Apel Duszpasterza Akademickiego

A

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dziś nic więcej we wstępie nie napiszę, jak tylko zaproszę Was do inicjatywy, którą szczegółowo opisuję w rozważaniu. Inne sprawy – jutro.

Na głębokie i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

4 Niedziela zwykła, C,

30 stycznia 2022.,

do czytań: Jr 1,4–5.17–19; 1 Kor 12,31–13,13; Łk 4,21–30

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:

Za panowania Jozjasza Pan skierował do mnie następujące słowo: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, poświęciłem cię, nim przyszedłeś na świat, ustanowiłem cię prorokiem dla narodów.

Ty zaś przepasz swoje biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi.

A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną ze stali i murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi.

Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą – mówi Pan – by cię ochraniać”.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Starajcie się o większe dary, a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał – byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.

Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

W Nazarecie w synagodze, po czytaniu z proroctwa Izajasza, Jezus powiedział: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: „Czyż nie jest to syn Józefa”?

Wtedy rzekł do nich: „Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: «Lekarzu, ulecz samego siebie»; dokonajże i tu, w swojej ojczyźnie, tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum”.

I dodał: „Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman”.

Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali się z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił się.

Oto Bóg obiecuje człowiekowi, że go duchowo wzmocni. Słyszymy w pierwszym czytaniu słowa, skierowane do Proroka Jeremiasza: Oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną ze stali i murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi. Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą – mówi Pan – by cię ochraniać.

Co ma zrobić Prorok, aby te dary otrzymać? Usłyszał takie polecenie: Ty zaś przepasz swoje biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Ale też jedno, bardzo ważne zastrzeżenie: Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi. Wcześniej jeszcze padły słowa, że Bóg ustanowił go prorokiem dla narodów.

Jak zatem słyszymy, to Bóg go wybrał, to Bóg go obdarzył wszystkimi potrzebnymi darami i pomocami, to Bóg go wewnętrznie wzmocnił i uodpornił na ataki przeciwników, On sam więc będzie go przed ich atakami ochraniał. Natomiast Prorok miał przepasać swoje biodra, czyli podjąć służbę u Boga i w Jego imię, miał w Jego imię mówić, co tylko będzie mu dane do powiedzenia, a nade wszystko – ma się uwolnić od strachu!

Ma się przestać bać swoich przeciwników, różnych niekorzystnych okoliczności zewnętrznych, a także wszelkich trudności i oporów, jakie mogłyby zrodzić się w jego własnym sercu. Prorok – człowiek Boży – nie może się tego bać! On nie może się bać nikogo i niczeg, bo – właśnie – jest człowiekiem Bożym! Bóg jest z nim – i to bardzo blisko. Jest z nim i w nim – stanowią nierozerwalną jedność. W takiej sytuacji człowiek nie może się bać. Nie ma czego, ani kogo się bać! Wszak tak potężny Mocarz jest po jego stronie.

Bardzo jasno pokazuje nam to wydarzenie, opisane w dzisiejszej Ewangelii. Jezus przyszedł do swoich – do swego rodzinnego miasta. Przyszedł jako „swój”, jako jeden z nich, ale też chciał im wyraźnie uświadomić, że nie jest tylko kolegą z piaskownicy, sąsiadem zza płota, czy znajomym z młodych lat. Jest posłany przez Boga.

I w sumie, to nic złego do nich, ani o nich nie powiedział. Przestrzegł ich tylko uczciwie, że nie mogą ulegać pozorom i że – właśnie – nie mogą ograniczyć swego spojrzenia na Jezusa jedynie do spojrzenia czysto ludzkiego, bo w ten sposób mogą bardzo dużo stracić. I dał na to kilka przykładów ze Starego Testamentu – przykładów, które oni także na pewno dobrze znali. A jednak wywołało to ich opór, a wręcz furię.

Ale Jezus – i to słyszymy w ostatnim zdaniu – zapanował nad całą sytuacją. Chociaż bowiem oni unieśli się gniewem. Porwali się z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić, to On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił się. Wyobrażamy sobie tę sytuację?

