Widząc ich wiarę…

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ojciec Ambroży Skorupa, salwatorianin, w swoim czasie – mój Kolega i Współpracownik w Katedrze Prawa Sakramentów Świętych i Prawa Zakonnego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Życzę Bożego błogosławieństwa i zapewniam o modlitwie.

Teraz zaś – zgodnie z wczorajszą obietnicą – zapraszam Was do włączenia się we wspólnotę modlitwy, szczególnie z racji jutrzejszej Uroczystości.

Jutro bowiem – jak wiemy – przeżywać będziemy Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. To wielkie Maryjne święto! Z Jasnej Góry wypłynęła inicjatywa, aby tego dnia, o godzinie 21:00, wystawić w oknie zapaloną świecę lub lampion roratni i odmówić dziesiątek Różańca w intencji powstrzymania epidemii oraz w intencji Ojczyzny. Centralnie, modlitwa ta będzie prowadzona na Jasnej Górze – można się połączyć przez transmisję. Więcej o tym na:

http://podlasie24.pl/kraj/kosciol/swiatlo-w-ciemnosci—inicjatywa-conscientia-3079b.html

W Kaplicy Duszpasterstwa Akademickiego w Siedlcach, w dniu jutrzejszym, będzie Msza Święta o godzinie 19:00, a po niej – wystawienie Najświętszego Sakramentu i cztery części Różańca Świętego, w tych samych intencjach, zakończone błogosławieństwem i Apelem Jasnogórskim. Zapalona będzie świeca roratnia i rozświetlony obraz Matki Bożej. Zapraszam do Kaplicy, albo do duchowej łączności w domach!

Ponadto, zachęcam do osobistej żarliwej modlitwy, ale też do włączania się w różne inicjatywy modlitewne, podejmowane w ostatnim czasie.

A są to:

rekolekcje Oddanie 33, przygotowujące do Aktu Zawierzenia się Niepokalanemu Sercu Maryi, w jedności z Sercem Jezusa. Są już one prowadzone przez Radio Podlasie i Radio Maryja, wiele Osób prowadzi je prywatnie. Zachęcam Wszystkich! Wystarczy wpisać w wyszukiwarce: Oddanie33 – tam są wszystkie informacje o rekolekcjach i sama ich treść.

od 7, czyli od dzisiaj, do 16 grudnia, w Narodowym Sanktuarium Świętego Andrzeja Boboli, w Warszawie, odprawiana będzie Ogólnopolska Nowenna do tegoż Świętego, o ustanie epidemii. Więcej o tym na:

http://podlasie24.pl//kraj/kosciol/7-16-grudnia-nowenna-do-sw.-andrzeja-boboli-w-czasie-epidemii-pod-patronatem-kep-307a9.html

różne inne inicjatywy modlitewne, także lokalne, których coraz więcej ostatnio pojawia się w internecie i w mediach, szczególnie katolickich;

pobożne noszenie Cudownego Medalika, zwanego także Medalikiem Niepokalanego Poczęcia, o którym ostatnio coraz więcej możemy przeczytać w internecie, w związku obecną sytuacją. Poświęcony przez kapłana, winien być stale noszony, najlepiej na szyi. Oczywiście, nie jako talizman, ale jako znak zawierzenia Maryi i zachęta do modlitwy. Maryja związała z nim rozliczne obietnice.

Osobiście, od kilku dni rozdaję takie poświęcone medaliki Osobom, które spotykam. Wczoraj rozdawałem je po Mszy Świętej w Ośrodku i będę to czynił w najbliższym czasie. Zachęcam także Was, abyście – jeśli jeszcze nie macie – zaopatrzyli się w Cudowny Medalik, poprosili kapłana o poświęcenie i zaczęli nosić. To jest najskuteczniejsza szczepionka na wszystkie wirusy, zwłaszcza duchowe. Żadnych skutków ubocznych!

Moi Drodzy, łączmy się w żarliwej modlitwie! Tylko w ten sposób przyjdzie ratunek dla świata! Ufajmy Bogu, powierzajmy się opiece Maryi Niepokalanej i Wszystkich Świętych, także naszych Aniołów Stróżów!

