Spojrzenie Jezusa

S

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ksiądz Piotr Woźniak, mój Kolega kursowy, Proboszcz Parafii Kościeniewicze, w Diecezji siedleckiej. Życzę Jubilatowi jak największego otwarcia na Boga i ludzi! Zapewniam o modlitwie!

Bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii! Jego przesłanie zawiera się już w tytule. Warto głęboko przemyśleć to, co Pan mówi do nas w tym Słowie, a Ksiądz Marek tak czytelnie to wyjaśnia. Raz jeszcze wielkie dzięki! I oczywiście – wspieramy na froncie walki ze śniegiem!

A dzisiaj, już po raz kolejny w tym tygodniu, słówko przygotowuje Ksiądz Leszek. Bardzo Mu za to dziękuję!

I zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi do mnie Pan? Z jakim przesłaniem się zwraca do mnie osobiście? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 1 Tygodnia zwykłego, rok II,

15 stycznia 2022.,

do czytań: 1 Sm 9,1–4.17–19;10,1a; Mk 2,13–17

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:

Był pewien dzielny wojownik z rodu Beniamina, a na imię mu było Kisz, syn Abiela, syna Serora, syna Bekorata, syna Afijacha, syna Beniamina. Miał on syna imieniem Saul, wysokiego i dorodnego, a nie było od niego piękniejszego człowieka wśród synów izraelskich. Wzrostem o głowę przewyższał cały lud.

Gdy zaginęły oślice Kisza, ojca Saula, rzekł Kisz do swego syna, Saula: „Weź z sobą jednego z chłopców i udaj się na poszukiwanie oślic”. Przeszli więc przez górę Efraima, przeszli przez ziemię Szalisza, lecz ich nie znaleźli. Powędrowali przez krainę Szaalim, też ich nie było. Poszli do ziemi Jemini i również nie znaleźli.

Kiedy Samuel spostrzegł Saula, odezwał się do niego Pan: „Oto ten człowiek, o którym ci mówiłem, ten, który ma rządzić moim ludem”.

Saul zbliżył się tymczasem do Samuela w bramie i rzekł: „Wskaż mi, proszę cię, gdzie jest dom Widzącego”. Samuel odparł Saulowi: „To ja jestem Widzący. Chodź ze mną na wyżynę! Dziś jeść będziecie ze mną, a jutro pozwolę ci odejść, powiem ci też wszystko, co jest w twym sercu”.

Samuel wziął wtedy naczyńko z olejem i wylał go na jego głowę, ucałował i rzekł: „Zaprawdę Pan namaścił cię na wodza swego ludu, Izraela”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał i poszedł za Nim.

Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie spośród faryzeuszów widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: „Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?”

Jezus usłyszał to i rzekł do nich: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.

OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:

Dziś Jezus powołuje siedzącego na komorze celnej Lewiego. Mówi: Pójdź za Mną!, a On wstaje i idzie… Bez żadnego zastanowienia – pozostawia wszystko i idzie za Jezusem…

Lewi był poborcą podatkowym – celnikiem, który miał na sumieniu oszustwa i zdrady. Uważano go za wielkiego grzesznika. A Jezus – nie patrząc na to – zaprasza go do współpracy i proponuje prawą drogę. Nie patrzy na to, kto kim jest, w jakim stanie jest jego serce i dusza, nie ocenia, nie robi wykładów – po prostu powołuje.

Każdy z nas jest powołany! Powołany do kapłaństwa, do małżeństwa, do życia w samotności czy rodzinie, ale przede wszystkim – niezależnie od swojego stanu – powołany do przyjaźni z Jezusem, do pójścia Jego drogą oraz do prawego życia w wierze, zgodnie z Dekalogiem.

Jezus zaprasza każdego spotkanego człowieka, ubrudzonego grzechem, aby za Nim kroczył. Dlatego powiedział: Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.

