Wezwania Boże są nieodwołalne!

W

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, wczorajszym Apelem Jasnogórskim, o godzinie 21:00, zakończyło się Triduum odpustowe w Parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w Opatowie, w Diecezji sandomierskiej. Raz jeszcze dziękuję Proboszczowi Parafii i Gwardianowi Klasztoru, Ojcu Edgarowi Semeniukowi, za zaproszenie, Wspólnocie Ojców Bernardynów za życzliwe przyjęcie, a całej Rodzinie parafialnej za wspólną modlitwę!

Jak kilka dni temu wspomniałem, program tych dni był taki, że w czwartek i piątek była Msza Święta o godzinie 18:00 z moją homilią, a o 21:00 – także w czwartek i piątek – Apel Jasnogórski. Wczoraj natomiast głosiłem homilię na sześciu Mszach Świętych, z czego Sumę celebrowałem. Po niej była procesja eucharystyczna. A o 21:00 znowu Apel Jasnogórski.

Z takich ciekawostek, to Ojciec Sebastian Feret, posługujący tu, w Opatowie, jako Zastępca Ojca Gwardiana, sam będzie od najbliższego czwartku Gwardianem Klasztoru i Proboszczem Parafii w Lublinie – tej Parafii, na terenie której mam swoje mieszkanie w bloku. Miałem więc przyjemność poznać mojego nowego Proboszcza!

Dzisiaj natomiast jadę do Radomyśli, gdzie teraz pomagam w niedziele i święta.

Bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za piątkowe słówko z Syberii. Poza stałym i nieocenionym bogactwem, jakie te słówka wnoszą na nasze forum, była to też o tyle cenna dla mnie pomoc, że ja, w piątek, głosiłem już słowo z Wigilii Uroczystości Wniebowzięcia Maryi. Dlatego na bloga musiałbym przygotować drugie słówko. Na szczęście, Ksiądz Marek pospieszył z pomocą. Raz jeszcze, wielkie dzięki!

Dziękujemy za przypomnienie Bożego planu na rodzinę. I za wskazanie, jak rozwiązywać rodzinne problemy. Rzeczywiście, słowo „rozwód” w ogóle nie powinno istnieć w świadomości i sposobie działania ludzi wierzących… A tak, przy okazji, serdecznie gratulujemy takich postępów w budowie domu parafialnego! Naprawdę, nabiera wspaniałych kształtów! I to bardzo szybko! Oby jak najszybciej udało się wszystko dokończyć. I oby nastąpiło wielkie otwarcie – zarówno domu parafialnego, jak i otwarcie wszystkiego: oby jak najszybciej!

Na radosne i głęboko religijne świętowanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Niedziela zwykła, A,

16 sierpnia 2020.,

do czytań: Iz 56,1.6–7; Rz 11,13–15.29–32; Mt 15,21–28

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Tak mówi Pan: „Zachowujcie prawo i przestrzegajcie sprawiedliwości, bo moje zbawienie już wnet nadejdzie i moja sprawiedliwość ma się objawić.

Cudzoziemców zaś, którzy się przyłączyli do Pana, ażeby Mu służyć i ażeby miłować imię Pana i zostać Jego sługami, wszystkich zachowujących szabat bez pogwałcenia go i trzymających się mocno mojego przymierza, przyprowadzę na moją Świętą Górę i rozweselę w moim domu modlitwy. Całopalenia ich oraz ofiary będą przyjęte na moim ołtarzu, bo dom mój będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia: Do was, pogan, mówię: „Będąc apostołem pogan przez cały czas chlubię się posługiwaniem swoim w tej nadziei, że może pobudzę do współzawodnictwa swoich rodaków i przynajmniej niektórych z nich doprowadzę do zbawienia. Bo jeżeli ich odrzucenie przyniosło światu pojednanie, to czymże będzie ich przyjęcie, jeżeli nie powstaniem ze śmierci do życia?

Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne. Podobnie bowiem jak wy niegdyś byliście nieposłuszni Bogu, teraz zaś z powodu ich nieposłuszeństwa dostąpiliście miłosierdzia, tak i oni stali się teraz nieposłuszni z powodu okazanego wam miłosierdzia, aby i sami w czasie obecnym mogli dostąpić miłosierdzia. Albowiem Bóg poddał wszystkich nieposłuszeństwu, aby wszystkim okazać miłosierdzie”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus podążył w strony Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha”. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem.

Na to zbliżyli się do Niego uczniowie i prosili: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami”.

Lecz On odpowiedział: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”.

A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: „Panie, dopomóż mi”.

On jednak odparł: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić psom”.

A ona rzekła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołu ich panów”.

