Jak on to robił?…

J

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym przeżywamy – przeniesioną z dnia jutrzejszego – Uroczystość Narodzenia Świętego Jana Chrzciciela. Dlatego czytania i rozważanie dotyczy tej właśnie Uroczystości, ale Solenizantów i Jubilatów wymienię zgodnie z zapisami w kalendarzu.

Tak zatem, w dniu wczorajszym rocznicę święceń kapłańskich przeżywał Ksiądz Grzegorz Lisiecki, mój Następca na urzędzie Wikariusza Parafii w Miastkowie Kościelnym.

Urodziny natomiast przeżywała Aleksandra Szcześniak, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Wojcieszkowie.

Natomiast dzisiaj rocznicę święceń kapłańskich przeżywa Ksiądz Roman Truba, do niedawna Wikariusz w mojej rodzinnej Parafii, a obecnie – Proboszcz w jednej z Parafii pobliskich.

Imieniny natomiast przeżywają:

Siostra Wanda Paduch, Służka Maryi Niepokalanej, mieszkająca i posługująca w Miastkowie Kościelnym;

Doktor Wanda Półtawska – Przyjaciółka Jana Pawła II, znana na całym świecie Obrończyni życia człowieka, szczególnie zagrożonego w łonie własnej matki.

Urodziny z kolei przeżywa Piotr Strzeżysz, którego poznałem w czasie mojej posługi w Celestynowie jako Ucznia tamtejszego Gimnazjum; obecnie jest młodym Mężem; kilka lat temu, przez krótki czas, pisał rozważania na naszym blogu.

Wszystkim świętującym życzę odwagi i wytrwałości Świętego Jana Chrzciciela. Zapewniam o modlitwie w tej właśnie intencji!

Dzisiaj także jest Dzień Ojca, proszę więc pamiętać o swoich Ojcach, a ja o moim napiszę jutro, kiedy będzie także przeżywał imieniny.

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękuję Księdzu Markowi oraz Ojcu Janowi za wczorajsze słówko z Syberii, a szczególnie za podpowiedź, jak mądrze i sensownie kształtować swoją codzienność, aby iść Bożą drogą i należycie wypełnić wolę Bożą.

Dziękuję także za życzenia z okazji rocznicy moich święceń kapłańskich, oraz za rozkręcenie akcji „życzeniowej” na blogu. Rzeczywiście – jak wspomniał Ksiądz Marek – jest dla mnie wielką radością i duchowym wzmocnieniem świadomość, że ktoś pamięta…

Za te wszystkie życzenia, przesłane wczoraj i w tych dniach – zarówno na blogu, jaki i drogą telefoniczną i smsową – raz jeszcze gorąco dziękuję i odwzajemniam modlitwą, a szczególnie Mszą Świętą, którą – jak to mam w zwyczaju przy takich okazjach – będę sprawował w intencji Wszystkich życzliwych i pamiętających. Niech Pan sam wynagrodzi tę życzliwość i pamięć, która jest naprawdę dla mnie czymś bardzo, bardzo cennym! Niech Bóg wszystkim błogosławi!

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Boży słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się właśnie do mnie dzisiaj? Niech Duch Święty rozjaśni nasze umysły i serca!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Narodzenia Św. Jana Chrzciciela – Msza w dzień,

przeniesiona z 24 czerwca –

23 czerwca 2022.,

do czytań z t. VI Lekcjonarza:

Iz 49,1–6; Dz 13,22–26; Łk 1,57–66.80

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Wyspy, posłuchajcie mnie! Ludy najdalsze, uważajcie! Powołał mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie. I rzekł mi: „Tyś sługą moim, w tobie się rozsławię”.

Ja zaś mówiłem: „Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego. Wsławiłem się w oczach Pana. Bóg mój stał się moją siłą”.

A teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na swego sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu Izraela.

I rzekł mi: „To zbyt mało, iż jesteś mi sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela. Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi”.

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

W synagodze w Antiochii Pizydyjskiej Paweł powiedział: „Bóg dał ojcom naszym Dawida na króla, o którym też dał świadectwo w słowach: «Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowieka po mojej myśli, który we wszystkim wypełni moją wolę». Z jego to potomstwa, stosownie do obietnicy, wyprowadził Bóg Izraelowi Zbawiciela Jezusa. Przed Jego przyjściem Jan głosił chrzest nawrócenia całemu ludowi izraelskiemu.