Pan Bóg może powołać grzesznika w każdym miejscu i o każdej porze, nawet w najmniej – wydawałoby się – odpowiednim momencie. Aby uleczyć i przywrócić „zagubioną owcę” do przyjaźni ze sobą, Pan Bóg może również posłużyć się chorobą, kalectwem, upadkiem, a przy okazji także – każdą osobą.

Będąc na rekolekcjach w Kodniu, słuchałem opowieści jednego z Misjonarzy, który posługiwał w Paragwaju. Opowiadał o kobiecie, mającej około czterdziestu lat, która straciła wiarę. Jest to przykład, którym chciałbym się podzielić, aby pokazać, jak Bóg walczy o człowieka, posługując się spojrzeniem i słowem przypadkowej osoby, aby ten wrócił do relacji z Nim i kroczył Bożymi drogami.

Otóż, Misjonarz ten zwrócił uwagę na kobietę, siedzącą na wózku inwalidzkim w okolicach kościoła. Bez większego pretekstu nawiązała się między nimi rozmowa. On powiedział jej, że idzie do kościoła, bo tam prowadzi rekolekcje, dlatego też grzecznościowo zaprosił ją również do środka. A ona odmówiła i powiedziała, że od sześciu lat jej noga nie przekroczyła progu żadnego kościoła, ponieważ nie chce mieć nic wspólnego z Bogiem! Obraziła się na Niego za swoje kalectwo.

Zachorowała na cukrzycę, w wyniku czego straciła wzrok i amputowano jej obie nogi. Opowiadała, że była zdrową, atrakcyjną i bardzo utalentowaną dziewczyną, że – przede wszystkim – należała do zespołu muzycznego, grała też w orkiestrze i ładnie śpiewała. A teraz nic nie może robić. Potrzebuje opieki i jest uzależniona od innych osób, przez co ma pretensje do Boga i nie chce Go znać.

Pomimo to, Misjonarz nie zaprzestał rozmowy i zaprosił ją na próbę scholi parafialnej. Stawiała opór, ale po kilku dniach przybyła. Zaczęła grać… I tak się zaangażowała, że otworzyła się ponownie na Pana Boga. Po miesiącu poprosiła o spowiedź z całego życia. Odbyła ją i dokonała się przemiana…

Zaczęła uczęszczać na próby chóru i na Mszę Świętą. Członkowie wspólnoty zaproponowali, że będą modlili się o jej uzdrowienie, a ona – ku zdziwieniu wszystkim – powiedziała: „NIE! NIE! Bo boję się, że jak będę zdrowa, to wrócę do poprzedniego życia. Jak byłam zdrowa, nie chodziłam Bożymi drogami, nadużywałam alkoholu, żyłam rozwiąźle, nie liczyłam się z ludźmi, wierzyłam jedynie pieniądzom i urodzie.

Teraz wiem, że jak byłam zdrowa, to byłam „ślepa”, a teraz jestem ślepa a tak naprawdę widzę! Widzę to, co jest w życiu najważniejsze, a najważniejszy jest Bóg, bo tylko On jest w stanie przemienić człowieka i jego los! Tylko krocząc z Nim, jestem w stanie doznać prawdziwego szczęścia”.

Jezus ma oczy wiary. Potrafi dostrzec potencjał człowieka, jeśli nawet nie wygląda zbyt okazale. Robi to po to, aby człowiek nie siedział znużony w swej codzienności, nawet wtedy, kiedy mogłoby się wydawać, że już nic dobrego nas nie spotka… Kiedy choroba, gniew i inne niedogodności przesłaniają radość z istnienia.

Każde Boże spojrzenie, ubogacone słowem zaproszenia, ma sens. Każda sytuacja życiowa ma sens. Dopóki żyjemy – jesteśmy zwycięzcami, bo codziennie dostajemy nową szansę na przemianę na lepsze.

