Naprawdę – wszystko marność?…

N

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, jak wspomniałem wczoraj – dzisiaj wybieram się na odpust Matki Bożej Anielskiej do Parafii Dziewule, w Dekanacie zbuczyńskim. Proboszczem od lat jest tak Ksiądz Zygmunt Pena, któremu serdecznie dziękuję za zaproszenie. Poniższe rozważanie jest zasadniczo tym, co będę mówił na Mszach Świętych w tejże Parafii.

Moi Drodzy, przypominam o naszej WIELKIEJ KSIĘDZE INTENCJI. Przypominam o naszej duchowej łączności o godzinie 20:00, kiedy to modlimy się za siebie nawzajem jednym: „Ojcze nasz…”.

Przypominam także o inicjatywie modlitewnej: GIGANTYCZNY SZTURM DO NIEBA w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele. Na stronie naszego duszpasterstwa: www.da-siedlce.pl można przeczytać treść apelu w tej sprawie, jest też filmik i plakat. Jest tam również homilia z Pratulina, w trakcie której rozwijałem ten temat. Proszę o zainteresowanie się tymi wszystkimi sprawami.

Po wielu zaś rozmowach z Ojcami Oblatami w Kodniu – w tym także, w ostatnich dniach, z Wiceprowincjałem polskiej Prowincji, Ojcem Sławomirem Dworkiem – powziąłem myśl, żeby coraz częściej zachęcać do modlitwy w intencji powołań kapłańskich i zakonnych. Jak to już wielokrotnie podkreślałem: może nie tyle o to, żeby były, bo osobiście jestem przekonany, że Pan nie przestał powoływać, ale o to, by powołani słyszeli Boży głos i chcieli za nim pójść. Problem bowiem coraz bardziej narasta – tak w seminariach diecezjalnych, jak i zakonnych. Jeżeli zatem zechcielibyście i tę jeszcze intencję uwzględnić, to będę bardzo wdzięczny.

A teraz już proszę o zainteresowanie się Bożym słowem. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, bądź światłem, natchnieniem i mocą!

Na głębokie i radosne przeżywanie niedzieli, Dnia Pańskiego, pierwszej niedzieli miesiąca – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

18 Niedziela zwykła, C,

31 lipca 2022., 

do czytań: Koh 1,2;2,21–23; Kol 3,1–5.9–11; Łk 12,13–21

CZYTANIE Z KSIĘGI KOHELETA:

Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami, wszystko marność.

Jest nieraz człowiek, który w swej pracy odznacza się mądrością, wiedzą i dzielnością, a udział swój musi on oddać człowiekowi, który nie włożył w nią trudu. To także jest marność i wielkie zło. Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, w której mozoli się pod słońcem? Bo wszystkie dni jego są cierpieniem i zajęcia jego utrapieniem. Nawet w nocy serce jego nie zazna spokoju. To także jest marność.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KOLOSAN:

Bracia: Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale.

Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem.

Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga, według obrazu Tego, który go stworzył. A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkim jest Chrystus.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Ktoś z tłumu powiedział do Jezusa: „Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem”.

Lecz On mu odpowiedział: „Człowieku, któż Mnie ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?”

Powiedział też do nich: „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia”.

I powiedział im przypowieść:

Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: «Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów». I rzekł: «Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę wszystko zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj».

Lecz Bóg rzekł do niego: «Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?»

Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem”.

Bardzo pesymistycznie, wręcz ciężko brzmią słowa Koheleta z dzisiejszego pierwszego czytania: Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami, wszystko marność. Zdanie to stanowi swoisty refren, przeplatający kolejne refleksje i obserwacje Autora – pojawia się w całej Księdze aż dwadzieścia razy! Samo zaś słowo: marność pojawia się w całej Księdze aż sześćdziesiąt cztery razy!

I może zastanawia nas, dlaczego Kohelet tak surowo ocenia otaczającą go rzeczywistość? Co skłania go do takich refleksji? Być może, jedną z odpowiedzi jest ta oto jego obserwacja: Jest nieraz człowiek, który w swej pracy odznacza się mądrością, wiedzą i dzielnością, a udział swój musi on oddać człowiekowi, który nie włożył w nią trudu. To także jest marność i wielkie zło.

