Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywał Łukasz Osypiuk, należy w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej.
Dzisiaj zaś urodziny przeżywa Zuzanna Zagubień, należąca – za moich czasów – do Wspólnoty młodzieżowej w Celestynowie.
Nie wspomniałem też wcześniej, że w środę, 27 stycznia, urodziny przeżywał Ojciec Franciszek Chrószcz, Oblat, posługujący w Kodniu i Egzorcysta diecezjalny, a przed laty i przez wiele lat – Misjonarz. Dziękuję Ojcu Franciszkowi za świadectwo kapłańskiej gorliwości, ludzkiej życzliwości i dobrej rady, oraz za niesamowite poczucie humoru i ogromny dystans do samego siebie!
Wszystkim świętującym życzę takiej wiary w Boga, o jakiej mowa w dzisiejszych czytaniach i w rozważaniu Księdza Leszka. Zapewniam o modlitwie!
A Księdzu Leszkowi dziękuję za to, że pomimo ogromu pracy i zadań, które każdego dnia podejmuje, zawsze w sobotę ma dla nas dobre słówko. Również zapewniam o modlitwie, bo tylko w ten sposób mogę się najbardziej odwdzięczyć za tę solidność i gotowość.
Za wczorajsze słówko natomiast bardzo dziękujemy Ekipie surguckiej: Siostrze Joannie za słowo pisane, a Księdzu Markowi – za to mówione. Bierzemy do serca zachętę do zaczynania od rzeczy i spraw małych, a przecież tak ważnych dla Królestwa Bożego. Dziękujemy również za zdjęcia, a zwłaszcza za to – mrożące – z termometrem. Czy u nas w ogóle są termometry z taką skalą?… Na szczęście, serca tam u ludzi gorące! To i mrozy na zewnątrz niestraszne!
Moi Drodzy, gorąco podpisuję się pod prośbą Księdza Marka i inicjatywą Księdza Pawła Czeluścińskiego, Jego Wikariusza, który – póki co, z konieczności, zdalnie – wspiera posługę na Syberii. Bardzo zachęcam do zapoznania się i wsparcie – w miarę, oczywiście, możliwości – tej inicjatywy:
Z góry dziękuję za zainteresowanie i pomoc!
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, aby w Jego świetle odkryć przesłanie, z jakim Pan dzisiaj indywidualnie zwraca się do każdej i każdego z nas. Prośmy Ducha Świętego o światło i natchnienie!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 3 Tygodnia zwykłego, rok I,
30 stycznia 2021.,
do czytań: Hbr 11,1–2.8–19; Mk 4,35–41
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia: Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy. Dzięki niej to przodkowie otrzymali świadectwo.
Przez wiarę ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania Bożego, by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł nie wiedząc, dokąd idzie. Przez wiarę przywędrował do Ziemi Obiecanej jako ziemi obcej, pod namiotami mieszkając z Izaakiem i Jakubem, współdziedzicami tej samej obietnicy. Oczekiwał bowiem miasta zbudowanego na silnych fundamentach, którego architektem i budowniczym jest sam Bóg.
Przez wiarę także i sama Sara mimo podeszłego wieku otrzymała moc poczęcia. Uznała bowiem za godnego wiary Tego, który udzielił obietnicy. Przeto z człowieka jednego, i to już niemal obumarłego, powstało potomstwo tak liczne, jak gwiazdy niebieskie, jak niezliczony piasek, który jest nad brzegiem morskim.
W wierze pomarli oni wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczono, lecz patrzyli na to z daleka i pozdrawiali, uznawszy siebie za gości i pielgrzymów na tej ziemi. Ci bowiem, co tak mówią, okazują, że szukają ojczyzny. Gdyby zaś tę wspominali, z której wyszli, znaleźliby sposobność powrotu do niej. Teraz zaś do lepszej dążą, to jest do niebieskiej. Dlatego Bóg nie wstydzi się nosić imienia ich Boga, gdyż przysposobił im miasto.
Przez wiarę Abraham wystawiony na próbę ofiarował Izaaka, i to jedynego syna składał na ofiarę, on, który otrzymał obietnicę, któremu powiedziane było: „Z Izaaka będzie dla ciebie potomstwo”. Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen wskrzesić także umarłych, i dlatego odzyskał go jako podobieństwo śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Przez cały dzień Jezus nauczał w przypowieściach. Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.
Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.
Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary!” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”
A OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:
Lękamy się burzy – tak na co dzień – burzy, która może narobić wiele szkód i tu na lądzie, i na morzu… Szczególnie lękamy się jednak burz w rodzinach – kłótni, zdrad, nienawiści… Jak je uciszyć?
Burze na morzu Jezus uciszył dziś krótkim rozkazem. Te burze na lądzie przeważnie same przechodzą na spokojnie, ale te burze międzyludzkie kończą się bardzo źle i jeśli nie zostanie zaproszony do nich Bóg, często nie zaznają uciszenia… Zaproszenie Boga do naszego serca, we wspólnej modlitwie – to antidotum na wszelkie wielkie kryzysy i burze w naszym życiu.
Czytając dzisiejszą Ewangelię widzimy, iż dla wielu była i jest ona źródłem ogromnej nadziei… Jeśli byśmy znaleźli się w środku jakiejś strasznej burzy – czy to na lądzie, czy na morzu, czy też kłótni rodzinnej, to musimy wiedzieć, że nie zginiemy, jeśli trzymamy się Pana Jezusa – w modlitwie, w myślach, w sercu. On zapewni nam ten spokój, który uciszy burzę.
