Jezus rzekł do niej: Mario!

J

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają Państwo Ewa i Włodzimierz Olendrowie, z Celestynowa. Są to ludzie bardzo mi bliscy, uważamy się właściwie za rodzinę! Dziękuję Bogu za tę wspaniałą Rodzinę, dziękuję za nasz naprawdę dobry i stały kontakt, dziękuję także za świadectwo wiary i pięknie przeżywanego życia małżeńskiego. Bardzo to budujące świadectwo! Niech tak, jak dzisiejsza Patronka, ciągle wzmacniają swą miłość do Jezusa i do siebie nawzajem. O to stale się dla nich modlę!

Imieniny natomiast przeżywają dziś:

Magdalena Sosnowska,

Magdalena Golba,

Magdalena Majchrzyk –

Osoby te spotkałem we Wspólnotach młodzieżowych, albo przy innych okazjach.

Urodziny przeżywa natomiast Piotr Kalbarczyk, za moich czasów – Lektor w Celestynowie.

Wszystkim świętującym życzę Bożego błogosławieństwa. I zapewniam o modlitwie.

A wszystkich Was z radością informuję, że jutro – na naszym forum – słówko z Syberii!

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Duchu Święty – działaj!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Święto Św. Marii Magdaleny,

22 lipca 2021.,

do czytań z t. VI Lekcjonarza:

Pnp 8,6–7; albo: 2 Kor 5,14–17; J 20,1.11–18

CZYTANIE Z KSIĘGI PIEŚNI NAD PIEŚNIAMI:

Połóż mnie jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak otchłań; żar jej to żar ognia, płomień Pana.

Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko.

ALBO:

CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN

Bracia: Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał.

Tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób. Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień od niego odsunięty.

Maria stała przed grobem płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa: jednego w miejscu głowy, a drugiego w miejscu nóg.

I rzekli do niej: „Niewiasto, czemu płaczesz?”.

Odpowiedziała im: „Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono”.

Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus.

Rzekł do niej Jezus: „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?”.

Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: „Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę”.

Jezus rzekł do niej: „Mario!”.

A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: „Rabbuni”, to znaczy: Nauczycielu.

Rzekł do niej Jezus: „Nie zatrzymuj Mnie; jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: «Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego»”.

Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: „Widziałam Pana i to mi powiedział”.

Patronka dnia dzisiejszego, Maria, pochodziła – według biblijnej relacji – z miejscowości Magdalia, znajdującej się nad Jeziorem Galilejskim, niedaleko Tyberiady. Z Ewangelii wiemy, że w swoim czasie w życiu Marii miało miejsce bardzo znaczące wydarzenie: Jezus wyrzucił z niej siedem złych duchów. Odtąd włącza się ona do grona Jego słuchaczy i wraz z innymi niewiastami troszczy się o wędrujących z Nim ludzi.

Po raz drugi Ewangeliści wspominają o niej, gdy wyliczają ją wśród osób obecnych przy ukrzyżowaniu i śmierci Jezusa, a następnie – przy zdjęciu Ciała Zbawiciela z krzyża i pogrzebaniu. Nasza Święta była jedną z trzech niewiast, które potem udały się do grobu, aby namaścić Ciało Ukrzyżowanego, ale grób znalazły pusty! Kiedy zatem Maria Magdalena ujrzała, że kamień od grobu był odsunięty, wówczas przerażona myślą, że Żydzi zbezcześcili Ciało Zbawiciela, przenosząc je w niewiadome miejsce – pobiegła do Apostołów i powiadomiła ich o wszystkim.

Potem sama ponownie wróciła do Grobu, a tam – niespodziewanie – Zmartwychwstały ukazał się jej, jednak ona nie rozpoznała swego Mistrza, biorąc Go za ogrodnika. O tym usłyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii. Po tym spotkaniu Maria Magdalena – jako pierwsza – przekazała Apostołom wieść o Zmartwychwstaniu Chrystusa.