Teraz zaś zapraszam do wsłuchania się w Boże słowo dzisiejszej liturgii. Prośmy Ducha Świętego o światło, aby pomógł nam odkryć, co Pan konkretnie do mnie chce dziś powiedzieć.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek 2 Tygodnia Adwentu,

Wspomnienie Św. Ambrożego, Biskupa i Doktora Kościoła,

7 grudnia 2020.,

do czytań: Iz 35,1–10; Łk 5,17–26

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia,

niech się raduje step i niech rozkwitnie!

Niech wyda kwiaty jak lilie polne,

niech się rozraduje także skacząc

i wykrzykując z uciechy.

Chwałą Libanu ją obdarzono,

ozdobą Karmelu i Saronu.

Oni zobaczą chwałę Pana,

wspaniałość naszego Boga.

Pokrzepcie ręce osłabłe,

wzmocnijcie kolana omdlałe!

Powiedzcie małodusznym:

Odwagi! Nie bójcie się!

Oto wasz Bóg, oto pomsta”;

przychodzi Boża odpłata;

On sam przychodzi, aby was zbawić.

Wtedy przejrzą oczy niewidomych

i uszy głuchych się otworzą.

Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń

i język niemych wesoło krzyknie.

Bo trysną zdroje wód na pustyni

i strumienie na stepie;

spieczona ziemia zmieni się w staw,

spragniony kraj w krynice wód,

badyle w kryjówkach, gdzie legały szakale,

na trzcinę z sitowiem.

Będzie tam droga czysta,

którą nazwą Drogą Świętą.

Nie przejdzie nią nieczysty, gdy odbywa podróż,

i głupi nie będą się tam wałęsać.

Nie będzie tam lwa, ni zwierz najdzikszy

nie wstąpi na nią ani się nie znajdzie,

ale tamtędy pójdą wyzwoleni

i odkupieni przez Pana powrócą.

Przybędą na Syjon z radosnym śpiewem,

ze szczęściem wiecznym na twarzach.

Osiągną radość i szczęście,

ustąpi smutek i wzdychanie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Pewnego dnia, gdy Jezus nauczał, siedzieli przy tym faryzeusze i uczeni w Prawie, którzy przyszli ze wszystkich miejscowości Galilei, Judei i Jerozolimy. A była w Nim moc Pańska, że mógł uzdrawiać.

Wtem jacyś ludzie niosąc na łożu człowieka, który był sparaliżowany, starali się go wnieść i położyć przed Nim. Nie mogąc z powodu tłumu w żaden sposób przynieść go, wyszli na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem w sam środek przed Jezusa. On widząc ich wiarę, rzekł: „Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy”.

Na to uczeni w Piśmie i faryzeusze poczęli się zastanawiać i mówić: „Któż On jest, że śmie mówić bluźnierstwa? Któż może odpuszczać grzechy prócz samego Boga?”

Lecz Jezus przejrzał ich myśli i rzekł do nich: „Co za myśli nurtują w sercach waszych? Cóż jest łatwiej powiedzieć: «Odpuszczają ci się twoje grzechy», czy powiedzieć: «Wstań i chodź?» Lecz abyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów” – rzekł do sparaliżowanego: „Mówię ci, wstań, weź swoje łoże i idź do domu”. I natychmiast wstał wobec nich, wziął łoże, na którym leżał, i poszedł do domu, wielbiąc Boga.

Wtedy zdumienie ogarnęło wszystkich; wielbili Boga i pełni bojaźni mówili: „Przedziwne rzeczy widzieliśmy dzisiaj”.

Właściwie z każdego zdania dzisiejszego pierwszego czytania tchnie radością i nadzieją, mocą i pokojem, szczęściem i optymizmem. A chociaż słowa te Prorok pisał w określonym kontekście historycznym, w którym naród wybrany bardzo potrzebował wsparcia i pocieszenia, to jednak wszystko, co dziś słyszymy, ma wartość ponadczasową. Zapowiada bowiem szczęście i radość, jakie staną się na końcu czasów udziałem ludzi wiernych Bogu.

W ukazanych nam dziś obrazach widzimy całościową odmianę sytuacji – z ułomnej, niedoskonałej, czy wręcz złej – na dobrą i harmonijną. I to zarówno w życiu ludzi, jak i w przyrodzie.

Oto bowiem wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło krzyknie. Ale też trysną zdroje wód na pustyni i strumienie na stepie; spieczona ziemia zmieni się w staw, spragniony kraj w krynice wód, badyle w kryjówkach, gdzie legały szakale, na trzcinę z sitowiem. To wszystko stanie się dzięki Bożemu zmiłowaniu.

