Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Albert Dudzik, za moich czasów – Lektor w Parafii w Żelechów, a obecnie Mąż i Ojciec, a tak w ogóle, to fantastyczny Człowiek. Życzę mu stale dobrych natchnień i Bożej opieki na każdy dzień. Zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym kilka kolejnych Grup Pielgrzymki Podlaskiej rozpoczyna pielgrzymowanie na Jasną Górę. A na drogach całej naszej Ojczyzny takich Grup pielgrzymuje znacznie więcej. Niech Pan sam będzie Przewodnikiem i Opiekunem Wszystkich, którzy zapragnęli przeżyć Rekolekcje w drodze. Do nich dołączamy tych, którzy zechcą włączyć się w pielgrzymowanie duchowe, w swoich Parafiach.
A oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie właśnie dzisiaj – w mojej konkretneh, życiowej sytuacji? Duchu Święty, bądź światłem i natchnieniem dla naszych serc i umysłów!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 18 Tygodnia zwykłego, rok II,
3 sierpnia 2022.,
do czytań: Jr 31,1–7; Mt 15,21–28
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
„W tamtych czasach, mówi Pan, będę Bogiem dla wszystkich pokoleń Izraela, one zaś będą moim narodem”.
To mówi Pan: „Znajdzie łaskę na pustyni naród ocalały od miecza; Izrael pójdzie do miejsca swego odpoczynku. Pan się mu ukaże z daleka. Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość. Znowu cię zbuduję i będziesz odbudowana, Dziewico – Izraelu. Przyozdobisz się znów swymi bębenkami i wyjdziesz wśród tańców pełnych wesela. Będziesz znów sadzić winnice na wzgórzach Samarii; uprawiający będą sadzić i zbierać. Nadejdzie bowiem dzień, kiedy strażnicy znów zawołają na wzgórzach Efraima: «Wstańcie, wstąpmy na Syjon, do Pana, Boga naszego!»”
To bowiem mówi Pan: „Wykrzykujcie radośnie na cześć Jakuba, weselcie się pierwszym wśród narodów! Głoście, wychwalajcie i mówcie: «Pan wybawił swój lud, Resztę Izraela!»”
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha”. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem.
Na to zbliżyli się do Niego uczniowie i prosili: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami”.
Lecz On odpowiedział: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”.
A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: „Panie, dopomóż mi”.
On jednak odparł: „Niedobrze jest brać chleb dzieciom i rzucać psom”.
A ona odrzekła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołu ich panów”.
Wtedy Jezus jej odpowiedział: „O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz”. Od tej chwili jej córka została uzdrowiona.
Z jednej strony – radosna i pełna optymizmu zapowiedź wielkiego szczęścia i pokoju, jaki Pan ześle na swój lud, jaką słyszmy w pierwszym czytaniu; z drugiej strony: bardzo surowe, wręcz odpychające słowa Jezusa, skierowane do kobiety kananejskiej, szczerze zmartwionej nieszczęściem swojego dziecka… Jak zestawić te dwa obrazy Boga?
Oczywiście, gdybyśmy poczytali więcej i innych fragmentów zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu, to moglibyśmy zrobić zestawienie dokładnie odwrotne: pierwsze czytanie mogłoby zionąć grozą, kiedy zawierałoby opis kary, zesłanej przez Boga na swój lud za jego nieprawości, a znowu Ewangelia mogłaby pokazać Jezusa, jak chodzi i uzdrawia, przebacza i pociesza, tuląc do serca niemalże cały świat. Jaki więc jest tak naprawdę obraz Boga?
To surowy Sędzia, czy kapryśny wielmoża, który wiele może, ale da temu, komu zechce Mu się dać – czy jednak miłosierny Ojciec, Pan i Bóg, Zbawiciel i Przyjaciel? Jak wspomnieliśmy, czytając Pismo Święte uważnie i wnikliwie, albo w taki sam sposób go słuchając, możemy natrafić na różne obrazy i różne sytuacje, w których Bóg występuje jakby w różnych rolach i które Bóg bardzo różnie rozwiązuje. Czy jednak tak jest naprawdę? Czy Bóg naprawdę jest aż tak zmienny?
Wydaje się, że odpowiedź na tak sformułowane pytania może nam przynieść uważne przemyślenie rozmowy Jezusa z kobietą kananejską, o czym mowa w dzisiejszej Ewangelii. Kobieta ta zwraca się do Jezusa z wielką i ufną prośbą o pomoc. Ma pełną świadomość, że nie należy do narodu wybranego, ma też świadomość, że Jezus do tego właśnie narodu przybył i jest jego cząstką, bo zwraca się do Niego tytułem: Synu Dawida!
Jezus na pewno dobrze usłyszał jej prośbę, ale nie odezwał się do niej ani słowem. Taką informację otrzymaliśmy. Dlaczego się nie odezwał? Można snuć wiele domysłów, ale chyba najbardziej prawdopodobnym jest ten, że to już był element próby, której Jezus chciał poddać kobietę. Wziął ją więc na swoiste „przeczekanie”, co jednak kobiety wcale nie zniechęciło do tego, by nadal bardzo nalegać na spełnienie jej prośby.
