Chwała Boża powraca!

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym wypada trzynasta rocznica rozpoczęcia posługi na Syberii przez Księdza Marka! Niech Pan sam wspiera w tej posłudze, daje siły i zapał, ale też zdrowie i dobry humor. A na najbliższy czas – niech da trochę odpoczynku wśród swoich…

Z kolei, rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają Katarzyna i Rafał Szewczakowie, mieszkający obecnie w Warszawie. Rafała poznałem na moim pierwszym wikariacie, w Radoryżu Kościelnym, gdzie był Lektorem. Niech Pan błogosławi Drogim Jubilatom w codziennej realizacji programu, zawartego w małżeńskiej przysiędze, którą sobie przed jedenastu laty nawzajem złożyli.

Natomiast urodziny przeżywa dziś Ewa Olender, niezwykle mi życzliwa i bliska Osoba z Parafii w Celestynowie, wspaniała Żona i Matka, a tak w ogóle: Osoba głęboko wierząca i bardzo pogodna. Niech Pan obdarza wszystkimi łaskami i udziela swoich darów!

Urodziny dzisiaj przeżywa także Biskup Kazimierz Gurda, Pasterz Kościoła siedleckiego.

Wszystkich dziś świętujących zapewniam o mojej modlitwie!

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii. Modlitwą wspieramy wszelkie dobre dzieła, podejmowane w Parafii w Surgucie, ale życzymy także odpoczynku wśród nas, na rodzinnej ziemi, czego nie udało się osiągnąć przez ostatnie trzy lata!

A oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem właśnie do mnie się zwraca? Duchu Święty, bądź natchnieniem i światłem!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 20 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Bernarda, Opata i Doktora Kościoła,

20 sierpnia 2022.,

do czytań: Ez 43,1–7a; Mt 23,1–12

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:

Anioł poprowadził mię ku bramie, która skierowana jest na wschód. I oto chwała Boga Izraela przyszła od wschodu, a głos Jego był jak szum wielu wód, a ziemia jaśniała od Jego chwały. Było to widzenie równe temu, które oglądałem wtedy, gdy przyszedł, by zniszczyć miasto, widzenie równe temu, które oglądałem nad rzeką Kebar. I upadłem na twarz.

A chwała Pana weszła do świątyni przez bramę, która skierowana była ku wschodowi. Wtedy uniósł mię duch i zaniósł mię do wewnętrznego dziedzińca. A oto świątynia pełna była chwały Pańskiej.

I usłyszałem, jak ktoś mówił do mnie od strony świątyni, podczas gdy ów mąż stał jeszcze przy mnie. Rzekł do mnie: „Synu człowieczy, to jest miejsce tronu mojego, miejsce podstawy mych stóp, gdzie chcę na wieki mieszkać pośród Izraelitów”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami:

Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.

Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus.

Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony”.

Po tym, jak w równie spektakularny sposób chwała Boża – ta trudna do odczytania ludzkimi zmysłami i równie trudna do wyrażenia ludzkimi słowami oznaka Bożej obecności – opuściła świątynię, oto dzisiaj słyszymy o jej powrocie. Chwała Boża powraca do świątyni Bożej.

Tak, jak odeszła w kierunku wschodnim, tak z tego kierunku powraca, o czym Prorok Ezechiel tak mówi: A chwała Pana weszła do świątyni przez bramę, która skierowana była ku wschodowi. Wtedy uniósł mię duch i zaniósł mię do wewnętrznego dziedzińca. A oto świątynia pełna była chwały Pańskiej. Tajemniczy zaś głos obwieścił Prorokowi: Synu człowieczy, to jest miejsce tronu mojego, miejsce podstawy mych stóp, gdzie chcę na wieki mieszkać pośród Izraelitów.

Jest zatem świątynia Boga Jego prawdziwą rezydencją, miejscem Jego zamieszkiwania wśród ludzi. Dobrze więc, że chwała Boża powróciła do świątyni – domu Bożego, bo bez Niej nie był to dom Boży. Bardzo to dobitnie – i boleśnie – my to dzisiaj widzimy w krajach Europy zachodniej, gdzie świątynie pustoszeją, a kiedy nie ma się kto w nich modlić i spotykać się z Bogiem, to i sam Bóg je opuszcza, a świątynie stają się już tylko budynkami, przeznaczonymi do innych celów. Nierzadko całkowicie sprzecznych z ich dotychczasowym przeznaczeniem. A jeżeli to opuszczanie odbywa się zbyt wolno, to przecież można świątynię spalić – i też się podobny cel osiągnie…

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego świątynia – dom Boży – przestaje być człowiekowi potrzebna? Dlaczego chwała Boża musi opuścić świątynię, skoro nie ma dla kogo w niej trwać – dlaczego tak się dzieje? Czy nie dlatego, że wcześniej tego miejsca dla Boga i dla Jego chwały zabrakło w sercach ludzi? Czy to właśnie te duchowe świątynie nie są puste, bo Bóg musiał je opuścić, gdyż nie był tam po prostu potrzebny?…