Kościół w swojej historii przechodził również różne burze. Nie było ani jednego pokolenia, w którym jacyś chrześcijanie nie ulegliby przerażeniu, że chyba nadchodzi już koniec Kościoła… I teraz też dzieje się to na naszych oczach – bo jest koronawirus i mniej ludzi modli się w kościołach, swego czasu w ogóle nie mogło być nas więcej…
Moglibyśmy przecież wołać „Zbawicielu nasz, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy”? Dalej widzimy, że dziś człowiek chce decydować o narodzinach dziecka, albo o niszczeniu świątyń, skoro oblewa je farbą, albo wprost dewastuje. Coraz częściej dosłownie pluje się na wierzących w Chrystusa. Jeśli kogoś z nas ogarnia niepokój o przyszłość Kościoła, o przyszłość rodziny; o to, co będzie się działo z Kościołem i z ludźmi po pandemii – czy wręcz nie oszaleją od tego lęku o przyszłość – to trzeba wiedzieć, że jeśli się lękasz, to znaczy, jesteś człowiekiem odpowiedzialnym.
W filmie „Kto nigdy nie żył” jest taka scena, w której przychodzą młodzi ludzie (którzy byli uzależnieni od używek – narkotyków) na rozmowę z księdzem. Na początku rozmowy wyjaśniają, po co tu przyszli: „Jesteśmy na środku morza i straszna burza jest w naszym życiu – pojawiła się ciąża i chcemy ją usunąć bo nie damy rady”… Wtedy na ich słowa odpowiada ksiądz – główny bohater filmu: „Lęk mówi o tym, że jesteście odpowiedzialni…” .
My też, kiedy się lękamy, to świadczy o tym , że nie podchodzimy do życia lekkomyślnie – na tak zwanym „lajcie”, jak mawiają młodzi, ale z pełną odpowiedzialnością i oddaniem się w ręce Pana Boga, który przeprowadzi nas przez największe nawałnice naszego życia.
Idąc dalej: Jeśli niepokoisz się o Kościół, rodzinę – to dobry znak, że Kościoła nie opuściłeś i odpowiedzialny jesteś za rodzinę, że zależy Ci na dobru Kościoła, rodziny – że TO kochasz. Dlatego ciesz się, że Kościół jest dla ciebie matką, z którą czujesz się głęboko związany…
Trzeba też jednak pamiętać, że Pan Jezus skarcił Apostołów za to, iż zlękli się, że ich łódź zatonie podczas burzy. Łódź, w której znajduje się Pan Jezus, nie może przecież zatonąć. Toteż jeśli tylko przyjdzie kiedyś na nas lęk o przyszłość Kościoła, o przyszłość naszych rodzin, sprawdzajmy ciągle swoją wiarę, czy żyjemy z Bogiem i czy ja naprawdę wierzę w Pana Jezusa?
Zapytaj siebie: Czy zawierzyłem siebie Panu Jezusowi i Jemu ufam i On jest moim Kapitanem mojej życiowej łodzi? Jeśli tak jest – to już o resztę nie muszę się martwić.
Jezus jest Synem Bożym i Panem naszego życia. Jeśli Bóg zechce, w jednym momencie może uciszyć burzę na morzu, rodzinie; burze, które niepokoją Jego Kościół jako wspólnotę dzieci Boga…
Różne burze mogą przyjść i na mnie, i na Ciebie. Nie lękajmy się ich – one będą, bo są wpisane w nasze życie. One mają prowadzić do naszego nawrócenia i do zerwania z tym, co oddziela nas od Boga. Jezus na morzu wstał, rozkazał – i nastała cisza. Krótko i na temat. Jezus może właśnie tak zadziałać w Twoim życiu. Ale musisz uwierzyć, że może to uczynić…
A czy Ty naprawdę wierzysz, że z Jezusem nic Ci nie grozi? Że przeżyjesz każdą burzę? A jeśli ciągle brakuje Ci takiej wiary, to módl się: Panie, przymnóż mi wiary! Panie przymnóż mi wiary! Już teraz módl się o silną wiarę…
Jeszcze więcej, jeszcze mocniej, jeszcze ufniej – zawierzaj Mu siebie…
Nie można wierzyć będąc daleko od życia, zamykając wiarę w modlitwie i mszy sw. Wiara to życie. Jestem caly czas w drodze, nie mogę się nigdzie na stałe osiedlić, bo Pan Bóg wyznacza codziennie nowy kierunek. Może często pod prąd falom mojego życia, ale On wie że to prawidłowa droga. Ile roboty mu przysparzam, idąc w inną stronę. Próbuje ratować mnie na wszelki sposób. Zawsze stoi po mojej stronie. Jeśli mówię Mu, że moj lęk, moje trudy Go nie obchodzą, to znaczy że nie mam wiary. Niewierzący, wierzący niepraktykujący, człowiek bez wiary w chwilach ciężkiej próby może spotkać jedynie rozpacz i w imię tej rozpaczy robić rzeczy straszne.
To wszystko prawda, ale pamiętajmy, że takiego pełnego i prawdziwego zaufania trzeba się uczyć. Po prostu, dajmy sobie trochę czasu na to uczenie, bądźmy wyrozumiali wobec samych siebie. Ważne, żeby się starać i z dobrej drogi nie schodzić.
xJ