To na pewno było pierwszym dużym plusem, jaki Jezus jej w sercu przyznał, bo zobaczył, że jej naprawdę zależy na uwolnieniu dziecka z mocy złego ducha, że zwróciła się w tej sprawie pod właściwy adres – i że nie ustępuje, pomimo początkowego chłodnego milczenia Jezusa. Można powiedzieć, że ona tę pierwszą część próby zdała bardzo dobrze, czego nie można powiedzieć o Jezusowych uczniach, którzy z całej sytuacji niczego nie zrozumieli. Wzięli bowiem milczenie swego Mistrza za znak niechęci, dezaprobaty wobec kobiety i brak chęci okazania jej pomocy.
Kobieta więc – można powiedzieć – miała jeszcze trudniej, bo nie dość, że musiała jakoś przetrwać to Jezusowe milczenie, którego zapewne nie rozumiała, to jeszcze trzeba jej było przebić się przez opór otoczenia Jezusa, które mocno zniechęcało Go do jakiegokolwiek zajmowania się jej sprawą. Pomimo jednak tych wszystkich utrudnień – kobieta się nie poddała! Cały czas «krzyczała za nimi».
A wówczas już Jezus zareagował, ale chyba nikt nie chciałby usłyszeć słów, jakie wtedy usłyszała kobieta. Było to bowiem stwierdzenie jakkolwiek prawdziwe, to jednak bardzo trudne do przyjęcia, a nawet odpychające i zniechęcające. Bo Jezus powiedział jej, że tak w ogóle, to… nie przyszedł do niej. Czas łaski dla niej i jej rodaków – i ludzi z innych nacji – przyjdzie później. Najpierw jest naród wybrany.
W dodatku, Jezus wyraził to w sposób bardzo obrazowy, posługując się obrazem posiłku, który najpierw trzeba podać dzieciom, a później psom. Nie odwrotnie. Dodajmy przy tym, że pies był – według przepisów Prawa Mojżeszowego – zwierzęciem nieczystym, zatem próba, jakiej kobieta została poddana, była naprawdę mocna.
Okazało się jednak, że i z niej wyszła zwycięsko, a wówczas nie tylko otrzymała łaskę, o którą prosiła, ale została postawiona za wzór wszystkim, będącym wówczas w pobliżu. Jezus bowiem powiedział do niej: O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz.
A skoro wydarzenie to zostało opisane na kartach Ewangelii, to nie tylko ta garstka ludzi, obecnych wówczas w owym miejscu, ale niezliczone rzesze czytelników i słuchaczy Mateuszowej Ewangelii, na przestrzeni dwóch tysięcy lat istnienia Kościoła, zachwyca się wielką wiarą tej prostej, biednej kobiety, dotkniętej tak wielkim nieszczęściem, ale właśnie w obliczu tego nieszczęścia – tak bardzo ufającej Jezusowi i liczącej na Jego łaskę.
Wracając zatem do pytania, które postawiliśmy na początku, możemy raz jeszcze zastanowić się: czy to Bóg jest zmienny w swoim podejściu do człowieka, czy bardziej człowiek jest zmienny w podejściu do Boga? I jeżeli człowiek wykaże się wiarą, to doświadczy Bożej pomocy i łaski, ale jeżeli będzie się buntował i od Boga odchodził, to Bóg będzie musiał po prostu uszanować jego wybór?…
Może zatem ten pozornie zmienny obraz Boga, jawiący się na kartach Pisma Świętego, ale i w wielu życiowych sytuacjach, dziejących się w naszej rzeczywistości, jest w istocie sposobem na dotarcie Boga do serca człowieka? Może to jednak nie Bóg się zmienia, tylko człowiek jest zmienny, a Bóg – w zależności od sytuacji – stara się poruszyć ludzkie serce w sposób najbardziej odpowiedni?
Oczywiście, jeżeli mówimy o wizerunku Boga i o naszych z Nim relacjach, zawsze dotykamy wielkiej tajemnicy, przeto proste i jednozdaniowe odpowiedzi będą niewyczerpujące. Natomiast tego jednego możemy być pewni, że Bóg jest bardzo, ale to bardzo stały w jednym: w pragnieniu prawdziwego i trwałego szczęścia człowieka – i w dążeniu do niego.
Oby tak samo zdecydowana była nasza odpowiedź na to pragnienie – odpowiedź wynikająca z naszej wiary, która oby także była jak najbardziej stała i konsekwentna!
Każdego z nas, mnie na pewno! postawa Kananejki uczy pokory wobec ludzi a tym bardziej wobec Boga i wytrwałości w modlitwie. Ileż to razy w swoim życiu zniechęcałam się gdy jakiś człowiek potraktował mnie ” z góry”, obcesowo, wyniośle, lekceważąco…itd
To jest prawdziwa lekcja dla nas; lekcja pokory i uniżenia matki , bo ” upadła przed Nim”. To całe wydarzenie świadczy o jej determinacji , o miłości do dziecka i są to cechy które podobają się Jezusowi a Jej wiara, odwaga i mądrość, roztropność wobec wstępnej „nieprzychylności” Pana sprawia, że Jezus doceniając je spełnia Jej prośbę.
Dziękuję Księdzu za komentarz do Słowa dzisiejszego.
Z radością! Ja też jestem pod wrażeniem wiary kobiety kananejskiej…
xJ