Na świadectwo dla nich…

N

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Siostra Aneta Sroka – Siostra od Aniołów – za moich czasów: przełożony domu zakonnego w Tłuszczu, w Diecezji warszawsko – praskiej. Dziękując Jubilatce za naszą naprawdę świetną współpracę – chociaż trwającą tylko rok – życzę mocy i siły do niesienia innym Jezusa! Zapewniam o modlitwie!

A w Dniu Pamięci o Rzezi Wołyńskiej módlmy się, moi Drodzy, za naszą Ojczyznę, ale także – o pokój między narodami. Aby już nigdy nigdzie człowiek nie zabijał drugiego człowieka. I aby już nigdy nigdzie nie dochodziło do tak barbarzyńskiej brutalności – do ludobójstwa w jego najokrutniejszej formie! Módlmy się pokój w każdym ludzkim sercu!

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co dzisiaj – tak bardzo konkretnie i tak bardzo osobiście – mówi do mnie Pan? Z jakim przesłaniem do mnie się zwraca? Duchu Święty, przyjdź – i oświeć!

Na cały dzisiejszy dzień – Dzień Pański – i na całe życie niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

15 Niedziela zwykła, B,

11 lipca 2021.,

do czytań: Am 7,12–15; Ef 1,3–14; Mk 6,7–13

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA AMOSA:

Amazjasz, kapłan w Betel, rzekł do Amosa: „«Widzący», idź, uciekaj sobie do ziemi Judy. I tam jedz chleb, i tam prorokuj. A w Betel więcej nie prorokuj, bo jest ono królewską świątynią i królewską budowlą”.

I odpowiedział Amos Amazjaszowi: „Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem uczniem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory. Od trzody bowiem wziął mnie Pan i Pan rzekł do mnie: «Idź, prorokuj do narodu mego, izraelskiego»”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa, który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym.

W Nim mamy odkupienie przez Jego krew, odpuszczenie występków według bogactwa Jego łaski. Szczodrze ją na nas wylał w postaci wszelkiej mądrości i zrozumienia, przez to, że nam oznajmił tajemnicę swej woli według swego postanowienia, które przedtem w Nim powziął dla dokonania pełni czasów, aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi.

W Nim dostąpiliśmy udziału my również, z góry przeznaczeni zamiarem Tego, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli, po to, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu, my, którzyśmy już przedtem nadzieję złożyli w Chrystusie. W Nim także wy usłyszeliście słowo prawdy, Dobrą Nowinę o waszym zbawieniu. W Nim również uwierzyliście i zostaliście naznaczeni pieczęcią Ducha Świętego, który był obiecany. On jest zadatkiem naszego dziedzictwa w oczekiwaniu na ostateczne odkupienie, które nas uczyni własnością Boga ku chwale Jego majestatu.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi.

I przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. „Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien”.

I mówił do nich: „Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich”.

Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.

Idź i prorokuj do narodu mego izraelskiego. Zaszczytne wezwanie Boga nieraz w historii zbawienia kierowane było do człowieka, nieraz Bóg powoływał Proroków, posłańców, heroldów, aby w Jego imieniu mówili do narodu izraelskiego i jego przywódców. I niejeden mógłby powiedzieć tak, jak to dzisiaj powiedział Amos, iż jest pasterzem i tym, który nacina sykomory, a nie prorokiem, ani uczniem proroków. Pan wziął go od trzody i przeznaczył do nowego zadania – do nowej trzody, aby był jej pasterzem.

Czy podoła temu zadaniu? Czy da radę dźwigać ciężar zadań – nowych zadań – które przed nim stanęły? Wszystko zdaje się temu przeczyć! Oto Amazjasz z Betel, kapłan fałszywych bóstw, wprost zwraca się do Proroka, aby sobie poszedł, aby gdzie indziej prorokował. Nikt nie będzie go tutaj słuchał. A jednak Bóg mówi wyraźnie, że oczekuje od Amosa, że ten pójdzie i będzie prorokował.

