Bieg o wszystko – bój o życie!

B

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny – dwudzieste siódme (!) – przeżywa nasza Mama, Danuta Jaśkowska. Świętujemy je tutaj, na wyjeździe, w Szklarskiej Porębie. Tak się dobrze złożyło, że Marek może być z nami, a Ania z Rodziną łączą się z nami duchowo i… telefonicznie. Rano odprawimy Mszę Świętą w intencji obojga naszych Rodziców, a potem – cały dzień w atmosferze świątecznej!

Życzymy naszej Mamie, aby zawsze była tak pogodna duchem, otwarta i konkretna, jaką my Ją znamy i zna Ją wiele Osób z naszego otoczenia. Dziękujemy za atmosferę miłości i wzajemnego wspierania się, jaką wraz z Tatą utrzymują w naszej Rodzinie. Życzymy pełni sił duchowych i fizycznych! Wspieramy modlitwą – nie tylko dzisiaj!

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim szczególnym osobistym przesłaniem zwraca się do mnie właśnie dzisiaj? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek 23 Tygodnia zwykłego, rok II,

9 września 2022.,

do czytań: 1 Kor 9,16–19.22–27; Łk 6,39–42

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii. Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza. Jakąż przeto mam zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia. Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam.

Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział.

Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali. Każdy, który staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś nieprzemijającą. Ja przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę nie tak, jakby zadając ciosy w próżnię, lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus opowiedział uczniom przypowieść: „Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel.

Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?

Jak możesz mówić swemu bratu: «Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku», gdy sam belki w swoim oku nie widzisz?

Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata”.

W bardzo ciekawy i dający do myślenia sposób Paweł Apostoł mówi o swojej posłudze głosiciela Ewangelii. Warto zwrócić uwagę na kilka refleksji, jakie zawarł w swojej wypowiedzi.

Przede wszystkim uznaje, że nie czyni w ten sposób nikomu żadnej łaski i że nie jest to z jego strony jakieś niebotyczne poświęcenie, za które ludzkość – bez mała – winna go nosić na rękach. Paweł swoją misję widzi tak: Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii. Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza.

Co daje mu takie rozumienie całej sprawy i głoszenie w ten sposób Ewangelii? A to właśnie, że jest niezależny od świata, jest wewnętrznie wolny od wszelkich nacisków z zewnątrz – dzisiaj powiedzielibyśmy: od wszelkiej politycznej poprawności – natomiast wewnętrznie, na płaszczyźnie serca, jest mocno związany z tymi, wobec których pełni swoją posługę.

Tak o tym pisze: Jakąż przeto mam zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia. Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam. Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział.

Ponadto, traktuje on swoją posługę jako bieg po zwycięstwo, jako wielki bój o najwyższą stawkę. Porównując życie swoje i swoich uczniów do biegu na stadionie, wyraźnie zaznacza, że choć wielu biegnie, to tylko jeden wygrywa. W tym biegu przez życie, o którym pisze, wygra też najlepszy, ale możemy to doprecyzować, że każdy najlepszy.

Bo w tym biegu każdy ma swoje osobiste rozliczenie przed Bogiem – mówiąc tak nieco po sportowemu: każdemu indywidualnie Bóg liczy czas. Dlatego tak ważnym jest, aby każdy potraktował to swoje życie jako bieg o wszystko – właśnie jako bieg o życie: o życie wieczne.

I wreszcie: Apostoł jasno wyraża świadomość, że to on pierwszy powinien być tym, który zwycięży. Ma w ten sposób dać innym przykład, ma być dla innych zachętą i wsparciem, ale przede wszystkim – ma sam posiąść nagrodę, która jest dla niego przygotowana. Nie może być tak, że innych będzie prowadził, innych będzie mobilizował do walki i do tego jedynego i szczególnego biegu, do przekroczenia tej jedynej w swoim rodzaju mety, a tymczasem sam wszystko przegra. To nie o to chodzi! Tak nie może być!

To znaczy: tak nie może być według Bożych zamiarów i planów, które na pewno nie przewidują czegoś takiego, że głosiciel Bożego słowa i szafarz Sakramentów tak się poświęci dla swoich wiernych, tak się im bezgranicznie odda, że dla niego samego już nic nie zostanie. Nic z tych rzeczy! Bożych darów wystarczy dla wszystkich, także dla głosiciela, który może jeszcze większą nagrodę otrzyma właśnie za to, że głosił, że szafował, że służył… Według Bożych planów tak właśnie powinno być – głosiciel nie może być odrzucony.

