I stało się wielkim drzewem!

I

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Siostra Iwona Jagiełka, posługująca w swoim czasie w Surgucie, na Syberii, w Ekipie Księdza Marka. Niech Pan Jej błogosławi we wszystkim, co teraz podejmuje na Jego chwałę. Zapewniam o modlitwie!

A oto dzisiaj wybieram się – wraz z kilkom Księżmi, związanymi w swoim czasie z Pieszą Pielgrzymką Podlaską na Jasną Górę – do Ciepielowa, w Diecezji radomskiej, aby w ramach uroczystości pogrzebowej pożegnać Panią Irenę Zaborską, o której odejściu pisałem w niedzielę. Chcemy w ten sposób podziękować Bogu za Jej piękne życie, oddane Kościołowi – w jego wymiarze parafialnym i pielgrzymkowym.

Moi Drodzy, nieustająco proszę o intensywną modlitwę w intencji rozwiązania problemu, jaki teraz mamy w Polsce i na świecie – problemu z koronawirusem i innymi wirusami – szczególnie z tym, ujawnionym w ostatnich dniach – wirusem diabelskiej wściekłości zwolenników mordowania dzieci nienarodzonych. Moi Drodzy, mamy się o co modlić. Kontynuujmy nasze dzieło z ostatniego czwartku, a więc program: MN – MODLITWA I NAWRÓCENIE. W tym kontekście proszę o łączenie sił we wspólnym wołaniu do Pana – chociażby w rodzinie – oraz o realizację podjętych dobrych postanowień.

A w tym kontekście, wraz z moją Młodzieżą, zastanawiamy się, czy podjąć taką inicjatywę ponownie, w najbliższym czasie. Wynikło to już w ramach naszych rozmów w Kodniu. Póki co, postanowiliśmy sobie, że będziemy modlić się do Ducha Świętego o światło, aby pomógł nam znaleźć odpowiedź na dwa pytania: Czy to, co było, zostało tam, w Niebie, dobrze przyjęte, oraz czy Pan chce czegoś podobnego w przyszłości? A jeżeli tak, to w jakiej formie?

Bo sprawą, co do której nie mamy żadnych wątpliwości, jest ta, że nie może to być nasze dzieło, na naszą chwałę, ale od początku do końca – ma to być dzieło Boże!

Może podzielicie się z nami jakimiś sugestiami w tej kwestii?

A teraz zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, wsłuchania się w nie bardzo uważnie i z otwartym sercem, aby znaleźć odpowiedź na pytanie: Co Pan dzisiaj konkretnie do mnie przez to Słowo mówi?

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 30 Tygodnia zwykłego, rok II,

27 października 2020.,

do czytań: Ef 5,21–33; Łk 13,18–21

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Bracia: Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej. Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus Głową Kościoła: On Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom we wszystkim.

Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany.

Mężowie powinni miłować swoje żony tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną, i będą dwoje jednym ciałem”.

Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego. A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus mówił: „Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki powietrzne gnieździły się na jego gałęziach”.

I mówił dalej: „Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło”.

Myśl o «wzajemnym poddaniu w bojaźni Chrystusowej» – to chyba pomysł nie na nasze czasy! Bo dzisiaj każdy raczej promuje siebie i swoje zdanie podkreśla – wszak na każdym kroku mówi się o równouprawnieniu – to skąd tu nagle myśl o wzajemnym poddaniu?… Szczególnie słowa: Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus Głową Kościoła: On Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom we wszystkim muszą wzbudzić opór wszelkiej maści feministek!

Tymczasem, jeśli wsłuchać się uważnie w to, czego naucza Apostoł, wykazując przy tym odrobinę dobrej woli, polegającej na tym, że usłyszy się to, co naprawdę zostało powiedziane, a nie to, co się chce usłyszeć, wówczas z pewnością spostrzeżemy, że tak naprawdę mowa jest o darze wzajemnym, o wzajemnym słuchaniu siebie i służeniu sobie.

Nie musimy więc od razu wytaczać argumentów – skądinąd słusznych – że za czasów Pawła inna była pozycja kobiety, a inna mężczyzny; że żona była bardziej od męża zależna, niż to ma miejsce obecnie… Faktycznie, tak było. Nie tylko zresztą w czasach Pawła, ale jeszcze w wielu późniejszych. I może rzeczywiście – trochę to w wypowiedzi Apostoła pobrzmiewa, ale nawet jeśli, to tylko po to, aby właśnie ustawić te sprawy w sposób należyty i uporządkowany.

Skoro żona ma być poddana mężowi – niech już tak będzie – to jednak mąż ma miłować żonę tak, jak Chrystus umiłował swój Kościół. A jak Chrystus umiłował swój Kościół? Aż do oddania za niego życia!