Doszli już do miejsca, gdzie mieli Go strącić w przepaść, aż nagle wszyscy się zatrzymali – i Jezus po prostu odszedł. Nie uciekał przed nimi, nie schował się szybko gdzieś za drzewem, tylko – jak wyraźnie słyszymy – przeszedłszy pośród nich, oddalił się. Dlaczego tak?

Bo jeszcze «nie nadeszła Jego godzina», bo jeszcze miał do wypełnienia wiele zadań. To On bowiem decydował, kiedy odda się w ręce prześladowców i złoży życie w Ofierze. To On był – cały czas, od początku do końca – Panem sytuacji. I wtedy, kiedy ludzie – jak słyszeliśmy na początku dzisiejszego czytania ewangelicznego – przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego, jak i wtedy, kiedy zgrzytając zębami, chcieli Go zabić. On cały czas panował nad wszystkim i nie dał się zastraszyć.

Jasno i konkretnie, patrząc im prosto w oczy, powiedział to, co miał im do powiedzenia, nie zważając na ich reakcję. Ani na moment nie zmienił swego zdania, nawet jednego słowa nie przemilczał z tego, co miał do powiedzenia. W ten sposób na własnym przykładzie pokazał, jak wypełnić słowo, skierowane dziś przez Boga do Proroka Jeremiasza: Ty zaś przepasz swoje biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi. Dokładnie tak postępował Jezus: mówił wszystko, co Mu kazał powiedzieć Ojciec i nikogo się nie lękał.

Tak może postępować tylko człowiek mocno zjednoczony z Bogiem. A któż bardziej mógł być z Bogiem zjednoczony, niż Jego własny jednorodzony Syn?

Do takiej jednak postawy jesteśmy zaproszeni my wszyscy – tak, my wszyscy, każda i każdy z nas, bez wyjątku; my wszyscy, którzy jesteśmy przyjaciółmi Jezusa, Jego uczniami, Jego wyznawcami, Jego świadkami. Mamy promować Jego styl, mamy uczyć się od Niego odwagi, wytrwałości i konsekwencji w postawie! A drogą do tego jest codzienne życie miłością – ale taką miłością, o jakiej dziś pisze Święty Paweł.

Nie chodzi zatem o przelotne uczucie, ale o trwanie! Chodzi o konsekwentne trwanie przy Jezusie, postępowanie na Jego wzór, bez ulegania humorom lub nastrojom chwili, ale konsekwentne kroczenie naprzód tą właśnie, wyraźnie zarysowaną przez Apostoła drogą.

Moi Drodzy, my te słowa często słyszymy na ślubach, widzimy je także wypisane na grających kartkach z życzeniami, ale to nie jest taka sobie, lekka i przyjemna poezja miłosna, tkliwa i uczuciowa. To jest bardzo twarda nauka realnego stąpania po ziemi – ale drogą Jezusa. Nieraz będzie to oznaczało konieczność pokonywania przeciwności i trudności – o tym też jest tam mowa. Ale w jedności z Jezusem wszystko da się przejść, wszystkie trudności pokonać.

I to właśnie uświadamia nam dzisiejsza liturgia Słowa: my naprawdę nie jesteśmy na pozycji przegranej! My – chrześcijanie, przyjaciele Jezusa i Jego uczniowie – naprawdę bardzo wiele możemy osiągnąć i możemy naprawdę zwyciężać! Ale – w jedności i łączności z Nim! Nigdy o własnych siłach.

Dlatego trzeba nam o tę jedność i łączność ciągle dbać – trzeba w niej ciągle trwać, trzeba nam ciągle trwać w Jego miłości i tę miłość w sobie coraz bardziej rozpalać i wzmacniać. Miłość, która – jeszcze raz to mocno podkreślmy – nie jest przelotnym i tkliwym uczuciem, ale konsekwentnym kroczeniem jedną, prostą drogą i która jest trwaniem: trwaniem przy Bogu i przy Jego zasadach, bez względu na okoliczności i ludzkie opinie. Właśnie wtedy człowiek jest mocny i odważny – nikogo i niczego się nie boi i zawsze zwycięża!

Moi Drodzy, możemy tak żyć, możemy być zwycięzcami – także dzisiaj! Naprawdę, nie jesteśmy na pozycji przegranej.

