Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Karolina Szymbor, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Wojcieszkowie. Życzę Jej silnej wiary. I o taką będę się dla Niej modlił.
Moi Drodzy, pozdrawiam Was z Kodnia, gdzie dotarliśmy wczoraj wieczorem, po odwiedzeniu Sanktuarium Matki Bożej w Leśnej Podlaskiej, a następnie Sanktuarium Męczenników Podlaskich w Pratulinie, a wreszcie: Neounickiej Parafii w Kostomłotach. W Pratulinie sprawowaliśmy Mszę Świętą w intencji i w intencjach Uczestników Pielgrzymki.
W takiej samej intencji będzie dzisiaj, o godzinie 10:30, Msza Święta w Bazylice Kodeńskiej. Możecie się z nami, moi Drodzy, łączyć:
https://koden.com.pl/historia-sanktuarium/transmisje-on-line/
O godzinie 10:00 – odsłonięcie Obrazu i powitanie Pielgrzymów, a potem Msza Święta.
Wczoraj zaś, o 21:00, w trakcie Apelu, dokonałem zawierzenia całego Środowiska Niewidomych i Niedowidzących – opiece Matki Bożej. Sercem ogarniałem także Wszystkich życzliwych, a więc również Was, moi Drodzy. Dzisiaj jesteśmy już tylko w Kodniu, po Mszy Świętej zwiedzanie Sanktuarium i po obiedzie – i po poświęceniu pamiątek – wyjazd do domu.
A teraz już przejdźmy do Bożego słowa. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Pochylmy się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co Pan mówi dzisiaj do mnie konkretnie i osobiście – właśnie do mnie, właśnie dzisiaj? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 14 Tygodnia zwykłego, rok II,
5 lipca 2022.,
do czytań: Oz 8,4–7.11–13; Mt 9,32–37
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:
To mówi Pan: „Synowie Izraela czynili sobie królów, lecz wbrew mojej woli, książąt mianowali, też bez mojej wiedzy. Czynili posągi ze srebra swego i złota, na własną zagładę. Odrzucam cielca twojego, Samario, gniew mój się przeciw niemu zapala; jak długo jeszcze nie będą mogli być uniewinnieni synowie Izraela? Wykonał go rzemieślnik, lecz nie jest on bogiem; w kawałki się rozleci cielec samaryjski. Oni wiatr sieją, zbierać będą burzę. Zboże bez kłosów nie dostarczy mąki; jeśliby nawet dało, zabierze ją obcy.
Wiele ołtarzy Efraim zbudował, ale mu służą jedynie do grzechu. Wypisałem im moje liczne prawa, lecz je przyjęli jako coś obcego. Lubią ofiary krwawe i chętnie składają, lubią też mięso, które wówczas jedzą, lecz Pan nie ma w tym upodobania. Wspominam wtedy na ich przewinienia i karzę ich za grzechy, niech wrócą znów do Egiptu”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Przyprowadzono do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: „Jeszcze się nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu”.
Lecz faryzeusze mówili: „Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy”.
Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza.
Wtedy rzekł do swych uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.
Kiedy słuchamy dzisiejszego pierwszego czytania, to może wręcz dziwimy się, jak wiele osób i rzeczy zajmowało u Izraelitów miejsce, przynależne jedynemu Bogu. Byli to królowie, byli to książęta, wybierani i mianowani wbrew Bogu. Były to posągi ze srebra i złota, były to wreszcie ołtarze, służące nie do oddawania chwały Bogu, ale do grzechu! Można chyba powiedzieć, że Bóg naprawdę ma dużą „konkurencję”, jeśli idzie o sferę kultu, czy chociażby sferę autorytetu – w narodzie wybranym.
Takie postępowanie swego ludu Bóg – ten prawdziwy i jedyny – ocenia jednoznacznie, mówiąc przez Proroka Ozeasza: Odrzucam cielca twojego, Samario, gniew mój się przeciw niemu zapala; jak długo jeszcze nie będą mogli być uniewinnieni synowie Izraela? Wykonał go rzemieślnik, lecz nie jest on bogiem; w kawałki się rozleci cielec samaryjski. Oni wiatr sieją, zbierać będą burzę. Zboże bez kłosów nie dostarczy mąki; jeśliby nawet dało, zabierze ją obcy.
A w ostatnim zdaniu padają słowa, które wydają się być wręcz odrzuceniem ludu – brzmią bowiem jak najsurowszy wyrok: Wspominam wtedy na ich przewinienia i karzę ich za grzechy, niech wrócą znów do Egiptu. Przecież z Egiptu to sam Bóg swój naród wyprowadził – i to wyprowadził w sposób niezwykły, cudowny, wręcz niewiarygodny! Dokonał znaków, które nigdy wcześniej nie zdarzyły się w Egipcie, ani gdziekolwiek indziej: dziesięć plag, które potrząsnęły mocarstwem, trzymającym w niewoli Izraelitów i które ostatecznie spowodowały – szczególnie ostatnia, dziesiąta plaga, czyli śmierć pierworodnych – złamanie oporu faraona i uwolnienie narodu.