Stąd też wezwanie Proroka: Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe! Powiedzcie małodusznym: „Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto pomsta”; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, aby was zbawić.

W jakiś sposób słowa te trafiły do serca i do przekonania czterech ludzi, którzy – jak słyszeliśmy w Ewangelii – przynieśli przed oblicze Jezusa sparaliżowanego człowieka. Ale – w jaki sposób go przynieśli? Otóż, nie mogąc z powodu tłumu w żaden sposób przynieść go, wyszli na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem w sam środek przed Jezusa.

To było świadectwem ich wielkiej wiary, którą Jezus od razu docenił. Uzdrowił chorego. Najpierw – z jego grzechów, a jakby na potwierdzenie tego duchowego uzdrowienia, dźwignął go także z niemocy fizycznej.

Zwróćmy w tym momencie uwagę właśnie na wiarę owych czterech ludzi, o których nic tak naprawdę nie wiemy, których imion nawet nie znamy – słyszymy o nich raz jeden, tylko w tym momencie – a przecież są oni dla nas naprawdę wspaniałym wzorem pełnego, a do tego także odważnego zaufania Panu. Uwierzyli, że tylko On może w tym przypadku pomóc. Dlatego zrobili wszystko, co mogli – a wręcz więcej, niż by się wydawało, że mogli, skoro wdrapali się nawet na dach – aby tylko dotrzeć do Jezusa i doświadczyć Jego łaskawości.

Oby i nam nigdy nie zabrakło zapału, wiary i odwagi, aby wykorzystać wszystkie swoje ludzkie możliwości, by dotrzeć do Jezusa i Jemu się powierzyć. Bo dalej – to już On będzie działał.

Tak, jak działał w życiu Patron dnia dzisiejszego, Świętego Ambrożego, Biskupa i Doktora Kościoła.

Urodził się on około 340 roku w Trewirze – ówczesnej stolicy cesarstwa. Jego ojciec był namiestnikiem cesarskim, prefektem Galii. Podanie głosi, że przy narodzeniu Ambrożego – ku przerażeniu matki – rój pszczół osiadł na ustach niemowlęcia. Matka chciała siłą odgonić owady, ale roztropny ojciec kazał poczekać, aż pszczoły same odlecą. Ojciec po tym wypadku uznał, że jeśli niemowlę przeżyje, to będzie kimś wielkim! Wróżono nawet, że będzie wielkim mówcą.

Chrzest przyjął Ambroży bardzo późno. W owych czasach był bowiem zwyczaj, że Sakrament ten odkładano na lata późniejsze – przyjmowano go często przed samą śmiercią, aby w stanie niewinności przejść do wieczności. Innym powodem odkładania Chrztu Świętego był fakt, że traktowano go nader poważnie, z całą świadomością, że przyjęte zobowiązania trzeba wypełniać. Dlatego Ambroży przez wiele lat był tylko katechumenem, czyli kandydatem i przyjął Chrzest Święty dopiero przed otrzymaniem godności biskupiej. Potem sam zwalczał ten zwyczaj.

Po śmierci ojca, kiedy Ambroży miał zaledwie rok, rodzina przeniosła się do Rzymu. Tam potem uczęszczał nasz Patron do szkoły gramatyki i wymowy. Kształcił się równocześnie w prawie. O jego wykształceniu najlepiej świadczą jego pisma. Po ukończeniu szkół założył własną szkołę.

Po kilku latach został mianowany przez cesarza namiestnikiem prowincji, ze stolicą w Mediolanie. Pozostawał na tym stanowisku przez trzy lata, do 373 roku. Zaledwie prowincję uporządkował i doprowadził do ładu jej finanse, został wybrany Biskupem Mediolanu. A stało się to w niezwykle oryginalnych okolicznościach.

Kiedy bowiem zmarł poprzedni Biskup tego miasta, Auksencjusz, powstał gwałtowny spór między katolikami a arianami: i jedni, i drudzy, chcieli mieć swojego biskupa. Ambroży udał się tam jako namiestnik cesarski dla dopilnowania porządku pomiędzy zwaśnionymi stronami. I kiedy obie strony nie mogły dojść do zgody, nagle jakieś dziecko miało zawołać: „Ambroży biskupem!” Wszyscy uznali to za głos Boży i zawołali także: „Ambroży biskupem!”

