Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywali:
►Ksiądz Doktor Piotr Jarosiewicz, pochodzący z mojej rodzinnej Parafii, a posługujący obecnie w Diecezji drohiczyńskiej.
►Anna Chodyka, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Natomiast imieniny przeżywali wczoraj:
►Ksiądz Profesor Tomasz Wielebski, z Diecezji warszawsko – praskiej, z którym miałem przyjemność poznać się w czasie swojej posługi w Warszawie;
►Ksiądz Tomasz Małkiński, przez osiemnaście lat – Duszpasterz Akademicki w Siedlcach, a obecnie: Proboszcz w Parafii Brzozowica Duża, a tak w ogóle: Kolega jeszcze z czasów seminaryjnych.
Dzisiaj zaś urodziny przeżywa Łukasz Osypiuk, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Wszystkim świętującym życzę, aby zawsze trzymali się Jezusa, Jemu bezgranicznie ufali i nigdy nie wypuszczali Go z łodzi swego życia. Zapewniam o modlitwie!
Serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi i Siostrze Joannie za wczorajsze słówko z Syberii! Wspomnienia Siostry Joanny z pracy na roli Jej ś.p. Taty oraz stwierdzenie Księdza Marka, że Jezus nie ma kompleksów i nie musi się posługiwać wielkimi znakami, bo wystarczą mu drobne znaki lub słowa – pozwala nam lepiej zrozumieć Słowo, z którym wczoraj przyszedł do nas Pan. I odnieść je do swego życia. Bardzo dziękujemy za te ciekawe – a przecież tak proste i jasne – wyjaśnienia. Wspieramy modlitwą!
Moi Drodzy, zgodnie z zapowiedzią, wczoraj przez cały dzień i jeszcze dzisiaj do obiadu jestem u Matki w Kodniu. Jak zawsze, pamiętam przed Jej Tronem o Was samych – i o Waszych sprawach.
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem się zwraca – właśnie do mnie, osobiście? Duchu Święty, pomóż właściwie odczytać, zrozumieć, przyjąć…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 3 Tygodnia zwykłego, rok II,
29 stycznia 2022.,
do czytań: 2 Sm 12,1–7a.10–17; Mk 4,35–41
CZYTANIE Z DRUGIEJ KSIĘGI SAMUELA:
Pan posłał do Dawida proroka Natana. Ten przybył do niego i powiedział: „W pewnym mieście było dwóch ludzi, jeden był bogaczem, a drugi biedakiem. Bogacz miał owce i bydła wiele, biedak nie miał nic, prócz jednej małej owieczki, którą nabył.
On ją karmił i wyrosła przy nim wraz z jego dziećmi, jego chleb jadła i piła z jego kubka, spała u jego boku i była dla niego jak córka. Raz przyszedł gość do bogacza, lecz jemu żal było brać coś z owiec i własnego bydła, czym mógłby posłużyć gościowi, który doń zawitał. Zabrał więc owieczkę owemu biednemu mężowi i przygotował ją człowiekowi, co przybył do niego”.
Dawid oburzył się bardzo na tego człowieka i powiedział do Natana: „Na życie Pana, człowiek, który tego dokonał, jest winien śmierci. Nagrodzi on za owieczkę w czwórnasób, gdyż dopuścił się czynu bez miłosierdzia”.
Natan oświadczył Dawidowi: „Ty jesteś tym człowiekiem. Dlatego właśnie miecz nie oddali się od domu twojego na wieki, albowiem Mnie zlekceważyłeś, a żonę Uriasza Chetyty wziąłeś sobie za małżonkę. To mówi Pan: «Oto Ja wywiodę przeciwko tobie nieszczęście z własnego twego domu, żony zaś twoje zabiorę sprzed oczu twoich, a oddam je twojemu współzawodnikowi, który będzie obcował z twoimi żonami wobec tego słońca. Uczyniłeś to wprawdzie w ukryciu, jednak ja obwieszczę tę rzecz wobec całego Izraela i wobec słońca»”.
Dawid rzekł do Natana: „Zgrzeszyłem wobec Pana”. Natan odrzekł Dawidowi: „Pan odpuszcza ci też twój grzech, nie umrzesz. Lecz dlatego, że owym czynem pobudziłeś wrogów Pana do wielkiej zniewagi, syn, który ci się urodzi, na pewno umrze”. Natan udał się potem do swego domu.
Pan dotknął dziecko, które urodziła Dawidowi żona Uriasza, tak iż ciężko zachorowało. Dawid błagał Boga za chłopcem i zachowywał surowy post, a wróciwszy do siebie, całą noc leżał na ziemi. Dostojnicy jego domu, podszedłszy do niego, chcieli go podźwignąć z ziemi: bronił się jednak i w ogóle z nimi nie jadał.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Przez cały dzień Jezus nauczał w przypowieściach. Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.
Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.
Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”
Słuchając obu dzisiejszych czytań, możemy uświadomić sobie, że burze i zawirowania w życiu człowieka mają dwojakie źródło. Jednym z nich są z pewnością różne sytuacje, niezależne od człowieka, które właśnie powodują ów zamęt. Ale są i takie zawirowania i takie burze, które człowiek sam z siebie powoduje. Sam – chciałoby się powiedzieć – z własnej i nieprzymuszonej głupoty.
W Ewangelii mamy do czynienia z obrazem burzy, wywołanej co prawda nie tyle w życiu człowieka, co w przyrodzie, ale doskonale symbolizuje ona te wszystkie sytuacje w życiu każdej i każdego z nas, w których wszystko wokół nas jakoś strasznie się komplikuje, przez co nie możemy niczego ogarnąć i w ogóle tracimy orientację, co się w nas i wokół nas dzieje. Łódka naszego życia niebezpiecznie się kołysze, od licznych zawirowań dosłownie boli nas głowa, nie wiemy już, co mamy myśleć i gdzie szukać ratunku, a także – kierunku dalszego biegu życia… Taką sytuację – w sposób obrazowy – przedstawia nam dzisiejsza Ewangelia.
Niestety, mogą się zdarzyć i takie burze, które człowiek sam wywołuje. Z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku Dawida, o czym już po raz kolejny mówi nam pierwsze czytanie. Wczoraj usłyszeliśmy, czego to dokonał Dawid, jak bardzo niegodziwie postąpił – naprawdę niegodziwie, w sposób wręcz odrażający, a nawet niewiarygodny, jeśli się weźmie pod uwagę jego dotychczasową zażyłość z Bogiem. Dzisiaj zaś słyszymy, jak jego postępek ocenia Bóg. Wybrzmiewa to mocno i jednoznacznie w słowach Proroka Natana.
Sprawa nie pozostawia żadnej wątpliwości – Dawid bardzo zbłądził. Postąpił wyjątkowo niegodziwie i podle. Całkowicie zburzył ową więź, jaka łączyła go z Bogiem – a może nie tyle zburzył, co mocno nią zachwiał, bo jednak po napomnieniu Proroka natychmiast ukorzył się przed Bogiem i otrzymał obietnicę przebaczenia. Niemniej jednak, konsekwencje jego czynu mocno zaciążyły nad życiem jego samego i jego rodziny.
Tego się nie dało odwrócić, bo przecież – jak zwykliśmy potocznie mawiać – co się stało, to się nie „odstanie”. Dlatego chociaż Dawid szybko zawrócił ze złej drogi i ukorzył się przed Bogiem, przez co mógł dalej czynić wiele dobra i ostatecznie bilans jego rządów należy ocenić bardzo pozytywnie, to jednak popełniony przez niego w sposób tak perfidny i okrutny grzech pozostawił rysę na jego życiorysie i spowodował bolesne konsekwencje.
Nie zmienia to jednak bardzo pozytywnej oceny, z jaką należy odnieść się do jego decyzji o natychmiastowym przyznaniu się do winy i pokornym zwróceniu się do Boga – o faktycznym powrocie do Boga. Dawid uczynił dokładnie to, co Apostołowie uczynili na jeziorze, kiedy to gwałtowna burza miotała ich łodzią. Burza ta przez nich nie była zawiniona – burza w życiu Dawida była przez niego w pełni zawiniona.
Otrzymujemy jednak dzisiaj cenne pouczenie, że bez względu na to, z jaką burzą mamy do czynienia – zawsze ratunkiem jest natychmiastowe zwrócenie się do Pana! Zawsze! I to natychmiastowe – podkreślmy to bardzo mocno! Burza ma przecież to do siebie, że jest sytuacją niezwykle dynamiczną i siejącą spustoszenie w krótkim czasie – i to właśnie w tym czasie, w którym się dokonuje.
To nie jest – na przykład – jakieś zakażenie, które może się w człowieku rozwijać tygodniami, albo miesiącami, więc jeżeli poda się lek za tydzień, to można jeszcze pokonać zagrożenie. W przypadku burzy trzeba się chronić natychmiast, trzeba natychmiast skutecznie zaradzać całej sytuacji.
