Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, witam w Dniu Pańskim – a jednocześnie, w pierwszą niedzielę miesiąca – i zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem. Co Pan konkretnie do mnie mówi? Duchu Święty – pomóż odczytać, zgłębić, przyjąć całym sercem i potwierdzić życiem…
Na dzisiejszy dzień – i na całe życie – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
14 Niedziela zwykła, B,
4 lipca 2021.,
do czytań: Ez 2,2–5; 2 Kor 12,7–10; Mk 6,1–6
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
Wstąpił we mnie duch i postawił mnie na nogi; potem słuchałem Tego, który do mnie mówił. Powiedział mi:
„Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy mi się sprzeciwiali. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: «Tak mówi Pan Bóg». A oni czy usłuchają, czy nie, są bowiem ludem opornym, przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich”.
CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia: Aby nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz Pan mi powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”.
Najchętniej więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze.
A wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim.
A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swym domu może być prorok tak lekceważony”. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
Pierwsze czytanie oraz Ewangelia bardzo jasno sygnalizują problem głoszenia Słowa Bożego z jednej strony – i jego przyjęcia z drugiej. Oto w pierwszym czytaniu Ezechiel mówi o powołaniu prorockim. Zauważmy, że czyni to bardzo wyraźnie: Wstąpił we mnie duch; postawił mnie na nogi; słuchałem Tego, który do mnie mówił; synu, posyłam cię, abyś im powiedział: „Tak mówi Pan Bóg”.
Do kogo zaś Prorok jest posłany? Do ludu buntowników, do ludzi o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; do ludu, który sprzeciwiał się Bogu. Tak! Jest to audytorium mało zachęcające. Już same określenia, jakimi posługuje się Autor natchniony, mówiąc o słuchaczach, pozwalają domyślać się, w jakim stopniu to Słowo będzie przyjęte.
Prorok staje naprzeciw ludzi niechętnych, opornych, złośliwych, nastawionych negatywnie. A jednak nie jest to usprawiedliwieniem tego, iżby miał nie głosić do nich Słowa. Wręcz przeciwnie! Bóg mówi wyraźnie: «Synu człowieczy, posyłam cię do tego właśnie ludu, abyś im powiedział, abyś im głosił».
Ewangelia przedstawia podobną sytuację. Jezus posłany przez Ojca, działający w mocy Ducha Świętego, przychodzi do swego rodzinnego miasta i zaczyna nauczać. Jaka jest reakcja słuchaczy? Co prawda, zauważają, że działa z niezwykłą mocą, że jest Mu dana wyjątkowa mądrość, że przez Jego ręce dokonują się cuda. To są fakty, którym nie można zaprzeczyć. Ale to wcale nie przeszkadza im powątpiewać o Jezusie: Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? Jak to możliwe, że dokonuje takich rzeczy?…
Samo wręcz ciśnie się na usta stwierdzenie z pierwszego czytania, iż jest to lud oporny o twarzach bezczelnych i sercach zatwardziałych! Tak należałoby określić w tym momencie rodaków Jezusa! A jednak i z nich Jezus nie rezygnuje, chociaż z powodu niedowiarstwa jest w stanie zrobić wśród nich niewiele – zaledwie kilku chorych odzyskuje zdrowie.
Bo zadaniem głosiciela jest podarować drugiemu Słowo. A decyzja o przyjęciu Słowa należy już do słuchacza – i naprawdę, nikt za niego jej nie podejmie. Nawet Chrystus, który jest wszechmocny, a Jego władza jest nieograniczona, nie wkracza w ten obszar pozostawiony wolności człowieka. Wręcz przeciwnie, szanuje jego wybór, chociaż dziwi się jego niedowiarstwu – jak to słyszeliśmy.
Podobnie w pierwszym czytaniu, Bóg mówi do człowieka, że głoszone przez niego Słowo zostanie przyjęte, lub nie, ale głosiciel ma do końca wypełnić swoje zadanie, aby przynajmniej wywołać niepokój, aby poruszyć umysły i serca. Bóg mówi: Czy usłuchają, czy nie, są bowiem ludem opornym, przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich. Właśnie ta świadomość ma być dla nich wyrzutem – i mobilizacją do nawrócenia.
Słuchacze nazaretańscy doskonale wiedzieli, że «Prorok jest wśród nich». I bardzo ich to poruszyło, nie dawało spokoju. Toteż szukali naturalnego wytłumaczenia wyjątkowych zjawisk. Dzisiejsza liturgia Słowa przedstawia nam takich właśnie słuchaczy. Nie mówi o tych, którzy przyjmują Słowo z radością, ale właśnie o tych trudnych – po to może, aby jeszcze bardziej podkreślić, że nawet pomimo takiej niechęci ze strony słuchaczy Prorok przemawia, bo działa nie we własnym imieniu, ale w imieniu Boga.