Każdy człowiek jest ważny, każdy ma swoją misję do spełnienia, a Bóg ma najlepszy plan dla każdego człowieka. Czasami niestety musi to wyglądać tak drastycznie, jak w opisanym powyżej przykładzie, żeby człowiek mógł pójść za Nim i w ostateczności osiągnąć zbawienie. Bo o to w tym wszystkim chodzi…

Dla Pana Boga życie człowieka na ziemi to taka jedna „noc w niewygodnym hotelu” – w stosunku do wieczności. On ima się różnych sposobów: czasami jest to jedno słowo, jedno spojrzenie – jak w przypadku Lewiego – a czasami wywrócenie życia do góry nogami, aby rozpoczął się proces dorastania do wiary.

Spojrzenie i słowo ma moc… Zjednuje ludzi, podnosi, krzepi, zachęca, buduje…

Ciekawie o spojrzeniu człowieka i Boga pisze Silvano Fausti SJ: „Życiową przestrzeń człowieka wyznacza spojrzenie kogoś innego. Spojrzenie przyjmuje lub odrzuca, zostawia przy życiu lub zabija, kocha lub osądza – człowiek żyje lub umiera z powodu spojrzenia drugiego człowieka. Oko jest narzędziem samego serca i jego wymownym obrazem. Dobre oko czyni serce dobrym, natomiast oko złe czyni serce złym. Jedno daje życie, drugie niesie ze sobą śmierć.

Z tego powodu, na końcu każdego etapu dzieła stworzenia Księga Rodzaju zawiera podsumowanie: I widział Bóg, że było dobre… Jego oko, czyli Jego serce, jest źródłem wszystkiego. Przy pierwszym swoim spojrzeniu, Bóg uczynił przedmiot swej miłości. Wraz ze spojrzeniem Jezusa – odnajduje go po długim poszukiwaniu. Teraz nareszcie w Nim napotykamy oko i serce tego, który kocha nas takich, jacy jesteśmy. Istniejemy dlatego, że On nas kocha.

Święty Franciszek mówił: „Quantum unusquisque est in oculis tuis, tantum est et non amplius!” – „Istnieje tylko to, co jest w twoim oku; tyle istnieje i nic więcej!” Moje istnienie polega na byciu widzianym przez Boga! Jego oko znajduje odpoczynek jedynie wtedy, kiedy dostrzega najbardziej oddalonych, małych i grzesznych, ponieważ wzrok podąża tuż za sercem…”.

Człowiek człowiekowi jest potrzebny, aby weryfikować wzajemnie zachowania i czyny. Sami nie jesteśmy w stanie ocenić swojego życia, dlatego niezbędne jest spojrzenie innej osoby.

Gdyby Jezus nie przebywał wśród grzeszników, nie byłoby powołań. Dlatego nie chowajmy światła Chrystusa w sobie. Idżmy do ludzi i głośmy dobrą nowinę, że On ma moc przemiany i uzdrowienia. Nigdy nie wiadomo, ilu grzeszników przez nasze słowa, spojrzenia i gesty Chrystus powoła…

Polecam do obejrzenia krótki załącznik:

https://www.youtube.com/watch?v=627CMNENxqk&t=84s

4 komentarze

  • „A przechodząc ujrzał Lewiego….i rzekł do niego: „Pójdź za Mną” „.
    Na te słowa Ewangelisty i Jezusa zwróciłam dziś uwagę. To nie Mateusz zobaczył Jezusa i się Nim zainteresował, tylko Jezus. Spojrzenie Jezusa poruszyło do głębi serce celnika, dlatego krótkie słowa Jezusa ” Pójdź za mną” wystarczyły , by ten podjął niezrozumiałą po ludzku decyzję. Takich przykładów Ewangelia daje nam więcej.
    Jak ja reaguję na zawołanie, zaproszenie Jezusa?

  • oko i serce tego, który kocha nas takich, jacy jesteśmy. Istniejemy dlatego, że On nas kocha.. . . .ujeły mnie te piękne słowa . . . . . . .. . . Jezus nas kocha codziennie czy my ludzie umiemiemy cieszyć ,się z małych rzeczy i dziękować każdego dnia za to co mamy i z pokorą i wdzięczności iśc do ludzi głosząc ewaneglię
    tego się małymi krokami uczę . . . .zeby nie być Judaszem a uczniem prawdziwym Jezusa .

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.