Stąd rodzi się filozoficzne pytanie: Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, w której mozoli się pod słońcem? Bo wszystkie dni jego są cierpieniem i zajęcia jego utrapieniem. Nawet w nocy serce jego nie zazna spokoju. To także jest marność. Przygnębiająca perspektywa, czyż nie?…

Na szczęście jednak, uważna i bardziej dogłębna lektura całej Księgi pozwoli przekonać się, że starotestamentalny Mędrzec, Autor Księgi, nie jest takim ostatecznym pesymistą. W jego rozważaniach pojawia się bowiem wątek zaufania Bogu i złożenia swego losu w Jego ręce. Owszem, musimy przyznać, że jego refleksje są bardzo krytyczne, surowe, wręcz smutne i przygnębiające, ale nie pozbawiają czytelnika nadziei. Wprost przeciwnie – tę nadzieję Kohelet upatruje w Bogu.

Pozwala on swoim uczniom i czytelnikom korzystać z dóbr materialnych, ale w sposób rozważny i odpowiedzialny, ze świadomością, że wszystkie one są darem Bożym. Natomiast wszystkie one, same z siebie, na pewno nie przyniosą człowiekowi trwałego szczęścia – zwłaszcza, że często są przedmiotem ludzkich machinacji i oszustw, o czym mowa także w dzisiejszym czytaniu.

Zatem, wszystko to, co stanowi ziemskie bogactwo i jedynie doczesną posiada wartość – jest tak naprawdę marnością. Na szczęście, nad tym wszystkim jest Bóg, który na pewno nie ma w sobie nic z marności, jest natomiast jedynym sensem i celem życia człowieka. Dlatego właśnie do Niego człowiek powinien wszystko odnosić – także korzystanie z dóbr materialnych.

Zapewne nie tak o tym wszystkim myślał bogacz z dzisiejszej Ewangelii. Prawdziwie biedny człowiek… Oczami wyobraźni widzimy zapewne tego próżniaka, któremu kiedy dobrze obrodziło pole – jakby to było co najmniej jego zasługą – wówczas rozważał sam w sobie: «Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów». I rzekł: «Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę wszystko zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj».

Jak dalej słyszymy z ust Jezusa, na taką postawę zareagował aż sam Bóg, mówiąc do tego nieszczęsnego człowieka: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? Bóg mówi do człowieka: głupcze To bardzo źle dla tego człowieka – to bardzo złe świadectwo o nim. A fakt, że jeszcze tej nocy ma stanąć przed Bożym Trybunałem, wobec jego porażającej próżności i pychy, stanowi dla niego bardzo złą prognozę. To już jest właściwie wyrok: człowiek ten wszystko straci! Niestety, straci także życie wieczne.

Komentarzem do całej historii są dwa stwierdzenia Jezusa: Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem; oraz: Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia. Oba te stwierdzenia to tak naprawdę innymi słowami wyrażone słowa Koheleta: Marność nad marnościami, wszystko marność.

A Święty Paweł, w drugim dzisiejszym czytaniu, tłumaczy to jeszcze tak: Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi.

A nieco dalej dopowiada: Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego…

Można chyba powiedzieć, że Apostoł bardziej szczegółowo tłumaczy to, co powiedział Jezus i Mędrzec Kohelet, bo nie koncentruje całej uwagi jedynie na bogactwach materialnych, ale pokazuje problem znacznie szerzej: każe po prostu swoim uczniom – a więc chrześcijanom, czyli przede wszystkim: uczniom Chrystusa – zmienić całe myślenie! Bo cały omawiany dziś problem nie tkwi tylko w zbytnim przywiązaniu do wartości materialnych jako takich, ale w ogóle – do tego, co przyziemne, a więc także do złych przyzwyczajeń, wad, grzechów, błędów; do złego postępowania we wszystkich jego odmianach. To o tym mowa!

Uczeń Chrystusa, skoro zdecydował się na Chrystusa, a więc skoro zdecydował się «razem z Nim powstać z martwych» – powinien naprawdę powstać z martwych! Nie tylko w tym wymiarze ostatecznym i wiecznym, ale już teraz, w rzeczywistości, w jakiej na co dzień żyje – ma się odrywać od tego, co martwe!