Wezwanie prorockie to wielkie wezwanie. To wezwanie bardzo zaszczytne, ale – co też trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć – jest to wezwanie niejednokrotnie trudne. Nieraz wymaga ogromnej cierpliwości, aby nie zrażać się przeciwnościami i odważnie głosić słowa bardzo często twarde i niewygodne. Z ich powodu, niejednokrotnie Prorok mógł z góry liczyć się z tym, że nie zostanie przyjęty, wysłuchany, a nawet nie wiadomo, czy nie spotka się z agresją ze strony opornych słuchaczy!

Apostołowie kontynuowali misję Proroków. Ich także Jezus posyłał, aby głosili to, co On sam chciał, aby zostało przekazane ludziom, co miało służyć zbawieniu człowieka. Ale i Jezus miał tę pełną świadomość, że Apostołowie nie wszędzie odniosą sukces, że będą tacy, którzy sprzeciwią się ich słowom, którzy będą nastawali nawet na ich życie. Dlatego ostrzega uczniów przed takimi sytuacjami i bardzo wyraźnie mówi, że są oni Jego posłańcami, że idą w Jego imieniu i że słowa, które głoszą, są Jego słowami. Dlatego każdy, kto ich nie posłucha, nie posłucha samego Jezusa, a tym samym – sprzeciwi się Bogu!

Reakcją na odrzucenie przez słuchaczy głoszonego im Słowa ma się stać strząśnięcie przez Apostołów prochu z nóg na świadectwo dla nich. Taki gest to znak całkowitego odwrócenia się od tego, komu się go okazuje, a w tym przypadku – jest to znak zrzucenia z siebie odpowiedzialności za to, że słowo Boże nie dotrze do pewnych uszu, do pewnych serc.

Cóż, po prostu te serca i te uszy są zamknięte, nie chcą przyjąć posłańców Bożych i tego, co mają oni do powiedzenia, toteż pozostaną sami ze swoją zatwardziałością i poniosą za nią całkowitą odpowiedzialność na Sądzie Bożym.

To dzisiejsze słowo Boże – na pierwszy rzut oka – zaraz kojarzy się nam zapewne z powołaniem kapłańskim, zakonnym, czy jakimkolwiek innym, zawierającym w sobie wezwanie do apostołowania. Dlatego też my jesteśmy gotowi zwolnić się ze słuchania tego Słowa, wychodząc z założenia, że to przecież nie do nas.

Oczywiście, prawdą jest, że Słowo to w jakimś stopniu dotyczy kapłanów, zakonników, zakonnic, katechetów, bo oni są wezwani szczególnie i z urzędu do jego głoszenia. I muszą się liczyć z niewłaściwym przyjęciem ze strony słuchaczy, muszą się liczyć z tym, że zostaną wzgardzeni, a słowa, z którymi przychodzą – całkowicie zlekceważone. Niejednokrotnie tak się zdarzało i – powiedzmy sobie jasno i szczerze – tak będzie nadal. Ale nie można tego wezwania ograniczyć tylko do księży i innych urzędowych głosicieli. Wezwanie Chrystusa odnosi się do każdego z nas – bez wyjątku!

Wszyscy jesteśmy głosicielami prawdy Chrystusowej, wszyscy jesteśmy wezwani i wszyscy mamy szczególne zaproszenie Chrystusa, aby włączać się do tego zadania. Ale i my musimy sobie zdać jasno sprawę z trudności zadania apostolskiego, bo w dzisiejszych czasach – takich, jakimi one są – nie jest to łatwa misja.

