Osobista więź z Maryją!

O

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Marianna Szyszko, Mama mojego Przyjaciela, Księdza Mariusza; Osoba głębokiej wiary i wielkiej ludzkiej dobroci;

Mariola Gałązka, bardzo mi bliska Osoba z Parafii w Miastkowie Kościelnym, Żona i Matka, Osoba zaangażowana w życie swojej Parafii.

Obu Paniom życzę, aby we wszystkim były podobne do Patronki dnia dzisiejszego i swojej Patronki, najpiękniejszej z niewiast i najmożniejszej Królowej – Najświętszej Maryi Panny. Dziękując za wszelką życzliwość, jakiej ze strony obu Pań doznaję, zapewniam o modlitwie!

A oto dzisiaj przeżywamy Uroczystość Królowej Polski. Zapraszam do refleksji na ten temat, zapisanej w dzisiejszym rozważaniu.

A oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

A w naszej Kaplicy dzisiaj, o godzinie 20:00 – Msza Święta w intencji tegorocznych Maturzystów. Zapraszam Ich samych i wszystkich, którzy chcieliby Ich wesprzeć w tak ważnym momencie. Kto może, niech przybędzie, a wszystkich proszę o duchową łączność!

Niech zatem Pan da nam wszystkim jak najpiękniej i jak najpobożniej przeżyć dzisiejszą Uroczystość. Wsłuchajmy się teraz w Boże słowo i odkryjmy – z pomocą i pod natchnieniem Ducha Świętego – tę jedyną myśl i najważniejsze przesłanie, jakie Pan do nas indywidualnie kieruje.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski,

3 maja 2022.,

do czytań z t.VI Lekcjonarza:

Ap 11,19a;12,1.3–6a.10ab; Kol 1,12–16; J 19,25–27

CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Świątynia Boga w niebie się otwarła, i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego świątyni. Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.

Ukazał się też inny znak na niebie: Oto wielki Smok ognisty; ma siedem głów i dziesięć rogów, a na głowach siedem diademów. Ogon jego zmiata trzecią część gwiazd z nieba i rzucił je na ziemię. Smok stanął przed mającą urodzić Niewiastą, ażeby skoro tylko porodzi, pożreć jej Dziecko. I porodziła Syna – mężczyznę, który będzie pasł wszystkie narody rózgą żelazną. Dziecko jej zostało porwane do Boga i do Jego tronu. Niewiasta zaś zbiegła na pustynię, gdzie ma miejsce przygotowane przez Boga.

I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: „Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KOLOSAN:

Bracia: Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów.

On jest obrazem Boga niewidzialnego, Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone.

On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.

Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”.

I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Piękny dzień – wiosenny dzień, uroczysty, odświętny! W naszej polskiej tradycji jest to dzień związany z ważnymi wydarzeniami z historii Polski i historii Kościoła w Polsce. Ale – tak w ogóle – jest to dzień w najpiękniejszym ze wszystkich miesięcy, dzień wiosenny, dzień piękny, wyjątkowy… W takim to właśnie dniu oddajemy cześć Maryi, naszej Królowej. „Naszej” – czyli nas samych, osobiście i indywidualnie, oraz „naszej” w sensie społeczności Narodu, o czym to Prefacja mszalna, przeznaczona dokładnie na dzisiejszą Uroczystość, tak mówi – a my to za chwilę usłyszymy, w ramach Modlitwy Eucharystycznej:

Ona [czyli Maryja] przyjmując pod krzyżem testament Bożej miłości, wzięła za swoje dzieci wszystkich ludzi, którzy przez śmierć Chrystusa narodzili się do życia wiecznego. Wyniesiona do niebieskiej chwały, otacza macierzyńską miłością Naród, który Ją wybrał na swoją Królową. Broni go w niebezpieczeństwach, udziela mu pociechy w utrapieniach i wspiera go w dążeniu do wiecznej ojczyzny, aż nadejdzie pełen blasku dzień Pański.”