Wtedy Jezus jej odpowiedział: „O niewiasto, wielka jest wiara twoja; niech ci się stanie, jak chcesz”. Od tej chwili jej córka została uzdrowiona.

Słuchając dzisiejszych czytań mszalnych i widząc, jakie problemy zostały w nich podjęte, pewnie odnosimy wrażenie, że to nie do nas i nie o nas. Mamy dziś bowiem „na tapecie” problem powszechności zbawienia, a więc zaproszenia do osiągania, zdobywania szczęścia wiecznego, jakie jest skierowane do wszystkich ludzi na ziemi. Dla nas – jeszcze raz to podkreślmy – to oczywiste! Tak jesteśmy od dziecka wychowani, tak jesteśmy nauczani – na katechezie i na kazaniach; tak jesteśmy wewnętrznie przekonani, że Bóg nikogo nie dyskryminuje, wszystkich zaprasza, wszystkim daje równa szansę.

Tak wierzymy, tak jesteśmy przekonani, bo tak rzeczywiście jest! Jednak, z takiego przekonania mogą wynikać dwa niebezpieczeństwa: pierwsze to przeświadczenie, że nam się to zbawienie wręcz należy i jeśli okazałoby się, że jest inaczej, to mielibyśmy pretensje do Boga i zaraz byśmy Mu „rzucili w oczy” katalogiem naszych praw obywatelskich, i różnych innych. To pierwsze niebezpieczeństwo.

Drugie jest takie, że skoro mamy szansę i zaproszenie do zbawienia, to pewnie Bogu na nim tak bardzo zależy, że co by się nie działo, to i tak nam je da, dlatego my nie musimy się aż tak bardzo starać. Nie musimy zabiegać, pracować nad sobą, kształtować swojej postawy w sposób właściwy, bo i tak, i tak – zbawienie otrzymamy.

I może właśnie dlatego otrzymujemy takie teksty biblijne, jak te dzisiejsze, abyśmy z nieco innej perspektywy na wszystko spojrzeli. Bo słuchając ich, uświadamiamy sobie, że nie zawsze było oczywiste, iż to Boże zaproszenie jest do wszystkich skierowane. A przynajmniej – tak powszechnie nie uważano.

I tak oto, w pierwszym czytaniu, słyszymy: Cudzoziemców zaś, którzy się przyłączyli do Pana, ażeby Mu służyć i ażeby miłować imię Pana i zostać Jego sługami, wszystkich zachowujących szabat bez pogwałcenia go i trzymających się mocno mojego przymierza, przyprowadzę na moją Świętą Górę i rozweselę w moim domu modlitwy. Całopalenia ich oraz ofiary będą przyjęte na moim ołtarzu, bo dom mój będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów.

W poprzednich zdaniach słyszeliśmy wezwanie do zachowywania prawa i przestrzegania sprawiedliwości – wezwania skierowanego przez Boga do swego narodu, a zaraz potem słyszymy właśnie te zacytowane słowa, w których jasno zostało powiedziane, że jeśli cudzoziemcy będą Bożego Prawa przestrzegać, to oni także zostaną przyprowadzeni na Górę Świętą, a więc będą zbawieni! Ich ofiary Bóg także przyjmie!

Moi Drodzy, jeszcze raz powiedzmy sobie szczerze: nas to specjalnie nie dziwi. Dla nas to oczywiste. Ale skoro Bóg tak wyraźnie podkreśla to – przez pośrednictwo Proroka Izajasza – to znaczy, że było to ówcześnie jakimś novum. Nie było to takie oczywiste, a dla wielu członków narodu wybranego było to wręcz czymś niewłaściwym. Żeby nie powiedzieć – gorszącym!

No bo – jak to?! Przecież to oni są ludem wybranym, to oni są „ulubieńcami” Boga. O jakich więc cudzoziemcach tu mowa?

Bardzo mocno ten problem zaistniał w Ewangelii – i to, o dziwo, w stanowisku samego Jezusa! To naprawdę mogłoby szokować, gdyby nie fakt, że już obecnie rozumiemy, co Jezus miał na myśli i co chciał wyrazić, kiedy do kobiety kananejskiej, a więc cudzoziemki, błagającej o ratunek dla swej córki, powiedział dość oschle: Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela. Kiedy zaś ta nie ustępowała, to stwierdził jeszcze mocniej: Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić psom.

My już dzisiaj wiemy, że pierwsze zdanie dotyczyło generalnej zasady, jaką się Jezus kierował, że najpierw głosi Orędzie zbawienia swemu narodowi, a dopiero ten zaniesie je innym ludom, drugie zaś zdanie było próbą, jaką poddana została niewiasta. My to już dzisiaj wiemy – podobnie, jak wiemy, że od tej swojej zasady Jezus co i raz odstępował. Kiedy odstępował? Zawsze, kiedy widział wiarę w człowieku. Wtedy nie zważał na narodowość – człowiek głęboko wierzący miał zawsze pierwszeństwo w otrzymywaniu Bożych darów.