Trzeba zdawać sobie sprawę, że świat dzisiejszy nie wszystkiego chce słuchać; że ten, kto spróbuje wyłamać się z tego, co modne i łatwe, a zacznie swoim postępowaniem świadczyć o wierze i o wartości Bożego słowa, albo w ogóle zacznie świadczyć o Bogu – taki ktoś może usłyszeć to, co usłyszał Amos: Idź i wygłaszaj te swoje mądrości gdzie indziej, bo my cię nie będziemy słuchać, my cię nie chcemy pośród nas, nie pasujesz do naszego towarzystwa, jesteś staroświecki! A jak masz takie poglądy głosić, to lepiej bierz różaniec do ręki i idź do kościółka, tam sobie siedź choćby i całymi dniami i klep te swoje paciorki, ale nam nie zawracaj głowy.

Dzisiejszy świat ma swoich idoli, swoje modne hasła, swoje takie czy inne przyzwyczajenia, ciasne schematy myślenia i naprawdę nie dzieje się zbyt dobrze tym, którzy myślą inaczej, którzy mają tyle odwagi, aby myśleć i mówić po swojemu – według zasad, które wyznają.

Ale to właśnie chrześcijanie, to właśnie uczniowie Jezusa, mają być takimi ludźmi, to oni mają być owymi odważnymi apostołami. A zatem – jest to zaproszenie, skierowane do każdej i każdego z nas. Jezus posyła, ale także zabezpiecza – jeśli tak można powiedzieć – powagę swego posłania. Kto przyjmuje owo świadectwo, przyjmuje samego Chrystusa. Kto nie przyjmuje świadka i jego świadectwa – ten nie przyjmuje Chrystusa!

Tak już jest, że Chrystus posługuje się określonymi ludźmi, określonymi sytuacjami, aby powiedzieć o sobie, aby przekonać do swojej nauki, aby zachęcić do dobra. I nie jest dla Niego żadną trudnością posłużenie się kimś bardzo prostym, jak prostym człowiekiem był pasterz Amos, powołany na Proroka. Właściwie każdy, kto otwiera przed Jezusem swoje serce, może być świadkiem. A wręcz – powinien być świadkiem!

Dlatego zawsze takim świadkiem dla syna – choćby był ważnym dyrektorem lub nawet ministrem – będzie jego stara matka lub spracowany ojciec. Zawsze takim świadkiem dla najwyżej nawet postawionego męża będzie jego żona, najbliższa mu osoba, choćby była osobą bardzo prostą. Jakże często takim świadkiem dla taty, który nadużywa alkoholu i awanturuje się w domu, jest jego dziecko, które przy okazji zada ojcu kilka niewygodnych pytań (na przykład: „Tato, czemu tyle pijesz?”, albo: „Czemu krzyczysz na mamę?”…). I chociaż w ten sposób pewnie zdenerwuje tatusia („Milcz, smarkaczu! Nie pyskuj ojcu!”, itp.), to jednak da mu do myślenia…

Takim świadkiem może być przyjaciel – ale prawdziwy przyjaciel, który nie tylko chwali i przytakuje, ale potrafi jasno wykazać błąd i upomnieć, nawet używając słów ostrych i bardzo konkretnych. I choćby jedno czy drugie jego stwierdzenie zabolało, przecież będzie jakimś naprowadzeniem, jakimś wskazaniem drogi.

Takim świadkiem i prorokiem dla swoich dzieci musi być ojciec i matka. Podkreślam: musi być! W tym przypadku nie wystarczy, jeśli powiemy, iż może być, ale trzeba nam stwierdzić, że rodzic musi być świadkiem Chrystusa – takiego, jakim On jest: kochającego, ale w sposób wymagający. A skoro dzisiaj mamy takie problemy z młodzieżą, skoro mamy takie problemy w rodzinach, to chyba dlatego właśnie, że w zbyt małym stopniu rodzice są świadkami i prorokami Boga. Na pewno – za mało wymagającymi, może po prostu za mało mają dla swoich dzieci czasu…

Takimi świadkami dla swoich podopiecznych zawsze powinni być ci, którzy sprawują jakąkolwiek władzę: dyrektor zakładu, szef firmy, dyrektor szkoły, czy przedstawiciele władzy samorządowej, lokalnej, politycznej, a także – władzy rozumianej szeroko. I nie chodzi o to, aby zmuszali swoich pracowników do chodzenia do kościoła, czy też – aby głosili im kazania, lub katechezy.