A mówimy to sobie właśnie dzisiaj – w kontekście Bożego słowa, ale także w kontekście inicjatywy, do której chciałbym Was wszystkich zaprosić. Chodzi o połączenie sił w modlitwie za nasze Środowisko Akademickie, Duszpasterstwo Akademickie i – w ogóle – za naszą Młodzież, gdy idzie o jej bycie w Kościele.

Doświadczenie ponad dwóch lat posługi Duszpasterza Akademickiego, a szczególnie ostatnie doświadczenia dyżurów na Uczelni i prób dotarcia do młodych Ludzi, także w ramach wizyty duszpasterskiej w Akademiku, pokazują mi potrzebę podjęcia wielkiej wspólnej modlitwy o ożywienie młodych serc, o przekierowanie tych serc na Jezusa.

I nie chodzi mi tu – spieszę wyjaśnić – o podbijanie statystyk, albo o chęć pokazania się lub zaprezentowania przed Księdzem Biskupem, jak to świetnie działa Duszpasterstwo Akademickie i jak świetnie wypada na tym tle sam Duszpasterz. Naprawdę – nie! Chodzi natomiast o pokazanie młodym Ludziom właśnie tego, o czym tu sobie dziś mówimy: że z Jezusem życie może być zupełnie inne, że ono będzie zupełnie inne, dużo lepsze i sensowniejsze, niż często jest obecnie. I że z Jezusem zawsze się zwycięża, zawsze wychodzi się na prostą.

Chodzi, moi Drodzy, o przekonanie młodych Ludzi, że Kościół naprawdę nie jest muzeum, że nie jest reliktem przeszłości, że nie przegrał. Bo to od nas samych – także od Nich – zależy, jaki będzie jego kształt.

Wydaje się jednak, że owo przekonywanie Młodych musimy zacząć od solidnej, wytrwałej modlitwy. Dlatego właśnie do takowej chciałbym dzisiaj zaprosić. Proszę o wysłuchanie uważne – lub przeczytanie – tego mojego zaproszenia i włączenie się we wspólne dzieło, jeśli tylko tak podpowiada serce. A także – o przekazanie tegoż zaproszenia innym.

Tak zatem,

APEL DUSZPASTERZA AKADEMICKIEGO

O GIGANTYCZNY SZTURM DO NIEBA

Jako Duszpasterz Akademicki, zwracam się z serdeczną prośbą do Wszystkich, którym leży na sercu prawdziwe dobro Studentów – i w ogóle Ludzi młodych – o podjęcie wraz ze mną GIGANTYCZNEGO SZTURMU DO NIEBA w intencji Środowiska Akademickiego i Młodzieży w Kościele.

Z jednej strony bowiem, widzimy wzrastającą obojętność młodych ludzi na sprawy wiary i na Kościół, a wobec osób duchownych – wręcz niechęć, a nawet wrogość, niejednokrotnie wyrażaną bardzo otwarcie.

Z drugiej jednak strony – widać wyraźne sygnały poszukiwania przez Młodych odpowiedzi na najważniejsze pytania i pragnienie odkrywania najgłębszego sensu życia.

Stare albumy, znajdujące się w naszym Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego, zawierają wiele zdjęć i zapisów, dokumentujących aktywną działalność tegoż Duszpasterstwa na przestrzeni lat, kiedy to jednoczyło ono dużą liczbę Studentów i Pracowników Uczelni, a prowadziło je kilku Duszpasterzy Akademickich.

Co się dzisiaj stało z młodymi Ludźmi, że nie ma ich w Duszpasterstwie, a często nie ma Ich w ogóle w kościele, na Mszy Świętej, czy przy konfesjonale? Czyżby Bóg przestał być Im potrzebny? Czyżby uznali, że lepiej ułożą sobie życie bez Niego, radząc sobie samemu ze wszystkimi problemami i wyzwaniami?

Nie wierzę! A wręcz jestem przekonany, że jest dokładnie odwrotnie! Dlatego proszę Wszystkich, którzy widzą sprawę podobnie, jak ja – o podjęcie dzieła GIGANTYCZNEGO SZTURMU DO NIEBA!

