Chrystus pośród nas – nadzieja chwały!

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Anetta Dziak – Nauczyciel biologii w Liceum Lelewela w Żelechowie, gdzie razem pracowaliśmy w swoim czasie;

Siostra Aneta Sroka – za moich czasów: Przełożona domu zakonnego Sióstr od Aniołów w Tłuszczu, w Diecezji warszawsko – praskiej;

Bogdan Mochnacz – mój starszy Kolega z czasów wspólnej służby lektorskiej w rodzinnej Parafii.

Wszystkim świętującym życzę pełnej i twórczej jedności z Bogiem! Zapewniam o modlitwie!

A dzisiaj udaję się do Samogoszczy, gdzie w pierwszym roku swojej posługi Duszpasterza Akademickiego pomagałem duszpastersko w niedziele i święta. Dzisiaj udaję się tam, aby celebrować uroczystość odpustową, związaną z wczorajszym wspomnieniem Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. W Parafii w Samogoszczy jest to jeden z odpustów. Przez cały dzień będę głosił Boże słowo (jest to w większości poniższe rozważanie), a o 12:00 będę przewodniczył sumie odpustowej.

Serdecznie dziękuję Księdzu Proboszczowi Bogusławowi Filipiukowi za zaproszenie! Będzie mi bardzo miło ponownie zobaczyć znajome twarze i doświadczyć tej serdecznej i życzliwej atmosfery, jakiej doświadczałem przez rok wspólnych spotkań.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie właśnie dzisiaj? Duchu Święty, prowadź drogami najgłębszej refleksji…

Życzę Wszystkim błogosławionej niedzieli, pięknych wakacji, udanego tygodnia, a na przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

16 Niedziela zwykła, C,

17 lipca 2022., 

do czytań: Rdz 18,1–10a; Kol 1,24–28; Łk 10,38–42

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia. Abraham spojrzawszy dostrzegł trzy ludzkie postacie naprzeciw siebie. Widząc je u wejścia do namiotu podążył na ich spotkanie.

A pokłoniwszy się im głęboko, rzekł: „O Panie, jeśli jestem tego godzien, racz nie omijać swego sługi! Przyniosę trochę wody, wy zaś raczcie obmyć sobie nogi, a potem odpocznijcie pod drzewami. Pozwólcie też, że pójdę wziąć nieco jedzenia, abyście się pokrzepili, zanim pójdziecie dalej, skoro przechodzicie koło strugi waszego”. A oni mu rzekli: „Uczyń tak, jak powiedziałeś”.

Abraham poszedł więc spiesznie do namiotu Sary i rzekł: „Prędko zaczyń ciasto z trzech miar najczystszej mąki i zrób podpłomyki”. Potem podążył do trzody i wybrawszy tłuste i piękne cielę, dał je słudze, aby ten szybko je przyrządził. Po czym wziąwszy twaróg, mleko i przyrządzone cielę, postawił przed nimi, a gdy oni jedli, stał przed nimi pod drzewem.

Zapytali go: „Gdzież jest żona twoja, Sara?” Odpowiedział im: „W tym oto namiocie”. Rzekł mu jeden z nich: „O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara będzie miała wtedy syna”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KOLOSAN:

Bracia: Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. Jego sługą stałem się według zleconego mi wobec was Bożego włodarstwa: mam wypełnić posłannictwo głoszenia słowa Bożego.

Tajemnica ta, ukryta od wieków i pokoleń, teraz została objawiona Jego świętym, którym Bóg zechciał oznajmić, jak wielkie jest bogactwo chwały tej tajemnicy pośród pogan.

Jest nią Chrystus pośród was – nadzieja chwały.

Jego to głosimy, upominając każdego człowieka i ucząc każdego człowieka z całą mądrością, aby każdego człowieka okazać doskonałym w Chrystusie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus przyszedł do pewnej wsi. Tam niejaka niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”.

A Pan jej odpowiedział: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.

Oto Bóg przychodzi w odwiedziny do człowieka. Aż dwukrotnie słyszymy o tym w dzisiejszych czytaniach.

