Rachować po Bożemu…

R

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, witam na pokładzie! To znaczy, cały czas na nim byłem, bo uważnie czytałem wszystkie rozważania. Były mi one pomocą do rekolekcyjnej refleksji. I to bardzo konkretnie! Kiedy bowiem – na przykład – Ojciec Jan Klubek zaproponował mi refleksję nad Hymnem o miłości z Listu Świętego Pawła, wtedy Ksiądz Marek zaproponował dokładnie to samo i jeszcze podpowiedział, jak to zrobić.

Serdecznie dziękuję Księdzu Markowi i Wszystkim, których udało Mu się wciągnąć do współpracy – za prowadzenie Gospodarstwa przez cały tydzień! Szczerą i serdeczną modlitwą odwzajemniałem Im to zaangażowanie!

I także Waszą pamięć o mnie odwzajemniałem modlitwą przez Tronem Pani Kodeńskiej! Jestem pewny, że także dzięki Waszemu duchowemu wsparciu ten czas był dla mnie tak bardzo wyjątkowy i duchowo „mocny”. A na ile będzie skuteczny – to dopiero czas pokaże…

A oto dzisiaj urodziny przeżywa Sebastian Gruszczyński, za mich czasów – Lektor w Miastkowie Kościelnym i przez pewien czas: Wiceprezes tejże Służby. Niech Pan udzieli Mu wszystkich swoich darów i natchnień. O to będę się dla Niego modlił.

W tym ostatnim tygodniu – dokładnie, w czwartek – imieniny obchodził Ksiądz Robert Jędrych. Za czasów mojego wikariatu w Żelechowie, należał do Wspólnoty młodzieżowej, a obecnie jest Księdzem, posługującym w moim rodzinnym mieście. Nie wymieniłem Go przed tygodniem, bo według moich zapisków – imieniny te wypadały w maju. Teraz jednak dowiedziałem się, że wypadają we wrześniu. Dlatego przesyłam Mu serdeczne życzenia, wsparte modlitwą!

Tymczasem dzisiaj – już „normalna” niedziela. Przed południem – posługa w Radomyśli, a wieczorem, o godzinie 17:00, w rodzinnej Parafii zamierzam odprawić Mszę Świętą w intencji naszych Rodziców – z okazji urodzin Mamy. Już w Szklarskiej Porębie sprawowałem Mszę Świętą w tej intencji, dzisiaj natomiast będziemy się modlić w gronie Rodziny. Ksiądz Marek – niestety – zdalnie… Ale sercem na pewno będzie z nami. Przy tej okazji, raz jeszcze dziękuję za wszystkie wyrazy pamięci o naszej Mamie, jakie wyraziliście z okazji urodzin.

Moi Drodzy, nie przestaję myśleć – także na modlitwie – o sprawach, która tak bardzo nas na co dzień nurtują. Zwłaszcza, że coraz częściej pojawiają się odważne wypowiedzi, które muszą ludzi myślących mobilizować do poważnej refleksji. Trafiłem na nie bezpośrednio przed rekolekcjami i zaraz po nich, dlatego dzisiaj dzielę się nimi z Wami.

I tak oto kwestia, którą od samego początku całego tego wirusowego zamieszania zupełnie się pomija, a mianowicie – sprawa jego skutków duchowych i psychicznych:

https://www.pch24.pl/publicysci-tygodnika-tvp–maseczka-ochronna-jak-kaganiec–zabrano-nam-twarze,78416,i.html

I drugi problem – pomijanie opinii lekarzy i specjalistów, negujących oficjalną linią rządową. Okazuje się, że jest ich naprawdę wielu i wcale się ze swymi poglądami – i nazwiskami! – nie ukrywają. Jeden z nich wypowiedział się bardzo jednoznacznie i kompetentnie, a do tego odważnie – w oficjalnym, otwartym liście do Ministra Zdrowia:

https://dorzeczy.pl/kraj/154099/pytam-w-imieniu-zdezorientowanych-list-prof-rutkowskiego-do-ministra-zdrowia.html