Bardziej chodzi o to, aby dyrektor był takim świadkiem poprzez ludzkie traktowanie swego pracownika, należyte docenianie jego pracy, ale i stawianie mądrych wymagań. To jest właśnie pojmowanie codzienności na sposób ewangeliczny, łączenie codziennych spraw z Ewangelią.

Takim świadkiem dla swoich uczniów będzie nauczyciel, jeśli poważnie potraktuje swoje pedagogiczne powołanie. I w ogóle każdy, kto z miłością i szczerą wolą podchodzi do drugiego człowieka, aby mu pomóc, aby z nim porozmawiać, aby mu okazać serce, jest dla niego świadkiem Chrystusa. Jezus korzysta z wielu okazji, aby wyjść na spotkanie człowieka, aby mu ukazać dobro, aby odwrócić go od zła i grzechu. Nie tylko poprzez swoje Słowo i Sakramenty, ale poprzez ludzi i sytuacje – codziennie do nas mówi!

A do nas należy tak mocno wsłuchiwać się i wpatrywać, aby dostrzec to Boże przychodzenie. Nie jest to aż takie trudne dla kogoś, kto bardzo chce zauważyć Jezusa. Kto pragnie z Nim spotkania, kto pragnie przejąć się Jego nauką, ten z pewnością – wcześniej czy później – dostrzeże Jego działanie! Jeżeli ktoś Go nie dostrzega, to tylko ten, kto tak naprawdę w głębi duszy – nie chce…

To jest chyba najgorszy stan, w jakim może znaleźć się człowiek – taki, w którym zamyka on swoje serce i nie chce słuchać, nie chce patrzeć; kiedy nic nie robi, aby wyjaśnić wątpliwości, trudności – kiedy jest mu to wszystko obojętne. Zdawać by się mogło, że w sumie to nic takiego poważnego, bo przecież wielu było takich, którzy raz słuchali, raz nie słuchali, ale jak przyszło co do czego, to wyspowiadali się przed śmiercią i wszystko było dobrze. Tak przynajmniej uważali…

Jednak Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi nam, że tak wcale nie musi być, że nie zawsze musi tak być. Mówi: Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich.

Moi Drodzy, powiedzmy to sobie bardzo jasno i wyraźnie: przyjdzie taki czas, kiedy Bóg powie: Dość, już więcej nie będę na Ciebie czekał! Dawałem Ci tyle razy szansę, teraz Ty zdaj sprawę z tego, coś zdziałał!” Przyjdzie taki czas, że szansa, dana przez Jezusa po raz kolejny – okaże się ostatnią. Przyjdzie taki czas, że wzgardzony w drugim człowieku Jezus, pragnący dotarcia do czyjegoś serca, już więcej nie przyjdzie i nie da kolejnej szansy. Tak będzie w ostatnim dniu naszej ziemskiej drogi. Przyjdzie ten dzień – na każdą i każdego z nas – przyjdzie na pewno…

Dlatego ów ewangeliczny proch, strząsany z nóg, jest poważnym ostrzeżeniem i przypomnieniem, że trzeba być czujnym, trzeba dostrzegać Jezusa, przychodzącego nawet w tych najbardziej zwyczajnych sytuacjach i poprzez najbardziej zwyczajnych ludzi.

On tak właśnie chce przychodzić. I chce przychodzić także poprzez nas samych. Chce zbawiać innych poprzez nasze świadectwo, naszą modlitwę, nasz dobry przykład, naszą troskę o innych; chce zbawiać naszych najbliższych, nasze dzieci i naszych rodziców, naszych sąsiadów i naszych znajomych.