Święty Papież Grzegorz I Wielki utożsamiał Marię Magdalenę z jawnogrzesznicą, o której pisze Łukasz Ewangelista, jak też z Marią, siostrą Łazarza, o której z kolei pisze Święty Jan, iż – podobnie, jak jawnogrzesznica u Świętego Łukasza – obmyła nogi Pana Jezusa wonnymi olejkami.

Współcześni bibliści jednak, idąc za pierwotną tradycją i za Ojcami Kościoła na Wschodzie, uważają, że imię Maria miały trzy niewiasty, nie mające ze sobą bliższego związku. Dlatego to właśnie najnowsza reforma kalendarza liturgicznego wyraźnie odróżnia Marię Magdalenę od Marii, siostry Łazarza, ustanawiając ku ich czci osobne dni wspomnienia.

Kult Świętej Marii Magdaleny jest obecnie powszechny w Kościele tak na Zachodzie, jak i na Wschodzie. Nasza dzisiejsza Patronka ma swoje sanktuaria, do których od wieków licznie podążali i wciąż podążają pielgrzymi.

W czerwcu 2016 roku Papież Franciszek podniósł dzisiejsze wspomnienie liturgiczne do rangi święta liturgicznego.

Słuchając czytań, przeznaczonych dokładnie na dzisiejsze Święto, zauważamy zapewne, że słowem, którym moglibyśmy scharakteryzować i streścić całość zawartego w nich przekazu jest słowo: miłość.

W pierwszym czytaniu, z Księgi Pieśni nad Pieśniami, słyszymy: Połóż mnie jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak otchłań; żar jej to żar ognia, płomień Pana.

Z kolei, w drugim czytaniu, z Listu Apostoła Pawła do Koryntian, czytamy: Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał.

Mówimy zatem o miłości, która jest odpowiedzią na miłość Boga, wyrażona najpełniej w Ofierze Jezusa Chrystusa. Ta miłość jest pieczęcią, którą Bóg kładzie na sercu ludzi wiernych sobie. Miłość ta jest – z jednej strony – potężna i gorąca, niczym żar ognia. Z drugiej jednak strony – jest subtelna, delikatna, czuła… Bardzo głęboka, wewnętrzna…

Doskonale obrazy te charakteryzują relację, jaka łączyła dzisiejszą naszą Patronkę z Jezusem Chrystusem, Jej Mistrzem. Kapitalnie zresztą tę relację obrazuje wydarzenie, opisane w dzisiejszej Ewangelii. Maria Magdalena pobiegła do grobu, aby namaścić pogrzebane w pośpiechu Ciało. Dlaczego pobiegła? Bo tak nakazywała jej miłość do Jezusa.

Na miejscu przekonała się, że grób jest pusty. Zaczęła więc gorzko płakać. Dlaczego? Z miłości! Z obawy i troski o to, co zrobiono z Ciałem Tego, którego tak bezgranicznie kochała. A kiedy On sam stanął przed nią i nawet do niej przemówił – nie poznała Go. To jest jakąś wielką tajemnicą tego czasu i tych niezwykłych wydarzeń, związanych ze Zmartwychwstaniem Jezusa, że właśnie po Zmartwychwstaniu Jego wygląd się w jakiś sposób zmienił. Mówimy o Ciele uwielbionym, różniącym się od tego sprzed Męki i Śmierci na tyle, że o ile wtedy ci, którzy Jezusa znali i się z Nim spotykali, nie mieli problemu z Jego rozpoznaniem, o tyle już po Zmartwychwstaniu nie poznawali Go nawet najbliżsi!

Jak chociażby Maria Magdalena: myśląc, że to ogrodnik. zaczęła – jako ogrodnika właśnie – usilnie prosić Go, aby oddał Ciało Jej Mistrza, które zabrał i dokądś przeniósł. Tak przynajmniej sądziła. I właśnie w tym momencie miało miejsce wydarzenie, na które koniecznie musimy zwrócić uwagę: Jezus zwraca się do Marii po imieniu. A wówczas jakby łuski spadły z jej oczu i rozpoznała Go!