Tak dzisiaj modli się Kościół w naszej Ojczyźnie – uświadamiając sobie, że wyraża w ten sposób przekonanie Narodu, który rzeczywiście wybrał Maryję na swoją Królową. Wybrał Ją ustami Jana Kazimierza w Katedrze lwowskiej, przed kilkoma wiekami, a potem niejednokrotnie potwierdzał to wybranie, oddając się nie tylko pod Jej królewskie panowanie, ale – jak odważnie wyraził to Błogosławiony Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Tysiąclecia, wielki Pasterz i Przewodnik naszej narodowej wspólnoty – oddając się wręcz w Jej niewolę.

Skądinąd wiemy, że tego typu sformułowania spotykały się z niezrozumieniem ówczesnego świata, a nawet ówczesnego Kościoła, bo nawet w Stolicy Apostolskiej pytano, o co chodzi. Skoro bowiem świat właśnie wyzwalał się z niewolnictwa – tak przynajmniej oficjalnie utrzymywano, bo nieoficjalnie to tkwi w nim po uszy do dzisiaj, na wielu płaszczyznach i w wielu miejscach – to dlaczego ten Prymas mówi znowu o niewoli?

Na szczęście, wszystko zostało wyjaśnione, w czym na pewno pomógł jasny i kompetentny komentarz do tego Aktu, napisany przez wiernego i najbliższego Współpracownika Prymasa Wyszyńskiego – ówczesnego Metropolitę Krakowskiego, Karola Wojtyłę. On dobrze zrozumiał, co Prymas chciał wyrazić tak mocnym sformułowaniem – i pomógł to zrozumieć wszystkim, także strukturom watykańskim. A o co chodziło Prymasowi Tysiąclecia?

Na pewno, nie o żadne zniewolenie, ale wręcz przeciwnie – o jak najmocniejsze związanie się z Maryją. Związanie sercem! Tak, jak tylko mocno może się związać serce dziecka z sercem kochającej i zatroskanej matki. Chodzi o całkowite oddanie się do Jej dyspozycji, a można nawet powiedzieć – tylko, że tutaj znowu trzeba dobrze to zrozumieć – o uzależnienie się od Niej.

Ale takie dobre uzależnienie, nie takie toksyczne, jak niekiedy bywa w relacjach matki z dzieckiem, że matka tak uzależnia dziecko od siebie, że nie pozostawia mu żadnej przestrzeni wolności, tłamsi je, nie pozwala mu dorosnąć, nie pozwala mu dokonywać własnych życiowych wyborów, bo sama „wie najlepiej”, co jest dla jej dziecka najlepsze i sama o wszystkim zadecyduje. W przypadku naszej relacji z Maryją tak nie jest.

Wszak nikt z nas nie musi iść za Jej głosem, nikt nie musi się z Nią związywać, a nawet, jeżeli już się zwiąże, ale stwierdzi, że się zawiódł, bo Maryja nie spełniła jego oczekiwań i pragnień – zawsze może odejść. I nikt nikogo nie będzie na siłę zatrzymywał! Ani Maryja, ani tym bardziej sam Jezus w Kościele, nie zatrzymują nikogo tak, jak to się dzieje chociażby w sektach, że jak się już wejdzie, to się raczej nie wyjdzie – a przynajmniej, na spokojnie się nie wyjdzie, bo sekta uzależnia człowieka mentalnie, zniewala wewnętrznie, przywiązuje do siebie, a tych, którzy chcą się wyrwać ku wolności, skutecznie „przekonuje”, że nie warto…

Nie o takim związaniu myślimy i mówimy, kiedy wpatrujemy się w oblicze Najświętszej Maryi Panny. Ona przygarnia do swego serca ludzi wolnych, którzy przy Niej – jeszcze bardziej stają wolni! Całkowicie wolni!

Wszak to Ona – jak słyszymy w pierwszym czytaniu – skutecznie niweczy zakusy ognistego smoka. Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu całym swoim życiem, które było jednym wielkim zwycięstwem nad złym duchem i jego zakusami, potwierdza to, co tajemniczy głos wypowiedział dziś w pierwszym czytaniu: Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca.

Ona pierwsza poddała się tej władzy, skoro więc my poddajemy się Jej władzy, jesteśmy tym samym w Królestwie Jezusa, Jej Syna. Dlatego to do nas – podobnie, jak do Maryi – odnoszą się słowa Apostoła Pawła z drugiego dzisiejszego czytania: Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów.

