwało latami… Dziś rano, w Tiumeni, wsiadaliśmy do samolotu, a leciała z nami organistka, pani Maria, i mówi do mnie przed samolotem – to jednak ludzie podróżują? To jednak życie trwa nadal? 

To u nas, gdzie coraz bardziej odczuwa się obecność tego wirusa, jednak jeszcze nie tyle co w Polsce. Już ludzie są przygnębieni, jakby jakaś apokalipsa. 

Szukamy ratunku w izolacji, w myciu rąk, dezynfekcji wszystkiego… Może to i dobrze, że trochę bardziej dbamy o higienę, może trzeba, żeby trochę bardziej to w krew weszło… 

Szukamy w tym zbawienia, o ile w lekarstwach zbawienia znaleźć nie możemy, o ile w nauce zbawiciela nie znajdujemy, to szukamy go w izolacji i higienie. 

A co dziś czytamy: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem”! – Jedynym Panem jest Bóg!

A w I czytaniu: „Asyria nie może nas zbawić; nie chcemy już wsiadać na konie ani też mówić: nasz boże do dzieła rąk naszych. U Ciebie bowiem znajdzie litość sierota”. I powtarza wezwania – nawróćcie się, usuń cały swój grzech, co ma jeszcze Efraim wspólnego z bożkami?

Jakie piękne obietnice słyszymy: „Uleczę ich niewierność, szczodrze obdarzę ich miłością, bo gniew mój odwrócił się od nich. Stanę się jakby rosą dla Izraela, tak że rozkwitnie jak lilia i jak topola zapuści korzenie. Rozwiną się jego latorośle, będzie wspaniały jak drzewo oliwne, woń jego będzie jak woń Libanu. 

I wrócą znowu, by usiąść w mym cieniu, i zboża uprawiać będą, winnice sadzić, których sława będzie tak wielka, jak wina libańskiego. 

I potem Pan dodaje: „Ja go wysłuchuję i Ja na niego spoglądam, Ja jestem jak cyprys zielony i Mnie zawdzięcza swój owoc. 

To jest słowo jakie Bóg nam dziś daje – Pan Bóg nas wysłuchuje, spogląda na nas, uleczy, Jemu zawdzięczmy owoc. Bóg na nas patrzy, widzi nas, jest z nami, mówi nam o tym… Bóg nas wysłuchuje, uzdrawia, chroni… Wierzysz?

Jednak dalej pytanie: „Któż jest tak mądry, aby to pojął, i tak rozumny, aby to rozważył? Bo drogi Pańskie są proste; kroczą nimi sprawiedliwi, lecz potykają się na nich grzesznicy”.

To jest wszystko proste – nawróć się, porzuć grzech i będzie dobrze, i spełnią się owe obietnice – to jest proste, banalnie proste – drogi Pana są proste – odrzuć grzech, przyjmij sprawiedliwość. 

Spróbujmy dziś kochać Boga całym sercem – spróbujmy dziś nie kontemplować choroby, bo nie jest tego warta, ale kontemplować Jezusa. Nie żyjmy tylko jednym tematem, rozszerzmy swój krąg myślenia…

Dziś kiedy leciałem samolotem modliłem się na brewiarzu, było rano, więc Jutrznia. W jutrzni, w tym wszechobecnym temacie uderzył mnie drugi dzisiejszy psalm, a raczej pieśń (Jr 14, 17-21). Proponuję byśmy go teraz przeczytali, wczytali się, wsłuchali:

Moje oczy łzy wylewają 

bezustannie dniem i nocą,

     Bo wielki upadek dosięgnie 

     Dziewicę, Córę mego ludu, 

     klęska przeogromna.

Gdy wyjdę na pole, 

oto mieczem zabici.

     Jeśli pójdę do miasta, 

     oto męki głodu.

Nawet prorok i kapłan 

niczego nie pojmując błąkają się po kraju.

     Czyż nieodwołalnie odrzuciłeś Judę 

     albo czy się brzydzisz Syjonem?

Dlaczego dotknąłeś nas klęską 

bez nadziei uleczenia?

     Spodziewaliśmy się pokoju, 

     lecz nic dobrego nie przyszło; 

     czasu uzdrowienia, a nadeszła groza.

Uznajemy, Panie, nieprawość naszą 

i przewrotność naszych przodków, 

bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie.

     Nie odrzucaj nas przez wzgląd na Twe imię, 

     nie poniżaj tronu swojej chwały, 

     pamiętaj, nie zrywaj swego przymierza z nami!

Niżej komentarz, który też powstał w samolocie (wcześniej niż powyższe rozważanie, możecie go nie czytać): 

Nawet prorok i kapłan niczego nie pojmując błąkają się po kraju…

Błąkający się kapłan…

Błąkają się i kapłani, bo niczego nie pojmują. Nie ze złej woli, ale dlatego że niczego nie pojmują. 

Lecę teraz samolotem w chmurach i za oknem nic nie widzę, tylko mgła. 

Tak jest chyba trochę i w naszym nauczaniu. Niczego nie pojmując błąkamy się we mgle naszego uczenia, we mgle teorii, myśli, błąkając się między ostrożnością przed zarażeniem a odwagą w wyznawaniu wiary. Błąkamy się nie wiedząc co robić sami, a jednocześnie czego uczyć wiernych. 

Wybaczcie nam, kapłanom, nasze zabłąkanie, szukamy drogi, jeśli ją znajdziemy to wam pokażemy. Dajcie i nam czas. 

Pan Bóg znów nas zaskoczył, znów nas zagiął. Jeden-zero dla Ciebie Panie! Znów dla Ciebie jeden-zero. Wygrałeś. Zaskoczyłeś nas. Trudno się było tego spodziewać czym nas zaskoczyłeś. 