Pierwsze czytanie mocno to przypomina – w Proroka wstępuje duch, stawia go na nogi, aby ogłaszał wszystkim wokół: Tak mówi Pan Bóg! Jezus działa także w mocy i mądrości, których pochodzenie jest trudne do wyjaśnienia przez słuchaczy – Jego rodaków, co jeszcze bardziej wskazuje na Boga. A zatem Prorok jest tylko narzędziem w ręku Boga, Jego głosem, jest pośrednikiem. A swoje posłannictwo spełnia pomimo wszelkich trudności zewnętrznych, których ma do pokonania sporo. Bo jak mówić do ludzi, którzy nie chcą słuchać?…
Oprócz jednak tych trudności zewnętrznych, o których mowa w pierwszym czytaniu i w Ewangelii, Święty Paweł w drugim czytaniu wskazuje na trudności wewnętrzne. Nazywa je «ościeniem dla ciała, wysłannikiem szatana», policzkującym go. Komentatorzy Pisma Świętego i naukowcy bardzo wnikliwie analizują ten fragment Listu do Koryntian, ale nie są w stanie w sposób pewny określić, o jakim to ościeniu mówi Paweł, na czym polegała ta jego słabość tak dokuczliwa, iż Apostoł trzykrotnie chce wycofać się ze swej misji.
Ratunkiem są dla niego słowa samego Jezusa, który mówi: Wystarczy ci mojej łaski, moc bowiem w słabości się dokonali. Te słowa są kluczem do zrozumienia całego dzisiejszego przesłania Chrystusa! Wystarczy ci mojej łaski, moc bowiem w słabości się dokonali.
I tylko na marginesie dodajmy, że to zdanie Jezusa, to tak zwany „agrafon”, czyli wypowiedź przypisywana Jezusowi, ale nie zapisana w żadnej z czterech Ewangelii, tylko w innych Pismach. W Listach Apostolskich mamy zaledwie kilka takich wypowiedzi. Być może, usłyszał ją Paweł w ramach jakiegoś prywatnego objawienia, natomiast usłyszał ją na pewno, skoro odważył się publicznie ją przywoływać, mając świadomość, że słowa te będą czytane przez wielu ludzi w wielu miejscach, przeto z pewnością nie odważyłby się niczego udawać lub swoich uczniów oszukiwać.
Pan rzeczywiście tak do niego powiedział, a jest to zdanie bardzo pocieszające i duchowo wzmacniające. Ale – podkreślmy to jeszcze raz – wypowiedziane zostało wtedy, kiedy Paweł uznał swoją słabość i niejako oddał się w pełni do dyspozycji Boga. Przekonał się wówczas – na pewno nie po raz pierwszy – że Pan, powołując do jakiejkolwiek misji, także – a może właśnie szczególnie – do misji głoszenia Słowa, obdarza potrzebnymi łaskami, przychodzi z konkretną pomocą. Broni człowieka przed złośliwością, oporem słuchaczy, osłania go niejako swoim autorytetem.
Ale broni też człowieka przed nim samym, przed jego własnymi słabościami. Pozwala mu ich doświadczyć, aby jeszcze bardziej uświadomił sobie, że cała jego moc, cała jego siła jest w Panu, aby nie liczył zbytnio na siebie i swoje ograniczone możliwości, aby w pełni zaufał Jezusowi!
Święty Paweł o tym pełnym zaufaniu mówi w sposób bardzo oryginalny, wręcz szokujący, bo mówi o upodobaniu w słabościach, w obelgach, niedostatkach, przeciwnościach, kwitując to ostatecznie stwierdzeniem, że ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny. Słowa te, same w sobie paradoksalne, są świadectwem wielkiego zaufania Świętego Pawła do Jezusa. Zaufania, jakie charakteryzowało jego samego, a jakie winno charakteryzować także dzisiejszych głosicieli słowa Bożego.
Dzisiejsi głosiciele przemawiają nie tylko do takich słuchaczy, o jakich tu sobie mówimy. Tacy słuchacze – na szczęście – są tylko jakąś częścią, większą lub mniejszą. Słowa Bożego przychodzą słuchać ludzie o sercach otwartych i o twarzach pogodnych. To ci, którzy słuchają Słowa, rozważają je i postępują według niego, przynoszą plon trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny czy stokrotny.