Komentując ten moment, mądrzy i święci ludzie podkreślają, że Jezus, wypowiadając jej imię, dotknął głębi jej serca, wszedł w głębię jej godności i indywidualności, poruszył czułą strunę jej serca, dzięki czemu właśnie serce podpowiedziało jej, że to jest na pewno On, Jezus Chrystus, jej Mistrz i Nauczyciel, jej Przyjaciel i Powiernik.

Co możemy zatem powiedzieć o relacji, jaka łączyła Marię Magdalenę z Jezusem Chrystusem? Czyż nie była to najczystsza, najprawdziwsza, a jednocześnie najgłębsza i najmocniejsza miłość? Właśnie taka, o jakiej mówi dzisiaj Boże słowo, a więc będąca odpowiedzią na miłość Boga, który zawsze pierwszy wychodzi z nią do człowieka; a ponadto: miłość mocna i gorąca, jak ogień, choć jednocześnie subtelna, delikatna i czuła?… Taka relacja łączyła Marię Magdalenę z Jezusem… Bardzo wyjątkowa relacja!

Trudno ją nawet opisywać słowami – ona się kształtowała i rozgrywała w najgłębszych przestrzeniach serca… Dlatego wypowiedzenie przez Jezusa imienia, które zawsze określa człowieka w jego godności, indywidualności i osobistej wielkości, tak poruszyło i oświeciło Marię Magdalenę, że poznała Jezusa. Doprawdy, niezwykła więź łączyła ją z Jezusem!

Tak o tym mówił Papież Grzegorz Wielki w jednej ze swoich homilii, której fragmenty odnajdujemy w dzisiejszej brewiarzowej Godzinie czytań:

Przyszedłszy do grobu, Maria Magdalena nie znalazła ciała Pana. Pomyślała więc, iż zostało zabrane – i doniosła o tym uczniom. Ci przyszli, zobaczyli i przekonali się, że tak właśnie jest, jak im powiedziała niewiasta. Ewangelia mówi o nich dalej: Uczniowie zatem powrócili znowu do siebie; i dodaje: Maria natomiast stała przed grobem płacząc.

Z tego widać, jak wielką miłością pałało serce Marii, skoro nawet po odejściu uczniów nie odstąpiła od grobu Pana. W dalszym ciągu szukała Tego, którego nie znalazła. Płakała szukając i ogarnięta żarem miłości – gorąco tęskniła za Tym, o którym sądziła, iż został zabrany. I stało się, że tylko ta zobaczyła wówczas Jezusa, która pozostała, aby szukać. Dopełnieniem bowiem czynu dobrego jest wytrwałość, według słów Prawdy: Kto wytrwa do końca, będzie zbawiony.

Szukała i nie znalazła. Szukała dalej wytrwale i znalazła; tęsknota rosła w miarę upływu czasu, kiedy zaś stała się wielką, osiągnęła cel swoich pragnień. Święta bowiem tęsknota rośnie, gdy nie znajduje przedmiotu swych pragnień. Gdy zaś czekanie usuwa tęsknotę, oznacza to, iż nie była to prawdziwa tęsknota.

Taką właśnie prawdziwą tęsknotę przeżywał każdy, kto zdobył prawdę. Dlatego Dawid powiada: Dusza moja pragnie Boga żywego, kiedyż przyjdę i ujrzę Boże oblicze. Natomiast Kościół w Pieśni nad pieśniami woła: Zraniona jestem miłością. Zaś nieco dalej: Omdlewa moja dusza.

Niewiasto, czemu płaczesz! Kogo szukasz? Zostaje zapytana o przyczynę bólu, aby tym bardziej wzrosła jej tęsknota, aby wymieniając imię poszukiwanego, tym większą zapłonęła ku Niemu miłością.

