Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym imieniny przeżywała Marta Kamińska, posługująca w Sanktuarium Kodeńskim, w sklepie z pamiątkami – ale nie tylko. Ostatnio jednak dźwiga Ona ciężki krzyż choroby. Niech Pan da Jej siłę i moc do pokonania cierpienia, niech oświeci Lekarzy, niech też da poczucie sensu tego wszystkiego, co przyszło Jej przeżywać i głęboką wiarę, że cały Jej los jest w Bożym ręku. Wyrażam wdzięczność za pomoc i życzliwość, tyle razy przy różnych okazjach okazywaną, za nasz stały i świetny kontakt – i życzę wszelkich mocy i świateł z Nieba, o co też będę się bardzo serdecznie modlił.
Urodziny przeżywał wczoraj także Dominik Kałaska – należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. Jemu także życzę wszelkich Bożych darów i zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, bardzo gorąco dziękuję za udział we wczorajszej audycji: zarówno jej Uczestnikom w studiu, czyli Państwu Profesorom oraz Współprowadzącemu – Jonaszowi Kargulewiczowi; dziękuję słuchającym nas i łączącym się z nami. Niech Pan będzie uwielbiony w całym tym dziele!
Niech też będzie uwielbiony w posłudze Księdza Marka i całej syberyjskiej Ekipy! Wielkie dzięki za wczorajsze słówko z Syberii, a szczególnie za tę wspaniałą niespodziankę, jaką było słówko Ilii! Owszem, proponowałem Mu napisanie rozważania – po pierwsze, ze względu na Jego głębokie życie wiarą i zaangażowanie w życie Parafii, o czym Ksiądz Marek wspomniał, ale też ze względu na te plany, które są jeszcze tajemnicą – natomiast nie spodziewałem się, że to będzie już teraz.
Szczerze mówiąc, to muszę uwierzyć Księdzu Markowi na słowo, że jest to rozważanie Ilii, bo jest ono na tyle profesjonalne i mądre, że nasuwa się skojarzenie, iż pisał je ktoś bardzo doświadczony w tym dziele. A to przecież pierwsze rozważanie! Wielkie dzięki! Także za głębokie osadzenie treści Bożego słowa w realiach syberyjskiej, w tym także parafialnej codzienności. Dużo sobie obiecuję w związku z tym na przyszłość!
Księdzu Markowi dziękuję za wprowadzenie Ilii na nasze blogowe „salony” oraz za słówko mówione. Modlitwą wspieramy całe dzieło duszpasterskie w Surgucie – i na całej Syberii!
A oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Ja zaś pozdrawiam z Kodnia, gdzie zakończę już dziś kilkudniowy pobyt, ponieważ jutro będę celebrował Uroczystość odpustową w Parafii Dziewule, w Dekanacie zbuczyńskim, gdzie Proboszczem jest Ksiądz Zygmunt Pena – przed laty: Wikariusz mojej rodzinnej Parafii. W trakcie mojego pobytu w Seminarium nieraz zawoził i przywoził naszą klerycką Ekipę. Bardzo dziękuję Mu za wszelką życzliwość i jutrzejsze zaproszenie. Jednak jeszcze dzisiaj będę Was polecał wstawiennictwu i opiece Pani Kodeńskiej.
Tymczasem, zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii: Co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem zwraca się właśnie dzisiaj – właśnie do mnie? Duchu Święty – oświeć umysły i serca!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 17 Tygodnia zwykłego, rok II,
30 lipca 2022.,
do czytań: Jr 26,11–16.24; Mt 14,1–12
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Kapłani i prorocy zwrócili się do przywódców i do całego ludu tymi słowami: „Jeremiasz zasługuje na wyrok śmierci, gdyż prorokował przeciw temu miastu, jak to słyszeliście na własne uszy”.
Jeremiasz zaś rzekł do wszystkich przywódców i do całego ludu: „Pan posłał mnie, bym głosił przeciw temu domowi i przeciw temu miastu wszystkie słowa, które słyszeliście. Teraz więc zmieńcie swoje postępowanie i swoje uczynki, słuchajcie głosu Pana, naszego Boga; wtedy ogarnie Pana żal nad nieszczęściem, jakie postanowił przeciw wam. Ja zaś jestem w waszych rękach. Uczyńcie ze mną, co wam się wyda dobre i sprawiedliwe. Wiedzcie jednak dobrze, że jeżeli mnie zabijecie, krew niewinnego spadnie na was, na to miasto i na jego mieszkańców. Naprawdę bowiem posłał mnie Pan do was, by głosić do waszych uszu wszystkie te słowa”.
Wtedy powiedzieli przywódcy i cały lud do kapłanów i proroków: „Człowiek ten nie zasługuje na wyrok śmierci, gdyż przemawiał do nas w imię Pana, naszego Boga”.