A pod koniec swojej działalności Jan mówił: «Ja nie jestem tym, za kogo mnie uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać sandałów na nogach».

Bracia, synowie rodu Abrahama i ci spośród was, którzy się boją Boga! Nam została przekazana nauka o tym zbawieniu”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza.

Jednakże matka jego odpowiedziała: „Nie, lecz ma otrzymać imię Jan”.

Odrzekli jej: „Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię”. Pytali więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać.

On zażądał tabliczki i napisał: „Jan będzie mu na imię”. I wszyscy się dziwili. A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał i mówił, wielbiąc Boga. I padł strach na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: „Kimże będzie to dziecię?” Bo istotnie ręka Pańska była z nim.

Chłopiec zaś rósł i wzmacniał się duchem; a żył na pustkowiu aż do dnia ukazania się przed Izraelem.

Imię dzisiejszego Patrona, a więc – Jan, jest pochodzenia hebrajskiego i oznacza tyle, co „Bóg jest łaskawy”. Jan Chrzciciel urodził się w Judei, według tradycji – w Ain Karim, leżącym około siedmiu kilometrów na zachód od Jerozolimy, jako syn kapłana Zachariasza i Elżbiety. Jego narodzenie z bezpłodnej dotąd Elżbiety, a także szczególne jego posłannictwo, zwiastował Archanioł Gabriel, kiedy Zachariasz jako kapłan okadzał ołtarz w świątyni.

Jan przyszedł na świat na sześć miesięcy przed narodzeniem Jezusa. Przy obrzezaniu otrzymał imię, jakie polecił mu nadać Archanioł. Z tej okazji Zachariasz – odzyskując mowę – wyśpiewał kantyk, w którym sławi wypełnienie się obietnic mesjańskich i wita go jako Proroka, który będzie szedł przed Panem, przygotowując Mu drogę w sercach ludzkich. Kantyk ten wszedł na stałe do liturgii i stanowi istotny element codziennej porannej modlitwy Kościoła – Jutrzni.

Poprzez swoją matkę, Elżbietę, Jan był krewnym Jezusa. Po wczesnej śmierci rodziców, będących przecież już w podeszłym wieku, Jan pędził żywot pustelnika. Kiedy miał lat trzydzieści, wolno mu było – według prawa – występować publicznie i nauczać. Podjął wówczas dzieło nauczania, a czynił to nad Jordanem, nad brodem, w pobliżu Jerycha. Czasem przenosił się do innych miejsc. Swoją działalność rozpoczął w piętnastym roku panowania cesarza Tyberiusza, czyli w 30 roku naszej ery.

Jako herold Mesjasza, Jan podkreślał z naciskiem, że nie wystarczy sama przynależność do pokolenia Abrahama, ale trzeba jeszcze wewnętrznego przeobrażenia. Dlatego udzielał chrztu pokuty, który był znakiem skruchy i gotowości zmiany życia. Garnęły się do niego ogromne rzesze ludzi z Jerozolimy i innych krain wokół Jordanu. Zaczęto nawet go nawet pytać, czy to on przypadkiem nie jest zapowiadanym Mesjaszem, jednak stanowczo rozwiewał te wątpliwości, wskazując na prawdziwego Zbawiciela.

A gdy sam Zbawiciel, Jezus Chrystus, przybył nad Jordan, wówczas prosił Jana, aby ten także Jemu udzielił chrztu. Potem Jan jeszcze niejednokrotnie widział Chrystusa nad Jordanem i świadczył o Nim wobec tłumu. Na skutek tego świadectwa, przy Jezusie zjawili się dwaj pierwsi uczniowie – Jan i Andrzej, którzy dotąd byli uczniami Świętego Jana.

Na działalność Jana szybko zwrócili uwagę starsi ludu. Bali się jednak jawnie przeciwko niemu występować, woleli raczej zająć stanowisko wyczekujące. Jego osobą zainteresował się także władca Galilei, Herod II Antypas. Wezwał Jana do swojego zamku, jednak gorzko pożałował swojej ciekawości. Jan bowiem skorzystał z okazji, aby wprost wykrzyczeć Herodowi, iż nie wolno mu żyć z żoną swego brata. Rzeczywiście bowiem, ku ogólnemu oburzeniu, Herod wziął ją za własną, oddalając swoją żonę prawowitą.