Ty, Droga Siostro i Ty, Drogi Bracie – i ja, który do was dzisiaj mówię – jesteśmy wszyscy posłani do zbawiania świata, do zbawiania człowieka. Tu i teraz! Całym sercem i najprostszymi sposobami! W imię Jezusa, który każdemu bez wyjątku, nawet temu – po ludzku sądząc – najgorszemu, daje szansę zbawienia! Za tę szansę i za te wszystkie sposoby, jakich Bóg używa, aby dotrzeć do człowieka, niech będzie Mu wieczna chwała!

Niech ta chwała i uwielbienie popłyną z naszych serc, a niech najlepiej wyrażą je słowa Apostoła Pawła, skierowane do Efezjan i do nas w drugim czytaniu:

Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem.

Moi Drodzy, pomóżmy sobie nawzajem – być świętymi! Wróćmy już na dobre do kościoła, na Mszę Świętą – w każdą niedzielę! Pamiętajmy, że jej opuszczenie bez powodu, lub z byle jakiego powodu, jest za każdym razem grzechem ciężkim! Przestańmy już słuchać medialnej propagandy strachu, zaufajmy wreszcie Jezusowi!

Nieśmy sobie nawzajem przesłanie nadziei, a nie lęku i absurdalnych opinii szemranych ekspertów, którzy już teraz dokładnie wiedzą, ile to zakażeń będzie za dwa i pół miesiąca, kiedy na pewno przyjdzie kolejna fala i kolejna mutacja, które trudno już nawet zliczyć. Istnieje poważna obawa, że zabraknie liter w greckim alfabecie na ich oznaczanie. Może warto sobie przypomnieć, kto to powiedział o sobie: Jam jest Alfa i Omega! I Jemu zaufać. Tylko Jemu!

Moi Drodzy, przestańmy się wreszcie bać! Nie pozwólmy sobie robić wody z mózgu! Słuchajmy Jezusa i za Nim idźmy! I innych prowadźmy do Niego! Pomóżmy sobie nawzajem powrócić do Jezusa, do praktyk religijnych, do Mszy Świętej w każdą niedzielę – a może i w dni powszednie – oraz do systematycznej Spowiedzi Świętej, najlepiej comiesięcznej. Pomóżmy sobie nawzajem!

Bądźmy dla siebie nawzajem apostołami Jezusa! Zarażajmy się nawzajem – ile tylko się da – Jezusem i Jego Dobrą Nowiną! Pokojem serca – i nadzieją!

8 komentarzy

  • tak jak Pan Jezus przygotowywał apostołów przez kilka lat, tak i my przebywajmy z Nim blisko, chodźmy za Nim, uczmy się czerpać od Niego, słuchajmy Jego głosu, aż nadejdzie dla nas czas kiedy zostaniemy uzdolnieni przez Pana do misji ewangelizacji w naszym zasięgu. Ale trzeba Go wpierw dobrze poznać…

    • Wciąż jest nie wielu takich, którym się chce naśladować Apostołów. Chwała Panu za tych którzy organizują małe czy duże akcje, by poruszyć serca zwłaszcza młodych, nie zważając na szykany, krytykę czy hejt internetowy.

      • Tak, dzisiaj to wymaga odwagi… Na szczęście – nie brakuje odważnych, którzy sami, jak pisał Marcin, chcą poznać Jezusa i innym w tym pomagają.
        xJ

  • W naszych czasach nie tylko ewangelizacja uliczna, czy po domach wg wskazań Jezusa z dzisiejszej Ewangelii jest trudna i wymagająca , nam się nie chce świadczyć o Jezusie nawet w kościele. Zauważyłam dziś na Mszy Świętej podczas której celebrujący Ksiądz zachęcał ręką, głosem do uwielbienia Boga pieśniami, które intonował i grał Organista a ludzie jakby ospali, zmęczeni, bez życia i ducha, na nic nie zdała się zachęta księdza, który jako mający głos muzyczny chciał zachęcić ludzi do głośnego współuczestnictwa w Eucharystii. Smutny widok, smutny Kościół…
    Duchu Święty powiej po naszych wyschłych kościach, ciałach, sercach, aby nam się chciało żyć i świadczyć i wielbić Boga za te wielkie dzieła na które patrzymy a które On dla nas stworzył. Duchu Święty , ożyw naszą wiarę, tchnij w nas nadzieję i obdarz miłością. Amen.