W pierwszym czytaniu, z Księgi Rodzaju, słyszymy o odwiedzinach trzech tajemniczych osób u Abrahama, kiedy ten, pewnego dnia, siedział u wejścia do swego namiotu. Z całą pewnością, nie miał na początku świadomości, kogo przyjmuje. Chociaż może nam się wydaje, że raczej wiedział, albo przynajmniej się domyślał, kto do niego przyszedł, bo przecież powitał swych gości tak bardzo serdecznie, wręcz wylewnie i ugościł hojnie, to jednak była to w owych czasach i w owej kulturze całkiem normalna postawa – postawa gościnności i serdeczności wobec przybyszów.

W trakcie jednak wizyty okazało się, że Przybysze przepowiedzieli małżeństwu Abrahama i Sary narodziny dziecka, a to musiało dać jasno do zrozumienia Gospodarzowi, że nie przyjmuje u siebie „pierwszych lepszych” wędrowców, ale Gości naprawdę wyjątkowych. Wiemy, że ta ich przepowiednia rzeczywiście się spełniła, a oni sami zostali z czasem rozpoznani jako wysłannicy Boga, a nawet jako sam Bóg, przybywający w gościnę do swojego wiernego sługi.

Marta i Maria z dzisiejszej Ewangelii od samego początku wiedziały, kogo przyjmują. Zapewne, wiara w Boskość Ich Mistrza i Przyjaciela stale się w nich jeszcze kształtowała i wzrastała, ale już w tym momencie była to wiara na tyle silna, że kazała im serca otworzyć i zaangażować w jak najgodniejsze przyjęcie tak wyjątkowego Gościa. Każda z nich uczyniła to w inny sposób, bo jedna uwijała się koło rozmaitych posług, druga natomiast – siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie.

I jedna, i druga, zareagowały naprawdę bardzo szczerze, podejmując takie działanie, jakie w tym momencie uznały za najważniejsze i najbardziej potrzebne. Dlatego zupełnie niesłusznie niektórzy odsądzają Martę „od czci i wiary” jako tę niemalże bezbożną, która zamiast słuchać Jezusa, zaczęła tłuc garami w kuchni i przygotowywać posiłek.

A cóż innego zrobił Abraham, kiedy zawitali do niego Goście? Zanim doszło do jakiejkolwiek rozmowy na tematy zasadnicze, a wręcz nawet zanim dowiedział się, z kim ma do czynienia – najpierw swych Gości zaprosił do stołu i nakarmił, ugościł, ucieszył się szczerze ich obecnością. I wcale nie pytał, skąd i dokąd idą, albo też ile czasu zamierzają u niego przebywać. On zaczął od tego, co takie bardzo szczere i ludzkie – od zwykłej, chociaż bardzo hojnej gościnności.

Podobnie uczyniła Marta – i Jezus naprawdę to docenił. Dobrze byłoby, żeby krytykujący postawę Marty, zanim potępią jej rzekomy brak pobożnościskupienia się na słowach Jezusa – usłyszeli, co Jezus do niej powiedział. A On docenił fakt, iż «troszczy się ona i niepokoi o wiele». Wcale w Jego słowach nie wyczuwa się krytyki tej postawy. Jezus jedynie naprowadza ją na lepsze rozwiązanie, proponuje jej pójście w kierunku głębi, w kierunku duchowego ubogacenia.

Natomiast na pewno skorzystał z jej gościnności i z całą pewnością poczęstował się tym, co postawiła ona tamtego dnia na stole. Dlatego trzeba nam docenić ową szczerość i prostolinijność zarówno Marty, jak i Marii. Maria rzeczywiście w tamtym momencie obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona, ale Marta także chciała jak najserdeczniej przyjąć Gościa, aby w ich domu czuł się jak u siebie.

