Szczęść Boże! Moi Drodzy, witam u progu nowego, adwentowego dnia. U nas za chwilę Roraty.
Zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 2 Tygodnia Adwentu,
9 grudnia 2021.,
do czytań: Iz 41,13–20; Mt 11,11–15
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Ja, twój Bóg,
ująłem cię za prawicę,
mówiąc ci: „Nie lękaj się,
przychodzę ci z pomocą”.
Nie bój się, robaczku Jakubie,
nieboraku, o Izraelu!
Ja cię wspomagam, mówi Pan,
odkupiciel twój, Święty Izraela.
Oto Ja przemieniam cię w młocarskie sanie,
nowe, o podwójnym rzędzie zębów:
Ty zmłócisz i wykruszysz góry,
zmienisz pagórki w drobną sieczkę.
Ty je przewiejesz, a wicher je porwie
i trąba powietrzna rozmiecie.
Ty natomiast rozradujesz się w Panu,
chlubić się będziesz w Świętym Izraela.
Nędzni i biedni szukają wody, i nie ma!
Ich język wysechł już z pragnienia.
Ja, Pan, wysłucham ich,
nie opuszczę ich Ja, Bóg Izraela.
Każę wytrysnąć strumieniom na nagich wzgórzach
i źródłom wód pośrodku nizin.
Zamienię pustynię na pojezierze,
a wyschniętą ziemię na wodotryski.
Na pustyni zasadzę cedry,
akacje, mirty i oliwki;
rozkrzewię na pustkowiu cyprysy,
wiązy i bukszpan obok siebie.
Ażeby widzieli i poznali,
rozważyli i pojęli wszyscy,
że ręka Pana to uczyniła,
że Święty Izraela tego dokonał.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do tłumów: „Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd Królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść.
Kto ma uszy, niechaj słucha”.
Czy nie odnosimy wrażenia, że w dzisiejszym fragmencie Ewangelii Mateuszowej każde zdanie jest jakąś odrębną całością i że w ogóle te zdania jakby nie są ze sobą powiązane, jedno nie wynika z drugiego i jedno nijak ma się do następnego?… Najpierw słyszymy, że między narodzonymi z niewiast – czyli spośród wszystkich ludzi, żyjących na świecie – nie powstał nikt większy, niż Jan Chrzciciel.
To mocne zdanie i jego przekaz jest bardzo jednoznaczny, bo oznacza, że Jan musiał być kimś pod każdym względem wyjątkowym, skoro nikt z ludzi nie może się z nim równać. Oznaczałoby to w praktyce, że jest drugą osobą na świecie po Jezusie, bowiem to właśnie Jezus, Bóg Człowiek, zajmuje w tym „rankingu” bezapelacyjnie pierwsze miejsce. Dlatego Jezus byłby owym największym, przy czym Jezus jest jednocześnie Bogiem i Człowiekiem, a spośród ludzi – Jan Chrzciciel.
Ale w tym momencie można postawić pytanie: A co, w takim razie, z Matką Najświętszą? Czyż to nie Ona winna być uznawana za największą – chociażby dlatego, że nazywamy Ją najświętszą? I dlatego, że tylko Jej przypadł w udziale przywilej poczęcia się bez zmazy grzechu pierworodnego? I cóż – teraz miałoby się okazać, że to nie Ona, a właśnie Jan Chrzciciel jest największy?
Ale może nie ma się co spieszyć z tymi dociekaniami, bo już w drugim zdaniu odczytanej przed chwilą Ewangelii usłyszeliśmy: Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. To w końcu jak: najmniejszy, czy największy? Komentatorzy podkreślają, że w ten sposób zaznaczony został fakt, iż Jan Chrzciciel był ostatnim Prorokiem Starego Testamentu, dlatego każdy, kto nawet z jego rekomendacji poszedł za Jezusem, w tym właśnie przewyższa Jana – w tym, że należy już do Nowego Testamentu, a więc do tej nowej Rzeczywistości, którą wprowadził swoim przyjściem i swoją misją Jezus.