Apostoł jeszcze rozwija tę myśl, gdy stwierdza: Mężowie powinni miłować swoje żony tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną, i będą dwoje jednym ciałem”. Czy więc rzeczywiście możemy mówić o jakiejś supremacji mężczyzn nad kobietami, mężów nad żonami? Czy jednak mężom nie wyznaczył Apostoł nawet trudniejszych zadań, niż żonom?

Bo żona, poddana mężowi, może po prostu powierzyć się jego opiece i zdać się na niego. I teraz mąż – mówiąc kolokwialnie – niech „na głowie staje”, żeby o swoją żonę należycie zadbać.

Naturalnie, żadna dobra żona tak do sprawy nie podejdzie, bo o ile faktycznie będzie liczyła na opiekę męża, by czuć się przy nim bezpiecznie i by liczyć na jego męską stanowczość i siłę w utrzymaniu jedności i trwałości rodziny, o tyle sama wniesie do tego małżeństwa i do tej rodziny całą miłość i dobroć swego kobiecego serca. Nie będzie zatem czekała, aż mąż wszystko za nią zrobi, tylko każde z nich będzie wypełniało swoje zadania, realizując tę część małżeńskiej misji, która na każde z nich przypada.

W tym kontekście, mocnego znaczenia nabierają słowa: Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej. Jeżeli oboje mają być sobie wzajemnie poddani, to znaczy, że mają być dla siebie nawzajem darem! Mają się sobie nawzajem, każdego dnia, składać w ofierze. Bo przecież poddanie się komuś – to bardzo konkretna rezygnacja z siebie, ze swojej woli (przynajmniej w jakimś stopniu), ze swojej wygody i dogadzania sobie na każdym kroku, kosztem drugiej strony… To jest właśnie poddanie.

Na pewno, kojarzy się to z jakąś stratą, z jakimś oddaniem, poświęceniem czegoś swojego, czegoś z samego siebie… A zatem – z jakimś uszczerbkiem. Jeżeli jednak jest to poddanie wzajemne, to już nie można mówić o żadnej stracie, bo jeżeli żona oddaje siebie mężowi, ale mąż w taki sam sposób oddaje się żonie, to już nie ma straty. Rachunek wychodzi na zero. A tak naprawdę: na plus! Każda ze stron na tym zyskuje, bo przyjmując dar w postaci swego współmałżonka i jego szczerej, bezgranicznej miłości – na pewno więcej zyskuje, niż sama z siebie daje.

Na straży takiego spojrzenia na całą sprawę stoją słowa: w bojaźni Chrystusowej, którymi Paweł niejako ozdabia, a tak naprawdę ubogaca swoje wezwanie do wzajemnego poddawania się sobie małżonków. Jeżeli będą to czynić właśnie w bojaźni Chrystusowej, czyli ze względu na Chrystusa, to wyniosą w ten sposób swoją miłość wzajemną na znacznie wyższy poziom, aniżeli wówczas, gdy czyniliby to tylko z ludzkich pobudek…

W ten sposób, każdy taki gest wzajemnej miłości, każde słowo, każdy dobry czyn staje się owym ziarnkiem gorczycy – mniejszym od ziarenka maku – które wyrośnie jako czterometrowe drzewo. I stanie się małą grudką zaczynu, zakwaszającą całe ciasto. Tak właśnie będzie się rozrastało Boże królestwo w sercach małżonków, w sercach ich dzieci – i tych wszystkich, których Pan postawi na ich drodze.

Bo właśnie w taki sposób Boże królestwo się rozwija: od najmniejszych, prawie niedostrzegalnych rozmiarów – do takich, z którymi już nic nie może się równać. Jednak to dokonuje się powoli, spokojnie, w ciszy, bez zbędnego zamieszania i hałasu… Tak ma wyglądać budowanie wzajemnych relacji w małżeństwie – i w ogóle, wszelkich relacji międzyludzkich.

Jest to otwieranie się na siebie nawzajem i codzienne, cierpliwe, ciche, ale jednak wytrwałe i konsekwentne – składanie siebie w ofierze dla dobra drugiego. Choćby tych najmniejszych ziarenek, które jednak na glebie wiary, nadziei i miłości przyniosą wielki wzrost Bożego królestwa.

Tu się nie da nic przyspieszyć, tu się nie da nic zrobić natychmiast i od razu. Tu trzeba wytrwałości, cierpliwości i… czasu… I świadomości, że to Bóg daje wzrost, a nie my sami. My mamy tylko posiewać owe ziarenka…

Czy chociaż na tyle Bóg może liczyć z naszej strony?…

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.