Mówi jej Jezus: Mario! Kiedy zawołał: Niewiasto!, nie został rozpoznany; teraz oto woła po imieniu, jak gdyby chciał powiedzieć: «Rozpoznaj, Kto ciebie rozpoznał!» Maria, nazwana po imieniu, rozpoznaje Stwórcę i natychmiast woła: Rabbuni, to jest: Nauczycielu!; albowiem Ten, którego szukała na zewnątrz, pouczał ją wewnętrznie, jak należy Go szukać.” Tyle z rozważań Papieża Grzegorza Wielkiego.

A jaka więź łączy mnie z Jezusem? Pewnie nie będzie to taka głęboka i intensywna więź, o jakiej tu sobie mówimy – chociaż czemuż nie miałaby taka być? Co stoi na przeszkodzie, aby do takiej dążyć? Na pewno, nie można powiedzieć, że jej stworzenie jest niemożliwe, że to ewentualnie Maria Magdalena, lub inni Święci, są w stanie tak mocno wewnętrznie związać się z Jezusem, bo my – takie zwykłe „szaraczki” – na pewno nigdy takiego poziomu nie osiągniemy. A niby – dlaczego nie?

Obyśmy się tylko o to solidnie starali, oby nam na tym naprawdę zależało! Obyśmy nigdy nie zgodzili się na relację zewnętrzną i sformalizowaną, suchą i bezduszną, wyznaczoną jedynie spełnianymi z konieczności praktykami, jednak bez przełożenia na serce, na wnętrze… Obyśmy nigdy nie zgodzili się na to, ale – dokładnie odwrotnie – stale dążyli do głębi! wzmacniali swoją miłość – jak Maria Magdalena…

4 komentarze

  • Dzisiejsza Ewangelia kojarzy się nam z okresem wielkanocnym. Dlaczego dzisiaj jest powtórzona…
    Może dlatego, że Jezusa trzeba szukać zawsze nie tylko w święta. Maria Magdalena, która niezbyt dawno w swoim życiu spotkała Jezusa i pokochała Go, straciła Jezusa w krótkim czasie dwukrotnie; raz gdy umarł na krzyżu i teraz gdy przyszła namaścić jego ciało. Ból, płacz i rozpacz nie pozwolił jej rozpoznać Jezusa, który jako dobry Przyjaciel przyszedł aby ją pocieszyć i dać jej nowe zadanie. Dopiero usłyszane swoje imię „Mario”, otworzyło jej serce i oczy w jej boleści.
    Czy my, gdy trapi nas ból, choroba, czekamy na realną pomoc Jezusa…
    Czy umiemy rozpoznać Jego obecność w osobie drugiego człowieka…

    Ps. Znalazłam kiedyś w internecie rysunek, plakat z narysowaną twarzą Jezusa, utworzoną przez stojących ludzi uchwyconych z góry z dużej perspektywy. Obraz był podpisany ” Największy cud?… Dostrzec Jezusa w drugim człowieku” Bardzo mi się podobał i ściągnęłam go jako tapetę mojego komputera.. Te słowa przypominam sobie codziennie kilkakrotnie, zawsze kiedy otwieram i zamykam komputer ale nie tylko…

    • Właśnie dlatego Ewangelia ta jest powtórzona po Oktawie Wielkanocy, że opisane w niej wydarzenie jest bodaj najbardziej reprezentatywne dla Marii Magdaleny – najmocniej mówiące o jej więzi z Jezusem! A to przecież dzień jej Święta.
      xJ

  • Z inicjatywy Państwa Olendrów odbyły się w Celestynowie rekolekcje „Strefa mocy” w plenerze prowadzone przez Witka Wilka. Mocy Im nie brakuje.
    Nie było maseczek, chociaż dawano opaski dla zaszczepionych i nie w pierwszym dniu. Nie wiem w jakim celu to robiono.
    Pozdrawiam.
    Wiesia

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.