Szczęść Boże! Moi Drodzy, urodziny przeżywa dziś Pani Doktor Joanna Borowicz, której dziękuję za przyjaźń, wsparcie, niejedno dobre słowo i pomoc w różnych kwestiach intelektualnych. Także za obecność na naszym blogu. Życzę siły, wytrwałości i wszelkich dobrych natchnień, do podejmowania tak licznych prac i inicjatyw, w służbie Kościoła. Zapewniam o codziennym, modlitewnym wsparciu!
Moi Drodzy, jutro – jak co piątek – słówko z Syberii. Już czekamy z wielką nadzieją!
A ja teraz ruszam na Roraty, które w naszym Ośrodku odbywają się w czwartki.
Zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem. Niech Duch Święty rozjaśni nasze umysły i zapali serca, abyśmy dokładnie odczytali przesłanie, z jakim Pan osobiście do nas się zwraca.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 2 Tygodnia Adwentu,
10 grudnia 2020.,
do czytań: Iz 41,13–20; Mt 11,11–15
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Ja, twój Bóg,
ująłem cię za prawicę,
mówiąc ci: „Nie lękaj się,
przychodzę ci z pomocą”.
Nie bój się, robaczku Jakubie,
nieboraku, o Izraelu!
Ja cię wspomagam, mówi Pan,
odkupiciel twój, Święty Izraela.
Oto Ja przemieniam cię w młocarskie sanie,
nowe, o podwójnym rzędzie zębów:
Ty zmłócisz i wykruszysz góry,
zmienisz pagórki w drobną sieczkę.
Ty je przewiejesz, a wicher je porwie
i trąba powietrzna rozmiecie.
Ty natomiast rozradujesz się w Panu,
chlubić się będziesz w Świętym Izraela.
Nędzni i biedni szukają wody, i nie ma!
Ich język wysechł już z pragnienia.
Ja, Pan, wysłucham ich,
nie opuszczę ich Ja, Bóg Izraela.
Każę wytrysnąć strumieniom na nagich wzgórzach
i źródłom wód pośrodku nizin.
Zamienię pustynię na pojezierze,
a wyschniętą ziemię na wodotryski.
Na pustyni zasadzę cedry,
akacje, mirty i oliwki;
rozkrzewię na pustkowiu cyprysy,
wiązy i bukszpan obok siebie.
Ażeby widzieli i poznali,
rozważyli i pojęli wszyscy,
że ręka Pana to uczyniła,
że Święty Izraela tego dokonał.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do tłumów: „Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd Królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść.
Kto ma uszy, niechaj słucha”.
Jeśli wziąć pod uwagę kontekst historyczny, w jakim miała miejsce wypowiedź Proroka Izajasza, to jest to niewola babilońska, w jakiej przebywał naród wybrany, a konkretnie – jego elity. Pohańbieni i poniżeni Izraelici czują się bardzo zawstydzeni, gdy tymczasem Prorok zapewnia ich, że Bóg sam pospieszy im z pomocą.
Zwracając się za pomocą wręcz pieszczotliwych określeń: robaczku Jakubie oraz: nieboraku, o Izraelu – podkreśla słabość i bezsilność narodu, która to słabość właśnie staje się jego atutem. Paradoksalnie. Kiedy bowiem naród przestaje wierzyć we własne siły i własną samowystarczalność – która okazała się tak niewystarczalna – wtedy dopiero zaczyna wierzyć we wszechmoc i pomoc Bożą!
Zwłaszcza, że Bóg o tej pomocy bardzo wyraźnie zapewnia, mówiąc: Ja cię wspomagam, mówi Pan, odkupiciel twój, Święty Izraela. My jesteśmy obecnie przyzwyczajeni – w duchu Nowego Testamentu – odnosić pojęcie Odkupiciel do Jezusa Chrystusa. I bardzo dobrze, bo Jezus jest Odkupicielem w najpełniejszym tego słowa znaczeniu.
Tymczasem Izajasz posługuje się tym terminem w znaczeniu nieco węższym, jako że w Starym Testamencie określano w ten sposób bliskiego krewnego, na którym ciążył obowiązek pomszczenia zamordowanego członka rodziny, albo wykupienia krewnego, sprzedanego w niewolę, albo też wykupienia sprzedanej posiadłości zubożałego krewnego, albo wreszcie – zatroszczenia się o wdowę po zmarłym. Wiemy bowiem, że takowa wdowa pozostawała zupełnie osamotniona i bez żadnych praktycznie praw, dlatego opiekun był na wagę złota. Takie to znaczenie miało słowo, zapisane dziś przez Izajasza.
Widzimy, że jak najbardziej odnosi się ono do Jezusa Chrystusa – w najszerszym i najgłębszym wymiarze. Zresztą, Bóg sam – także w Starym Testamencie – występował w roli Odkupiciela, chociaż jeszcze nie w tym znaczeniu, w jakim później tytuł ten przysługiwał Synowi Bożemu. Bóg po prostu ratował ludzi w tych zwykłych, codziennych sytuacjach, w których na kogokolwiek innego nie mogli oni liczyć. Właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia dzisiaj.
Naród wybrany, upokorzony niewolą, doświadczony własną słabością i nędzą – może odzyskać radość i pokój, o ile tylko przestanie liczyć na siebie, a zacznie liczyć na Pana. Kiedy uświadomi sobie, że ta chwilowa przegrana, jakiej doświadczył, stanie się dla niego początkiem zwycięstwa.
