Figowiec w winnicy?…

F

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym rocznicę Chrztu Świętego przeżywała moja Siostrzenica, Weronika Niedźwiedzka.

Urodziny zaś – i to osiemnaste – przeżywał Jakub Zieliński, za moich czasów Lektor w Parafii w Miastkowie Kościelnym.

Dzisiaj natomiast urodziny przeżywają:

Katarzyna Pałysa, Mama Jakuba, Lektora z Miastkowa, z którym nadal współpracuję w ramach różnych inicjatyw religijnych i młodzieżowych;

Dorota Rogulska, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;

Mateusz Maksymiuk – także należący do jednej ze Wspólnot;

Maja Zagubień – zaangażowana w swoim czasie w działalność KSM w Celestynowie.

Wszystkim świętującym wczoraj i dzisiaj życzę nieustającej bliskości Pana i bezmiaru łask z Nieba. Zapewniam o modlitwie!

Modlitwą tą ogarniam także ś.p. Elżbietę Bisek, Mamę mojego byłego Ucznia, a obecnie Księdza, Sebastiana. Niech Pan da Jej Niebo, a całej Rodzinie – pocieszenie i nadzieję!

Dziękujemy Bogu za właściwe orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ochrony życia. Po tak długim czasie, ale jednak zapadło orzeczenia zgodne z Prawem Bożym i prawem polskim. Oby już teraz sprawy szły we właściwym kierunku.

Bardzo serdecznie dziękujemy Ekipie Syberyjskiej za wczorajsze słówko z Syberii. Wyjaśniam, że trudności z zamieszczeniem zdjęć, o których wspomniał Ksiądz Marek, wynikają z braku miejsca na serwerze. Moderator poszukuje najlepszego rozwiązania i wszystko wskazuje na to, że już w najbliższym czasie wszystko wróci do normy – i słówka z Syberii będą opatrzone zdjęciami i filmikami.

A Wam wszystkim, moi Drodzy, bardzo, ale to bardzo gorąco dziękuję za naszą modlitewną jedność w czwartkowy wieczór, w ramach inicjatywy: NIE LĘKAJCIE SIĘ! Już przed jej rozpoczęciem, otrzymałem wiele zapewnień o włączeniu się we wspólną modlitwę. A wczoraj – tak wiele informacji o tym, że faktycznie, często w gronie rodzinnym, ta modlitwa płynęła do Nieba. Przyszło nawet zdjęcie monitora komputera, na którym widać było transmisję z Kodnia, a obok, na stoliku – krzyżyk i zapaloną świecę. Ogromnie dziękuję za tę jedność!

Jestem przekonany, że Niebo cieszy się z tego i nie poskąpi nam swoich łask! Proszę jednak, aby to piękne wydarzenie nie było czymś jednostkowym. Wprost przeciwnie – proszę o codzienną, żarliwą, najlepiej wspólnotą modlitwę, w naszych rodzinach. Wspólnie czytajmy Pismo Święte! Ale też zadbajmy o stały stan łaski uświęcającej i o zapraszanie Jezusa do serca w Komunii Świętej!

Tylko w Nim jest nasza nadzieja i pomoc w trudnościach! Tylko w Nim – i w opiece Jego i naszej Matki! Pamiętajmy też o realizacji podjętych dobrych postanowień!

A oto dzisiaj – jak w każdą sobotę – słówko Księdza Leszka. Bardzo serdecznie za nie dziękuję – za wiele cennych i potrzebnym nam wskazówek, w nim zawartych! Zapraszam do refleksji i do znalezienia tej jednej, jedynej myśli, którą Pan tak szczególnie dzisiaj do mnie osobiście kieruje.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 29 Tygodnia zwykłego, rok II,

24 października 2020.,

do czytań: Ef 4,7–16; Łk 13,1–9

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Bracia: Każdemu z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego.

Dlatego mówi Pismo: „Wstąpiwszy do góry wziął do niewoli jeńców, rozdał ludziom dary”. Słowo zaś „wstąpił” cóż oznacza, jeśli nie to, że również zstąpił do niższych części ziemi?

Ten, który zstąpił, jest i Tym, który wstąpił ponad wszystkie niebiosa, aby wszystko napełnić.

I On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa. Chodzi o to, abyśmy już nie byli dziećmi, którymi miotają fale i porusza każdy powiew nauki na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu. Natomiast żyjąc prawdziwie w miłości sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową, ku Chrystusowi. Z Niego całe Ciało, zespalane i utrzymywane w łączności dzięki całej więzi umacniającej każdego z członków stosownie do jego miary, przyczynia sobie wzrostu dla budowania siebie w miłości.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

W tym czasie przyszli niektórzy i donieśli Jezusowi o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: „Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie.

Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie”.

I opowiedział im następującą przypowieść: „Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł.

Rzekł więc do ogrodnika: «Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia?»

Lecz on mu odpowiedział: «Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć»”.

A OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:

Dzisiejsza Ewangelia jest niezwykle piękna, ale zarazem tak po ludzku szalenie trudna. Jest w niej wiele rzeczy, o których można by było pisać, ale dzisiaj chciałbym zwrócić uwagę na dwie bardzo istotne kwestie, które trzeba podkreślać i zawsze przypominać.

W tym czasie przyszli jacyś ludzie i donieśli Jezusowi o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar” – Jezus im odpowiedział: «Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, iż to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam.

Katastrofa, choroba, cierpienie – trwające krócej bądź dłużej trudne momenty w naszym życiu, gdy coś się tak po ludzku psuje. Ileż razy słyszymy i ta myśl niestety często powraca jak bumerang
u chrześcijan, że te nieszczęścia to kara – tak, jak w Ewangelii sugerują jacyś ludzie. Wieża zwaliła się, bo ktoś był grzesznikiem, to kara za jego postępowanie. Jak łatwo przychodzi nam ocena innych
w tym wypadku, ale oczywiście nie to jest tu najważniejsze. Pan Jezus mówi –
bynajmniej. Nie ma przełożenia grzechu na karę. Pan Jezus to bardzo mocno podkreśla. Czy owych osiemnastu w Siloam było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jeruzalem? Bynajmniej.

Pan Jezus mówi tu dokładnie, że to nie jest kwestia tego, że ci, co zginęli, byli grzesznikami, a ci, co przeżyli, nie byli. Bynajmniej.

Oczywiście, istnieje konsekwencja grzechu. Jeżeli grzeszysz, to sam na siebie ściągasz jakieś konsekwencje. Jeżeli palisz, czy pijesz – sam skazujesz siebie na trwanie w niebezpiecznym nałogu, który w końcu może doprowadzić do Twojej śmierci, czy rozpadu rodziny. W ten sposób jest wymierzona w grzechu kara, ten grzech sam za sobą niesie karę.

Ale trzeba wyrzucić taką myśl z serca, że za mój grzech Pan Bóg ześle na mnie jakieś nieszczęście, chorobę, kalectwo, śmierć – to będzie kara. NIE. Ale nie możemy też tego interpretować w ten sposób, że możemy sobie grzeszyć, trwać w grzechu i nie będzie tego żadnych konsekwencji. Oczywiście, że nie o to chodzi. Grzechy niosą za sobą konsekwencje. Ale Jezus w tej Ewangelii pokazuje jedną bardzo ciekawą rzecz. Wymaga od nas większego wysiłku, żeby pojąć niezwykłą logikę Pana Boga.

Jezus wykłada bardzo dziwną przypowieść. Jak wiadomo ona przez symbole ma coś nam zobrazować – nie interpretujemy jej dosłownie.

Jezus mówi o winnicy, w której rośnie figowiec. Drzewo, które zupełnie nie pasuje do tego miejsca – przecież to nie gaj figowy, tu rosną winorośle. Na pierwszy rzut oka, to bezsensowne zestawienie. Figowiec jest dość dużym drzewem, zatem pobiera z ziemi dużą ilość wody i minerałów, rozrasta się i zabiera winoroślom pożywienie. Ma słodziutkie owoce, więc sumą rzeczy przyciąga ptaki…

Ile razy w naszym życiu pojawią się takie wydarzenia, sytuacje, ludzie właśnie tacy, jak ten figowiec w winorośli? Ileż razy pytamy się Pana Boga: „Panie Boże, po co mi to tu posadziłeś? To nie ma sensu – to zabiera moją przestrzeń przeszkadza mi, to jest coś bardzo niedobrego w moim życiu. Po co, Panie Boże, dajesz mi to wydarzenie w moim życiu?”

Mądrzy ludzie mówią, że ten figowiec pośród tych winorośli jest bardzo sensowny. To, że on tam jest, wyraża konkretną myśl Jezusa. Być może, drzewo to faktycznie trochę tych soków winoroślom podbierze, ale jeżeli jest dobrze wyrośnięty i okazały, ma słodkie figi, które będą zjadać ptaki. Skoro ptaki będą jeść słodkie figi – to nie ruszą winorośli, które będą mogły wydać wspaniałe owoce.

