W sercu Matki…

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w czwartek, 18 czerwca, imieniny przeżywała Elżbieta Kowalska, bardzo pobożna, życzliwa i zaangażowane w życie Parafii Osoba, mieszkająca w Trąbkach, gdzie przez kilka lat pomagałem duszpastersko i prowadziłem Wspólnotę młodzieżową. Dziękuję Solenizantce za wieloraką pomoc, jaką mi wówczas okazywała i za nasz stały kontakt. Życzę mocy i miłości Bożej!

Z kolei, wczoraj rocznicę święceń kapłańskich przeżywał Ksiądz Wiesław Mućka, Dyrektor Zespołu Szkół katolickich w Białej Podlaskiej. Poznałem Go, kiedy przyszedłem do Radoryża Kościelnego, na mój pierwszy wikariat – Wiesław zaczynał wtedy studia w Seminarium. Teraz mieszka przy mojej rodzinnej Parafii, co daje możliwość częstych spotkań. Dziękując za nasz stały kontakt oraz za opiekę sakramentalną nad moją chorą Mamą, życzę nieustannego zapału duszpasterskiego oraz pedagogicznego w prowadzeniu tak dużego dzieła, jaką z pewnością jest Zespół Szkół katolickich.

Oboje świętujących ogarniam modlitwą!

Moi Drodzy, bardzo dziękujemy za głębokie, a jednocześnie jasne i konkretne słówka z Syberii: za mądre refleksje i praktyczne wskazania. Ale też za relację (również tę fotorelację) z budowy. Imponujące! Jak szybko postępuje! Uśmiechaliśmy się na widok ceremoniału wbicia pierwszej łopaty, a tu tymczasem budowa tak „wystrzeliła”! A widok Księdza Marka i Sióstr, stojących na wzrastających murach, jest wspaniałym znakiem i symbolem innego budowania – codziennego duchowego budowania Królestwa Bożego w sercach ludzi tam, na Syberii! Wspierajmy modlitwą to budowanie!

I jeszcze jedno: serdecznie dziękuję za przypomnienie o rocznicy moich święceń kapłańskich. Wczoraj wieczorem, w Samogoszczy, czyli w Parafii, w której pomagam co niedzielę, sprawowaliśmy wspólnie Mszę Świętą. Po raz pierwszy, obchodziliśmy rocznicę nie w komplecie… Zaledwie dwa tygodnie temu odszedł do Pana Ksiądz Piotr Wojdat. Wierzymy jednak, że wczoraj był z nami i świętował rocznicę w Domu Ojca.

Od wczoraj też rozpoczęliśmy sprawowanie Mszy Świętej gregoriańskiej, jaką będziemy odprawiać w naszym kursowym gronie. Każdy zapisał się na jakiś termin – tak, by przez trzydzieści dni ta Msza Święta była sprawowana. W tę naszą modlitwę włączają się także Koledzy, posługujący poza granicami Polski. To znak naszej kapłańskiej i kursowej jedności.

Co zaś się tyczy naszej rocznicy, to wypada ona w to samo wspomnienie, jakie było wtedy: nasze święcenia wypadły we Wspomnienie Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Niech to Matczyne Serce ma w opiece nasz Kurs i wszystkich Kapłanów! Niech wyprasza także nowe powołania kapłańskie i zakonne. Niech wreszcie wyprasza błogosławieństwo Boże wszystkim, którzy nam dobrze życzą i wspierają nas modlitwą!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wspomnienie Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny,

20 czerwca 2020.,

do czytań z t. VI Lekcjonarza: Iz 61,9–11; Łk 2,41–51

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Plemię narodu mego będzie znane wśród narodów i między ludami ich potomstwo. Wszyscy, co ich zobaczą, uznają, że oni są szczepem błogosławionym Pana.

Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości, jak oblubieńca, który wkłada zawój, jak oblubienicę strojną w swe klejnoty. Zaiste, jak ziemia wydaje swe plony, jak ogród rozplenia swe zasiewy, tak Pan Bóg sprawi, że się rozpleni sprawiedliwość i chwała wobec wszystkich narodów.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał On lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go.

Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.

Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”.

Lecz On im odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.

Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany.

A Matka Jego chowała wiernie te wspomnienia w swym sercu.

Ewangelia dzisiejsza pokazuje nam Świętą Rodzinę w stanie – powiedzielibyśmy – dużej aktywności. Bo uwagę naszą zwraca nie tylko fakt pielgrzymowania do Świętego Miasta Jeruzalem – zgodnie z coroczną tradycją – ale też intensywne poszukiwanie dwunastoletniego Jezusa, który zupełnie niespodziewanie pozostał w Mieście, o czym Rodzice nie wiedzieli. I oto jesteśmy świadkami gorączkowych poszukiwań, zakończonych wreszcie sukcesem, kiedy to Rodzice dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania.