Zaskoczony namiestnik cesarski poprosił o czas do namysłu. Po cichu nawet uciekł z miasta nocą, ale rano stwierdził, że dotarł do… bram Mediolanu! Widząc w tym wolę Bożą, postanowił się jej więcej nie opierać. Dnia 30 listopada przyjął Chrzest Święty i wszystkie święcenia, a 7 grudnia – konsekrację na Biskupa.

Od razu rozdał ubogim cały swój majątek. I zajął się głoszeniem przy każdej okazji słowa Bożego, uważając to za swój podstawowy pasterski obowiązek. Sam również w każdy Wielki Post przygotowywał osobiście katechumenów na przyjęcie w Wigilię Paschalną Chrztu Świętego.

W rządach był łagodny, spokojny, rozważny, sprawiedliwy, życzliwy… Kapłani mieli więc w swoim Biskupie najpiękniejszy wzór dobrego pasterza! Dał się poznać jako pasterz rozważny, wrażliwy na krzywdę ludzką. Wyróżniał się silną wolą, poczuciem ładu, zmysłem praktycznym. Ideałem przyświecającym działalności Świętego Biskupa było państwo, w którym Kościół i władza świecka wzajemnie udzielają sobie pomocy, a wiara spaja cesarstwo.

Z kolei, dla odpowiedniego przygotowania duchowieństwa diecezjalnego, założył seminarium – klasztor – tuż za murami miasta. Życiu przebywających tam kapłanów nadał regułę. Sam też często ich nawiedzał i przebywał z nimi. Brał chętnie udział w licznych synodach, szczególnie wtedy, gdy trzeba było zwalczać błędy arian.

Cieszył się ogromnym autorytetem. Potwierdzeniem tego był fakt, że kiedy cesarz Teodozjusz Wielki, w 390 roku, krwawo stłumił zamieszki w Tesalonikach, mordując siedem tysięcy ludzi, Ambroży wystosował do niego list pełen czci, ale i wyrzutu, prosząc Teodozjusza, aby za tę publiczną, głośną zbrodnię przyjął publiczną pokutę. I – o dziwo! – cesarz pokutę wyznaczoną przyjął i przez trzy miesiące nie wstępował do kościoła, jako grzesznik. Pod wpływem kazań Świętego Ambrożego nawrócił się przecież także Święty Augustyn!

Pracowite życie zakończył Ambroży w Wielki Piątek, 4 kwietnia 397 roku, w wieku pięćdziesięciu siedmiu lat. Pochowano go w bazylice w Mediolanie. Pozostawił po sobie liczne pisma moralno – ascetyczne, dogmatyczne, mowy, listy oraz hymny liturgiczne.

O jego duchowości niech świadczy fragment listu, jaki skierował do Biskupa Konstancjusza. W liście tym czytamy: „Przyjąłeś urząd kapłański i siedząc przy sterze Kościoła przeprowadzasz ten statek przez wiry morskie. Trzymaj więc mocno ster wiary, abyś się nie poddał potężnym falom nawałnic tego świata! Wielkie to i rozległe morze, ale się go nie lękaj! […]

Jest pewne, że wśród zmiennego świata Kościół Pana, zbudowany na fundamencie Apostołów, pozostaje na nim niewzruszony – mimo iż wkoło niego burzy się rozpętane morze. Uderzają weń fale, lecz nie mogą nim zachwiać, a chociaż często prądy świata z szumem rozbijają się o niego, pozostaje on dla wszystkich zbawiennym i bezpiecznym portem. […]

Niech więc Twoje słowa płyną obficie, niech będą przejrzyste i jasne. W ten sposób dasz Twojemu ludowi pouczenie, które go pociągnie, a lud ten urzeczony tym, co mówisz, pójdzie za Tobą z dobrej woli tam, dokąd go prowadzisz. Twoje słowa niech będą pełne treści. […] Niech to, co mówisz, będzie oczywiste i zrozumiałe samo przez się, a wtedy twoje wywody nie będą potrzebowały innego jeszcze uzasadnienia, lecz będą same w sobie dowodem. I niech nie wychodzi z twoich ust żadne słowo zawieszone w próżni i pozbawione znaczenia.”

