Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Barbara Kryczka, włączająca się – w swoim czasie – w działalność młodzieżowych Wspólnot;
►Aneta Jabłońska, która jako Aneta Majewska była Szefową KSM w mojej pierwszej Parafii.
Obu Jubilatkom życzę codziennego promieniowania Bożej łaski. Zapewniam o modlitwie!
Serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii! Ileż tam się dzieje! Dziękuję zarówno za rozważanie Bożego słowa, które jest zdecydowanie najważniejsze, jak i za migawki z Surgutu, a tam zarówno z kościoła, jak i z budowy; następnie z Moskwy, z samolotu, ale także… z naszego rodzinnego Domu, gdzie miało miejsce świętowanie urodzin naszej Mamy. Ja także, ze swej strony, dziękuję za wszystkie modlitwy i wyrazy życzliwości, okazywane naszej Jubilatce. A Markowi – za dopełnienie tego świętowania na naszym forum!
Dziękuję Księdzu Leszkowi za dzisiejsze słówko – i za filmik, który jest jego istotnym dopowiedzeniem. Różnymi drogami – między innymi, telefoniczną i smsową – docierają do mnie bardzo pozytywne reakcje na treść i styl tego, co Ksiądz Leszek pisze. Dziękuję za wszystkie te opinie, dziękuję raz jeszcze Księdzu Leszkowi!
Jednocześnie proszę, abyśmy ciągle wspierali Go modlitwą – podobnie, jak i Jego Brata, Marcina – w tym trudnym czasie oswajania się z faktem odejścia do Pana Ich Mamy, Osoby wspaniałej i niezwykłej, Pani Teresy. Nam wszystkim, którzy Ją znaliśmy, bardzo Jej brakuje… Cóż więc powiedzieć o Synach?… Módlmy się o Jej wieczne zbawienie – o ile go jeszcze nie osiągnęła.
Moi Drodzy, pozdrawiamy serdecznie Was wszystkich ze Szklarskiej Poręby. Wczoraj byliśmy na Szrenicy. Potem – tym razem wieczorem – była Msza Święta, po niej zaś godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu. To już tradycja naszych wyjazdów. Potem kolacja, a w jej trakcie – zamiast rozmowy o rachunku sumienia, co było naszym wczorajszym tematem, a co poruszymy dzisiaj, przy śniadaniu – pojawił się zupełnie niespodziewany pomysł, aby wyjść jeszcze na spacer i odprawić Drogę Krzyżową w plenerze! I tak się stało!
Wyruszyliśmy o 22:00 i przekazując sobie z rąk do rąk nasz krzyżyk ołtarzowy, rozważaliśmy kolejne stacje. Rozważaniem zaś było jedno słowo, jakie każdy z nas (kto chciał oczywiście) wypowiadał przy poszczególnych stacjach. Od pewnego czasu stosuję tę praktykę przy różnych okazjach. Chodzi o docenienie wartości jednego słowa – w sytuacji, kiedy wszyscy wypowiadamy tak wiele słów, często niepotrzebnych… Bardzo pobożnie przebiegło to wyjątkowe nabożeństwo!
A dzisiaj – Ekipa zamierza wejść na tak zwany Wysoki Kamień – wzniesienie za naszą kwaterą, gdzie znajduje się punkt widokowy, z którego rozlega się piękny widok na Szklarską Porębę i okolicę. Ja natomiast chciałbym raz jeszcze wybrać się w moją ulubioną trasę – mój wydeptany od dawna szlak, na którym rzadko spotyka się kogokolwiek, poza Jezusem… To dobre miejsce na modlitwę i refleksję…
Wieczorem zaś nasi Gospodarze – jedni i drudzy Jubilaci – zapraszają nas na grilla. W jego trakcie, spróbujemy wraz z Nimi poruszyć nasz dzisiejszy temat: UŚMIECHY PANA BOGA W CODZIENNOŚCI. Chodzi o takie sytuacje – często drobne, a niekiedy nawet humorystyczne – które ponad wszelką wątpliwość potwierdzają, że Bóg jest obecny i naprawdę pomaga w nam w życiu.
Wcześniej jednak Msza Święta i inne modlitwy, w których będziemy polecać Was wszystkich!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 23 Tygodnia zwykłego, rok II,
12 września 2020.,
do czytań: 1 Kor 10,14–22; Łk 6,43–49
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Najmilsi moi, strzeżcie się bałwochwalstwa! Mówię jak do ludzi rozsądnych. Zresztą osądźcie sami to, co mówię: Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba. Przypatrzcie się Izraelowi według ciała! Czyż nie są w jedności z ołtarzem ci, którzy spożywają z ofiar na ołtarzu złożonych?
