Stań tu – na środku!

S

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Ojciec Sebastian Wiśniewski, Oblat, były Przełożony zakonnej Wspólnoty kodeńskiej;

Ojciec Sebastian Feret, Franciszkanin, Gwardian Klasztoru i Proboszcz Parafii, na terenie której mieszkam w Lublinie;

Sebastian Karczewski – znajomy Dziennikarz „Naszego Dziennika”;

Sebastian Kucharski – za moich czasów: Lektor w Celestynowie;

Sebastian Gruszczyński – za moich czasów: Lektor w Miastkowie Kościelnym;

Sebastian Rymuza – Student Uczelni siedleckiej, włączający się w działalność Duszpasterstwa Akademickiego.

Życzę Solenizantom, aby zawsze w centrum swego życia i swoich spraw umieszczali Jezusa. Więcej o tym w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

A jutro i pojutrze – zgodnie z zapowiedzią z zeszłego tygodnia – słówko z Syberii!

Teraz zaś zapraszam do refleksji nad Bożym słowem i do znalezienia tego jednego przesłania, z jakim Pan zwraca się do każdej i każdego z nas indywidualnie. Niech Duch Święty będzie nam w tym światłem i natchnieniem!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 2 Tygodnia zwykłego, rok I,

20 stycznia 2021.,

do czytań: Hbr 7,1–3.15–17; Mk 3,1–6

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Bracia: Jezus jest arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka. Ten to Melchizedek, król Szalemu, kapłan Boga Najwyższego, wyszedł na spotkanie Abrahama, wracającego po rozgromieniu królów, i udzielił mu błogosławieństwa. Jemu Abraham także wydzielił dziesięcinę z wszystkiego łupu. Imię jego najpierw oznacza króla sprawiedliwości, a następnie także króla Szalemu, to jest Króla Pokoju. Bez ojca, bez matki, bez rodowodu, nie ma ani początku dni, ani też końca życia, upodobniony zaś do Syna Bożego, pozostaje kapłanem na zawsze.

Jest to jeszcze bardziej oczywiste i wskutek tego, że na podobieństwo Melchizedeka występuje inny kapłan, który stał się takim nie według przepisu prawa cielesnego, ale według siły niezniszczalnego życia. Dane Mu jest bowiem takie świadectwo: „Ty jesteś kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć.

On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Stań tu na środku”. A do nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?” Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Wyciągnął i ręka jego stała się znów zdrowa.

A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.

Dobrze zapewne znamy historię Melchizedeka, który wyszedł na spotkanie Abrahama, powracającego ze zwycięskiej wyprawy wojennej i ofiarując mu chleb i wino, wysławiał wielkość i miłosierdzie Boga, który przez Abrahama tak wielkich dokonał rzeczy.

I to jest właściwie jedyny moment w Piśmie Świętym, kiedy pojawia się ów tajemniczy król Szalemu, o którym Autor Listu do Hebrajczyków mówi dzisiaj: Imię jego najpierw oznacza króla sprawiedliwości, a następnie także króla Szalemu, to jest Króla Pokoju. Bez ojca, bez matki, bez rodowodu, nie ma ani początku dni, ani też końca życia, upodobniony zaś do Syna Bożego, pozostaje kapłanem na zawsze.

Tak, pozostaje kapłanem na zawsze – w naszym rozumieniu, bo my, nic o nim więcej nie wiedząc, kojarzymy go jedynie z tą ofiarą, którą złożył, witając Abrahama. Dlatego przypisujemy mu tę czynność kapłańską, nie wiedząc – jak wspomina dziś Autor natchniony – nic o jego rodzicach, o jego pochodzeniu, z jakiego jest rodu, kiedy się urodził, kiedy umarł… Nic o nim nie wiemy. A jednak, znamy dobrze jego imię, bo pojawia się ono w Nowym Testamencie, w kontekście zbawczej ofiary Jezusa Chrystusa.