Co ciekawe – jak dalej relacjonuje Ewangelista – wszyscy […], którzy Go słuchali [oczywiście, Jezusa], byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Co nie zmienia faktu, że zarówno Maryja, jak i Józef, przeżyli ciężkie dni, ale nie tylko Oni, bo także ich krewni i znajomi, wśród których Go szukali, musieli się niepokoić…

Tak, czy owak, możemy powiedzieć, że w całej historii dużo się dzieje, splatają się różne ludzkie przeżycia i działania, wynikiem czego cała ta dynamika jakoś i nam się udziela. Jednakże – co trzeba bardzo mocno podkreślić – nie mamy tu do czynienia z jakimś filmem akcji, z jakimś kryminałem lub dreszczowcem, których już tyle nakręcono, a które powstawały na kanwie historii, mówiących o zniknięciach lub porwaniach. To nie ta historia. Bo chociaż rzeczywiście, w tych kilku zaledwie zdaniach, które przed chwilą odczytaliśmy, możemy odnaleźć kilka zwrotów akcji, to jednak są w tym tekście dwa zdania, które pozwalają na całą sprawę spojrzeć nieco inaczej.

Pierwsze z nich – to zdanie, a właściwie pytanie retoryczne, wypowiedziane przez samego Jezusa: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Drugie natomiast pochodzi już od Ewangelisty i jest to ostatnie zdanie dzisiejszego fragmentu: A Matka Jego chowała wiernie te wspomnienia w swym sercu. Oba te zdania każą nam na całą sprawę spojrzeć głębiej, aniżeli tylko jako na zapis intensywnych działań i szybko po sobie następujących wydarzeń.

Każą nam bowiem uświadomić sobie, że oprócz tych spraw ziemskich, widocznych na zewnątrz, są jeszcze jakieś „sprawy Ojca”… I oprócz tego, co widać i słychać dzięki relacji Ewangelisty, jest jeszcze cała sfera wewnętrzna, sfera duchowa, sfera serca – tak, tego serca, w którym Maryja rozważała wszystko, w czym dane Jej było uczestniczyć, a czego do końca nie rozumiała… I jeśli w tym momencie rzeczywiście nie była w stanie odpowiedzieć Synowi nic sensownego na Jego zaskakujące stwierdzenie, to jednak Jej bogate życie wewnętrzne pozwoliło na całą sprawę spojrzeć – w dalszej perspektywiew sposób głębszy i pełniejszy; po prostu: właściwy.

Kiedy zatem dzisiaj – wraz z całym Kościołem – oddajemy cześć Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny, to nade wszystko wychwalamy Boga za całą tę przeogromną, niemożliwą do ogarnięcia i zmierzenia sferę ducha Maryi – Jej przebogate życie wewnętrzne, Jej najbardziej intymny i głęboki kontakt z żywym Bogiem; który to kontakt sprawił, że Maryja przeszła przez ziemskie życie w sposób mądry, sensowny i celowy. I choć była to bardzo intensywna wędrówka, a droga kręta i często pod górę, to jednak Maryja nigdy na niej nie pobłądziła. Dlaczego?

Właśnie dlatego, że to życie ziemskie budowała na fundamencie życia duchowego, wspierała intensywnym życiem duchowym. To wszystko, co w Jej życiu się działo – Ona rozważała głęboko w sercu, starała się dostrzegać najgłębszy sens poszczególnych wydarzeń, ale też i słów, wypowiadanych przez Jezusa i innych ludzi…

Oczywiście, nie chcemy tu mówić o jakimś „świecie równoległym”, w jakim Maryja miałaby żyć. Nie, to nie o to chodzi. Takiego bowiem określenia używamy wówczas, gdy mówimy o człowieku, żyjącym w jakimś nierzeczywistym świecie, stworzonym z własnych wyobrażeń i poglądów – świecie, który nijak się ma do tego prawdziwego. W przypadku Maryi natomiast – i w przypadku wszystkich ludzi świętych i pobożnych – możemy mówić o przenikaniu tego świata widzialnego i wszystkich spraw, jakie w tym świecie trzeba podjąć i zrealizować – głębokim życiem duchowym!

Jest to zatem jeden świat, jedna rzeczywistość: rzeczywistość widzialna, całkowicie przeniknięta rzeczywistością duchową, podbudowana i wsparta tą rzeczywistością duchową. Maryja do perfekcji – jeśli tak można powiedzieć – doprowadziła współdziałanie obu tych rzeczywistości, czyniąc z nich jedną, mocno skonsolidowaną rzeczywistość, jeden sposób na życie, jeden własny, mocny styl życia. Dzięki temu stylowi mogła udźwignąć cały ciężar, jaki Bóg złożył na Jej ramiona wraz z misją bycia Matką Zbawiciela świata.

I w tym właśnie niesamowitym stylu, polegającym na przenikaniu rzeczywistości ziemskiej i doczesnej – głębokim i intensywnym życiem duchowym, powinniśmy, moi Drodzy, naśladować Maryję. Na czym to by w praktyce polegało?