Jan ją zapowiadał – i samego Jezusa zapowiadał – ale należał jeszcze do Starego Testamentu. Na nim się ów Stary Testament zakończył – jak to zresztą sam Jezus stwierdził: Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. Takie zdanie padło nieco dalej.
Wcześniej bowiem Jezus stwierdził, że Królestwo niebieskie zdobywają ludzie gwałtowni. Prawdę powiedziawszy, nijak to stwierdzenie się ma do poprzednich. Jakby zupełnie bez związku… Domyślamy się, że to była pochwała postawy Jana, ale jak to odnieść do stwierdzenia, że w Królestwie niebieskim każdy inny jest większy od niego? I zaraz potem to wspomniane zdanie, że wszyscy Prorocy prorokowali do czasów Jana, by wreszcie na koniec padło stwierdzenie, że Jan jest Eliaszem, co do którego wierzono, iż wróci na końcu czasów.
To prawda, że każde ze zdań dzisiejszej Ewangelii niesie jakąś ważną informację, ale każde jest jakby „z innej parafii”, nie za bardzo związane jedno z drugim. Tym, co je w oczywisty sposób łączy, to osoba Jana Chrzciciela, bo właśnie o nim jest cała ta wypowiedź.
Zatem, jak to zrozumieć? Jak to ogarnąć? Oczywiście, my wiemy, że Ewangelia to nie jest piękna baśń, czytana do poduszki i akurat ciągłość fabuły nie jest w niej konieczna. Jest to bowiem przekaz prawd zbawczych, które przede wszystkim mają trafić do naszych serc i umysłów, by poprowadzić nas do zbawienia. Dlatego dzisiaj przyjmujemy każde ze zdań, jakie usłyszeliśmy w Ewangelii i bierzemy sobie do serca treść każdego z nich.
I z tym większym podziwem patrzymy na Jana Chrzciciela, który w tym dzisiejszym przekazie jawi się jako człowiek totalnie oddany do dyspozycji Boga. Człowiek, z którym Bóg – by tak to ująć – może robić wszystko, co chce! Bo on i tak pozostanie Bogu wierny, gdyż swoje życie Jemu właśnie poświęcił i Jego sprawom. Dlatego jakby nie marnując czasu na tłumaczenie poszczególnych zdań i na szersze wyjaśnianie, Jezus mówi krótko i dosadnie, podkreślając jednak wyjątkową pozycję Jana. Tego nie da się nie zauważyć.
Takim sposobem mówienia o Janie, Jezus dobrze oddał charakter jego posługi: Jan też nie miał czasu na obszerne tłumaczenia i budowanie fabuły. Jego przekaz był bardzo prosty, krótki i definitywny – i takiej samej odpowiedzi oczekiwał od ludzi, do których się zwracał. Nie nastawiał się na wielowątkowe dyskusje, tylko wzywał do nawrócenia i tegoż nawrócenia oczekiwał.
A do tego żył tak, jak nauczał, a więc bardzo radykalnie wbrew światu, jego modom i konwenansom. I bardzo dynamicznie. Dlatego też słowa Jezusa o nim sprawiają wrażenie takich właśnie dynamicznych, mówionych w niejakim pośpiechu, jakby Jezusowi zależało na tym, bo w kilku zdaniach powiedzieć o Janie jak najwięcej!
Tym jednak, co na pewno przebija z treści dzisiejszego przekazu Jezusa, to ta prawda, że Jan był do całkowitej dyspozycji Boga! Był totalnie na służbie u Boga! Cały swoje życie i całego siebie temu poświęcił! Nic sobie nie zostawił. I dlatego Bóg mógł w jego życiu – i przez jego życie – tak wiele dokonać.
Podobnie, jak i w historii swego narodu, ale – także – dopiero wtedy, kiedy naród zaufał swemu Bogu, ukorzył się przed Nim. Dzisiejsze pierwsze czytanie to – historycznie rzecz ujmując – zapowiedź wyzwolenia z niewoli babilońskiej. A niby dlaczego naród się w niej znalazł? Czyż nie dla tego, że sprzeniewierzył się przez grzech swemu Bogu?