Rozgniewany król, z poduszczenia konkubiny, nakazał Jana aresztować. W dniu swoich urodzin wydał ucztę, w czasie której pijany, pod przysięgą zobowiązał się dać córce Herodiady, Salome, wszystko, czegokolwiek by zażąda. Ta, po naradzeniu się z matką, zażądała głowy Jana. Herod nakazał katowi wykonać wyrok śmierci na Janie i jego głowę przynieść na misie. Jan zginął, mając trzydzieści kilka lat.

Dzisiejszy Patron, Święty Jan Chrzciciel, jako jedyny wśród Świętych Pańskich, cieszy się tym przywilejem, iż Kościół obchodzi w formie uroczystości dzień jego narodzin. U wszystkich innych Świętych obchodzimy – jako święto – dzień ich śmierci, czyli dzień narodzin dla Nieba. Ale i wspomnienie męczeńskiej śmierci Świętego Jana Chrzciciela także znajduje się w kalendarzu liturgicznym, w dniu 29 sierpnia. Jan Chrzciciel był pierwszym Świętym, czczonym w całym Kościele. Jemu dedykowana jest Bazylika rzymska na Lateranie, przy której przez prawie tysiąc lat mieli swoją siedzibę kolejni Papieże.

A my, słuchając czytań mszalnych, przeznaczonych dokładnie na dzisiejszą uroczystość, z pewnością zauważamy w nich obecność Jana, a dokładniej: jego pojawienie się na świecie, jego narodziny. Możemy powiedzieć, że Ewangelia dzisiejszego dnia wprost dotyczy Uroczystości, jaką przeżywamy. To się nieczęsto zdarza w liturgii – a dzisiaj tak właśnie jest: przeżywamy Uroczystość Narodzenia Jana Chrzciciela i we fragmencie Ewangelii według Świętego Łukasza słyszymy dokładnie o narodzeniu Jana Chrzciciela. Także w drugim czytaniu, z Księgi Dziejów Apostolskich, słyszymy o działalności Jana, ale już w jej fazie końcowej.

Natomiast w znakomitej większości, czytania te mówią o nadzwyczajnej, wręcz cudownej działalności Boga, który tak wielkich rzeczy dokonuje w życiu człowieka i przez życie konkretnego człowieka. I który konkretnego człowieka osobiście posyła do konkretnych zadań – jak o tym słyszymy w pierwszym czytaniu. I który sam prowadzi tego człowieka po zawiłych drogach historii, by zrealizować swój zbawczy plan – na co zwraca nam uwagę drugie czytanie. A wreszcie: który wszystkie swoje zamierzone plany do końca doprowadza i realizuje, nawet pomimo tego, że po ludzku wydaje się to zupełnie niemożliwe i nieprawdopodobne. O tym mówi nam dzisiejsza Ewangelia – i cała dzisiejsza Uroczystość.

Zatem, to Bóg dzisiaj staje na pierwszym miejscu, nie Jan Chrzciciel. Na tym właśnie polega świętość dzisiejszego Patrona – i każdego Świętego – że to Bóg w jego życiu jest na pierwszym miejscu i to Bóg w nim i przez niego działa tak skutecznie i wyraźnie, że dokonuje wiele dobra w życiu innych ludzi. To Bóg jest na pierwszym miejscu! Na tym polega świętość Świętych. Oby i nasza świętość na tym polegała.

A mówimy to sobie dzisiaj, w czerwcu Roku Pańskiego 2022, a więc w czasie dla Kościoła trudnym, w obliczu tylu znaków wrogości, a przynajmniej niechęci do Kościoła, w obliczu tylu problemów w samym Kościele, w tym także: zamętu w kwestii nauczania, czy dyscypliny kościelnej. Tyle pytań, niejasności, wątpliwości – i niepokoju: o odchodzenie młodych z Kościoła, o znaczący spadek powołań kapłańskich i zakonnych, prowadzący do zawieszania działalności seminariów duchownych; i o tyle jeszcze innych znaków niepokoju…

Kościelni „stratedzy” i „doradcy”, dający kolejne popisy swojej elokwencji w wywiadach, chętnie udzielanym przeróżnym mediom – „stratedzy” tak świeccy, jak i duchowni – dają jedynie słuszne recepty na rozwiązanie owych problemów, podpowiadając coraz to nowe sposoby „dotarcia do młodego człowieka”. A to internet, a to ciekawsze formy nabożeństw, a to ogólne uatrakcyjnienie liturgii, a może tak zwana „oratoryjna” forma pracy z młodzieżą – jak się niedawno wyraził jeden z biskupów – czyli umożliwienie młodym ludziom przesiadywania na salce przykościelnej i wspólne… no, właśnie: trudno powiedzieć, co… Oby naprawdę chodziło o jakąś duchową formację, a nie tylko przesiadywanie i zabijanie czasu.