Figowiec jest zatem bardzo mądrą inwestycją, z pozoru nie służy dobru, ale de facto on jest czymś, co chroni winnicę. To figowiec koncentruje na sobie zło, on odbiera ataki tych, którzy mogliby zniszczyć wszystkie owoce.

Dokładnie tak samo jest z tymi trudnymi sytuacjami, katastrofami, tragediami w naszym życiu. Na pierwszy rzut oka, są one niszczące – topią nas. Ale Pan Bóg się czasem zgadza w naszym życiu na takie sytuacje – na takie figowce. Warto zaznaczyć raz jeszcze, że nie ZSYŁA jako KARĘ, ale ZGADZA się, by coś takiego się wydarzyło i wykorzystuje to, by w ten sposób uchronić nas przed złem. Pan Bóg nie chce zła w naszym życiu, ale wykorzystuje je dla nas, dla naszych owoców.

To niezwykle trudne, ale tak jest. Lepiej byłoby bez trudności, ale okazuje się, że bez nich nie będziemy mogli zaowocować tak, jak powinniśmy zaowocować.

Warto raz jeszcze podkreślić tę różnicę między zesłaniem czegoś na kogoś, a dopuszczeniem czegoś. Pan Bóg nie jest tym, który zsyła zło na człowieka, każe go za grzechy i zsyła nieszczęście. Pan Bóg, w momencie, kiedy dzieje się coś złego w naszym życiu, kiedy pojawia się ten przypowieściowy figowiec – mówi do mnie i do Ciebie: „Ja go tak przemienię, że on się okaże dla Ciebie obroną – to będzie dla Ciebie coś, co pozwoli Ci jeszcze lepiej zaowocować.”

Ale niestety tu często rodzi się problem. Ileż razy ten figowiec jest bezpłodny – bezowocny – jak w przypowieści. Nie znajdujemy sensu w fakcie jego istnienia, źle go uprawiamy i w związku z tym on nie przynosi owoców – nie spełnia swojej roli. I dlatego mnóstwo tych trudnych chwil w naszym życiu – nie spełnia swojej roli. My nie szukamy w nich sensu, tylko buntujemy się. Dlaczego spotyka to mnie, Panie Boże – mówimy.

Nie chodzi oczywiście o to, że mamy z radością przyjmować wszelkie nieszczęścia w naszym życiu, oczekiwać na nie – oczywiście, że nie – ale mamy ZAUFAĆ, że w tej KONKRETNEJ sytuacji Pan Bóg działa i wie co robi. Mamy być jak ten ogrodnik z przypowieści – mamy okopać figowiec, nawozić go: „Panie Boże, wierzę, że to ma sens; wierzę, że mnie w tym prowadzisz i dzięki tej sytuacji mnie ocalisz”. Tylko jeżeli będziemy w ten sposób myśleć i to interpretować, wówczas figowiec może zaowocować.

I tu warto podkreślić, jaki Pan Bóg jest wobec nas CIERPLIWY. Przecież mijają lata, często nie mamy żadnych owoców, a jednak On ma nadzieję i wierzy, że jeszcze ten owoc się pojawi… Może jednak uda się nam wykorzystać tę sytuację, tę katastrofę, do czegoś niezwykłego, do przemiany, do wyjścia z grobu grzechu, w którym tkwimy nieraz długie lata, oszukując siebie i innych.

Oczywiście, nie odbierajmy tego również w ten sposób, że czekamy na te nieszczęścia, ażeby się poprawiać. Nie, nie, nie! Jeżeli nie ma w naszym życiu tych figowców – to chwała Panu, cieszmy się z tego! Ale jeżeli one są, to trzeba potrafić w nich dostrzec, że Pan Bóg jest w stanie zrobić z nimi coś, co pozwoli nam zaowocować. Okopmy je, chciejmy je nawozić – bądźmy dobrymi rolnikami. Podlewajmy je wiarą, nadzieją, miłością, a nade wszystko ZAUFANIEM. Z takim nawozem na pewno narodzą się niezwykłe owoce.

Prośmy dziś zatem o tę siłę do uprawy – do tego ZAUFANIA Panu Bogu w trudnych momentach naszego życia. Nauczymy się czerpać z tych naszych figowców jak najwięcej owoców.

Niech te wszelkie nieszczęścia i katastrofy w naszym życiu, trudności, które napotykamy pozwolą nam zaowocować w cudowny sposób!

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.