W tym dziale świętych w światłości Maryja zajmuje miejsce szczególne. Jest więc naszą Przewodniczką po drogach ziemskiego życia, byśmy mogli mieć na wieki swój udział w tej światłości. Ona jest naszą Przewodniczką po drogach naszej codzienności – także tej naszej polskiej, niełatwej codzienności. Tylko, żeby mogła taką być, to trzeba, byśmy usłyszeli i odnieśli bardzo osobiście i indywidualnie do siebie słowa, które Jezus z krzyża skierował do Jana, swego umiłowanego Ucznia: Oto Matka twoja. A wcześniej powiedział do samej Matki: Oto syn Twój.

Moi Drodzy, my dzisiaj słyszymy przez cały dzień wiele wielkich i wzniosłych słów o związaniu się Narodu z Maryją, o Jej królowaniu w naszej Ojczyźnie, o wielu ważnych wydarzeniach w historii Polski, które to oddanie potwierdzały. I dobrze, że o tym mówimy, to sobie przypominamy, bo tu nie chodzi – przynajmniej, nie powinno – o pompowanie jakieś naszej narodowej próżności i pychy, o podkreślanie jakiejś naszej wydumanej wyjątkowości, ale o stwierdzenie faktów, które są bezsporne: my, Polacy, nosimy w swoich sercach głębokie przywiązanie do Maryi, jesteśmy narodem pobożnym, wielu z nas odmawia Różaniec Święty, wielu z nas w maju modli się słowami Litanii Loretańskiej – i to nie tylko w kościołach, ale i w domach, i przy przydrożnych kapliczkach.

Jakże pięknym, wręcz fantastycznym i poruszającym jest to, że ta tradycja jeszcze u nas nie zanikła. Tego nie widać w krajach bogatego i sytego Zachodu. I chociaż my także dostrzegamy przejawy odchodzenia od Kościoła i obojętnienia na Boga wielu ludzi, to musimy jednak uczciwie przyznać, że u nas naprawdę równie wiele Osób chodzi na Mszę Świętą co niedzielę, nie mówiąc już o większych świętach. Nie chciałbym powiedzieć, że jeszcze chodzi, bo wierzę, że będą chodzić zawsze, co na tle krajów Europy Zachodniej jest dobrym i pięknym znakiem naszej pobożności. Pomimo wielu naszych polskich problemów i niedociągnięć, to akurat jest faktem – i z tego należy się cieszyć.

Także z tego, że przynajmniej my tutaj, w naszych okolicach, w naszej Diecezji, widzimy powrót do kościołów większości, o ile nie wszystkich tych, którzy chodzili przed tak zwaną pandemią, w trakcie której bezprawnie zakazywano katolikom jednoczenia się na modlitwie w miejscach kultu, a niektórzy – o zgrozo! – pasterze Kościoła nazywali udział we Mszy Świętej w kościele grzechem ciężkim przeciwko piątemu przykazaniu! Trzeba nam się modlić za takich pogubionych pasterzy, żeby się jak najszybciej nawrócili, bo jeśli z takim przekazem staną na Sądzie Bożym, to mogą się mocno zdziwić…

Niemniej jednak, cieszy – i to bardzo – fakt, że ostatnie Święta, a nawet już Wielki Post i rekolekcje, odbywające się w naszych Parafiach, pokazały, że jednak zależy nam na Bogu i chcemy modlić się w naszych kościołach. To bardzo budujące, za to chwała Panu naszemu, wielkie dzięki Jego Matce, ale także wielkie uznanie dla tych wszystkich spośród nas, którzy może rzeczywiście przełamując jakieś wewnętrzne obawy, podsycane skutecznie przez media, jednak zdecydowali się przyjść, wyspowiadać – niekiedy pierwszy raz po dwóch latach – i zacząć wszystko od nowa. Świetnie, że tak się stało!