Z kolei, próbę, jakiej poddana została niewiasta, przeszła ona zwycięsko, dlatego nie tylko wyprosiła ratunek dla swej córki, ale też doczekała się ze strony Jezusa takiej pochwały, którą raczej tylko niewielu usłyszało.

Zatem, wiemy i rozumiemy już coś więcej z tego, co mówi dziś Jezus, jednak to nie zmienia faktu, że sygnał jest mocny: zbawienie jest darem Bożym, jest wyrazem łaski Bożej, ale domaga się ze strony człowieka wiary i chęci przyjęcia, także pewnego osobistego wysiłku, a nie należy się nikomu z racji na pochodzenie czy jakiekolwiek inne względy.

Naród wybrany zajmował zaszczytną pierwszą pozycję wśród adresatów Dobrej Nowiny, wiemy jednak, że dał się wielu cudzoziemcom „wyprzedzić”, jeśli idzie o wiarę, a ponadto w znacznej mierze odrzucił w ogóle Jezusa jako Syna Bożego i oczekiwanego Mesjasza.

I do tego problemu odnosi się Apostoł Paweł w drugim czytaniu. Pisze on do wiernych w Rzymie tak: Będąc apostołem pogan przez cały czas chlubię się posługiwaniem swoim w tej nadziei, że może pobudzę do współzawodnictwa swoich rodaków i przynajmniej niektórych z nich doprowadzę do zbawienia. Można powiedzieć, że to taki plan minimalny: przynajmniej niektórych doprowadzić do zbawienia… Tylko niektórych?… To pesymizm ze strony Pawła, czy może realizm?…

Paweł jest dumny ze swego posługiwania wśród pogan, a co do swoich rodaków – ma nadzieję, że chociaż niektórych doprowadzi do zbawienia… Z kolejnych zdań jednak wynika, że ta nadzieja jest całkiem duża i całkiem realna. Apostoł pisze: Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne. Podobnie bowiem jak wy niegdyś byliście nieposłuszni Bogu, teraz zaś z powodu ich nieposłuszeństwa dostąpiliście miłosierdzia, tak i oni stali się teraz nieposłuszni z powodu okazanego wam miłosierdzia, aby i sami w czasie obecnym mogli dostąpić miłosierdzia.

To dość trudny tekst, ale warto, byśmy spróbowali go choć trochę zrozumieć. Skoro dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne, to znaczy, że naród wybrany nie przestał być narodem wybranym. Bo Bóg nie odwołuje swoich decyzji, swoich postanowień i swoich wyborów. Poganie zaś, którzy – jak pisze Apostoł – kiedyś byli nieposłuszni, a więc byli poza Kościołem, daleko od Boga, teraz dostąpili miłosierdzia z powodu ich nieposłuszeństwa, czyli dlatego, że naród wybrany nie chciał przyjąć Dobrej Nowiny, więc została ona ogłoszona poganom. Apostołowie nieraz w swojej działalności kierowali się zasadą, że powinni głosić zbawienia najpierw swoim rodakom, skoro oni jednak nie chcą słuchać, to ci idą do pogan. W ten sposób, z powodu ich [Żydów] nieposłuszeństwa, poganie znaleźli się w lepszej sytuacji, bo Apostołowie szybciej się do nich zwrócili z nauką Jezusa.

Nie umniejsza to jednak nadziei Pawła, że skoro poganie byli nieposłuszni, a stali się posłuszni Bogu, to i Żydzi, którzy teraz stali się nieposłuszni, kiedyś do tego posłuszeństwa powrócą. To bardzo ciekawe – jeszcze raz podkreślmy: dość trudne – dociekanie Pawła, pokazujące jego wielką nadzieję, graniczącą z pewnością, że jego rodacy powszechnie uznają w Jezusie Zbawiciela świata. Czyli – że naród wybrany się nawróci, uzna w Jezusie Chrystusie zapowiedzianego i oczekiwanego Mesjasza. Kiedy się to stanie?

Nie wiemy. Wiemy jednak, że Bóg ma swoje plany i realizuje je w historii człowieka, że nie przestał być Panem świata i że naprawdę Jego dary łaski i wezwania są nieodwołalne! A największym darem łaski i wezwaniem, jakie Bóg kieruje do wszystkich, jest zaproszenie do zbawienia. Jak mówiliśmy sobie na początku – dzisiaj już uznajemy to za oczywiste, że jest ono skierowane do wszystkich. Jednak ta dzisiejsza liturgia Słowa ma nam wszystkim uświadomić, że fakt, iż jesteśmy przez Boga do zbawienia wszyscy zaproszeni, nie oznacza bynajmniej, że to zbawienie się nam „z marszu” należy! I że w ogóle nam się ono należy.