On zresztą tak się tam czuł, bo przecież Pismo Święte przekazuje nam informacje, że niejednokrotnie przybywał do domu obu sióstr i ich brata Łazarza, aby… po prostu u nich pobyć, pewnie też nieraz i odpocząć… A powodem, dla którego tak chętnie tam przybywał, z całą pewnością była owa wielka szczerość i otwartość serc, z jaką za każdym razem tam się spotykał.

Moi Drodzy, jak wielkim i cennym wskazaniem jest dla nas zarówno gościnna postawa Abrahama, jak i niezwykle szczera i serdeczna otwartość serc Marty i Marii. Wszyscy oni, goszcząc pod swoim dachem samego Boga, okazali Mu najszczersze zainteresowanie, a przede wszystkim – znaleźli dla Niego czas. Byli akurat w domu – i nie wyszli w tym momencie, w którym On zapukał do ich drzwi. Nie minęli się z Nim w drzwiach, bo rzekomo akurat musieli pędzić za tysiącem rozmaitych spraw.

Nie doszło zatem do tej paradoksalnej sytuacji, do jakiej nieraz dochodzi w naszym życiu, że Pan puka do naszych drzwi, a nas… akurat nie w domu! I do spotkania nie dochodzi. Albo nie mamy dla Niego czasu, bo akurat ważne informacje przyszły na komórkę albo na któryś z tych pożeraczy czasu i serca, jakimi się na co dzień posługujemy. Bóg więc schodzi na plan dalszy, bo przegrywa konkurencję z telewizorem, smartfonem, czy innym „fonem”…

Czasami też wyrzuty sumienia nie pozwalają na to, by się normalnie spotkać, bo coś jednak trzeba temu swemu Bogu powiedzieć, kiedy się Mu spojrzy w oczy, a jak Mu w ogóle spojrzeć w oczy, kiedy sumienie aż wyje z bólu i ze wstydu, bo tak bardzo obciążone tym i owym?… A najczęściej do spotkania nie dochodzi, bo tego nie przewidują dyrektywy unijne, ani inne programy naprawiania świata, których obecnie mamy zatrzęsienie, ale które jakoś w ogóle nie uwzględniają udziału Boga w czymkolwiek.

Dzisiejszy świat uwierzył w to, że sam sobie ze wszystkim poradzi, sam rozwiąże swoje problemy, pokona kryzysy, uciszy wojny. Pomijając już to, że te problemy to właśnie ten świat sam sobie wytworzył i coraz większe tworzy, zapętlając się coraz bardziej, a im więcej mówi o ich rozwiązaniu i podejmuje kolejne działania rzekomo naprawcze, przygotowuje kolejne programy i strategie – tym bardziej brnie w głupotę, beznadzieję i absurd.

Widzimy przecież i słyszymy każdego dnia, jakie to propozycje rozwiązania aktualnych problemów – a nawet już nie propozycje, a narzucone brutalnie, nachalnie i bezczelnie nakazy – płyną z Brukseli i innych stolic tego tak rzekomo cywilizowanego świata. Nie ma w tym wszystkim miejsca dla Boga ani dla Jego Prawa, dlatego jest coraz bardziej… w sumie, to nie wiadomo, jak: czy śmieszno, czy straszno…

Dlatego trzeba nam wszystkim jak najbardziej wziąć sobie do serca, przejąć się do głębi i zrealizować słowa Apostoła Pawła, który w drugim dzisiejszym czytaniu tak mówi o swojej misji w Kościele: mam wypełnić posłannictwo głoszenia słowa Bożego. Tajemnica ta, ukryta od wieków i pokoleń, teraz została objawiona Jego świętym, […] Jest nią Chrystus pośród was – nadzieja chwały. Jego to głosimy, upominając każdego człowieka i ucząc każdego człowieka z całą mądrością, aby każdego człowieka okazać doskonałym w Chrystusie.

I to jest właśnie, moi Drodzy, jedyny – podkreślam z całą mocą, świadomością i przekonaniem: jedyny! – sposób na rozwiązanie wszystkich bolączek dzisiejszego świata: zwrócenie się całym sercem do Jezusa w ufnej modlitwie, zamiast kombinowania po swojemu, z pominięciem Boga, albo nawet wbrew Niemu.