W ramach tego dzieła, ja osobiście:

zobowiązuję się do cotygodniowej Mszy Świętej w intencji Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele. Będzie to najczęściej Msza Święta w środę, połączona w naszym Ośrodku z adoracją Najświętszego Sakramentu, a jeżeli nie w środę, to w innym dniu tygodnia;

intencje te będę włączał do modlitwy brewiarzowej, różańcowej i spontanicznej;

ustalę jedną, konkretną modlitwę, odmawianą codziennie tylko w tej intencji;

będę również w tej intencji podejmował posty i osobiste wyrzeczenia, a także – ofiarował swoje cierpienia i trudności, ale też codzienną pracę i dobre uczynki.

postaram się mówić o tym jak najczęściej w homiliach i przy wszystkich możliwych okazjach, zachęcając – kogo tylko się da – do włączenia się we wspólnotę modlitwy i w całe dzieło.

Pamiętajmy, że w słowniku Jezusa nie ma pojęcia: „Nie da się!”. Nieprawdą też jest, że Jezus jest dzisiaj młodemu Człowiekowi niepotrzebny. Pamiętajmy również, że nie ma złej Młodzieży. Żaden młody Człowiek nie urodził się złym i nie ma z natury złego nastawienia do życia.

Możemy co najwyżej mówić o Młodzieży pogubionej i pozostawionej, bezradnej i źle poprowadzonej, ale to za każdym razem każe nam, dorosłym, postawić pytanie o naszą odpowiedzialność i przykład, jaki dajemy – począwszy od Rodziców, poprzez Wychowawców, Nauczycieli, na Duszpasterzach kończąc.

Dlatego – zamiast oskarżać się nawzajem i narzekać – weźmy się do pracy i do modlitwy! Z wielką nadzieją, że Młodzież powróci do Kościoła i do kościoła – pisanego wielką i małą literą – oraz że Duszpasterstwo Akademickie i Duszpasterstwo Młodzieży zatętni życiem. Tej nadziei, złożonej w Jezusie Chrystusie, ani na moment nie możemy utracić!

Proszę zatem Wszystkich, którzy widzą tę sprawę w ten sposób, aby sprawę Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele uczynili codzienną intencją swojej modlitwy! Naprawdę, nie chodzi o jednorazową akcję modlitewną, ani – tym bardziej – o jakiś efektowny happening, ale o codzienne, wytrwałe, cierpliwe trwanie na modlitwie, z wiarą i miłością, z radością i nadzieją.

Proszę także o:

częste przyjmowanie w tej intencji Komunii Świętej;

podejmowanie w tej intencji postów, wyrzeczeń, dobrych uczynków;

ofiarowanie przynajmniej cząstki swoich cierpień i codziennych trudności.

Naprawdę, w tak ważnej sprawie i w tak ważnym dziele – wszystkie chwyty dozwolone! Oczywiście – chwyty duchowe, modlitewne.

A konkretnym wyrazem naszej łączności w modlitwie niech będzie:

udział w środowej adoracji Najświętszego Sakramentu w Kaplicy Ośrodka Duszpasterstwa Akademickiego – udział osobisty, lub duchowa łączność z nami, w trakcie jej trwania, czyli w godzinach od 19:00 do 21:00.

ustalenie jednej, konkretnej modlitwy (np. wybranej litanii, Koronki do Bożego Miłosierdzia, dziesiątka Różańca, czy choćby jednego: „Pod Twoją obronę”, lub innej), która codziennie w tej intencji będzie odmawiana.

odmawianie – osobiście, w myślach, lub we wspólnocie, z osobami ze swego otoczenia, w miejscu aktualnego przebywania – jednego „Zdrowaś Maryjo” o godzinie 20:00.

Osoby, które już od lat odmawiają – w łączności ze mną – o tej godzinie jedno „Ojcze nasz”, niech dołączą do niego jedno: „Zdrowaś Maryjo”, w intencji Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele.

Zapraszam do włączenia się w to dzieło! Jeżeli ktoś uzna za stosowne, by poinformować mnie o tym, że się w nie włącza, to będę bardzo wdzięczny, aczkolwiek nie jest to konieczne. O wiele ważniejsza jest sama modlitwa i ofiarowanie duchowych darów w tej tak ważnej sprawie.