I jeszcze jedna refleksja, z którą – ze smutkiem, ale w pełnej szczerości i odpowiedzialności serca – muszę się w większości zgodzić:

https://dorzeczy.pl/kraj/153927/czy-kosciol-jeszcze-wierzy-w-boga.html

Takich wypowiedzi jest coraz więcej. Jak długo jeszcze będą one pomijane, lekceważone i przemilczane? Wiele z nich znalazło się w emitowanym wczoraj, w TV TRWAM, reportażu „Fałszywa pandemia?” Myślę, że będzie on jeszcze powtarzany.

Niech Pan nas wyzwoli – w łaskawości swojej – z całego tego szaleństwa i manipulacji. Wiemy, że Jemu ta sytuacja nie wymknęła się spod kontroli. Bo nam – już dawno.

To problemy, które nas nurtują. Niech nas one jednak nie pozbawią piękna Bożego słowa, do którego rozważenia zapraszam. Proszę, abyście razem ze mną odpowiedzieli sobie na pytanie: Co konkretnie Pan dzisiaj do mnie mówi w swoim Słowie?

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

25 Niedziela zwykła, A,

20 września 2020.,

do czytań: Iz 55,6–9; Flp 1,20–24.27a; Mt 20,1–16a

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko. Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a ten się nad nim zmiłuje i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu.

Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami, mówi Pan. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami i myśli moje nad myślami waszymi.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:

Bracia: Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna praca. Co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć.

Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, a pozostawać w ciele to bardziej dla was konieczne. Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy. Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej tak samo uczynił.

Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?» Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie najął». Rzekł im: «Idźcie i wy do winnicy».

A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: «Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze.

Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: «Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty». Na to odrzekł jednemu z nich: «Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?» Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.

Kiedy się słucha przypowieści Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, jak to pan winnicy docenił tych, co pracowali godzinę i jednocześnie jak „załatwił” z kretesem tych, którzy od rana znosili ciężar dnia i spiekoty, to rzeczywiście nie pozostaje nic innego, jak przywołać słowa Boże z pierwszego czytania, z Proroctwa Izajasza: myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami, mówi Pan. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami i myśli moje nad myślami waszymi.

Tylko tak można wytłumaczyć tę dziwną ekonomię, która każe w równym stopniu wynagrodzić całodniową mordęgę, jak jedną godzinę pracy. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że tej przypowieści Jezusa nie przywoła dziś żaden podręcznik nie tylko ekonomii, ale nawet katolickiej nauki społecznej, która – jako żywo – promuje sprawiedliwą płacę za solidną pracę. Jednak w pouczeniu Jezusa akurat nie o to chodzi. Ani o ekonomię, ani o relacje pracodawca – pracownik, ale właśnie o drogi Boże, które nie są drogami ludzkimi…

Drogi, którymi Bóg dociera do człowieka, na które zaprasza człowieka, którymi prowadzi człowieka do zbawienia. I to właśnie na te drogi zapraszając, Bóg mówi: Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko. Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a ten się nad nim zmiłuje i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu.

Tak, niechaj bezbożny porzuci swą drogę, a wejdzie na Boże drogi. Na te drogi, na których może znaleźć Pana. Pan każe się na nich szukać. Pytanie: dlaczego? Czy nie byłoby prościej, gdy tak zwyczajnie wyszedł na spotkanie? Dlaczego domaga się od człowieka, aby ten specjalnie Go jeszcze szukał?

Z pewnością, możemy to tłumaczyć wielkością i majestatem Boga, który nie ma sobie równego. Jednak Bóg raczej nie to miał na myśli, kiedy wypowiadał powyższe słowa, w Proroctwie Izajasza. Bo Bóg nie jest kapryśnym hrabią, który w przypływie dobrego humoru pozwala powiedzieć do siebie słowo, ale kiedy humor się zmieni, to lepiej w ogóle nie podchodzić. Bóg jest stały w swoim nastawieniu do człowieka – stały w swojej miłości do niego.