Achikam przeto, syn Szafana, ochraniał Jeremiasza, by nie został wydany w ręce ludu na śmierć.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
W owym czasie doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie. I rzekł do swych dworzan: „To Jan Chrzciciel. On powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim”.
Herod bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wrzucić do więzienia. Powodem była Herodiada, żona brata jego Filipa. Jan bowiem upominał go: „Nie wolno ci jej trzymać”. Chętnie też byłby go zgładził, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka.
Otóż kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła córka Herodiady wobec gości i spodobała się Herodowi. Zatem pod przysięgą obiecał jej dać wszystko, o cokolwiek poprosi. A ona, przedtem już podmówiona przez swą matkę, powiedziała: „Daj mi tu na misie głowę Jana Chrzciciela”. Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę i na współbiesiadników kazał jej dać. Posłał więc kata i kazał ściąć Jana w więzieniu. Przyniesiono głowę jego na misie i dano dziewczęciu, a ono zaniosło ją swojej matce.
Uczniowie zaś Jana przyszli, zabrali jego ciało i pogrzebali je; potem poszli i donieśli o tym Jezusowi.
Raczej nieczęsto zdarza się, aby głos rozsądku, wypowiedziany w obronie człowieka, zagrożonego śmiercią przez prześladowców – a w dodatku: wypowiedziany przez niego samego – przyniósł dobry skutek.
Nie zdarza się to często, bo jeżeli jakiś złoczyńca, lub jakaś zgraja złoczyńców, poweźmie postanowienie, by kogoś zgładzić, to raczej wszystkie siły i pomysły koncentruje na tym, by całą akcję dobrze zorganizować i bez komplikacji przeprowadzić, a jeżeli ma to być zamach, dokonany przez tak zwanych „nieznanych sprawców”, to jeszcze – żeby szybko uciec, skutecznie się ukryć i zatuszować dowody zbrodni.
A tu tymczasem słyszymy, że „wyrok”, wydany przez kapłanów i proroków (oczywiście, domyślamy się, jacy to byli kapłani i jacy to byli prorocy…), został zmieniony. Po kilku zdaniach rzeczowego wyjaśnienia sytuacji przez samego Jeremiasza, pojawiły się głosy obronne i ostatecznie nie spotkało Proroka nic złego.
Jeremiasz bowiem rzekł: Uczyńcie ze mną, co wam się wyda dobre i sprawiedliwe. Wiedzcie jednak dobrze, że jeżeli mnie zabijecie, krew niewinnego spadnie na was, na to miasto i na jego mieszkańców. Naprawdę bowiem posłał mnie Pan do was, by głosić do waszych uszu wszystkie te słowa.
Naturalnie, nikt nie musiał się tymi słowami jakoś nadzwyczajnie przejmować. A jednak, powiedzieli przywódcy i cały lud do kapłanów i proroków: „Człowiek ten nie zasługuje na wyrok śmierci, gdyż przemawiał do nas w imię Pana, naszego Boga”. Wynikiem tego, Achikam […], syn Szafana, ochraniał Jeremiasza, by nie został wydany w ręce ludu na śmierć. W ten sposób Prorok ocalał.
Jan Chrzciciel jednak nie ocalał. Jak słyszymy w Ewangelii, nawet nie miał on szans bronić się przed oskarżycielami, bo wszystko rozegrało się poza nim. I to rozegrało się w sposób… głupi, bezsensowny, nie mający nic wspólnego z choćby minimalną sprawiedliwością. O życiu bowiem Jana – a właściwie o jego śmierci – zadecydował kaprys głupiej i próżnej dziewczyny, przy jednoczesnej morderczej i diabelskiej nienawiści jej równie głupiej i zepsutej matki.
Jan nie mógł nic powiedzieć w swej obronie – bo pewnie i tak nic by nie powiedział, ewentualnie powtórzyłby słowa Jeremiasza, iż mówi w imieniu Boga, a nie własnym i nie głosi jakiegoś tam swojego widzimisię, ale przypomina prawdy Boże, wzywając jednocześnie do ich kategorycznego przestrzegania. I tyle w temacie!
Na pewno, nie prosiłby o życie dla siebie – o zachowanie tego doczesnego życia – skoro cała sprawa rozgrywa się o życie wieczne. Jeremiasz – podkreślmy to bardzo mocno – także nie prosił o darowanie mu życia ziemskiego, powiedział bowiem przecież jasno i wyraźnie: Uczyńcie ze mną, co wam się wyda dobre i sprawiedliwe. Wiedzcie jednak dobrze, że jeżeli mnie zabijecie, krew niewinnego spadnie na was…
Trudno powiedzieć, by to drugie zdanie było jakąś formą obrony. Raczej było to wyraźne pokazanie i powiedzenie, jak wygląda cała sprawa – i że to, co zamierzają zrobić prześladowcy, ostatecznie zaszkodzi im samym, nie Jeremiaszowi. Nawet, jeżeli miałby stracić życie doczesne, to i tak on byłby zwycięzcą całej sprawy. Bo i tak już nim był – to prześladowcy byli tymi przegranymi i skompromitowanymi.