W dzisiejszym pierwszym czytaniu – już w pierwszym jego zdaniu – słyszymy, że Jezus jest arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka. Nie w tym sensie mówimy o wzorze, że Jezus miałby się wzorować na Melchizedeku, ale że gest króla Szalemu stał się zapowiedzią ofiary chleba i wina, jaką złożył Jezus, kiedy właśnie chleb i wino uczynił swoim Ciałem i swoją Krwią.

Tamta ofiara Melchizedeka, złożona przed wiekami Abrahamowi – i Bogu, za zwycięstwo Abrahama – stała się zapowiedzią zbawczej ofiary Jezusa Chrystusa, w którą my wszyscy, jako Kościół, jesteśmy włączeni. A owo pojawienie się Melchizedeka tylko w tym jednym momencie – niejako tylko dla dokonania wspomnianego gestu – także zapowiada i symbolizuje Jezusa, który nie po co innego przyszedł na świat, jak właśnie po to, by dokonać naszego zbawienia.

Owszem, o Jezusie możemy powiedzieć dużo więcej, niż o Melchizedeku, bo znamy Jego rodowód – oczywiście, ten ziemski – oraz Jego Rodziców, czas Jego narodzenia, czas Jego Śmierci i chwalebnego Zmartwychwstania, potem Wniebowstąpienia; znamy treść Jego nauczania i wiemy o wielu cudownych znakach, jakie uczynił… Jeżeli jednak pomyślimy o Jezusie wyłącznie w Jego naturze Boskiej, to też powiemy, że bez rodowodu, bez początku, bez końca…

Natomiast z całą pewnością, jedynym celem przyjścia Jezusa na świat jest dokonanie naszego zbawienia poprzez złożenie Ofiary zbawczej, którą my dzisiaj składamy w każdej Mszy Świętej. Cała działalność Jezusa temu właśnie była podporządkowana, do tego zmierzała.

I dlatego dzisiaj każdy, kto uważa się za ucznia Chrystusa, kto chce osiągnąć zbawienie – włącza się w tę Ofiarę, przeżywa Mszę Świętą, zaprasza Jezusa do serca w Komunii Świętej. Nie da się osiągnąć zbawienia, jeżeli świadomie i celowo rezygnuje się z tych darów! Jeżeli Jezus wychodzi nam na spotkanie z chlebem i winem, które stają się Jego Ciałem i Krwią, a nas to nie interesuje, nie dajemy się zaprosić.

A wiemy, że różnie różni ludzie do tych spraw podchodzą. I wcale nie jest tak – niestety – że wszyscy z radością przyjmują zbawcze dary Jezusa. Tak wielu nie dostrzega nawet, jak wielki cud dokonuje się w czasie każdej Mszy Świętej – cud przemiany chleba i wina w Jego Ciało i Krew. Cóż, kiedy także inne, nawet bardziej spektakularne cuda, nie robiły wrażenia na Jego przeciwnikach, a myśleli jedynie, w jaki sposób Mu zaszkodzić, czy wręcz zgładzić!

Wsłuchajmy się – w tym kontekście – w zdanie: A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. Może nam ono trochę umyka, bo bardziej już nastawiamy się na to, co będzie dalej, ale jeśli tak głębiej zastanowić się nad tym zdaniem, to wręcz trudno uwierzyć cynizmowi tych ludzi! Jak tak można! To już w ogóle nie robi na nich żadnego wrażenia fakt uzdrowienia – jego cudowność, jego niezwykłość – a jedynym problemem okazuje się to, że Jezus dokonał go w szabat?!

Zobaczmy, jak można się wewnętrznie uodpornić nawet na ewidentne znaki Bożej wszechmocy! Nawet na cud – można się uodpornić, zablokować, wewnętrznie zamknąć!

Jak jednak widzimy, Jezus nie zrezygnował z jego dokonania tylko dlatego, że mogło się to nie spodobać Jego przeciwnikom. Wprost przeciwnie, z całą mocą rzekł do człowieka chorego: Stań tu na środku!