Jeżeli zatem dzisiaj słyszymy, że pozwala się znaleźć, to znaczy, że człowiek w każdej chwili może wyjść na spotkanie swego Boga – oby tylko chciał. Bo Bóg chce – i to zawsze chce. Gorzej z człowiekiem. To człowiek ulega różnym humorom i nastrojom.

A w tej sytuacji, to możemy powiedzieć, iż całe szczęście, że myśli Boże nie są myślami ludzkimi. Bo gdyby Bóg miał ulegać naszym myślom i dał się sprowadzić na nasze drogi, to miałby duży problem z doprowadzeniem nas do zbawienia. Oto bowiem nasze drogi, które wydają się nam takie proste i łatwe, tak często prowadzą nas na bezdroża.

Tak często nasze ludzkie drogi przecinają się nawzajem: moja droga z drogą tego czy innego człowieka. I – niestety – dochodzi do iskrzenia. Innym razem znowu, te nasze drogi są bardzo wyboiste, górzyste, kręte… Nie wiadomo, co jest na ich końcu… Chociaż nam się wydaje, że dobrze to wiemy i wszystko należycie przewidujemy. Ileż to jednak razy, niestety, na tych naszych drogach błądzimy…

I ileż razy nasza ludzka sprawiedliwość jest taka niesprawiedliwa, a nasza ludzka ekonomia tak bardzo krzywdzi człowieka. Dlatego Bóg zaprasza nas na swoje drogi, zachęcając jednocześnie, abyśmy Go szukali. Raz jeszcze zapytajmy: dlaczego Bóg chce być przez nas szukany? Czy nie prościej byłoby, żeby od razu do nas wyszedł, skoro tak bardzo zależy Mu na bliskości z nami?

Odpowiedź znajdujemy w dzisiejszej Ewangelii: właśnie w tym dziwnym i niezrozumiałym dla nas potraktowaniu pracowników przez właściciela winnicy. Przez ten obraz bowiem Jezus wyraźnie nam powiedział, że patrzy w serce człowieka, w którym odczytuje jego intencje, dostrzega jego wysiłek, włożony w to właśnie, by przyjść do swego Boga. Bogu zależy na tym wysiłku człowieka, na jego staraniu – na tym, by człowiekowi zależało na spotkaniu z Nim, swoim Bogiem!

Ewangeliczny właściciel winnicy nie wynagrodził pracowników za matematycznie wyliczone efekty ich pracy, ale za ich gotowość, dyspozycyjność, za ich dobre intencje i otwarte serca. Jeszcze raz podkreślmy: w relacjach pracodawca – pracownik takie zasady nie funkcjonują, także według katolickiej nauki społecznej. Po prostu, za solidnie wykonaną większą pracę należy się większa zapłata, za mniejszą – mniejsza.

My jednak mówimy tu o duchowej więzi człowieka z Bogiem – więzi, której nie da się w żaden sposób zmierzyć, zważyć, czy wyliczyć. Także – według ludzkich kryteriów – wycenić. To jest w stanie uczynić tylko Bóg! Bo On patrzy w serce i widzi człowieka w całym jego duchowym bogactwie.

I właśnie w tym sercu Bóg chce zobaczyć pragnienie człowieka, by się ze swoim Bogiem spotkać. Bóg naprawdę nie patrzy nigdy na to, co człowiekowi z jego starań ostatecznie wyjdzie – tylko na to, co człowiek chce osiągnąć, o co się stara, nad czym pracuje, w jakim kierunku idzie jego wysiłek, jak czyste są jego intencje. I – co może najważniejsze – ile jest miłości w tym, co robi, o co się stara. Na czym – lub na kim – mu zależy. Czy zależy mu na tym, by być jedno z Bogiem…

Dlatego, moi Drodzy, nie musimy tak surowo oceniać się – także przy Spowiedzi – za to chociażby, że nie możemy skupić się na modlitwie, że nasza modlitwa jest rozproszona. Owszem, jeżeli jest to wynikiem naszego niedbalstwa, pośpiechu, lekceważenia modlitwy i lekceważenia samego Boga, to jest to temat do wyznania na Spowiedzi. Jeżeli jednak naprawdę szczerze się staramy, bardzo nam zależy, wkładamy w to nasz wysiłek, ale – niestety – nie wychodzi tak, jak by się chciało, to możemy być spokojni: Bóg widzi ten nasz szczery wysiłek i ten wysiłek przyjmuje jako naszą najpiękniejszą modlitwę. Bo płynie ona ze szczerego serca!