Wielki Pasterz współczesnego Kościoła, bliski Współpracownik Papieży: Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka w Stolicy Apostolskiej, człowiek ogromnej wiary i charyzmy, doskonale odczytujący i diagnozujący obecny stan Kościoła i duchową kondycję świata, gwinejski Kardynał Rober Sarah – w kontekście problemów, o których mówimy – w swojej fenomenalnej książce: Wieczór się zbliża i dzień się już chyli”, tak do nas wszystkich mówi:

Imię Judasz na całą wieczność jest imieniem zdrajcy, a jego cień unosi się dziś nad nami. Tak, zdradziliśmy, tak jak on! Zaniedbaliśmy modlitwę. Wszędzie przeniknęło zło skutecznego aktywizmu. Próbujemy naśladować organizację wielkich przedsiębiorstw. Zapominamy, że tylko modlitwa jest krwią, która może poić serce Kościoła. Twierdzimy, że nie mamy czasu do stracenia. Chcemy wykorzystać ten czas na pożyteczną działalność społeczną. Ten, kto przestał się modlić, już zdradził. Już jest gotów na wszelkie kompromisy ze światem. Idzie drogą Judasza.”

nieco dalej, Ksiądz Kardynał pisze: „Kościół cierpi, jest wyszydzany, a jego nieprzyjaciele znajdują się w jego wnętrzu. Nie opuszczajmy go! Wszyscy pasterze są ludźmi grzesznymi, ale noszą w sobie tajemnicę Chrystusa. Co w takim razie czynić?

Nie chodzi o organizowanie się i wdrażanie jakichś strategii. Czyż można sądzić, że sami z siebie moglibyśmy zmienić sytuację na lepsze? To też byłoby wejście w śmiercionośne złudzenie Judasza. Wobec zalewu grzechów w szeregach Kościoła kusi nas chęć, by wziąć sprawy w swoje ręce. Kusi nas chęć oczyszczenia Kościoła własnymi siłami. Byłoby to błędem. Bo co zrobilibyśmy?

Założylibyśmy jakąś partię? Jakiś front? To jest najgroźniejsza pokusa: zamaskowany podział. Pod pretekstem czynienia dobra ludzie się dzielą, krytykują, rozdzierają. A demon szyderczo się śmieje. Udało mu się skusić dobrych pozorem dobra. Kościoła nie zreformujemy podziałem i nienawiścią. Kościół zreformujemy, zaczynając od przemiany samych siebie! Niech każdy z nas tam, gdzie jest, bez wahania piętnuje grzech, poczynając od własnego. […] Nie bójmy się mówić, że Kościół potrzebuje dogłębnej reformy i że ta reforma dokonuje się przez nasze nawrócenie.”

wreszcie te słowa wybitnego Pasterza: „Drodzy przyjaciele, czy chcecie podźwignąć Kościół? Padnijcie na kolana! To jedyny sposób! Jeżeli postępujecie inaczej, to Wasze uczynki nie będą od Boga. Tylko Bóg może nas zbawić. Uczyni to tylko wtedy, jeśli będziemy się do Niego modlić. Jakże chciałbym, żeby z całego świata wznosiła się głęboka i nieprzerwana modlitwa, uwielbienie i błaganie pełne czci. W dniu, w którym ta milcząca pieśń zabrzmi w sercach, Pan wreszcie zostanie usłyszany i będzie mógł działać poprzez swoje dzieci.

Na razie stawiamy Mu przeszkody swoim rozgorączkowaniem i gadulstwem. Jeżeli jak Święty Jan nie złożymy głowy na Sercu Chrystusa, zabraknie nam sił, by pójść za Nim aż na Krzyż. Jeśli nie poświęcimy czasu na wsłuchiwanie się bicie Serca naszego Boga, tym samym porzucimy Go i zdradzimy…”.