Moi Drodzy, trudno wręcz wypowiedzieć tak dramatyczne, bolesne, a wręcz tragiczne słowa: Bóg staje się niepotrzebny człowiekowi. Zawsze wielkim dramatem jest sytuacja, w której człowiek nie jest potrzebny drugiemu człowiekowi, kiedy jeden dla drugiego jest zbędnym balastem, uprzykrzeniem życia, wręcz śmieciem! Jakie to smutne, jakie to przygnębiające… A cóż powiedzieć o sytuacji, w której takim niepotrzebnym „kimś” – a przez to: nikim – jest sam Bóg?… Jakie to przykre, jakie smutne…

Tak, jak smutny, przygnębiający i wręcz powalający jest widok świątyń, palonych przez współczesnych barbarzyńców, albo całkiem legalnie burzonych przez buldożery, bo już nie są nikomu potrzebne, a działkę przeznaczy się na coś „bardziej” potrzebnego… Oto są, moi Drodzy, prawdziwe dramaty! Chwała Boża opuszcza swoje świątynie.

Jednak dzisiaj słyszymy, że do swej świątyni powraca! Chciałoby się rzec – tak nieco potocznie, po ludzku – że powraca w wielkim stylu! A to oznacza, że zawsze może w ten sposób powrócić. Zawsze – i do każdej świątyni! Żadna świątynia ludzkiego serca nie jest skazana na pustkę, na brak Boga. Także żadna murowana świątynia nie jest na to skazana. Chwała Boża – by tak rzec – chce jaśnieć w każdej świątyni! I chętnie do każdej powróci – nawet po wielu latach!

Żeby to się jednak mogło dokonać, trzeba przejąć się głęboko przestrogą Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać.

Mamy tu przestrogę przed tymi, którzy powinni w sercach ludzi budować Bożą świątynię, a oto Jezus stwierdza, że codziennie i z mozołem wznoszą oni swoje własne świątynie – swojej własnej chwały! Oczywiście, pod pozorem pomnażania chwały Bożej, a jakże! Jednak w ich przypadku – właśnie uczonych w Piśmie i faryzeuszy – chwała Boża już dawno odeszła, a ponieważ ludzkie serce nie znosi pustki, to domaga się zajęcia przez kogoś innego lub coś innego. Zatem – albo chwała Boża – albo chwała własna! Albo jeszcze jakaś inna. Albo Bóg, który w sercu mieszka i zajmuje w nim pierwsze, czyli to należne sobie miejsce, albo ktoś inny, lub coś innego, kto lub co uzurpuje sobie prawo do zajęcia miejsca należnego Bogu… Ale Bóg wówczas takie serce opuszcza! I Jego chwała w nim nie jaśnieje…

Jakże zatem ważne jest, moi Drodzy, abyśmy w tym czasie burzenia lub palenia świątyń, w czasie ich zamieniania na sale kinowe, lokale gastronomiczne i balowe, a nawet domy publiczne – miejsca rozpusty – ze swej strony robili wszystko, co możliwe, aby swoje serca czynić świątyniami Boga. One już takimi są od chwili Chrztu Świętego, ale przecież dobrze wiemy, że co i raz – ktoś lub coś odważa się konkurować w nich z Bogiem. Niech w naszych sercach Bóg zawsze i bezapelacyjnie ma pierwsze miejsce!

A to niech rzutuje na wszystkich i wszystko wokół – niech przyczynia się do tego, by tego miejsca dla Niego więcej było w naszym domu, w naszym otoczeniu, w miejscu pracy i nauki, w naszej miejscowości, w naszej Ojczyźnie. Tak, moi Drodzy, to się zawsze zaczyna od serca człowieka – od pojedynczego serca, które promieniuje chwałą Bożą na prawo i lewo! I rozjaśnia tym blaskiem całą otaczającą rzeczywistość. Dlaczegóż by nie mogło to być moje serce?…

Tak jak było takim serce Patrona dnia dzisiejszego, Świętego Bernarda, Opata i Doktora Kościoła.

Urodził się we Francji, pod Dijon, w rycerskim rodzie burgundzkim, w 1090 roku. Jego ojciec należał do miejscowej arystokracji, matka zaś była córką hrabiego. Jako chłopiec, uczęszczał do szkoły prowadzonej przez kanoników diecezjalnych. Ojciec planował dla niego wielką karierę na dworze księcia Burgundii. Jednak w pewne Boże Narodzenie, Bernardowi miało się objawić Dzieciątko Jezus i zachęcać go, aby poświęcił się służbie Bożej.

W roku 1107, kiedy Bernard miał siedemnaście lat, zmarła mu matka. Zwrócił się wówczas do Maryi, by mu zastąpiła matkę ziemską. Zapewne ten fakt zaowocował jednym z bardziej charakterystycznych rysów jego duchowości, jakim było tkliwe nabożeństwo do Bożej Matki.