To tak, moi Drodzy, jak rodzice cieszą się z pierwszych kroków swego małego dziecka. Czy zwracają w ogóle uwagę na to, że tych kroczków jest tak mało: jeden, dwa, może trzy, po czym znowu „na czworaka”? Na to zwracają uwagę – czy może cieszą się, że dziecko w ogóle postawiło pierwszy krok? Przecież nie mamy wątpliwości, jak to jest – zresztą, zapewne wielu z nas nie musi sobie tego wyobrażać, bo doskonale takie sytuacje pamięta.

A Bóg, który zna nas o wiele lepiej od naszych rodziców, bliskich, a nawet od nas samych – czy nie będzie cieszył się każdym krokiem, zrobionym przez nas w Jego kierunku? Oczywiście, że będzie! Jeśli tylko zobaczy, że nam zależy, że się staramy, że wkładamy serce w to, by się do Niego zbliżyć – czyż nie da nam całej nagrody, jaką dla nas przygotował? Nawet, jeśli po naszej stronie będzie tylko godzina pracy, podczas gdy inni pracowali cały dzień – żeby posłużyć się obrazem, ukazanym przez Jezusa.

Musimy bowiem jasno powiedzieć, że nie każdy – by tak to ująć – startuje z tej samej pozycji. Jak bowiem porównywać sytuację człowieka, który od dziecka był wychowany w wierze, który miał dobre warunki w swoim domu do tego, by wiarę praktykować – z kimś, kto wychowywał się w rodzinie patologicznej, w której wiara była zepchnięta na daleki margines, albo jej w ogóle nie było?

Czy w oczach Bożych człowiek, wywodzący się z tej drugiej rodziny, który jednak wszedł na Boże drogi – nawet po wielu latach błądzenia – nie zasługuje na taką samą, o ile nie większą nagrodę, niż ten, kto trwał w wierze od dziecka, ale miał zawsze ku temu lepsze warunki?

To tak, jak mądry nauczyciel zawsze bardziej doceni ucznia mniej zdolnego, ale pracowitego i starającego się, aniżeli zdolnego, a leniwego. Bo dobrze wie, że ocena – powiedzmy – dostateczna w jednym i w drugim przypadku zupełnie co innego oznacza. W przypadku ucznia mniej zdolnego jest sporym osiągnięciem, bo jest owocem naprawdę dużych jego wysiłków i starań, podczas gdy w przypadku zdolnego jest powodem do wstydu, bo jasno pokazuje, że nie chciało mu się nauczyć. Zatem, cały czas powraca sprawa intencji serca, owego wewnętrznego nastawienia.

Albo też – przenosząc się na zupełnie inną płaszczyznę – jak w oczach Bożych wygląda przyjmowanie Komunii Świętej dwa razy w roku przez tych Parafian mojego Brata, Księdza Marka, na Syberii, którzy taką jedynie możliwość mają, a w przypadku kogokolwiek z nas, którzy mamy możliwość przystępować dwa razy dziennie?… Czy w oczach Bożych jedna i druga sytuacja wygląda tak samo?

Myślę, moi Drodzy, że jesteśmy jeszcze w stanie wyliczyć sporo tego typu przykładów, a wszystkie one pomogą nam zrozumieć ten Boży sposób nagradzania – nawet za jedną godzinę pracy w takim samym wymiarze, co za cały dzień. Bo inne są często warunki i okoliczności, a w tych warunkach i okolicznościach zasadnicze znaczenie ma nastawienie ludzkiego serca.