Oczywiście, trudno tu negować i krytykować takie pomysły – takie, lub inne – bo trzeba poszukiwać sposobów owego „dotarcia” do młodych. Ale mnie zawsze, kiedy słyszę takie głosy – czasami naprawdę zahaczające o przesadę, a wręcz o jakieś dziwactwo – przypomina się właśnie Jan Chrzciciel… On żył totalnie na uboczu. Totalnie. Wręcz separował się od ludzi. Żył jak dziwak – tak się ubierał, tak się żywił, tak ogólnie postępował, jak jakiś człowiek niespełna rozumu! Dzisiaj by go pewnie w „psychiatryku” zamknęli!

I to nie on wychodził do ludzi. On wyszedł raz, w określonym miejscu i czasie – i tam na ludzi czekał. Trwał na posterunku – czekał, aby mówić prawdę, nieraz bardzo niewygodną, wręcz kolącą w uszy i serce! Ale głosił ją i trwał – i to nie on napraszał się ludziom, zachęcał na wszystkie sposoby, żeby do niego przyszli… Na dobrą sprawę, to można powiedzieć, że on ludzi od siebie wprost odpychał, zrażał do siebie!

A jednak ludzie do niego szli. Tak, szli do niego – i to tłumami. Sam sobie zadaję pytanie – dlaczego? I dlaczego nie idą do mnie – może nie tyle do mnie, jako tego konkretnego księdza, ale do kościoła, na Mszę Świętą, na spotkania, na adorację – szczególnie młodzi?… Czemu tak trudno zachęcić choćby jedną osobę?

A z drugiej strony, myślę sobie o takich Osobachi to pojedynczych – do których ludzie naprawdę przyjeżdżają, nawet z daleka. W tym momencie mam tu na myśli konkretnych Kapłanów, którzy nawet z internetu nie korzystają i żadnej „akcji promocyjnej” nie prowadzą, aby zareklamować swoją posługę i zachęcić do niej wiernych, a ludzie i tak do nich idą. Dosłownie – drzwiami i oknami, aby się wyspowiadać, aby usłyszeć słowo dobrej rady, a choćby słowo wsparcia, pocieszenia…

Są to konkretni Kapłani – patrząc kategoriami dzisiejszego świata: kompletni dziwacy, żyjący jakoś tak „po staremu”… A ludzie do nich lgną, idą do nich, potrzebują ich… Także ludzie młodzi. Księża ci wcale nie zabiegają o popularność i wcale nie mówią tego, co by ich rozmówcy chcieli usłyszeć. A jednak – ciągle mają z kim rozmawiać.

Myślę tu także o osobach świeckich, które tak zwyczajnie, codziennie i po cichu, okazują innym serce, co powoduje, że ludzie chcą być z nimi, chcą się z nimi spotykać, porozmawiać, wypić choćby wspólnie herbatę, aby się wewnętrznie wzmocnić, pocieszyć w strapieniach, także usłyszeć jakąś prostą dobrą radę… Są tacy ludzie – także dzisiaj.

A zatem, to chyba nie jest prawdą, że dzisiaj młodzi, ale i starsi wierzący, odchodzą od Kościoła, już w nim niczego nie szukając, bo Kościół nie ma im nic do zaproponowania. Przykład Jana Chrzciciela i jego wiernych naśladowców przekonuje, że tak nigdy nie było – i dzisiaj tak nie jest. Całe sedno problemu leży jednak w tym, aby odkryć, dlaczego Janowi i jego naśladowcom to dzieło swoistego przyciągania do Boga i do Kościoła jakoś tak się udawało, a nam – nie zawsze?…

Obyśmy znaleźli – każda i każdy z nas indywidualnie – odpowiedź na to pytanie: Dlaczego tak właśnie jest? Bez internetu, bez akcji promocyjnej, bez rozwieszania plakatów, bez tysiąca reklam – ludzie ci „przyciągają” innych do Jezusa i do Kościoła. Jak oni to robią? Dlaczego im się to udaje? Co jest w nich takiego przekonującego?

Na te pytania, moi Drodzy, to już każdy z nas musi osobiście znaleźć odpowiedź. Mi osobiście wydaje się, że chyba wiem, w czym tkwi tajemnica…

I jestem pewny, że Wy też wiecie…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.