Obrazowo mówiąc, ma usuwać zwiędłe liście – tak, jak usuwa się je z rośliny, rosnącej w doniczce, podlewając ją przy tym i dbając, aby rosła. Tak samo dokładnie jest z naszym chrześcijańskim życiem: mamy je podlewać wodą modlitwy i życia sakramentalnego, natomiast bezwzględnie pozbywać się wszystkiego, co jest zepsuciem, zgnilizną, a więc tego wszystkiego, co jest przyziemne, marne, złe, grzeszne, małostkowe – i jak by tego jeszcze nie określić!

Kohelet określiłby to mianem «marności», a Jezus w swojej przypowieści nie zawahałby się określić mianem głupca kogoś, kto temu wszystkiemu hołduje. Apostoł Paweł każe temu wszystkiemu zadać śmierć, a więc pozbyć się tego! Ale nie pozornie, na pokaz, jakoś tylko zewnętrznie – nie! Trzeba całkowicie zmienić swoje myślenie – swoje spojrzenie na wszystkich i wszystko! Szukać tego, co w górze; dążyć do tego, co w górze – nie do tego, co na ziemi. To bardzo mocne, ale też chyba bardzo jasne stwierdzenia.

A wszystkie one – ze wszystkich trzech dzisiejszych czytań – niosą to jedno, konkretne przesłanie, skierowane do każdej i każdego z nas, czyli uczniów, wyznawców i przyjaciół Chrystusa: mamy swoim życiem potwierdzać swoją wiarę! Całym stylem swego życia – odnowionym, mądrym, głębokim… Po prostu – świętym! I tu nie chodzi bynajmniej o jakieś bujanie w obłokach, o oderwanie się od rzeczywistości, o jakieś marzycielstwo…

Bo ktoś może zaraz mi tu zarzuci, że mówię o rzeczach zupełnie nierealnych – przecież, żeby mieć za co żyć i co do garnka włożyć, to trzeba pracować i trzeba zabiegać o te sprawy doczesne i materialne. A nieraz to naprawdę trzeba się nieźle „nagimnastykować”, żeby pospinać jakoś te wszystkie codzienne sprawy i problemy, których niestety nie ubywa, a raczej przybywa – tak, że niekiedy naprawdę chciałoby się za Koheletem powiedzieć: To wszystko marność!, po czym machnąć na to wszystko ręką i dać sobie ze wszystkim spokój.

Tak by się nieraz chciało, bo naprawdę nie wiadomo, jak tu „dociągnąć do pierwszego”, jak spłacić kredyt, jak utrzymać dom i gospodarstwo – i wielu jeszcze innych rzeczy nie wiadomo, gdy tymczasem w świętych Księgach piszą, żeby się od wszystkiego tego oderwać. Dobre sobie!

Nie, moi Drodzy, tu nie chodzi o to, by założ ręce i czekać na gwiazdkę z nieba. I nie chodzi o to, aby przyjąć postawę skrajnie przeciwną do tej, którą zaprezentował głupiec z dzisiejszej Ewangelii, a więc nie mając niczego – usiąść i poczekać, aż się wszystko pojawi: i lodówka sama się napełni, i spichlerz, i dom się sam wybuduje, i w ogóle wszystkie problemy się rozwiążą. Nie!

My mamy zmierzyć się z tymi wszystkimi problemami, mamy codziennie rano wstawać i zabierać się do swojej pracy, i do bardzo solidnego, rzetelnego i dokładnego wypełniania swoich obowiązków! Mamy uczciwie zarabiać pieniądze – daj Boże, jak największe! – i mamy gromadzić dobra doczesne, bo w końcu trzeba coś jeść, trzeba się w coś ubrać, trzeba mieszkanie ogrzać, ale też trzeba i do kina pójść, i na urlop wyjechać, i świata choć trochę zwiedzić… Wszystkiego tego trzeba. To są naprawdę dobre i godziwe potrzeby, o zaspokojenie których mamy się intensywnie – oczywiście: uczciwie – starać.

Natomiast musimy pamiętać, że nasz los jest zawsze w ręku Boga. I że to wszystko, co mamy – to mamy od Niego. I to, że w ogóle żyjemy – to też od Niego. My wszystko mamy od Niego! Nawet, jeżeli pracujemy i zarabiamy na życie, i staramy się o te wszystkie sprawy – to i tak wszystko otrzymujemy od Niego! Od Boga! My z Nim po prostu współpracujemy, a to polega konkretnie na tym, że On nam daje natchnienie i siły do pracy, my pracujemy, a On nam błogosławi i pomnaża owoce naszej pracy.