Kiedy miał lat dwadzieścia dwa, wstąpił do surowego opactwa cystersów w Citeaux, pociągając za sobą trzydziestu towarzyszy młodości! Niedługo potem również jego ojciec wstąpił do tego opactwa. Żywoty Bernarda podają nawet, że wśród miejscowych kobiet i dziewcząt powstała wręcz panika, iż nie będą miały mężów, bo wszystko, co najszlachetniejsze z „męskiego rodu”, Bernard zabrał do zakonu! Oczywiście, to przekaz może nieco anegdotyczny, ale swego powołania nasz Patron nie traktował w sposób lekki czy swobodny. Wprost przeciwnie!

Nadmierne pokuty, jakie zaczął sobie zadawać, tak dalece zrujnowały jego organizm, że był już bliski śmierci. Kiedy wiec tylko poczuł się nieco lepiej, otrzymał możliwość „wykazania” się przed Bogiem w nieco inny sposób. Oto bowiem, wraz z dwunastu towarzyszami, został wysłany przez swego opata, Świętego Stefana, do założenia nowego opactwa w diecezji Langres. Miejscu, w którym się znalazł, od znajdującej się tam pięknej kotliny, nadał nazwę: „Jasna Dolina”, co po łacinie przetłumaczymy na: „Clara Valais” – i stąd obecna nazwa: Clairvaux. Jako pierwszy opat tegoż klasztoru, otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas dwadzieścia pięć lat.

W założonym przez siebie klasztorze pozostał przez trzydzieści osiem lat jako opat. Z tego miejsca też rozpowszechniał zakon cysterski, zakładając sześćdziesiąt osiem nowych opactw, toteż z czasem nadano mu tytuł współzałożyciela zakonu cystersów! Bernard nadał mu bowiem niebywały dotąd rozwój w całej Europie. Co więcej, oprócz nowych kandydatów w szeregi jego synów duchowych zaczęli się zaciągać także zwolennicy reformy z wielu opactw benedyktyńskich.

Jednak Bernard był nie tylko gorliwym opatem swojej rodziny zakonnej. Zasłynął również jako myśliciel, teolog i mistyk. Umiał łączyć życie czynne z kontemplacją. Mając w ciągu dnia tak mało czasu na rozmowę z Bogiem, poświęcał na nią długie godziny nocy. Założył około trzystu fundacji zakonnych, w tym także cysterską fundację w Jędrzejowie.

Całym swoim pracowitym życiem, przy pomocy łaski Bożej, wywarł znaczący wpływ na życie Kościoła swej epoki. Był jedną z największych postaci XII wieku. Nazywano go „wyrocznią Europy”. Był obrońcą Papieża Innocentego II. Położył kres schizmie Anakleta w Rzymie. Napisał regułę templariuszy – zakonu powołanego w 1118 roku do ochrony pielgrzymów od napadów i stania na straży Grobu Chrystusa. Wyjednał także u Papieża jej zatwierdzenie.

W sposób jasny i energiczny bronił czystości wiary. Wystąpił przeciwko tezom Abelarda – człowieka bardzo awanturniczego i traktującego prawdy wiary w sposób przesadnie intelektualny. Skłonił go nawet do pojednania z Kościołem!

Jednak w sposób zasadniczy zasłynął Bernard swymi pismami. Jest ich wiele: od drobnych rozpraw teologicznych, poprzez utwory ascetyczne, modlitwy, kończąc na listach i kazaniach. Spośród ułożonych przezeń modlitw wszyscy chyba najbardziej znamy tę do Matki Bożej, zaczynającą się od słów: „Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo…”. Wśród listów, zachował się – między innymi – list do Biskupa krakowskiego.

Ponadto, wyróżniał się nasz Święty wielkim nabożeństwem do Męki Pańskiej: widok krzyża wywoływał u niego szczere łzy, a bracia zakonni widzieli nieraz, jak ciepło i serdecznie rozmawiał z Chrystusem Ukrzyżowanym. Nadzwyczajny dar wymowy zjednał mu tytuł „doktora miodopłynnego”.

Zmarł w Clairvaux, w dniu 20 sierpnia 1153 roku. W roku 1174 kanonizował go Papież Aleksander III, zaś papież Pius VIII w 1830 roku ogłosił go Doktorem Kościoła.

Wpatrując się w jego pełne poświęcenia, wiary i modlitwy, pracowite życie, a także słuchając uważnie słowa Bożego dzisiejszej liturgii, raz jeszcze zapytajmy samych siebie o miejsce Boga w naszym sercu – w moim sercu – i o jaśnienie blasku chwały Boże w moim życiu: Czy niczym tej chwały nie przysłaniam? Czy jej nie przesłaniam sobą samym – marną namiastką własnej chwały? Co robię, aby to właśnie Boża chwała – we mnie i wokół mnie – jak najmocniej jaśniała?…

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.