I dlatego Bóg chce, aby ludzie Go szukali. On pozwala się znaleźć, On wychodzi naprzeciw, ale chce być szukany, bo chce, by ludzie – by tak rzec – uruchomili swoje serce, by ze szczerego serca chcieli się z nim spotkać. Aby wydobyli ze swoich serc to wszystko, co najpiękniejsze, najbardziej wartościowe!

Oto w drugim czytaniu słyszymy, jak dylematami swego serca dzieli się z Filipianami – a jednocześnie z nami wszystkimi – Święty Paweł. Pisze: Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna praca. Co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć. Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, a pozostawać w ciele to bardziej dla was konieczne.

I kiedy już wydaje się, że usłyszymy jakieś rozstrzygnięcie tych dylematów, nagle – ni stąd, ni zowąd – pada zdanie: Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej. Jakby zupełnie z innej wypowiedzi, z innego kontekstu, z innej „bajki”. A przecież – cały czas mowa o tym samym! Jak to rozumieć?

A może tak właśnie, że bez względu na to, co będzie z Pawłem – czy pozostanie z nimi, czy odejdzie – oni mają żyć w przyjaźni z Jezusem! W sposób godny Ewangelii. Zatem, Paweł odkrywa przed nimi dylematy swego serca – jest w tym bardzo szczery, na pewno nie gra przed nimi, ani nie udaje. Zastanawia się, jak najlepiej wypełnić wolę Bożą, oni zaś mają zaangażować całe swoje serce, aby także wypełnić wolę Bożą, aby po Bożemu żyć. Mają ze swojego serca wydobyć to wszystko, co jest tam najcenniejszego.

Bo to właśnie w sercu człowieka rozstrzyga się tak naprawdę cała jego relacja z Bogiem, z innymi ludźmi, ze światem… Prawdziwy obraz człowieka zapisany jest w jego sercu.

I dlatego, moi Drodzy, bądźmy ostrożni w ocenianiu – zwłaszcza negatywnym – drugiego człowieka. Albo też nie zazdrośćmy mu tego, że lepiej mu się rzekomo powodzi, niż nam. Bo nigdy tak naprawdę nie wiemy, co ten człowiek przeżywa, co się w jego sercu kryje, co się tam dzieje, co on wewnętrznie przeżywa – a to tam właśnie wszystko się tak naprawdę rozstrzyga. I jakie tak naprawdę są te zewnętrzne warunki, w których na co dzień żyje i funkcjonuje.

Nie zazdrośćmy drugiemu dobra, nie potępiajmy za błędy, nie miejmy też pretensji do Boga, że „nie po naszemu” rozwiązuje pewne problemy czy prowadzi niektóre sprawy. On widzi głębiej, dalej i dokładniej – i na pewno się nie myli!

I dlatego za godzinę pracy płaci tyle, ile za cały dzień. Bo wszystko przelicza po swojemu, nie po naszemu. Dodajmy jeszcze raz: na całe szczęście!

Spróbujmy uczyć się od Boga tej Jego tak po ludzku dziwnej, takiej „niedzisiejszej”, a przecież tak mądrej – i tak naprawdę bardzo uczciwej – ekonomii. Postarajmy się jej zasady wprowadzać w nasze relacje z ludźmi. Spróbujmy rachować po Bożemu, a stworzymy świat o wiele mniej wyrachowany…

16 komentarzy

  • Dzisiaj nasza parafia przeżywa Święto Patronalne, czyli Odpust parafialny,
    a zarazem 5. rocznice konsekracji Kościoła :). Zapraszamy do Sanktuarium Św. O. Pio w Warszawie 🙂