Lecz po cóż to mówię? Czy może jest czymś ofiara złożona bożkom? Albo czy sam bożek jest czymś? Ależ właśnie to, co ofiarują poganie, demonom składają w ofierze, a nie Bogu. Nie chciałbym, byście mieli coś wspólnego z demonami. Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów. Czyż będziemy pobudzali Pana do zazdrości? Czyż jesteśmy mocniejsi od Niego?
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta.
Czemu to wzywacie Mnie: «Panie, Panie», a nie czynicie tego, co mówię? Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je.
Podobny jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, potok wezbrany uderzył w ten dom, ale nie zdołał go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany.
Lecz ten, kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. Gdy potok uderzył w niego, od razu runął, a upadek jego był wielki”.
A OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:
Dzisiejsza Ewangelia koncentruje nas na słowach Jezusa, zawierających dwa porównania. Pierwsze dotyczy drzewa i owocu. Jezus mówi: Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron.
W drugim porównaniu, nawiązuje do domu, zbudowanego na piasku lub skale. Jezus stawia także konkretne pytanie o nasze uczynki, zachowania i postawy: Czemu to wzywacie Mnie: «Panie, Panie», a nie czynicie tego, co mówię? Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je. Podobny jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, potok wezbrany uderzył w ten dom, ale nie zdołał go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany. Lecz ten, kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. Gdy potok uderzył w niego, od razu runął, a upadek jego był wielki”.
Zwróćmy uwagę, że słowa Jezusa skierowane są przede wszystkim do ludzi, którzy uważają się za wierzących – do tych, którzy słuchają Ewangelii. Jezus zaprasza swoich słuchaczy do udzielenia bardzo konkretnej odpowiedzi na Jego naukę. Zachęca do wcielania słów w czyn, do budowania swojego życia na skale, jaką jest Bóg; na mocnym i stabilnym fundamencie, na niezawodnej prawdzie. A jednocześnie przestrzega przed życiem na własną rękę, gdzie „budowniczy” oszukuje samego siebie, gdzie swój dom buduje na piasku zakłamania.
Budowanie na skale jest trudne, wymaga wielu wyrzeczeń, nakładu czasu, cierpliwości, ogromnego trudu i zaangażowania. Budowanie na piasku jest dużo łatwiejsze. I na pierwszy rzut oka, możemy zauważyć, że efekt jest ten sam. Do pewnego czasu, dopóki będzie sprzyjała pogoda, może tak być – oba domy będą piękne.
Ale problem zaczyna się w momencie zawieruchy, huraganu, burzy, podtopień. Wtedy przychodzi weryfikacja poniesionych nakładów i cała prawda o budowlach zostaje ukazana.
Przypowieść o domu to obraz mnie jako człowieka, to obraz mojego życia. To odzwierciedlenie wartości, które wyznaję, a które są podstawą do mojego postępowania.
Człowiek, który buduje na skale, to ktoś mądry i rozsądny. To człowiek, który usłyszał słowa Jezusa i zastosował je w swoim życiu. To ten, który ma pragnienie zdobywania czegoś trwałego, nieprzemijającego; czegoś, co będzie trwało wiecznie.
Ten stabilny, chociaż niewidoczny fundament, to silna wiara, która nie pozwala żyć takiemu człowiekowi w próżności. Nie pokłada on swojej nadziei tylko w samych słowach, ale pieczołowicie realizuje przykazania, wcielając je w czyn. Traktuje poważnie słowa Jezusa, żeby wybaczać wrogom, miłować ich, znosić prześladowania, nie mścić się, być wiernym, pełnić dobre uczynki, być światłością dla innych, nie gromadzić skarbów na ziemi…
I – co najważniejsze – człowiek ten nie traktuje słów Jezusa i Jego przykazań wybiórczo, natomiast wszystkie je akceptuje. Bo wie, że u Pana Boga nie ma nic pośrodku: nie można mieć trochę dobrego lub złego fundamentu, nie można być bardziej lub mniej zbawionym. Tu przemawia radykalizm: albo bierzemy naukę Jezusa i stosujemy ją z całą mocą w naszym życiu i ona wydaje owoce, albo traktujemy ją z przymrożeniem oka, nie przejmując się do końca jej zastosowaniem.
Pan Bóg oczekuje od nas deklaracji jasnej i konkretnej, bo tu idzie o sprawę Boga samego, idzie o życie lub o śmierć – nie o urojone, ale o prawdziwe życie wieczne z Bogiem. Lub wieczną śmierć, wieczne potępienie w piekle. Dlatego jedynie wcielanie w życie praktycznych wskazań Jezusa jest gwarancją niezniszczalności naszego życia.