Teraz Ty dyktujesz warunki.

Co chcesz nam powiedzieć przez to?

W Twoje ręce oddajemy siebie, całe to zamieszanie, strach, przeżywanie. Ty jesteś, Ty bądź jedynym Panem. W Twoich rękach są moje losy. 

Tu koniec tekstu samolotowego. 

A tak konkretnie i praktycznie… 

Obserwuje co się dzieje w Polsce i osobiście się dziwię. 50 osób może być na Mszy Św. Słyszę od księży, że było po 10, po 20 osób. Nie wykorzystujecie możliwości, którą macie? Nawet 50 osób się nie znajdzie? Tak się boicie? Przecież w dużych kościołach można stać o kilka metrów człowiek od człowieka. Nie ma szans się zarazić… Ja rozumiem ostrożność, ale… 

Może to my, kapłani błąkamy się po kraju, niczego nie pojmując?

Czasem czytam wpisy kapłanów na fb i się dziwię – zachęta – nie przychodźcie… zmniejszanie liczby Mszy Św… Ja bym raczej zwiększał, żeby na każdej było po 50 i by wszyscy mogli przyjść. 

Może się mylę, to mnie poprawcie… Ja błąkam się po innym kraju i może tym bardziej niczego nie pojmuję…

Przeżywamy Wielki Post. Sam Pan Bóg prowadzi rekolekcje. Daje do myślenia… Oj, daje… uczymy się tej nowej rzeczywistości. Jak mówił poeta: „Uczę się ciebie, człowieku. Powoli się uczę, powoli”. Uczymy się tej nowej rzeczywistości, powoli się uczymy, powoli. 

Przeżywajmy z wiarą ten czas, niech więcej będzie modlitwy, dobrej lektury, rozmów rodzinnych. Trwajmy mocni w wierze! Nie upadajmy złamani na duchu!

Pozdrawiam!

Z Bogiem!

14 komentarzy

  • Przed chwilą napisałam pod inną wypowiedzią ks. Jacka
    Anna – 20 marca 2020 o 11:09
    Od poniedziałku codziennie słyszałam w swoim kościele na zakończenie Mszy Świętej apel , aby ludzie starsi, w podeszłym wieku i szczególnego ryzyka, podatni na zarażenie, zachowali rozsądek i pozostali w domach, a było nas z 10-12tu, wszyscy starsi. Cóż zrobić, nie będę kupować maski 30latki i zakładać na twarz, ale chcę być rozsądna i nie lekceważyć ewentualnego zagrożenia… mam znów dylemat.
    Duchu Święty oświecaj nas każdego dnia, daj jasne wskazówki abyśmy dobrze odczytali Twoją, Bożą wolę wobec nas. ( Koniec mojego wpisu)
    Duch Święty działa jak Błyskawica, przygotował mi odpowiedź przez Księdza, zanim ja zgłosiłam Jemu swój duchowy dylemat.
    ( Iz65,24 I będzie tak, iż zanim zawołają, Ja im odpowiem;oni jeszcze mówić będą,)
    a Ja już wysłucham.

  • Od paru dni mam własnie tak.Dziś nastał w moim życiu chyba dzień załamania kompletnego.Zaczne od tego,że strasznie źle się czułam pozniej emocje wzieł gore i popłakałam się.Nastepnie przeczytałam że pewien Ksiadz będzie chodził do swoich wiernych pod balkony z kolędą.Obejrzałam filmik i tak szczerze zrobił na mnie wrazenie.Na sam koniec przed godz 17 zadzwoniła do mnie siostra i powiedziała mi że o 17 bedzie na ytubie msza św z okazji 1 rocznicy śmierci mojej kuzynki meża.Postanowiłam właczyć się w nią po przez ytuba.I po niej jak by wszystko co złe uszło.W sumie nie wiem czemu moze dlatego,że dawno nie byłam w kosciele a moze dlatego,że pierwszy raz w życiu uczestniczyłam w mszy św w ten sposób.Pozdrawiam

    • A może dlatego, że Bóg naprawdę działa i nam pomaga! On nas nie zostawił! Tylko – żebyśmy my nie zostawiali Jego… I nie chcieli – za wszelką cenę – radzić sobie sami!
      xJ

      • Ja tego nie wiem.Ja chyba uczę się wszystkiego na nowo.I już chyba nie bardzo z naciskiem dam sobie sama rade.

          • Bo zawsze uważałam,że dam sobie radę sama a teraz co raz więcej widzę,że nie dam sobie rady sama.

          • Trzeba radzić sobie tak, jak potrafimy, bo po to Bóg dał nam rozum, ale trzeba zachować cały czas dopływ energii od Boga, czyli cały czas ładowarka musi być podłączona. A taką ładowarką może być – na przykład – różaniec. A kościół – elektrownią! Ot, takie sobie porównania… Czuję, że zaraz ja będę musiał tłumaczyć się z moich zdań – o co w nich chodzi. Chodzi mi o utrzymanie stałego dopływu Bożej łaski – ani na moment nie możemy pozostać bez „doładowywania”!
            xJ

  • Księże Jacku, bardzo piękny i mądry tekst, bardzo dziękuję… u nas, niedaleko Krakowa kościoły, chwała Bogu, pełne! Z Bogiem Janusz

    • Januszu, ten komentarz do Słowa Bożego jest Księdza Marka z 20.03.2020r. Masz rację, jest pouczający i mądry, wciąż aktualny bo z korono-wirusem wciąż mamy do czynienia, dziś również.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.