Moi Drodzy, to zdanie wyraża dużo więcej, aniżeli wynikałoby z dosłownego jego brzmienia i literalnego znaczenia poszczególnych wyrazów. Jezusowi nie chodziło tylko o wydanie technicznego polecenia, mającego ułatwić Mu wykonanie zaplanowanych czynności. Tym poleceniem Jezus ponad wszelką wątpliwość i ponad wszelkie złośliwe uwagi przeciwników jasno wskazał, że stawia w środku, w centrum swojej misji, człowieka potrzebującego, człowieka biednego, człowieka bezradnego.

Dlatego kazał człowiekowi dotkniętemu kalectwem, a ukrywającemu się gdzieś tam, w zakamarkach synagogi, wyjść na sam środek. Tak, Jezus po to przyszedł, aby wydobyć człowieka z różnych zakamarków jego smutku i bezradności, z ciemności grzechu i rozpaczy – i postawić na środku! Umieścić w centrum wszechświata! Dla Niego człowiek – każdy z nas, bez wyjątku – jest najważniejszy. On każdą i każdego z nas postawił na środku, w centrum, tego wszystkiego, co dzieje się w świecie i we wszechświecie. Dla Niego jesteśmy po prostu najważniejsi!

Dlatego tak bardzo poświęcił się dla nas, iż oddał swoje życie dla naszego zbawienia. I dlatego tak bardzo chciał z nami pozostać, że aż ustanowił Eucharystię, która stała się fantastycznym pomysłem i sposobem na to, by – nawet pomimo fizycznego odejścia z tego świata – jednak z nami pozostać. To jest doskonałym dowodem na to, że umieścił nas – każdą i każdego z nas, indywidualnie – w centrum swojej uwagi. W środku swego serca! W orbicie swojego wejrzenia i swojej miłości.

W ten sposób mogą się dokonywać prawdziwe cuda. Mogą. Bo będzie to możliwe tylko wtedy, kiedy – tym razem – to my poprosimy Jezusa: Stań tu, na środku! Stań na środku naszego życia i wszystkich naszych spraw! Stań na środku! Zajmij pierwsze miejsce! Jeżeli natomiast będziemy mieli dla Niego jedynie ciemny kącik, a sami rozsiądziemy się na pierwszym miejscu, to skończymy na takim poziomie cynizmu, jaki dziś szokuje nas w postawie faryzeuszy.

Jakie zatem miejsce ma Jezus w moim życiu, w moim sercu, wśród wszystkich moich spraw?…

5 komentarzy

  • Dziś Jezus uzdrawia Słowem, nie dotyka człowieka z uschłą ręką a mimo to zgodnie z prawem liczy się efekt, skutek tego słowa – uzdrowienie, dobry czyn. To już kolejne ” przyłapanie” Jezusa przez faryzeuszy, uczonych w piśmie, że uzdrawia w szabat. Oni nie widzą „poprawy” u Jezusa, stąd w nich utwierdza się nienawiść, postanowienie że trzeba się zgładzić. Jezus nie widzi zmian w myśleniu u faryzeuszy, stąd Jego gniew. Ale przecież w synagodze byli nie tylko przeciwnicy Jezusa, byli też entuzjaści, uczniowie, więc dlaczego nikt nie odważył się odpowiedzieć na pytanie Jezusa i stanąć po stronie Jezusa?
    A co ja…, jak ja zachowuję się, gdy trzeba opowiedzieć się za prawdą, niewygodną prawdą, prawdą, która może boleć… Czy mam odwagę…, czy milczę…, czy uciekam przed odpowiedzialnością….

    • Powinno być : „… postanowienie, że trzeba Jezusa zgładzić” zamiast „postanowienie że trzeba się zgładzić „

      • Nie chcę na siłę bronić entuzjastów Jezusa, że nie włączyli się do dyskusji. Ale ja na ich miejscu – wiedząc, że jest tam Jezus i wiedząc o Jego mocy – z pewnością też pomyślałbym sobie, że On sobie z nimi naprawdę świetnie poradzi. Natomiast teraz, kiedy Jezusa w widzialnej postaci – tej fizycznej, ludzkiej, nie eucharystycznej – nie ma wśród nas, naszym zadaniem jest czynic Jego obecność i Jego oddziaływanie jak najbardziej realnymi.
        xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.