Nie, ono nam się nie należy. Nam się – tak naprawdę – nic od Boga nie należy. Wszystko, co mamy – a mamy rzeczywiście wszystko, czego tak naprawdę potrzebujemy – mamy od Niego, z Jego darmowej miłości. Myśmy niczym, w żadnym momencie, nie zasłużyli na to, co otrzymaliśmy. Podkreślmy to mocno: niczym – w żadnym momencie! Wszystko jest darem, wszystko jest łaską!

A ponieważ dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne, to nie tylko Żydzi pozostają narodem wybranym, ale i my wszyscy, nowy Lud wybrany, czyli Kościół, jesteśmy wezwani w sposób nieodwołalny do zbawienia. Czyli – że Bóg nigdy się z tego zaproszenia nie wycofa i nigdy nie ograniczy go do jakiejś wybranej, określonej grupy, na przykład: duchownych, albo tylko katolików, albo tylko chrześcijan, albo tylko… do kogokolwiek. Nie, zaproszeni są wszyscy i wszyscy mają szansę.

Co nie oznacza zapewne, że wszyscy osiągną zbawienie… niestety… Bo wiemy, że są i będą tacy, którzy odrzucą to zaproszenie i w żaden sposób nie dadzą się Bogu przekonać. Wówczas zaproszenie po prostu nie zostanie przyjęte i zrealizowane. Mówimy: „po prostu”, chociaż to wcale nie jest proste, bo to jest prawdziwy dramat człowieka, który sam skazuje się na potępienie.

Stąd też, moi Drodzy, słuchając dzisiejszego Bożego słowa, rozpalmy w swoim sercu przeogromną wdzięczność Bogu – właśnie za to, że Jego dary łaski i wezwanisą nieodwołalne. Że traktuje nas tak poważnie i z tak wielką miłością, iż zaprasza nas do zbawienia, daje nam swoją łaskę i możemy być absolutnie pewni, że nigdy się z tego nie wycofa.

Ale my też musimy mieć świadomość, że choć to zaproszenie jest tak powszechne i tak bardzo dostępne dla każdej i każdego z nas, to jednak nie przestaje ono być łaską! Łaską, na którą naprawdę niczym nie zasłużyliśmy i nigdy nie będziemy w stanie zasłużyć!

I nie mówimy sobie teraz tego po to, by się zdołować, uświadamiając sobie, jacy to nieużyteczni jesteśmy i jak bardzo sami z siebie nic nie potrafimy osiągnąć, nic zdobyć, na nic zasłużyć. Tymczasem, to nie tak! Wręcz przeciwnie, my mamy osiągać i zdobywać zbawienie swoją pracą i modlitwą, która będzie współpracą z Bogiem, naszym wkładem w to dzieło – podkreślmy: koniecznym wkładem.

Jednak zawsze pierwszy w tym wszystkim jest Bóg i Jego dar nie przestaje być łaską! My sami z siebie, o własnych siłach, nie bylibyśmy w stanie niczego dobrego osiągnąć, a cóż dopiero – wieczne zbawienie! Dlatego miejmy ciągle w świadomości i ciągle to sobie przypominajmy, że – i jak bardzo jesteśmy obdarowani! To naprawdę żadna ujma – to wielkie szczęście i przeogromna radość! Radość dziecka, tak bardzo ukochanego przez Ojca w Niebie.

Czy ciągle pamiętam, że jestem obdarowany? Czy w tym obdarowaniu staram się dostrzegać bezgraniczną miłość Boga, skierowaną do mnie – osobiście i indywidualnie? Czy stale dziękuję za wszystkie Boże dary, czy może kategorycznie żądam czegoś innego? Jak Boże dary w sobie rozwijam?… Jak to zrobię konkretnie dzisiaj?…

4 komentarze

  • Panie Jezu, tylko Ty jeden wiesz czego mi brakuję w tej mojej wierze, co muszę zmienić w relacji z Tobą Jezu, byś mógł wypowiedzieć i do mnie te słowa jakie wypowiedziałeś dziś do Kananejki „O niewiasto, wielka jest wiara twoja; niech ci się stanie, jak chcesz”. Jezu, niech Twój Święty Duch rozjaśni mój umysł, rozgrzeje moje serce, bym pojęła co muszę zmienić, by podobać się Tobie, by kochać Ciebie, tak jak Ty ukochałeś mnie, by wynagradzać Tobie i łagodzić Twój ból z powodu moich grzechów. Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida!

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.