Dlatego zawsze i za wszystko powinniśmy dziękować, a nie zachowywać się tak, jak ów nieszczęsny głupiec z dzisiejszej Ewangelii. Bo zapewne doświadczenie życiowe przekonało nas już niejednokrotnie o prawdziwości słów, wypowiedzianych dzisiaj przez Jezusa: wielu naszych bliskich i znajomych zostało wezwanych przed Boży sąd jeszcze tej nocy – żeby użyć dokładnie sformułowania Jezusa. Czyli nagle i niespodziewanie. Co powiedzieli na Bożym Sądzie?…

Tego nie wiemy, ale pewnie przynajmniej w niektórych przypadkach byliśmy i jesteśmy niespokojni o nich, bo domyślamy się, że nie byli za bardzo przygotowani, że za mało myśleli o Bogu i o Jego sprawach, a za bardzo koncentrowali się na sprawach materialnych… Rzecz jasna – nie tylko oni, ale oni już zakończyli bieg swego życia. Co powiedzieli Panu przy spotkaniu?…

A co my powiemy wobec tylu znaków, jakie ostatnio zostały nam dane? Zobaczmy, chociażby czas epidemii – pomijając już kwestię oceny działań, podjętych przez cały świat w związku z nią – czy jednak nie wywrócił nam życia go góry nogami? A wojny i konflikty, dziejące się tak blisko nas, ale i te, toczące się już od dawna, w różnych częściach świata – czyż nie obracają w pył i proch dorobku całego życia tak wielu ludzi? A kataklizmy przyrodnicze i niszczące zjawiska pogodowe – czyż nie czynią tego samego?

I co w takiej sytuacji powie człowiek, który przywiązał się tylko do tego, co ziemskie, a całkowicie zlekceważył Boga?… Co mu w takiej sytuacji pozostało? Skończyć ze sobą?…

Wielu, niestety, na to się decyduje. Czy jednak jest to jakiekolwiek rozwiązanie, czy raczej tchórzliwa ucieczka przed problemami i odpowiedzialnością, oraz wpędzenie w jeszcze większe problemy swoich bliskich? Powiedzmy wprost: To jest totalny egoizm i tchórzostwo!

Moi Drodzy, weźmy sobie do serca jak najgłębiej przesłanie dzisiejszej liturgii Słowa – i przypomnijmy sobie o Bogu! Tak, przypomnijmy sobie o Bogu! Wszyscy! Oczywiście, wiem, że mówię do ludzi, którzy wierzą w Boga i pamiętają o Nim, ale odważam się jednak skierować to wezwanie do wszystkich – poczynając od siebie – bo zdaję sobie sprawę, że w wielu codziennych, drobnych sytuacjach często zwycięża w nas ta pokusa, żeby sobie przypisać zasługi i osiągnięcia. I żeby samemu mocować się z trudnościami, które niesie życie.

Owszem, to ja sam mam rozwiązywać swoje problemy, mam się za nie brać zdecydowanie i odważnie, ale zawsze z Bogiem, z Jego pomocą, z modlitwą na ustach – i z takim nastawieniem, że jednak skorzystam z Jego rad i pouczeń, zapisanych chociażby na kartach Ewangelii, czy w Dekalogu, a nie będzie tak, że Bóg to niech sobie będzie w kościele czy w czasie wieczornego pacierza, ale ze swoimi problemami to sam sobie poradzę.

Nie, moi Drodzy, to nie jest dobre rozwiązanie! Zobaczmy, tyle problemów i dramatów dotyka – dopada wręcz – dzisiejszy świat, i ten świat narzeka, uskarża się, snuje katastroficzne wizje, ale jakoś nie może zgiąć kolan przed Bogiem, nawrócić się, zacząć Boga słuchać i Jego nauką się kierować. Czyż wszystkie te trudne doświadczenia, katastroficzne zjawiska pogodowe, ale i te wszystkie nieszczęścia, jakie gnębią dzisiejszy świat – także naszą Ojczyznę i nasze małe, lokalne Ojczyzny – to nie są wyraźne znaki od Boga? Czyż to nie są ostrzeżenia?