Przychodzą słuchać Bożego Słowa także ludzie o twarzach roześmianych i pewnych siebie, których usta wypowiadają słowa podniosłe i obietnice szumne, ale – niestety – bez pokrycia, bo serca ich są zamknięte lub zajęte czymś innym. Dzisiejsi głosiciele słowa Bożego stają przed różnymi słuchaczami. Tak zresztą było i za czasów Chrystusa, i przez wszystkie wieki istnienia Kościoła. A jednak słowo Boże było i jest nadal głoszone.
Pomimo tego, że różni są słuchacze i różnie przyjmują dar Słowa, Boży nakaz jest niezmienny: «Idź do tego ludu i powiedz mu: Tak mówi Pan Bóg!»
Niech ta dzisiejsza niedziela będzie dla nas okazją do refleksji: Jak my przyjmujemy Słowo, głoszone nam przecież tak często, bo w każdą niedzielę, a może nawet częściej? Czy przyjmujemy je jako słowo Boże?
Niekiedy słyszy się zarzuty, że przecież sam głoszący nie jest doskonały, nie zawsze świadczy o tym, czego naucza, albo że mówi nieciekawie, nie ma polotu – jak mówimy: nie ma „gadanego” – albo że do kazania jest słabo przygotowany. Są to zarzuty niejednokrotnie prawdziwe, ale przecież Jezus takimi właśnie pośrednikami chciał się posłużyć i im zlecić przemawianie w swoim imieniu. Przecież przy tych wszystkich zarzutach chyba w gruncie rzeczy trudno jest sformułować zarzut, że z ambony padają słowa nieprawdziwe, albo że kaznodzieje fałszują prawdę o Bogu lub zmieniają Jego naukę.
Cała sztuka polega na tym, abyśmy umieli wznieść nasze oczy ku Bogu – jak śpiewaliśmy w Psalmie. Abyśmy umieli przenieść wzrok ponad słabością kapłana, ponad jego ludzkimi wadami, ponad błędami, które popełnia, ponad jego niewprawnym językiem – i dostrzec Jezusa Chrystusa, który przez niego przemawia.
Bo możemy przez całe życie oczekiwać na kapłana idealnego i w końcu się go nie doczekać. Czy w związku z tym mamy zrezygnować z Dobrej Nowiny o zbawieniu? Do Ciebie Boże wznoszę moje oczy! – śpiewaliśmy w Psalmie. Chrystus przemawia do nas i On, który obdarza łaską głoszącego Jego Słowo, obdarza nią również tego, kto tego Słowa słucha. Dlatego idźmy do Niego z naszymi trudnościami, z tym wszystkim, co nam przeszkadza w owocnym słuchaniu i przyjmowaniu Bożego Orędzia. Chrystus z pewnością – tak jak do Świętego Pawła – i do nas skieruje tę zachętę i tę pociechę: Wystarczy ci mojej łaski, moc bowiem w słabości się doskonali.
A zatem warto przełamywać słabość, warto przełamywać nasze uprzedzenia do tego, czy tamtego kapłana, bo każde jedno kazanie – obojętne, kto by je i jak nie głosił – jest wielkim darem dla nas. Nigdy nie wiadomo, w którym momencie Bóg tak szczególnie przemówi do człowieka. Kaznodzieje i spowiednicy nieraz podkreślają, że przychodzą do nich ludzie, aby podziękować za kazanie, za jakąś wyrażoną na nim myśl, a czasami – dosłownie – za jedno zdanie. Zdanie, które w zamyśle głoszącego było tak niewiele znaczące. A tymczasem Bóg właśnie poprzez to zdanie przemówił do kogoś, dotarł do czyjegoś serca.
Pan zaskakuje nas swą oryginalnością. Bardzo intensywnie działa w konfesjonale i na ambonie, ale to od nas zależy, czy przyjmiemy to Jego działanie, czy to działanie dostrzeżemy.
Do Ciebie Boże wznoszę moje oczy! Wznośmy oczy do Boga, abyśmy tam dostrzegli źródło duchowej radości i wiecznego szczęścia. Niech nas nie przeraża nasza słabość, niech nas nie zniechęca słabość kapłana! Módlmy się za siebie, o umiejętność przyjmowania Bożego Orędzia. Módlmy się za kapłanów i innych głosicieli Bożego słowa, aby misję swą spełniali z mocą i skutecznością, aby przełamywali swoją słabość i nas do tego zachęcali.
Wystarczy ci mojej łaski, moc bowiem w słabości się doskonali!