    • No nieźle, moja parafia z ks. Andrzejem Kuflikowskim na czele 🙂
      Jak zawsze rozważania na tym blogu ukazują głębokie spojrzenie na wiarę. Takich księży potrzeba światu, o szerokich horyzontach, tak jak tutaj ktoś już wspominał ks. Piotra Pawlukiewicza, ja od siebie dorzucę abpa Grzegorza Rysia. Mozna ich czytac sluchac bez przerwy, podajacych na tacy wszelkie sposobnosci kontaktu z Bogiem, spotkania Pana Jezusa w swoim zyciu, tylko tak jak w moim przypadku, mieć kłopot ” z ruszeniem się „… Ile to już razy miałem zacząc z rana godzinną kontemplację, posluchać co Bóg mi chce powiedzieć….mogę policzyć na palcach jednej ręki. Mimo pragnienia tego od miesięcy… Coraz bardziej rozumiem jak tracę czas który daje mi Bóg, że nawet godziny nie potrafię dla niego wygospodarować. A co dopiero całego dnia. Panie Jezu, zmiłuj się nade mna, bym porzucił stare przyzwyczajenia i dopomóż bym zwrócił się do Ciebie całym sercem.

        • Tak właśnie było. To było bardzo spontaniczne. I – może trudno w to uwierzyć – ale impulsem była informacja, podana w… TVN ! Była to informacja, że Biskup Kiernikowski z Siedlec prowadzi bloga i że jest to jedyny biskup, który takiego bloga prowadzi. A poza tym, duchowieństwo nie jest za bardzo aktywne w sieci. Pomyślałem sobie wówczas: to Kiernikowski może, a ja nie? To ja będę gorszy? A poza tym, jakoś tak uświadomiłem sobie, że w ten sposób będę mógł dotrzeć do większej liczby Osób z dobrym – bo Bożym słowem.
          I tak to Biskup Kiernikowski, w którym naonczas nie żyłem – by to w miarę oględnie ująć – w zbyt słodkiej zażyłości (właśnie z tego powodu byłem przez kilka lat w Diecezji warszawsko – praskiej), stał się inspiracją do założenia tego bloga. I jak tu nie przyznać, że Pan Bóg ma gigantyczne poczucie humoru?…
          xJ

    • Jestem w szóstym dniu Nowenny do Ojca Pio, ( bo jestem Jego czcicielką), dziś za pokutę dostałam Litanię do O. Pio, czy to przypadek…. Zachęcona Twoją informacją, odnalazłam filmik o Sanktuarium https://www.youtube.com/watch?v=EjTmdiBgIk0 i z przyjemnością go obejrzałam. Robercie, przy najbliższej okazji pokłoń się O. Pio ode mnie :-).

    • Wielkie dzięki! Tylko dlaczego tacy Profesorowie nie są dopuszczani do głosu w oficjalnym przekazie medialnym? Z czym my tak naprawdę mamy do czynienia?
      Ojcze Przedwieczny – miej miłosierdzie dla nas i całego świata! Bo my już zapędziliśmy się w taki ciemny róg, że o własnych siłach i własnym rozumem nie jesteśmy w stanie się stamtąd wydostać…
      xJ

  • Gospodarz zatrudnił pięć grup pracowników do pracy w swojej winnicy. Właściwie zatrudnił wszystkich chcących pracować i wszystko było dobrze do czasu wypłaty. Człowiek , jak to człowiek lubi zaglądać do cudzego portfela. Lubi się porównywać z innymi, stąd doznaje frustracji dlaczego ja tak mało, a on więcej dostał itd… Przypowieść Jezusa poucza nas, abyśmy skoncentrowali się bardziej na pracy i to nie tylko tej fizycznej, doraźnej, która zabezpiecza nam byt materialny ale również pracy duchowej, której zapłatą będzie życie wieczne…

  • Muszę przyznać, że dziś słuchałam już 2 rozważań do dzisiejszej Ewangelii, to na blogu jest 3 i oczywiście wiele razy wcześniej ale nikt tak dokładnie, z takimi życiowymi przykładami mi tej Ewangelii nigdy nie „rozjaśnił” jak Ksiądz Jacek. Boża ekonomia w praktyce i codziennym zastosowaniu po prostu 🙂 Dziękuję!

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.