Podkreślmy jeszcze raz: bez względu na to, z jaką burzą mamy do czynienia – czy to spowodowaną przez nas samych, czy przez różne okoliczności od nas niezależne – Jezus uratuje nas z każdej! Tylko nie udawajmy, że nie ma problemu, nie próbujmy radzić sobie sami, a w przypadku burzy przez nas samych zawinionej – nie próbujmy się głupio usprawiedliwiać i oszukiwać samych siebie i wszystkich wokół, że to przecież nie nasza wina, że to nie my zrobiliśmy, że nic złego nie zrobiliśmy, że ktoś nas fałszywie oskarża, że cały świat się na nas uwziął, bo my przecież jesteśmy jak ten „święty z obrazka” – krystaliczni i czyści – podczas gdy fakty mówią same za siebie i mówią coś dokładnie przeciwnego. Nie brnijmy w to – to zupełnie bez sensu!
Naprawdę, najlepszym wyjściem z każdego zła – większego, czy mniejszego – jakie mielibyśmy nieszczęście popełnić, jest stanięcie w całej prawdzie, zmierzenie się z tą prawdą, przyznanie się do zła, przeproszenie osób skrzywdzonych i wynagrodzenie im krzywdy, a przede wszystkim – ukorzenie się przed Bogiem i pokorna prośba o przebaczenie, skierowana do Niego. To jest jedyne sensowne wyjście z sytuacji – wyjście na prostą.
Bo wtedy człowiek może jeszcze naprawdę bardzo wiele dobra uczynić, które z czasem przysłoni – także w pamięci ludzi – popełnione wcześniej zło.
Nie mówiąc już o sytuacjach, w których burze w naszym życiu nie są przez nas spowodowane. Wtedy chyba nie mamy wątpliwości, że jedynym ratunkiem jest natychmiastowe zwrócenie się o pomoc do Jezusa. Bo kto inny miałby nam pomóc? A może my sami?… Dobrze wiemy, czym to się skończy.
Niech więc nigdy nie zabraknie nam w sercu odwagi do tego, by w chwilach wzburzenia natychmiast zawołać: Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? A wtedy szybko przekonamy się, że obchodzi… Nawet bardzo obchodzi… Tylko pewnie i do nas będzie On musiał powiedzieć: Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary… A może jednak – nie będzie musiał?…
Mnie dzisiejsza Ewangelia, daje obraz Kościoła, jako Łodzi Piotrowej, od wieków miotanej wichrem to w tą , to w tamtą stronę, ale ta Ewangelia mówi nam właśnie, że Jezus ma nad Nią pieczę, że wichry Jej nie zatopią, bo nasz Pan ma władzę i nad duchami nieczystymi, nad naszym grzechem i nad siłami natury, bo Jego jest wszechświat cały i wszystko co w nim stworzył.
My dziś mamy odpowiedzieć na Jezusa pytania „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?”
A trudne to pytanie – przyznajmy…
xJ
Dzisiaj odbyło się w Toruniu sympozjum na temat pandemii. Powiem Wam szczerze, że śledząc ten temat od początku pandemii dość intensywnie, żadne media publiczne, a takimi też są niewątpliwie Tv Trwam, Radio Maryja, nie odważyły się do tej pory na pokazanie publiczne i zabranie głosu w tej sprawie drugiej stronie lekarzy, prawników czy dziennikarzy, którzy mają inny ogląd na tą całą sytuację jaka od dwóch lat ma miejsce.
Dzisiejsze wydarzenie to wg mnie iskierka nadziei, że prawda zacznie się w końcu przebijać przez mur kłamstwa.
Jestem pozytywnie zaskoczony wstępem o. Tadeusza, który jako pierwszy „dał zielone światło” na tą debatę.
Polecam Wam ten materiał:
https://youtu.be/G9WpEATDlIo
Podpisuję się pod obserwacją Rafała i także wyrażam radość z tej inicjatywy. Śmiem twierdzić, że to nie iskierka, a mocne światło nadziei! Widać, że jednak ludziom już oczy coraz bardziej się otwierają…
xJ
Mówi się, że po burzy zawsze wyjdzie słońce, ale czy możemy to odnieść do naszego życia.
Pisze Ksiądz : ” Podkreślmy jeszcze raz: bez względu na to, z jaką burzą mamy do czynienia – czy to spowodowaną przez nas samych, czy przez różne okoliczności od nas niezależne – Jezus uratuje nas z każdej!”
Rozumiem, że miał tu Ksiądz na myśli (Też), że uratuje nas , ale po swojemu? Że takie rozwiązanie jakie ma dla nas Pan Jezus musimy przyjąć i zaakceptować? Musimy brać pod uwagę, że nie zawsze będzie po naszemu.
Próbuje zrozumieć
Pozdrawiam
Gosia_
To oczywiste! Powiedziałbym nawet, że na szczęście Jezus rozwiązuje nasze sprawy po swojemu, a nie po naszemu, bo działanie „po naszemu” – to zwykle przyczyna wszelkich burz!
xJ