Proszę natomiast o przekazanie tego mojego Apelu tym Osobom, o których wiemy, że mogłyby zasilić nasze szeregi. Przy czym, bardziej zależałoby mi na docieraniu do konkretnych Osób, niż o publiczne obwieszczanie, chociaż proszę podejmować takie działania, jakie w danej sytuacji wydadzą się skuteczne.

Niech Jezus Chrystus, jedyny i najwyższy Nauczyciel, rozpali serca Ludzi młodych, niech Ich do siebie na nowo przekona, niech Ich przekona na nowo do swojego Kościoła, a Matka Bożakrólująca w swym kodeńskim Wizerunku w naszym Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego – niech Ich za rękę do swojego Syna przyprowadza!

16 komentarzy

  • z miłooscią i pokorą wlączamy sie w tą modlitwę jednego Zdrowaś Maryjo o 20 codziennie rodzina Kruszewskich

    Zachecę wspólnote KOBIET UMIŁOWANYCH
    Piękne dzieło ks, Jacku

  • ” Z jednej strony bowiem, widzimy wzrastającą obojętność młodych ludzi na sprawy wiary i na Kościół, a wobec osób duchownych – wręcz niechęć, a nawet wrogość, niejednokrotnie wyrażaną bardzo otwarcie. ”

    Cieszę się, że wreszcie ktoś otwarcie mówi o tym, że nie tylko młodzi są winni, ale również w dużej mierze duszpasterze.

    Gdyby wszyscy byli tacy jak ks Jacek czy ks Marek , to tych młodych buntowników było by znacznie mniej. Niestety tak jak ludzie są źli, tak i kapłani bywają. Sama kilkukrotnie spotkałam się z takim odpychającym zachowaniem. Z tym, że ja się nie dam byle kapłanowi który pominął się z powołaniem zniechęcić do wiary.

    Także może trzeba zacząć od księży, a nie od młodych?

    Gosia_

      • Przyłącze się.
        Nie zamierzam tylko narzekać. Musimy coś zrobić, bo już widać braki w księżach. Strach pomyśleć co będzie za 20 lat…
        Na szczęście dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
        Gosia_

        • Myślę, że włączamy się w tę inicjatywę nie tylko dlatego, że widzimy „braki w księżach”, ale żeby wymodlić Młodym pragnienie bliskości z Jezusem na całe życie!
          xK

  • Bardzo ważna i piękna akcja. Nie będę sobie dokładać modlitw, bo mam ich bardzo dużo, modlę się już za młodych i seminarzystów, kapłanów mojej diecezji więc rozszerzę intencję o środowisko akademickie w całej Polsce. Również włączę księdza intencje do innych form modlitwy np. czytania Pisma Świętego, bądź w czasie adoracji jakiś akt strzelisty.

    • Bardzo za to dziękuję! Oczywiście, że nie chodzi o dokładanie modlitw, których Anna codziennie zanosi do Boga bardzo wiele. Dziękuję za to dobre nastawienie serca do całej inicjatywy!
      xJ

  • Prawdę mówiąc czekałam na te inicjatywę:) Juz od dawna modlę się za swojego syna, za Jego koleżanki i kolegów, za ludzi młodych. Widzę jakie Oni maja problemy, jak bardzo sa pogubieni, ale tez widze ile jest zaplanowanego działania które osiąga młodych od wiary. Włączam się w to dzieło:) Będę również stawiać przed Chrystusem na Eucharystii tych wszystkich młodych ludzi i będę poscic w intencji aby poznali miłość Boga.

  • A ja mam takie doświadczenie, że większośc księży u ktorych szukałem pomocy nie ma nawet czasu na krótką rozmowę , jedynie mozna ich upolować na spowiedzi ale i tak nie zawsze się uda a poza tym spowiedź nie jest od tego. Ale zaznaczam , że było kilku którzy znaleźli dla mnie czas. Bardzo liczą się dla mnie takie gesty. Dlatego uważam że instytucja księdza to dzisiaj bardzo zarobiony „zawód”‚ choć mogłoby się wydawać że ksiądz ma jednak tego czasu sporo. Główny jednak problem może jest ze mną, że to ja chcę sobie wybierać niedostępnych, często medialnych kapłanów do rozmowy zamiast zostać odnalezionym przez takich którzy mnie poszukują.. prawdziwie jak Pasterz zaginione owce…

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.