Oby tylko wzmacniała się nasza więź z Maryją, naszą Matką i Królową, oraz z Jej Synem, do którego przecież Ona każdego z nas prowadzi. Bo przecież Ona – o czym dobrze wiemy – nigdy na sobie nie zatrzymuje naszego uwielbienia i naszych modlitw, naszej miłości i naszego oddania, ale wszystko od razu „przekierowuje” na Jezusa! Dlatego nasze związanie z Nią jest jednocześnie mocnym związaniem z Jezusem. I dobrze, że tak jest.

Natomiast musimy mieć ciągle w świadomości, że to związanie o tyle będzie mocnym i skutecznym, o ile będzie aktem bardzo indywidualnym i osobistym. Czyli – o ile będzie polegało na tym, na czym polegało oddanie przez Jezusa swej Matki uczniowi Janowi. Był to akt bardzo osobisty: to on, konkretny człowiek – Jan, Apostoł Jezusa – zabrał w tym momencie Maryję, Matkę swego Mistrza, do siebie i roztoczył nad Nią swoją opiekę. Jak syn nad matką – oczywiście, dorosły syn, który przejmuje opiekę nad swoją matką, bo kiedy był dzieckiem, to matka opiekowała się nim.

Ale w tej akurat relacji – ta akurat Matka – także się opiekowała tym swoim przybranym synem, chociaż był dorosły, bo Ona opiekowała się w jego osobie całym Kościołem, którego Jan był przedstawicielem. Owszem, był on konkretnym człowiekiem, ale był też przedstawicielem wszystkich ludzi – konkretnych ludzi, z imienia i nazwiska – nad którymi Matka Jezusa roztoczyła swoją opiekę.

Moi Drodzy, w tym wszystkim, o czym tu dzisiaj mówimy, chodzi właśnie o taką bardzo, ale to bardzo osobistą relację – moją z Maryją, Matką Jezusa i jednocześnie moją Matką. Także wtedy, kiedy uroczyście, a wręcz patetycznie mówimy dziś o oddaniu się Narodu pod Jej panowanie, to niech ani na moment nie umknie naszej świadomości, że myślimy i mówimy o indywidualnym, bardzo konkretnym i bardzo osobistym związaniu się mnie – człowieka mającego swoje imię i nazwisko, mającego swoją indywidualność, swoją osobistą historię – z Maryją. Mówimy dosłownie o wzięciu Maryi do siebie!

Moi Drodzy, Jezus polecił to Janowi w momencie bardzo szczególnym, bo były to Jego ostatnie chwile życia na tym świecie, tuż przed przejściem do Domu Ojca, a w takich momentach wypowiada się zawsze rzeczy najważniejsze! Mówimy wręcz o testamencie, którego treść jest święta dla jego wykonawców. Tutaj także mówimy o testamencie z Krzyża! Sprawa wręcz dotyczy kwestii naprawdę bardzo, bardzo ważnych!

Zechciejmy tak potraktować tę sprawę. Pomyślmy, na czym tak konkretnie polega nasze – a dokładnie: moje osobiste – związanie się z Maryją, oddanie się Maryi… Na czym polega – w wymiarze mojej codzienności?…

Módlmy się dla siebie nawzajem, abyśmy w tym oddaniu nie byli skąpi, małostkowi, przywiązani tylko do pięknych polskich tradycji, ale byśmy tu i teraz – w tej sytuacji, w jakiej codziennie żyjemy, uczymy się, pracujemy, spotykamy się z innymi – przeżywali jak najmocniejszą więź z Maryją. Osobistą i bardzo indywidualną. Módlmy się dla siebie nawzajem – o taką więź!

A ponieważ tak się dobrze składa, że dzisiejsza Uroczystość bezpośrednio poprzedza rozpoczęcie matur, przeto módlmy się także dla naszych Maturzystów, aby nie tylko jak najlepiej zdali ten egzamin na sali – egzamin zapisany w testach i pytaniach – ale aby jak najlepiej zdali egzamin z dojrzałości życiowej, oraz dojrzałości wiary! Powierzajmy Ich dzisiaj Matce Najświętszej, a Ona na pewno poprowadzi Ich dobrą i prostą drogą – pomoże Im dokonać jak najlepszych wyborów życiowych. Wyborów jak najbardziej dojrzałych!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.