Dobrze – dla nich dobrze, może jakiś mały plusik na Sądzie Bożym – że się powstrzymali od tego, co mieli zrobić. Naprawdę, bardzo pomogli tym sami sobie. Czego nie można powiedzieć o całej zgrai złoczyńców – także tych wysoko postawionych – otaczających Jana Chrzciciela. Ci pogrążyli się po prostu po same uszy! Przegrali z kretesem – chociaż głupiej Herodiadzie i jej równie pustej córuchnie wydawało się, że uciszyły niewygodnego Proroka, że się go wreszcie pozbyły.
Nie, nikogo nie uciszyły, nikogo się nie pozbyły! Jego krew i śmierć głośniej wołały, niż jego słowa! Choćby najmocniej wykrzyczane!
Bo tak to już jest, moi Drodzy, że człowiek Boży, mówiący i działający w imieniu Boga i Jego mocą – zawsze jest zwycięzcą! Choćby po ludzku przegrał. Dlatego w przypadku obu Świętych Mężów Bożych, o których dziś mowa, mamy do czynienia z pełnym zwycięstwem moralnym – i to bez względu na to, że jeden ocalił swoje życie doczesne, a drugi nie.
Obaj pozostali wierni Bogu i Jego zasadom, a ludzie – tak, jak mówił Jeremiasz – zrobili z nimi, co chcieli. Jeremiasza chcieli zabić, ale tym razem się im „odwidziało”, Jana Chrzciciela zabili – ale w kategoriach Bożych, w kategoriach życia wiecznego i moralnego zwycięstwa – to Jeremiasz i Jan byli górą. A ich przeciwnicy – przegranymi! I to totalnie, z kretesem, bezlitośnie!
Moi Drodzy, dobrze jest o tym pamiętać w tych czasach – i takich czasach – jakie teraz mamy. Bo dzisiaj wielu cwaniakom wydaje się, że są w stanie przechytrzyć samego Pana Boga i wszystkich Świętych Pańskich! Że to oni dopiero teraz porozstawiają pionki na szachownicy, oni tu dopiero zarządzą, jak trzeba; oni dopiero powiedzą wszystkim, co należy myśleć i mówić; oni tu wreszcie pokażą, kto tu naprawdę rządzi; oni to… oni tamto… Żeby się jednak nie zdziwili!
Bóg nie stracił kontroli nad światem, czego wyrazem – jednym z wielu – jest to, że ciągle posyła ludzi, którzy w Jego imię i Jego mocą będą ten świat zwyciężali! Chociaż w oczach świata będą uchodzić za naiwnych, głupich, niezaradnych, a ostatecznie – przegranych, to oni jednak zwyciężą! Bo Bóg zwycięży. Bo Bóg nie może nie zwyciężyć! A skoro Bóg zwycięży, to na pewno także i oni – Jego mocą! I według Jego kryteriów, które oczywiście świat na początku wyśmieje, ale z czasem każdy człowiek, choćby minimalnie myślący, musi uznać za jedyne słuszne i właściwe kryteria oceny ludzkich postaw.
Tak, z czasem wszyscy się przekonają – wcześniej czy później, a byłoby naprawdę lepiej, żeby wcześniej, niż później – że tylko ten jest zwycięzcą i tylko ten jest mądry, kto jest Boży. Kto jest ziemski – ten przegra. Pocieszające to dla nas, moi Drodzy!
Owszem, niełatwe, nieraz bardzo trudne. Ale prawdziwe i przekonujące – trzymanie się Boga i wierność Jego zasadom. Bez względu na wszystko i wszystkich!
Jakże dzisiaj potrzeba tego ogłupiałemu światu i całkowicie pogubionej Europie; jakże tego potrzeba zestresowanemu, a wręcz zalęknionemu dzisiejszemu człowiekowi; jakże tego potrzeba każdej i każdemu z nas: właśnie trzymania się Boga oburącz i wierności Jego zasadom. To jest jedyna, rozsądna i sensowna propozycja na nasze „dzisiaj”…
Bez względu na to, że po ludzku będziemy czasami – bo też nie zawsze – przegrywać. To zupełnie nie ma znaczenia dla Boga. Według Jego kryteriów wszystko wygląda dokładnie odwrotnie. A to On przecież jest zwycięzcą! On – i Jego ludzie! Czy to mowa także o nas?… O mnie?…