A potem było cudowne przejście przez Morze Czerwone, a potem było tyle znaków Bożej troski i opieki: czy to w formie osłony przed zewnętrznymi wrogami, czy to poprzez zesłanie z Nieba pokarmu, czy to poprzez codzienne prowadzenie właściwą drogą… I teraz, po doświadczeniu tego wszystkiego, Bóg mówi: Niech wrócą znów do Egiptu. Bo uznał, że choć zewnętrznie, fizycznie wyzwoleni – jednak duchowo, wewnętrznie, pozostali w niewoli! Niech zatem wrócą tam, gdzie jest ich miejsce.
To straszne stwierdzenie – przyznajmy! I chociaż faktycznie nie będzie to powrót do Egiptu, to jednak słowa powyższe są zapowiedzią wygnania dużej części ludu Izraela do Asyrii. Była to kara za grzechy odstępstwa – ale nie było to odrzucenie przez Boga. Jednak nie.
Pomimo tego wszystkiego, co się działo, a także pomimo tych ostrych słów, które Pan wypowiedział, tak naprawdę nie chciał On nigdy zniszczenia, czy unicestwienia swego narodu. To był zawsze Jego naród wybrany. Natomiast faktem było, iż stanowił on zwykle wielkie utrapienie dla swego Boga, który musiał ciągle poszukiwać sposobów dotarcia do serc i umysłów swoich dzieci, aby je wyprowadzić na prostą.
Niekiedy – niestety – musiały to być ciężkie doświadczenia niewoli i cierpienia pod batem najeźdźcy, aby do opornych serc i ciasnych umysłów Izraelitów dotarło, jak wiele stracili, lekceważąc miłość swego Boga. Wszystko po to, aby naród wreszcie się opamiętał, wybudził z tego ciężkiego letargu, z tego ogłupienia, w jakim tak chętnie trwał – i wrócił na właściwą drogę.
Bóg naprawdę wiele w tym kierunku robił, pokonując całą tę – wspomnianą na początku – „konkurencję”, która oczywiście żadną konkurencją dla Boga nie była, ale na pewno zajmowała miejsce jej nienależne, bo należne Bogu.
I w tym nastawieniu, w tym działaniu, Bóg pozostał niezmienny – także w czasach Nowego Testamentu. Oto dzisiaj słyszymy, jak zawzięci, złośliwi i przewrotni faryzeusze skomentowali ewidentny cud, jakiego Jezus dokonał na ich oczach, kiedy to uzdrowił z niemocy niemowę opętanego. Mówili: Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy. Wiemy, że u innego Ewangelisty można znaleźć odpowiedź Jezusa na ten absurdalny zarzut – odpowiedź bardzo logiczną i spokojną, ale jednak odrzucająca jednoznacznie takie stanowisko.
Dzisiaj natomiast, we fragmencie Ewangelii Świętego Mateusza, nie usłyszeliśmy nic o jakiejkolwiek reakcji. Po prostu, zaraz po tym, jak słowa te padły, w kolejnym zdaniu pojawia się informacja, że Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Jakby w ogóle nie usłyszał – jakby w ogóle nie chciał usłyszeć… Jakby w ogóle nie zwrócił uwagi na to, co słyszał o swojej działalności.
I może to też jest bardzo mocne i konkretne wskazanie dla nas, żeby nie zwracać uwagi na głupstwa, kłamstwa, albo i złośliwości, wypowiadane przez ludzi nam niechętnych, czy wręcz wrogo nastawionych. My nieraz zupełnie niepotrzebnie skupiamy całą uwagę na tym, żeby komuś odpowiedzieć, odpłacić „pięknym za nadobne”, dać nauczkę – żeby popamiętał!
Moi Drodzy, ile życiowej energii na takie „odpłacanie” musimy wypalić, a skutek i tak bywa różny. Czy nie lepiej tak, jak Jezus, po prostu – jak gdyby nigdy nic – dalej robić swoje? Owszem, są sytuacje kluczowe i zasadnicze, kiedy nie można sprawy przemilczeć, kiedy takie milczenie będzie oznaką tchórzostwa, małości – a nawet zaparciem się wiary.
Ale w wielu codziennych sytuacjach, drobnych i mało znaczących, uznajmy, że Pan ma swoje miejsce w naszym sercu i w naszym życiu – i jest to miejsce nienaruszalne, a ludzie niech sobie gadają, co tylko chcą gadać, a my i tak będziemy robić swoje, nie zważając na ich złośliwość.
Takie podejście do sprawy pozwoli nam oszczędzić sporo nerwów i życiowej energii, a spokojnie osiągać swe cele, dla całego otoczenia zaś będzie mocnym i przekonującym świadectwem, że w sprawach Bożych jesteśmy twardzi jak skała i nie damy sobie wmówić byle czego. To będzie bardzo mocne i przekonujące świadectwo dla świata – świadectwo, które dzisiaj wyjątkowo jest potrzebne!
Właśnie to przypomnienie, jakie miejsce tak naprawdę należy się Bogu w życiu człowieka.