Wsłuchani w te zachęty dzisiejszego Patrona, ale też wpatrzeni w przykład jego świętości, a wreszcie także wsłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się raz jeszcze, w jaki sposób staramy się każdego dnia docierać do Jezusa, by powierzać się Jego mocy i prosić o rozwiązanie swoich problemów? Jakie konkretne działania podejmujemy? Ile jest w tym naszej wiary i zaufania – ale też odwagi i wytrwałości?…

7 komentarzy

  • Nasz Pan wyprzedza nas w myśleniu, zna nasze myśli zanim się jeszcze w nas urodzą. Ale też jakie prezenty wciąż ma dla nas… My mamy jakieś swoje zachcianki, lecz On przynosi nam coś więcej. Coś co jest nam potrzebne, a nie złudne. Wydawać by się mogło, że najlepszą rzeczą jaką mógł dziś zrobić Jezus, to uleczyć ludzką fizyczną niesprawność. O ile więcej otrzymał sparaliżowany, sam nawet tego się nie spodziewał, że dostanie od Jezusa coś znacznie ważniejszego: odpuszczenie grzechów. Tak i każdemu z nas nieraz się wydaje, że „złapał Pana Boga za nogi” a tak na prawdę, minął się z Nim…

    • Ciekawa refleksja… Prawdą jest, że Jezus dał sparaliżowanemu więcej, niż ten się spodziewał, bo wyleczył go z grzechu. Ale też wyleczył z niemocy fizycznej. To znak, że ze wszystkimi naszymi problemami winniśmy się do Pana zwracać, także z tymi – powiedzielibyśmy – zwyczajnymi, codziennymi…
      xJ

  • Czy utożsamiam się z paralitykiem, czy widzę u siebie potrzebę interwencji Bożej, czy jest to choroba ciała, czy choroba duszy. Czy potrafię prosić o modlitwę inne osoby, kapłana, siostrę zakonną…
    Czy widzę osoby potrzebujące pomocy modlitewnej, czy chętnie podejmuję się modlitwy wstawienniczej, czy podprowadzam innych do Jezusa, bezpośrednio, bądź za wstawiennictwem Maryi, Świętych…
    Dla Jezusa gdy chore jest ciało i dusza, ważniejsza jest dusza, bo dziś w Ewangelii ją pierwszą uzdrawia…
    a ja czy wyznaję zasadę , że „w zdrowym ciele, zdrowy duch” i na pierwszym miejscu leczę choroby ciała…

    Jutro od 12-13 jest Godzina Łaski , w szczególnym dniu w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.
    Obietnice Maryi, też wskazują na priorytet stanu duchowego człowieka;
    „Życzę sobie, aby każdego roku w dniu 8 grudnia, w południe obchodzono Godzinę Łaski dla całego świata.
    Dzięki modlitwie w tej godzinie ześlę wiele łask dla duszy i ciała.
    Będą masowe nawrócenia. Dusze zatwardziałe i zimne jak marmur poruszone będą łaską Bożą i znów staną się wierne i miłujące Boga.
    Pan, mój Boski Syn Jezus, okaże wielkie miłosierdzie, jeżeli dobrzy ludzie będą się modlić za bliźnich.
    Jest moim życzeniem, aby ta Godzina była rozpowszechniona.
    Wkrótce ludzie poznają wielkość tej Godziny łaski.
    Jeśli ktoś nie może w tym czasie przyjść do kościoła, niech modli się w domu”.

    Ps. Ponieważ zamieściłam link do strony , której fragment zacytowałam i komentarz się nie ukazał , wklejam drugi raz, bez tego linku.

    • Wiersz – Godzina Łaski

      W godzinę łaski
      u stóp Niepokalanej
      staniemy
      i cóż powiemy
      najczulszej z Matek
      przeczystej Dziewicy
      W Przybytku Ducha Świętego
      złóżmy ofiarę z życia
      z tego co było
      jest i będzie
      gdzieś kiedyś
      tutaj
      zawsze wszędzie
      nieogarnione
      myślą i słowem
      łzami zroszone
      grzechem zbrukane
      bólem niszczone
      strachem podszyte
      Wszystko już teraz
      Twoja na wieki
      bez ograniczeń
      i bez przymusu
      Skryj nas pod płaszczem
      miłości Twojej
      obdarz nadzieją
      wiarą pokojem
      niechaj nas radość
      ogarnie święta
      czuwaj nad nami
      dniami nocami
      Niepokalanie Poczęta

      Leokadia Baran

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.