Natomiast dziś – we współczesnym, zagonionym świecie – wielu z nas uważa, że owocne życie polega na prestiżowej pracy, sowitym wynagrodzeniu, dobrym zdrowiu, pięknym ubiorze, dobrych wynikach w nauce. Praktycznie zapominamy o Bogu, zapominamy o Tym, któremu to wszystko zawdzięczamy.
Stosujemy konsumpcyjny model życia, gdzie święta kojarzą się z zakupami, a Pierwsza Komunia z prezentami i spotkaniem towarzyskim; gdzie rzeczy materialne znaczą więcej od spotkania z żywym Bogiem.
Wielu z nas zapominało, że Eucharystia to podstawowy fundament pod budowlę naszego życia. Nie rozumiemy nawet znaczenia Eucharystii. Uczestniczymy w niej często tylko w niedzielę lub wyłącznie w święta, na zasadzie „odhaczenia” obecności, nie przeżywając w pełni Śmierci i Zmartwychwstania Pana Jezusa, które się podczas Mszy Świętej dokonują. Samo suche wyznanie wiary, samo uczestniczenie w obrzędach liturgicznych, jest niewystarczające.
Podchodzimy do wiary przez pryzmat tradycji i zwyczajów, i dopiero gdy zaczyna nas dosięgać pierwsze lepsze niepowodzenie, jakieś nieszczęście, choroba, śmierć – dopiero wtedy pytamy z wyrzutem: gdzie był Bóg? I nie znajdujemy odpowiedzi…
Często w takich sytuacjach zostaje „góra piachu” naszego własnego „ego”, bo już wcześniej wyrzuciliśmy Boga z naszego domu, pracy, urzędów z naszych myśli… Odeszliśmy od Boga i Kościoła, bo nasza religijność ograniczała się tylko do pustej formy pobożności. Wyrażała się w nic nie znaczących rytuałach i obrzędach, bez prawdziwej ufności i posłuszeństwa Bożemu Słowu.
Natomiast ten, kto żyje z Chrystusem na co dzień, pomimo ciężkich doświadczeń, ufa jeszcze bardziej, jeszcze bardziej jest przytulony do Bożego Serca i w Nim pokłada całą nadzieję. W Nim – i przede wszystkim w Nim – szuka wsparcia i pocieszenia. Ten człowiek, będąc w bliskiej relacji z Bogiem, nie będzie drżał o przyszłość. Gdy uderzą w niego wichury, on będzie w ramionach wszechmogącego Obrońcy i Przyjaciela. Wiara czyni cuda, wiara przenosi góry, z Panem Bogiem wszystko przetrwamy – a bez Niego jesteśmy ruiną.
W jednej ze swoich książek, ks. Andrzej Duklewski napisał: „Kiedy stracisz pieniądze, to znaczy, że nic nie straciłeś. Kiedy stracisz zdrowie, to znaczy, że niewiele straciłeś. Ale jeżeli straciłeś wiarę, to znaczy, że WSZYSTKO straciłeś”.
Tak naprawdę, to od nas zależny, czy zbudujemy nasze życie na skale wiary, czy na piasku światowej próżności. To od każdego z nas zależy, czy będziemy tę wiarę podtrzymywać i się w niej doskonalić, czy będziemy o nią dbać jak o dom – bo o dom trzeba ciągle dbać, remontować i konserwować, aby nie popadł w ruinę.
Pamiętajmy: wszystko przemija, wszystko ma swój kres i nic, co ziemskie, nie jest trwałe. Pamiętajmy też, że każdy z nas powinien dążyć do wysokiej miary chrześcijańskiego życia, które pozwala nam iść naprzód i budować na skale, którą jest Bóg. Tylko silny FUNDAMENT WIARY w Jezusa Chrystusa przetrwa i zwycięży wszelkie przeciwności i nawałnice.
Niech każdy popatrzy dzisiaj na dom swojego życia i pomyśli, czy ta budowla nie powstała tylko dla ludzkiego oka? Przypomnijmy sobie momenty, w których byliśmy doświadczani przez rożnego rodzaju sytuacje i kryzysy: jak się wtedy zachowywaliśmy, co myśleliśmy?… Czy czuliśmy się bezpiecznie, gdy w naszą stronę kierowane były jakieś ataki, przezwiska, rożne pokusy?…
Niech też każdy odpowie sobie odważnie: czy rzeczywiście jestem chrześcijaninem, który identyfikuje się z nauką, głoszoną przez Kościół?…
A na koniec krótki filmik :