    • W moim odczuciu – ale potwierdzonym też przez innych, w czasie ostatnich rozmów – to swoiste „zblazowanie” społeczeństwa to problem dużo szerszy. Nie tylko dotyczący liturgii. Wydaje się, że ostatnie miesiące – poprzez te drakońskie odbieranie wolności przy jednoczesnej nachalnej propagandzie strachu – przyniosły totalną bierność ludzi. Zobaczmy, że kolejne zamknięcia i ograniczenia – choćby najbardziej absurdalne – przyjmowane były bez słowa sprzeciwu, na zasadzie: niech się dzieje, co chce. Ludzie nie protestują, nie walczą o swoje, także – niestety – nie modlą się o rozwiązanie tego problemu… Albo przynajmniej robią to tak po cichu, że nie stanowi to żadnego świadectwa, ani zachęty dla innych.
      Coś się z nami ostatnio stało… Ktoś z nas – mówiąc kolokwialnie – chyba „spuścił powietrze”…
      Dlatego musimy się nawzajem podrywać, stawiać do pionu! Liturgia jest jedną z przestrzeni dla takiego działania.
      xJ

      • To prawda, strach przed pandemią coronowirusa, podciął wielu osobom skrzydła ale chyba nie tylko to, w tym czasie ujawniła się słabość Hierarchów Kościoła. Ludzie łatwo wybaczają sobie swoje grzechy, ( nie koniecznie w Sakramencie Pokuty) zaś innych grzechy urastają do ” niewybaczalnych” bo w ich mniemaniu „Oni” powinni być święci, Oni powinni świecić przykładem…Proces , naprawdę złożony…

        • Oni powinni być święci – nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Zarówno Biskupi, jak i Kapłani, czy Osoby zakonne – po to weszły na świecznik, by świecić, a nie kopcić. Ale to ostatnie wyciąganie wszystkiego przez tak zwaną „stronę kościelną”, rzekomo badającą te sprawy, naprawdę irytuje i niepokoi.
          I żeby było jasne – jestem jak najbardziej za tym, żeby tego typu sprawy wyjaśniać, a winni ponosili konsekwencje. Natomiast to wszystko tak wygląda, jakby ci po „naszej” stronie mieli wręcz satysfakcję z tego, że coś wyciągną na światło dzienne i podadzą do publicznej wiadomości. Jakby lubowali się w roztrząsaniu tych spraw. Swoisty masochizm! Nie mówiąc o żadnym obiektywizmie, czy zachowaniu podstawowych proporcji – kapłanów źle postępujących, do tych uczciwie i gorliwie postępujących, którzy najbardziej dostają „po głowie”.
          Oto Proboszcz jednej z Parafii w mojej Diecezji idzie w niedzielę z tacą i słyszy, jak stojący w kościele ojciec mówi do swego synka, wskazując właśnie na Proboszcza: „Uważaj na tego zboczeńca!” Proboszcz ten nie był o nic oskarżony, ani podejrzany. Po prostu – był księdzem. Niestety, to nie Prymas Polak, ani żaden z Członków tej szacownej Komisji szedł z tą tacą. A szkoda…
          xJ

          • Człowiek niestety jest krytyczny wobec innych a pobłażliwy wobec siebie.
            Zachowanie ojca wobec dziecka w kościele, całkowicie naganne. Myślę, że Proboszcz na gorąco powinien zaprosić Ojca i dziecko do zakrystii po Mszy Świętej na dydaktyczną rozmowę.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.