Bo ludzie raczej ich tak nie odbierają – wcale nie widać znaków nawrócenia, a wręcz widać uparte brnięcie jeszcze bardziej w grzech i zło.

Niech przykładem będzie chociażby kwestia mordowania dzieci nienarodzonych: pomimo zamknięcia szpitali i przychodni w czasie wspomnianej epidemii, pomimo niemożności leczenia rozlicznych ludzkich schorzeń, władze wielu państw „zadbały” o to, żeby tak zwane „zabiegi”, tak zwana aborcja, a więc po prostu bestialskie mordowanie niewinnego i bezbronnego dziecka w łonie kobiety (bo trudno taką nazwać matką) – mogło się odbywać bez przeszkód, choćby w warunkach domowych.

I takich absurdalnych sytuacji moglibyśmy przywołać więcej. Tyle świat zrozumiał z tego, co Bóg stara się aż nadto wyraźnie pokazać, przypomnieć, zasygnalizować… I przed czym Bóg stara się człowieka ostrzec!

Moi Drodzy, to co w takim razie musi się jeszcze stać, jakie nieszczęścia i katastrofy muszą jeszcze spaść na ten świat, żeby harde ludzkie karki wreszcie się schyliły przed Bogiem, a kolana zgięły do modlitwy? Co jeszcze musi się stać, żeby opamiętali się rządcy tego świata, wprowadzający zupełnie bezsensowne i totalnie niemoralne przepisy, sprzeciwiające się wprost i bezczelnie zasadom Dekalogu i Prawu Ewangelii?

Co jeszcze musi się stać i jakie sygnały ma wysłać Bóg, aby zepsute do szpiku kości, totalnie złe i zdeprawowane instytucje unijne przestały narzucać myślącym ludziom swoje bezmyślne, absurdalne, po prostu głupie – a przez to szkodliwe i groźne – zarządzenia, wzięte zupełnie z kosmosu? Co się jeszcze musi stać?

Jak głośno i jak wyraźnie musi się z Nieba rozlec owo kategoryczne: Głupcze!, żeby wszyscy głupcy wreszcie zrozumieli, że to do nich? I że oni wszyscy staną kiedyś przed Bogiem – tak, wszyscy bez wyjątku, choćby się rękami i nogami zapierali, że ich to nie dotyczy, bo oni w takie bajki nie wierzą, bo oni tacy nowocześni, tacy unijni… Wszyscy staną przed Bożym Trybunałem, a tam już nie będzie ani korupcji, ani kumoterstwa, ani ideologii – nic z tych rzeczy. Tam będzie sprawiedliwość.

A to dla wielu dzisiejszych domorosłych mędrców i rządców tego świata oznacza po prostu wyrok! Dlatego, moi Drodzy, niech z naszej codziennej postawy popłynie jak najlepszy przykład – do wszystkich wokół, do wielkich i małych, do tych najważniejszych i do tych, o których nie piszą gazety i portale. Po prostu – do wszystkich!

Niech nasze zaufanie do Boga i nasze uważne odczytywanie znaków, jakie Pan nam daje, ale nade wszystko nasze uważne odczytywanie lub wysłuchiwanie słów, jakie zapisane są na kartach Pisma Świętego i życie według nich – będzie dla wszystkich przykładem i potwierdzeniem, że tak naprawdę można. I że tak naprawdę warto. Także w naszych czasach. Naprawdę! A w tych naszych czasach – to już chyba szczególnie…

A tak w ogóle – to nie tylko warto i można. Dzisiaj tak po prostu trzeba! Bo dla nas już nie ma innego wyjścia, jak tylko zwrócić się do Boga, zgiąć kolana do modlitwy i błagać o ratunek. Wszyscy już chyba dostatecznie przekonaliśmy się, ile to człowiek może osiągnąć sam, o własnych siłach i według własnej mądrości. Nie próbujmy już więcej! Szkoda życia!

Chociaż my bądźmy mądrzejsi, skoro dookoła tyle pychy i głupoty! Pokażmy, że można inaczej, że warto inaczej – że trzeba inaczej!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.