Tak mówi do współczesnego Kościoła Kapłan, który przeżył już wiele lat na tym świecie, a większość z nich poświęcił gorliwej i bardzo sumiennej służbie Kościoła. Tak widzi problemy współczesnego Kościoła i takie rady nam daje. W obliczu tego wszystkiego, co się obecnie dzieje u nas i na całym świecie, skorzystajmy z rad wielkiego Pasterza, ale też pójdźmy drogą, którą w służbie Kościoła szedł Święty Paweł, weźmy również przykład z gościnności Abrahama oraz Marty i Marii – i wreszcie zaprośmy Jezusa do naszych serc, do naszego życia, do naszej codzienności, do naszej polityki, do naszych mediów, do naszych miejsc pracy i nauki, do naszych rodzin, do naszych domów i sąsiedztw…

Jeżeli mamy dzisiaj tak wielki bałagan, tak potężne zamieszanie i zaniepokojenie, spowodowane wojną za wschodnią granicą; bezczelnością, arogancją i bezprawiem instytucji unijnych, narzucających nam bezpardonowo swoją politykę i swoją moralność (a właściwie niemoralność!); jeżeli nie wiemy, co będzie z drożyzną, z jaką się borykamy; jeżeli też obawiamy się o to, gdzie i kiedy będziemy mogli się leczyć: kiedy wreszcie doczekamy się wizyty u specjalisty, do którego nawet prywatnie trzeba czekać miesiącami; jeżeli poraża nas agresja, wulgarność, brutalność i arogancja, wszechogarniająca świat polityki i świat mediów, to możemy to skomentować tylko jednym zdaniem: Tak właśnie wygląda świat bez Boga.

Tak wygląda świat, który swoje problemy postanowił sam rozwiązywać. Najpierw je sam wytworzył, a teraz je sam będzie rozwiązywał. Tak wygląda świat bez Boga. Jednego, czego możemy być na sto procent pewni w tym świecie, to tylko to, że będzie gorzej. Tak, wiem, jak to brzmi, ale nie mam w zanadrzu żadnego lepszego przesłania na dzisiaj: będzie tylko gorzej.

O ile nie przestaniemy oszukiwać samych siebie i nie przestaniemy dawać się oszukiwać mędrcom tego świata i domorosłym „zbawicielom”; i nie przestaniemy pozwalać na to, by nas pouczali, strofowali i jak naiwne dzieci we mgle za nos nas wodzili; o ile nie przestaniemy pozwalać na to, by obrażali naszą inteligencję i wmawiali nam jakieś swoje dziwaczne historie – będzie tylko gorzej!

Wszystko natomiast da się rozwiązać i wszystko się rozwiąże, jeżeli w szczerej modlitwie zwrócimy się do Pana – ale nie jeden raz, czy dwa razy, ale będziemy z nim w ciągłej jedności, w stanie łaski uświęcającej, przyjmując stale Komunię Świętą, słuchając Jego słowa i pełniąc Jego wolę. Wtedy wszystko zacznie się zmieniać – na lepsze!

I nie dlatego, że Pan przejdzie po cpn-ach i poobniża ceny paliw, albo obniży inflację, albo powyłącza mikrofony unijnym dygnitarzom, aby nie wypowiadali swoich farmazonów. On po prostu da dobrą myśl, dobre natchnienia, pomoże zaprowadzić mądre zasady w każdej sferze naszego życia, także – w polityce i w biznesie. Tak, również tam, chociaż nam się może wydawać, że to sfery zupełnie odległe od moralności chrześcijańskiej. Właśnie – nie!

Nam nie wolno żadnej sfery naszego życia wyłączyć spod Bożego wejrzenia spod Bożych zasad. Mamy się nimi kierować, zachowując jedność z Bogiem – jak najściślejszą jedność. Taką, jakiej swoim życiem uczy nas Matka Najświętsza.

Bo jedynym rozwiązaniem wszystkich problemów dzisiejszego świata – a nawet, powiedzmy to wprost: jedynym ratunkiem dla świata – jest nic innego, jak tylko moja i Twoja świętość!

2 komentarze

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.