Nieśmy sobie nawzajem Jezusa!

N

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę święceń kapłańskich przeżywa Ojciec Marcin Szwarc, Oblat, posługujący w Kodniu.

Urodziny natomiast przeżywa Marcin Zagubień, życzliwy Człowiek, wspierający – wraz z Rodziną – moją posługę na wikariacie w Celestynowie.

Imieniny z kolei przeżywa Kamila Malinowska, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Wszystkim świętującym życzę radości i nadziei! I zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, dzisiejszym Świętem liturgicznym Nawiedzenia Elżbiety przez Maryję kończymy maj, a tym samym – przepiękne nabożeństwo majowe. Koniecznie udajmy się dzisiaj na jakieś wspólne jego celebrowanie: czy to w kościele, czy przy kapliczce.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem. Oto komentarz Księdza Marka:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Wzywając na pomoc Ducha Świętego, postarajmy się odkryć, co też Pan do nas dzisiaj tak konkretnie mówi.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny,

31 maja 2022., 

do czytań z t. VI: Rz 12,9–16b; Łk 1,39–56

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia: Miłość niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu. Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie wytrwali. Zaradzajcie potrzebom świętych. Przestrzegajcie gościnności.

Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie.

Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach. Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.

Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:

Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.

Wtedy Maryja rzekła:

Wielbi dusza moja Pana

i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.

Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą

wszystkie pokolenia.

Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,

święte jest imię Jego.

A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie

nad tymi, którzy się Go boją.

Okazał moc swego ramienia,

rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.

Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.

Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.

Ujął się za swoim sługą, Izraelem,

pomny na swe miłosierdzie.

Jak obiecał naszym ojcom,

Abrahamowi i jego potomstwu na wieki”.

Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.

Obchodzone zaś dziś przez nas Święto Nawiedzenia Elżbiety przez Maryję wywodzi się z religijności chrześcijańskiego Wschodu. Wprowadził je do zakonu franciszkańskiego Święty Bonawentura w roku 1263. Papież Bonifacy IX, w roku 1389, rozszerzył je na cały Kościół, aby uprosić – za przyczyną Maryi – jedność w Kościele Chrystusowym. Sobór w Bazylei, w roku 1441, święto to zatwierdził.

Obchodzimy je właśnie teraz, czyli pomiędzy Uroczystością Zwiastowania Pańskiego, a Narodzeniem Jana Chrzciciela. Dokładny opis tego ważnego wydarzenia zostawił nam Święty Łukasz w swojej Ewangelii, której fragmentu przed chwilą wysłuchaliśmy. A wysłuchawszy go, zapewne i my weszliśmy w atmosferę tego niezwykłego spotkania.

Oto Maryja – sama, z własnej i nieprzymuszonej woli, pomimo tego, że również była w stanie błogosławionym – decyduje się pójść w daleką drogę, aby pomóc swej starszej krewnej. Dlatego wędruje – jak słyszeliśmy – do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Według tradycji, było to dzisiejsze Ain–Karim, leżące w odległości siedmiu kilometrów na zachód od Jerozolimy. Maryja przebywa drogę z Nazaretu do Ain–Karim, a droga ta liczyła około stu pięćdziesięciu kilometrów.

Jeżeli wędrowała w takim tempie, w jakim pielgrzymi piesi zdążają na Jasną Górę i przemierzała w ciągu dnia takie dystanse, jakie właśnie na pielgrzymce stanowią odcinek dzienny, to mogła dojść w przeciągu czterech, może pięciu dni. A zważywszy, że była już wtedy w stanie błogosławionym, wędrówka taka stanowiła dla Niej na pewno nie lada wyzwanie.

Zdecydowała się jednak to uczynić, w czym trudno nie dopatrzyć się świadectwa wielkiej miłości do starszej Krewnej i troski o Kobietę, której w tak późnym wieku przyszło być matką. Było to więc także świadectwo wielkiej miłości do jej Dziecka, które nosiła pod sercem.

W ten sposób Maryja pokazała, że miłość do drugiego człowieka w taki właśnie sposób winno się okazywać: przez konkretne czyny, a nie wielkie słowa i napuszone deklaracje, kwieciste obietnice czy najbardziej przekonujące zapewnienia. Miłość wyraża się w czynie – i Maryja to właśnie uczyniła, ucząc nas takiej właśnie postawy.

Widząc takie Jej postępowanie, z pewnością przypominamy sobie słowa Apostoła Pawła z dzisiejszego pierwszego czytania, a w nim – zestaw krótkich, ale bardzo konkretnych i jasnych wskazań, dotyczących właściwej chrześcijańskiej postawy. Apostoł zachęca: Miłość niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu. Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie wytrwali. Zaradzajcie potrzebom świętych. Przestrzegajcie gościnności.

I jeszcze dodaje: Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie. Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach. Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne.