A wówczas spełnią się i te słowa Boże: Oto Ja przemieniam cię w młocarskie sanie, nowe, o podwójnym rzędzie zębów: Ty zmłócisz i wykruszysz góry, zmienisz pagórki w drobną sieczkę. Ty je przewiejesz, a wicher je porwie i trąba powietrzna rozmiecie. Ty natomiast rozradujesz się w Panu, chlubić się będziesz w Świętym Izraela.
Zatem, naród wybrany – już nie przegrany i pokonany, a zwycięski – będzie sędzią dla tych, którzy go uciskali. Wymłóci ich, niczym sanie młócą zboże. I pustynia zmieni się życiodajną oazę – co na pewno nasuwa skojarzenia z cudami, dokonywanymi już niegdyś przez Boga, właśnie na pustyni. Naród wybrany dobrze je pamiętał. To był bowiem dla niego bardzo trudny czas, ale to właśnie tam, na pustyni, w czasie wieloletniej wędrówki, uczył się on całkowitego zaufania Panu.
Także czas niewoli babilońskiej i związane z nią doświadczenie klęski potrzebne były, aby naród ponownie uczył się tego zaufania.
Bo ostatecznymi zwycięzcami okazują się zawsze ci, którzy potrafią totalnie Bogu zaufać. A nawet są takimi gwałtownikami, jak Jan Chrzciciel i jak ci, którzy najszybciej – według słów Jezusa – zdobywają Królestwo niebieskie. Mówimy tu o zaufaniu heroicznym, które wszystko rzuca na szalę i które jest w stanie pokonać obawy, lęki, poczucie klęski i rezygnacji; które na tyle wewnętrznie wzmacnia człowieka, iż jest on w stanie… poczekać na wypełnienie się Bożych obietnic.
Bo Pan nigdy nie zawodzi i swojego słowa zawsze otrzymuje, dopuszcza natomiast czas próby, czas oczyszczenia… Czas pustyni…
Obyśmy się okazywali owymi ewangelicznymi gwałtownikami, którzy nie widzą przed sobą żadnego innego celu, jak tylko zdobycie Królestwa niebieskiego w wieczności, a tu, na ziemi – wejście w najgłębszą więź z Jezusem!
Dzisiejsza Ewangelia krótka a ja dwóch spraw nie rozumiem…
1. „Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela.” w tym stwierdzeniu Jezus nie bierze siebie pod uwagę…
2. ” to on ( Jan ) jest Eliaszem, który ma przyjść. ” przecież w czasie wypowiadania tych słów przez Jezusa ; Eliasz – był, Jan-jest a tylko Jezus jest Tym, który Był, który Jest i który przyjdzie…
Proszę o światło , które mnie oświeci…
Ewangelia w ogole jest przekazem Boga do człowieka zyjacego w róznych czasach, stąd nie należy brac dosłownie slów „jest” czy też „był”. Starożytni mieli proroków, my mamy Jezusa i z tego nalezy się cieszyć. Gdybyśmy żyli w ich czasach, zylibyśmy obietnicą narodzenia Zbawiciela, natomiast dzisiaj, jako że czas jest krótki, już tylko czekamy na powtórne Jego przyjscie. Ale w obu przypadkach Jego przyjscie jest cudowną wiadomością. Bez Wody Zywej uschniemy.
Napisalem Ewangelia, ale dla starozytnych oczywiscie chodziło mi o Biblię.
Marcin, wszystko to co mi napisałeś jest prawdą, ale nie do końca mi wyjaśniłeś moją niewiedzę, więc zaczęłam szperać po internecie i podzielę się tym co mi pozwoliło zrozumieć ten temat ” Jan-Eliasz”.
„A dlaczego w Ewangelii Mateusza Jezus mówi, że Jan był Eliaszem? Mamy w słowach Jezusa do czynienia z figurą, która nazywa się metonimia. Polega ona na zastąpieniu jednego określenia drugim, pozostającym z nim w bliskiej zależności. Podobnego zabiegu używa się na przykład, gdy lubi się książki jakiegoś autora, a w mowie potocznej twierdzi się, że lubi się danego autora, mimo że osobiście nigdy go się nie poznało…..”
„Co oznaczają zatem słowa Jezusa? Twierdzenie, że Jan był Eliaszem oznacza w słowach Jezusa tyle, że Jan spełnił misję, którą w Starym Testamencie miał spełnić Eliasz (zob. Ml 3,23-24). ”
dr Bartłomiej Sokal
Całkiem sensowne wytłumaczenie. Proszę natomiast o odrobinę cierpliwości – odniosę się do tego tematu w rozważaniu niedzielnym.
Serdecznie pozdrawiam!
xJ
Dziękuję, będę czekać. 🙂
Też jestem ciekaw odpowiedzi. Myślę jednak, że im więcej stracimy czasu dla Niego na porannej kontemplacji, dopiero wowczas zaczniemy powoli rzeczywiscie zaznajamiać się ze Stwórcą. To jest wg mnie klucz, tzn ja tak to odczuwam, bo mozna czytać niezliczone artykuły o Bożej miłości, można słuchać codziennie madrych teologów, dzień i noc odmawiać modlitwę, sztucznie czy nawet w dobrej wierze wypelniac Prawo, spelniać wszystkie swoje obowiązki, mówić Mu: „Panie” a tak na prawdę nie być chrześcijaninem.
Można. Ale jednak warto pogłębiać wiedzę religijną – łącząc to oczywiście z modlitwą, adoracją, kontemplacją… Zgodnie z tytułem ważnego dokumentu Jana Pawła II: FIDES ET RATIO – Wiara i rozum. Połączenie jednego z drugim…
xJ