Gdyby nam przestał pomagać…

G

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Siostra Iwona Jagiełka, która przez jakiś czas współpracowała z Księdzem Markiem w Surgucie. Ze względów zdrowotnych powróciła do Polski i teraz posługuje w jednym z domów swego Zgromadzenia, w naszym kraju. Niech Pan błogosławi Solenizantce i – jak to dziś ujmuje słowo Boże – współdziała z Nią we wszystkim dla Jej dobra. O to będę się dla Niej modlił.

A u mnie – kolejny dzień dyżuru duszpasterskiego na Uczelni. Dziś także planowana jest – przełożona z wczoraj – rozmowa z Doktor Bożeną Piechowicz, Rektor drugiej siedleckiej Uczelni wyższej w Siedlcach, Collegium Mazovia. Tam też planuję dyżury Duszpasterza Akademickiego – wierzę, że dzisiaj uda się już wszystko dograć i ustalić.

Tymczasem, zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Z jakim przesłaniem do mnie konkretnie się dziś zwraca? Duchu Święty, rozjaśnij umysł i serce!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 30 Tygodnia zwykłego, rok I,

27 października 2021.,

do czytań: Rz 8,26–30; Łk 13,22–30

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia: Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak jak trzeba, sam Duch wstawia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, wie, że wstawia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą.

Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według Jego zamiaru.

Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi. Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał, tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych też obdarzył chwałą.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus, nauczając, szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy. Raz ktoś Go zapytał: „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?”

On rzekł do nich: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: «Panie, otwórz nam»; lecz On wam odpowie: «Nie wiem, skąd jesteście». Wtedy zaczniecie mówić: «Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś». Lecz On rzecze: «Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości».

Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym. Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi”.

Kiedy słyszymy, że Duch przychodzi z pomocą naszej słabości, a następnie mamy to jeszcze doprecyzowane stwierdzeniem, że gdy […] nie umiemy się modlić tak jak trzeba, sam Duch wstawia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami; i kiedy dalej słyszymy, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według Jego zamiaruto uświadamiamy sobie, że jest tu mowa o pomocy bardzo konkretnej, ale jednocześnie bardzo dyskretnej.

Duch przychodzi nam z pomocą – a my może nawet tego sobie nie uświadamiamy. Może nawet o tym nie wiemy! Jest to bowiem tak subtelne i delikatne działanie, że umyka naszemu postrzeganiu, a nawet naszemu przewidywaniu! Dlatego kiedy wypowiadamy słowa naszych modlitw, albo nawet nic nie mówimy, a trwamy przed Bogiem w ciszy serca, to dzieje się tak dlatego, że „ktoś – gdzieś – jakoś” po cichu nam w tym pomaga, towarzyszy nam, wręcz modli się w nas i przez nas. Modli się razem z nami. Tym kimś jest właśnie Duch Święty.

Gdyby nam przestał pomagać, natychmiast ustałaby nasza modlitwa. Podobnie z całym dobrem, jakie dokonuje się w naszym życiu – którego my doświadczamy, albo też którego dokonujemy. Sami z siebie nic nie moglibyśmy zrobić! To Duch Święty daje nam natchnienie, On też po cichu i dyskretnie – ale bardzo konkretnie – kieruje naszymi działaniami, naszymi uczynkami.

Dzisiaj słyszymy, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. Powiedzmy sobie szczerze, że miłość Boża idzie dużo dalej: Bóg współdziała także z tymi, którzy Go nie miłują, a nawet z Nim walczą! To jest swoisty paradoks Bożej miłości do człowieka – paradoks, o którym nigdy dość mówić i nigdy dość zachwycać się takim wielkim miłosierdziem Boga, który podtrzymuje w istnieniu i nie zabiera raz ofiarowanych talentów i darów również tym, którzy występują przeciwko Niemu, którzy z Nim walczą (to znaczy – precyzyjnie rzecz ujmując – próbują walczyć, bo człowiek nie jest w stanie walczyć z Bogiem); którzy w swoim życiu zwalczają i odrzucają wszystko, co związane jest z Bogiem.

Zobaczmy, ci ludzie angażują do tej bezsensownej walki dokładnie te swoje uzdolnienia i te talenty, które otrzymali nie od kogo innego, jak właśnie od Boga! I sam fakt, że żyją, że swoją życiową energię mogą angażować w całe to zło, w jakie angażują, pokazuje, że Bóg nie przestał podtrzymywać ich w istnieniu. Bo gdyby przestał, to w tym jednym momencie nawet pyłek by po nich nie pozostał. Bóg jednak nie przestaje kochać i podtrzymywać przy życiu także tych, którzy otwarcie występują przeciwko Niemu, którzy zaprzeczają Jego nauce, sprzeciwiają się Jego woli… Nie mogliby tego robić, gdyby nie istnieli. A skoro to robią i skoro istnieją, to znaczy, że Bóg i ich nie przestał kochać. Czy kiedykolwiek to docenią?