Chociaż Apostoł pisał swój List znaczeni później, niż Maryja nawiedziła Elżbietę, to samo ciśnie się do głowy skojarzenie, że jego słowa są bezpośrednim opisem postawy Matki Jezusa. Bo to Ona właśnie nie dała się wyprzedzić w okazaniu czci starszej Krewnej, to Ona wykazała się wielką gorliwością i «płomiennym duchem», to ona «pełniła służbę Panu» – tym razem: w drugim człowieku – to wreszcie Ona «weseliła się z tymi, którzy się weselą i płakała z tymi, którzy płaczą», a to w tym sensie, że dzieliła radości i trudy stanu błogosławionego, w jakim znalazła się Elżbieta.

Ale przecież Maryja także była w tym stanie. I to z woli samego Boga, przekazanej Jej w bezpośrednim spotkaniu z Aniołem Pańskim. A pomimo tego, nie szczędziła trudu i poświęcenia dla Krewnej, o której na pewno myślała, że bardziej potrzebuje pomocy, niż Ona sama.

A do tego – o czym też koniecznie trzeba wspomnieć – fakt wybrania przez Boga ani na moment nie sprawił, że Maryja poczuła się kimś na tyle ważnym, żeby patrzeć z góry na Elżbietę i innych ludzi. Wprost przeciwnie – jak słyszymy: jakby nie zważając na zaszczyt, jaki ją spotkał, niczym najpokorniejsza służąca oddała swój czas i siły by pomóc starszej przyszłej Matce.

Aczkolwiek miała świadomość tego, co w Jej życiu się dokonało, miała świadomość wielkiego wybrania przez Boga, doskonale zdawała sobie sprawę z zaszczytu, jaki Ją spotkał, co wyraziła w przepięknym hymnie, wyśpiewanym na cześć Boga: hymnie, który Kościół – od pierwszego jego słowa w języku łacińskim – nazywa MAGNIFICAT. Maryja o tym wszystkim pamiętała i była za to Bogu przeogromnie wdzięczna, zachowała natomiast wielką pokorę i ducha służby.

Okazała czynem i poświęceniem prawdziwą miłość. I w takiej to właśnie atmosferze dokonało się spotkanie dwóch Świętych Matek, które stało się jednocześnie spotkaniem dwóch Ich niezwykłych Synów. Choć jeszcze w łonach swych Matek, to jednak Boży Syn spotkał się ze swoim Poprzednikiem i Heroldem, który miał zapowiedzieć Jego przyjście na świat i przygotować na nie ludzi.

Moi Drodzy, niech to dzisiejsze wydarzenie będzie dla nas lekcją i wskazaniem, że każde nasze spotkanie z drugim człowiekiem ma być przede wszystkim okazją do zaniesienia mu Jezusa. A ponieważ nie da się komuś dać czegoś, czego się samemu nie posiada, przeto ważne, abyśmy udając się na spotkanie z drugim człowiekiem – i nie tylko wtedy, a zawsze – mieli Jezusa w sercu!

Czyli – zachowywali stan łaski uświęcającej i często przystępowali do Komunii Świętej. Abyśmy też trwali na modlitwie, byli z Jezusem w stałym kontakcie, czytali i rozważali Pismo Święte i stale wypełniali Jego wolę. W ten sposób duchowo ubogaceni – lub, jak kto woli, uzbrojeni – możemy tego Jezusa zanieść do naszego otoczenia, a konkretnie: do ludzi z tegoż otoczenia. Dzisiaj bardzo takiego właśnie obdarowywania potrzeba!

My się nieraz bowiem martwimy, że idąc na spotkanie z drugim, nie bardzo wiemy, co mu zanieść, co mu podarować… Niekiedy też po prostu nie stać nas na jakiś dobry prezent – i przeżywamy z tego powodu rozterki, nosimy w sobie jakieś poczucie niespełnienia… Widząc, że naszym bliskim żyje się może ciężej, niż nam samym, chcielibyśmy ich materialnie wesprzeć, ale sami nie mamy za dużo, nie mamy z czego udzielić takiego wsparcia…

A tymczasem – czy aby na pewno inni tego od nas oczekują? Czy przypadkiem nie jest tak, że oni oczekują przede wszystkim… odrobiny miłości, która wyrazi się w czasie im poświęconym, w rozmowie z nimi, wysłuchaniu na spokojnie i bez przerywania ich problemów; oczekują z naszej strony jakiegoś dobrego słowa: pociechy, nadziei, wsparcia, docenienia… Także tej fizycznej pomocy, o ile taka zachodzi potrzeba: w zrobieniu zakupów, czy posprzątaniu w mieszkaniu…

Takie zwyczajne zwyczajności i oczywiste oczywistości, o których Paweł napisał w pierwszym czytaniu, a które – jeśli są spełniane chętnie i z serca, a nie z przymusu i z wypominaniem – stają się najpiękniejszym darem miłości. I najbardziej konkretnym i skutecznym zaniesieniem Jezusa do drugiego człowieka.

Moi Drodzy, nie żałujmy sobie nawzajem tego Daru… Szczególnie w obecnym czasie…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.