Czy jednak w konkretnych sytuacjach na pewno nie może do tego dojść? Chyba może, skoro Paweł przestrzega dziś niejako samego siebie przed taką ewentualnością, a tym samym przestrzega wszystkich, którzy mogą w ten sposób przegrać wszystko. Innym głosząc, sami nie uwierzą w to, co głoszą, albo nie będą tego przestrzegać, albo też będą uważać, że oni to są już na tyle ważni i niezależni, że nie muszą przestrzegać tego, co innym nakazują, bo im się nagroda wieczna niejako „z urzędu” należy. Otóż, nie należy się.

Jasno o tym mówi dzisiaj Jezus w Ewangelii, gdy przestrzega: Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel.

Po czym mówi jeszcze mocniej: Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: «Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku», gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata.

Znamy na pewno te słowa, dobrze je pamiętamy, a zapewne też często je przypominamy – tylko, że najczęściej w odniesieniu do innych, kiedy krytykujemy postawy innych, zwykle przełożonych, nauczycieli i pasterzy, którzy innych nauczając lub upominając, sami nie żyją tak, jak głoszą. Tak bywa. Dlatego słusznie zgłaszamy tego typu zastrzeżenia i słusznie odnosimy do nich te Jezusowe słowa.

Ale czy odnosimy je także do siebie? Czy w naszej codzienności nie łapiemy się na tym, że o wiele łatwiej nam wymagać czegoś od innych, niż od siebie? Albo też: nie wymagać od siebie tego samego, co od innych? Już nawet nie więcej – a tak powinno być – ale nawet tego samego?… Pewnie zdarzały nam się takie sytuacje, a może ciągle się zdarzają.

A przecież każdą taką sytuację widzi Bóg. I cóż On nam potem powie na Sądzie? A może inaczej: Co my Jemu powiemy, kiedy nas o to zapyta? Kiedy okaże się, że bezbłędnie korygowaliśmy postępowanie innych i dawaliśmy dobre i mądre rady innym, ale sami żyliśmy zupełnie inaczej. Czyli, że mieliśmy jedną propozycję na życie dla świata, a zupełnie inną – dla siebie. Zupełnie inną – tak bardzo inną, że jedna z drugą nic nie miały wspólnego.

A wówczas może tak się zdarzyć, że nawet wielu ludzi dzięki naszym radom i naukom osiągnie zbawienie, a my sami zostaniemy przed drzwiami… Może się zdarzyć taka sytuacja. Oby się nigdy nie zdarzyła! To dopiero byłaby tragedia!

Dlatego mając to na uwadze, musimy ciągle korygować przede wszystkim swoje własne postępowanie, a dopiero potem – odpowiedzialnie wpływać na postępowanie innych. Zresztą, tego też chyba domaga się elementarna uczciwość. Ale też realizacja planu, zamierzonego przez Boga, aby wszystkie Jego dzieci były z Nim w Niebie przez całą wieczność. Wszyscy: zarówno nauczyciele, jak i ich uczniowie.

A mówiąc: „nauczyciele” i „uczniowie”, mamy na myśli nie tylko duszpasterzy, czy nauczycieli w szkole, którzy niejako z urzędu mają innych nauczać i prowadzić przez życie. Mówimy tutaj o wszystkich, którzy mają – lub mogą mieć – wpływ na postawy innych, w ramach chociażby wzajemnej odpowiedzialności za siebie, wynikającej z faktu przyjęcia Chrztu Świętego. A nawet z takiej zwyczajnej międzyludzkiej solidarności, w ramach której nikomu nie może być obojętne to, że ktoś obok przegrywa swoje życie i schodzi na manowce.

To właśnie wtedy ten, który upomni, dobrze doradzi, podpowie, poprowadzi – staje się nauczycielem dla tego drugiego. I właśnie wtedy okazuje się, czy on sam także idzie tą drogą, którą drugiemu wskazuje, czy może właśnie tą złą drogą, na której ten drugi błądzi. To jest dopiero prawdziwy paradoks, moi Drodzy, kiedy ktoś innych poucza, a nawet surowo upomina za takie czy inne postępowanie, a sam – oczywiście, po cichu, nie afiszując się z tym – dokładnie tak samo postępuje. To się również nieraz zdarza.

Dlatego trzeba nam pamiętać o całym pouczeniu dzisiejszej liturgii Słowa, a szczególnie o ostatnim zdaniu pierwszego czytania – bardzo mocnym zdaniu, wypowiedzianym przez Pawła: Abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego.

Pamiętajmy: każdą reformę świata zawsze zaczynamy od siebie!

2 komentarze

  • Szanownej Jubilatce , życzymy błogosławieństwa Bożego. Niech Dobry Bóg obdarzy, Mamę naszych Księży, zdrowiem duszy i ciała a Duch Święty napełnia pokojem i radością, każdy kolejny dzień. Szczęść Boże.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.