Nade wszystko na tym, że nasz codzienny kontakt z Bogiem nie będzie się sprowadzał jedynie do „paciorka rano i wieczorem”, ale że my także, jak Maryja, głęboko w sercu będziemy rozważali to wszystko, co Bóg do nas mówi, i co ludzie do nas mówią. I że tam, w głębi serca, będziemy stale w dialogu z Bogiem – chociażby przez tak zwane akty strzeliste, czyli króciutkie westchnienia, wezwania, kierowane do Boga; albo też poprzez dłuższe wypowiedzi, jeśli tylko czas na to pozwoli.

Przecież, moi Drodzy, taki kontakt z Bogiem można utrzymywać w każdym właściwie czasie: to nie musi się odbywać na kolanach, w kościele lub w ramach wspomnianego pacierza. To może się dokonywać w drodze do pracy lub z pracy, w drodze na zakupy lub w czasie gotowania obiadu, czy sprzątania w pokoju. Tu chodzi o wyrobienie takiego nawyku, wręcz odruchu, aby kiedy tylko zaistnieje jakaś sytuacja trudna, ale też i radosna – po prostu każda, o której można by Bogu powiedzieć – właśnie Mu o niej od razu powiedzieć. Nawet króciutko, ale od razu.

I tak w ciągu dnia wiele razy możemy z Bogiem w ów wewnętrzny, intymny kontakt wchodzić… Bardzo cennym elementem takiej duchowej więzi będzie – rzecz jasna – stały kontakt z Bożym słowem: czy to przez osobistą lekturę, czy przez uważne słuchanie tegoż Słowa w liturgii. A najlepiej – przez jedno i drugie.

I – co pozostaje poza wszelką wątpliwością – taką więź można i należy budować poprzez stały stan łaski uświęcającej, a zatem poprzez systematyczną Spowiedź i Komunię Świętą. Chodzi nam tu zatem, moi Drodzy, właśnie o wypracowanie takiego pięknego stylu, takiej duchowej więzi z Bogiem, dzięki której będziemy pamiętali o Jego stałej obecności w naszym życiu i o Jego aktywnym udziale w naszej codzienności. Naturalnie, ten kontakt będzie na tyle aktywny, na ile my będziemy chcieli, aby był.

Natomiast jeżeli uda nam się taki kontakt nawiązać i wejść w taką więź duchową z Bogiem, w jaką weszła Maryja, to – podobnie, jak Ona – my również przetrwamy zwycięsko wszystkie zawirowania, jakie mogą się nam w życiu przydarzyć. A całe nasze życie będzie naprawdę mądre, sensowne, treściwe, a nade wszystko – szczęśliwe.

I będziemy mogli powtarzać za Prorokiem Izajaszem jego słowa z dzisiejszego pierwszego czytania: Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości, jak oblubieńca, który wkłada zawój, jak oblubienicę strojną w swe klejnoty.

Takich cudów dokonał Bóg w życiu Maryi, takich cudów chce dokonywać także w naszym życiu. I dokona, jeżeli uczynimy nasze serca takimi, jakim było Niepokalane Serce Maryi…

5 komentarzy

  • Cóż Ci mogę życzyć, Drogi Księże Jacku na Twój kapłański jubileusz, taki niepełny jeszcze… bo 22gi.
    Życzę Ci doczekania złotego jubileuszu, a potem następnych ; spełnionych, obfitujących w łaski Boże.
    Życzę Ci, aby każdy dzień był spotkaniem z Bogiem w drugim człowieku, spotkaniem Boga w modlitwie, spotkaniem Boga w Eucharystii, spotkaniem Boga w Jego Słowie.
    Życzę Ci prymicyjnego zapału, do pracy w ogrodach Pańskich i ugorach serc ludzkich.
    Życzę, by Duch Święty zagospodarował Twój czas od poranka do świtu dnia następnego.
    A wieczorem utrudzony wtul się w ramiona Matki , przytul się do Niepokalanego Jej Serca powierz Jej wszystkie troski a gdy będzie naprawdę Ci ciężko, wykorzystaj dostęp jaki masz do Jej Syna, połóż swą głowę na sercu Pana Jezusa. On , Twój Mistrz i Nauczyciel będą Twoim wytchnieniem, Twoim odpoczynkiem, Twoją radością, Wszystkim.
    Niech Ci Drogi Księże Jacku Bóg błogosławi w każdym dniu, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
    Ps. W darze otrzymałeś już Drogi Kapłanie moją ofiarę dzisiejszej Eucharystii.

  • Ania takie piękne życzenia napisała Ci księże Jacku, że ja tylko mogę się pod nimi podpisać.
    Modliłam się dziś za Ciebie i oddałam Bogu Twoją służbę i drogę kapłańską. Niech dobry Bóg ma Cię zawsze w swojej opiece. Jesteś Jego ukochanym dzieckiem.
    Pozdrawiam.
    Wiesia.

    • Niezmiernie serdecznie dziękuję obu Paniom za tak głębokie i pełne wiary życzenia! Dziękuję za modlitwę i Komunię Świętą w mojej intencji. Trudno wyobrazić sobie cenniejszy prezent! Odwzajemniam moją gorącą modlitwą i kapłańskim błogosławieństwem. To naprawdę bardzo cieszy, że ktoś pamięta, że powie dobre słowo, że się pomodli… To naprawdę bardzo cieszy…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.