Oczywiście, Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobraw dużo większym stopniu, niż z tymi, którzy Go nie miłują i na pewno owoce takiej współpracy są o wiele bardziej znaczące i okazałe. I trwałe! Bo kiedy człowiek współpracuje z łaską Bożą, kiedy stara się zawsze mieć w świadomości, że to Duch Święty go prowadzi i wszelkie dobro to On sam daje – wtedy może z tymże Duchem bardzo owocnie współdziałać! A z tego wyniknie wielkie dobro. Wszak słyszymy, że to współdziałanie, z tymi, którzy Boga miłują, dokonuje się dla ich dobra – dla ich prawdziwego i trwałego dobra!

Oczywiście, to współdziałanie nie oznacza dla człowieka jakiejś sielanki – na zasadzie, że Bóg wszystko sam za nas zrobi. On nam dyskretnie towarzyszy, wspiera nas, podtrzymuje w istnieniu, daje dobre natchnienia, usuwa z naszej drogi przeszkody – o czym na pewno tak na co dzień nie myślimy i nie uświadamiamy sobie tego, ponieważ nie widzimy tego na własne oczy. Pewnie dopiero po drugiej stronie życia przekonamy się, ile przeszkód i trudności zostało nam zaoszczędzonych dzięki Bożej opiece.

Natomiast cały czas mówimy tu o trudzie, który człowiek musi podjąć – o wysiłku, o poświęceniu, o rezygnacji z siebie i z wielu doczesnych wartości, które tak naprawdę nie przedstawiają żadnej wartości trwałej, a są jedynie jakimś dobrem przejściowym, ulotnym… Z tego wszystkiego człowiek musi zrezygnować, bo na tamten świat – jak to zwykliśmy mawiać – niczego ze sobą nie zabierze! Jak w innych przypadkach mówimy – trumna nie ma kieszeni.

Dlatego trzeba wyzbywać się tego wszystkiego, co nie ma wartości, a co może stanowić znaczącą przeszkodę w dotarciu do Nieba. Właśnie ci wszyscy, którzy chcą korzystać z dóbr tego świata, z wszelkich przyjemności i udogodnień, którzy z niczego nie chcą zrezygnować, przypominają tych, którzy – jak mówi dziś Jezus – będą chcieli wejść, a nie będą mogli. Bo balast, jakim będą obciążeni i obwieszeni, będzie tak wielki, że się po prostu przez ciasną bramę nie zmieszczą – żeby trzymać się tego obrazu, zastosowanego dziś przez Jezusa.

Dopiero kiedy człowiek pozbędzie się tego wszystkiego, co niepotrzebne – w tym także: tej części samego siebie, tego uporczywego własnego „ja”, które na pewno nie jest potrzebne – wtedy bez żadnych komplikacji wejdzie przez ciasną bramę.

Ci zaś, którym żal będzie się z tym całym balastem rozstać, zasilą szeregi owych nieszczęsnych, o których Jezus mówi, że stojąc na dworze, [zaczną] kołatać do drzwi i wołać: «Panie, otwórz nam»; lecz On [im] odpowie: «Nie wiem, skąd jesteście». Wtedy [zaczną] mówić: «Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś». Lecz On [im rzeknie]: «Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości».

Jak uniknąć takiego niebezpieczeństwa? Trzymając się Ducha Świętego, Jego natchnień, współpracować z Nim we wszystkim! Pełnić wolę Bożą w swoim życiu. Bo Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. Pytanie, czy każda i każdy z nas chce współdziałać z Bogiem – dla swojego przecież własnego dobra?…

2 komentarze

  • Jak wiecie należę do Odnowy w Duchu Świętym, którą bardzo świadomie wybrałam, bo to właśnie Duch Święty odnalazł mnie w zaciszu mojego domu, można powiedzieć przychodził w nocy, gdy siedząc przed internetem wyszukiwałam różnych modlitw, rekolekcji ale również „jednym uchem” wsłuchiwałam się w odgłosy dochodzące z pokoiku leżącej mojej staruszki mamy, aby służyć Jej pomocą w razie potrzeby. Po śmierci Mamy,( 5.11 minie 11 lat) czas nie zatrzymał się w miejscu, zaczęłam wychodzić do ludzi i odnalazłam Wspólnotę, miałam czas służyć innym i być formowaną przez Ducha Świętego i ludzi zaangażowanych w Boże dzieła.
    Dziś czytałam na Mszy Świętej Pierwsze Czytanie i potwierdzam słowa Świętego Pawła „Duch przychodzi z pomocą naszej słabości”. Po mszy mieliśmy spotkanie, na którym były tz ” grupki dzielenia” a więc świadectwa jak działał Bóg w naszym życiu w tym miesiącu. Było nas tylko ośmioro i Ksiądz Proboszcz, nasz obecny Opiekun. Wszyscy mieliśmy doświadczenia działania Boga w naszym życiu; w domu, w pracy, na ulicy, w sklepie… Trzeba tylko otworzyć serce, oczy i uszy, by widzieć Jego działanie. Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu.

    • Właśnie tak! Trzeba się odnaleźć w tej sytuacji, w jakiej aktualnie jesteśmy postawieni w swoim życiu – i tę właśnie sytuację w pełni wykorzystać ku dobremu!
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.