Kiedy jednak zrozumiał swoje błędy, podjął dzieło nawrócenia, powrócił do swego Boga, wówczas usłyszał słowa pełne nadziei, opatrzone dodatkowo bardzo pieszczotliwymi określeniami: robaczku Jakubie, nieboraku, o Izraelu! Oraz zapowiedź, że ten «robaczek» i «nieborak» stanie się sędzią narodów. Bóg tak to zapowiada: Oto Ja przemieniam cię w młocarskie sanie, nowe, o podwójnym rzędzie zębów: Ty zmłócisz i wykruszysz góry, zmienisz pagórki w drobną sieczkę. Ty je przewiejesz, a wicher je porwie i trąba powietrzna rozmiecie. A potem nastanie urodzaj, dostatek obfitość i ogólny rozkwit! Takich rzeczy Bóg dokonuje w życiu tych, którzy Mu ufają, którzy się na Niego totalnie zdają, którzy pozwalają Mu w swoim życiu działać.
W taki razie – w tym kontekście – muszę sobie postawić pytanie: A ile to Bóg jest w stanie obecnie uczynić we mnie i przeze mnie? Jak to jest z moim zaufaniem do Niego? Na ile na Niego się zdaję? Na ile na Niego – a na ile wciąż jeszcze na siebie?…
Nie czuję. Nie czują lub może nie mają czasu i sił na odczuwanie ,że niedługo Boże Narodzenie, ludzie z ulicy, pracy, autobusu,sklepu. Mam nadzieję ,że jestem, jesteśmy kiepskimi wyjątkami ale może gdyby ktoś się ujął za nami przed Bogiem, Duchem Świętym , byśmy zostali obdarzeni radością narodzenia Boga. Nie pamiętam takiego czasu wcześniej , tak odartego z oczekiwania.
Częściowo może i masz rację, ale nie do końca. Są osoby oczekujące tych świąt na roratach, na rekolekcjach. Dziś jest to o tyle łatwiej, że nie można się tłumaczyć: ja pracuję, wracam późno do domu. Siadam, włączam internet i rekolekcje do odsłuchania o każdej godzinie, tylko trzeba chcieć. Msze też jest transmisja, chociaż to nie jest wytłumaczenie, że nie idę do kościoła bo mogę w domu.
U nas organista opłatek przyniósł do domu. Rekolekcje też już były, ale ja lubię jeszcze coś sobie dosłuchać. Kolęda też pewnie będzie.
Cieszy mnie fakt, że w święta wiele osób odpocznie od pracy w sklepach. Zawsze współczuję tym, którzy pracują w sklepach i to jeszcze w niedzielę.
W naszej rodzinie nie ma tego pędu przed świętami. Spokojnie robimy wcześniej jakieś potrawy ( to co można oczywiście). Staramy się odizolować od telewizji, a jeśli już coś oglądamy, to jakiś film. Wiadomości TV zastępujemy grą rodzinną np. scrabble i obowiązkowo spacery z kijkami do lasu.
Nic nowego, a jednak coś z tej atmosfery świątecznej mamy.
Prezenty, to nie najważniejsza rzecz. Pewnie coś tam jakiś drobiazg będzie. Moje dzieci i wnuki wychodzą z założenia, że jak coś potrzebne to wtedy się kupuje.
Dużo osób kupuje gotowe rzeczy na święta, więc już mają więcej czasu, nie muszą stać w kuchni.
Magię świąt psują nam wiadomości na temat pandemii i to jeszcze nie prawdziwe.
Radości na te święta Bożego Narodzenia dla wszystkich i radosnego oczekiwania.
Wiesia.
Wiele mądrości w tym co Pani napisała. Dziękuję.
Ja też dziękuję Wiesi za odpowiedź. Podpisuję się pod nią. I dopowiadam to i owo w rozważaniu na 3 Niedzielę Adwentu, 12 grudnia.
xJ