Szczęść Boże! Moi Drodzy, oto relacja z poniedziałkowej Mszy Świętej w Katedrze siedleckiej, w intencji Społeczności Akademickiej Uniwersytetu siedleckiego, na początku nowego roku akademickiego:
Moi Drodzy, dzisiaj w Kaplicy Domu Księży Emerytów, gdzie aktualnie przeniesiono nasze Duszpasterstwo Akademickie, o godzinie 19:00 Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele, po czym – wystawienie Najświętszego Sakramentu i Różaniec, a potem cicha adoracja do godziny 21:00. A nawet dłużej – jeżeli będą chętni. Tak, jak było w naszym dotychczasowym Ośrodku. Zapraszam do osobistej obecności, albo duchowej łączności.
A oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim osobistym przesłaniem zwraca sie właśnie do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 27 tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie Św. Faustyny Kowalskiej, Zakonnicy,
5 października 2022.,
do czytań: Ga 2,1–2.7–14; Łk 11,1–4
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW:
Bracia: Po czternastu latach udałem się ponownie do Jerozolimy wraz z Barnabą, zabierając ze sobą także Tytusa. Udałem się zaś w tę stronę na skutek otrzymanego objawienia. I przedstawiłem im Ewangelię, którą głoszę wśród pogan, osobno zaś tym, którzy cieszą się powagą, by stwierdzili, czy nie biegnę lub nie biegłem na próżno.
Wręcz przeciwnie, stwierdziwszy, że mnie zostało powierzone głoszenie Ewangelii wśród nieobrzezanych, podobnie jak Piotrowi wśród obrzezanych, Ten bowiem, który współdziałał z Piotrem w apostołowaniu obrzezanych, współdziałał i ze mną wśród pogan, i uznawszy daną mi łaskę, Jakub, Kefas i Jan, uważani za filary, podali mnie i Barnabie prawice na znak wspólnoty, byśmy szli do pogan, oni zaś do obrzezanych, byleśmy pamiętali o ubogich, co też gorliwie starałem się czynić.
Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę.
Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Kefasowi wobec wszystkich: „Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz wedle obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?”
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: „Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów”.
A On rzekł do nich: „Kiedy się modlicie, mówcie:
«Ojcze, święć się imię Twoje,
przyjdź królestwo Twoje.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
i przebacz nam nasze grzechy,
bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini;
i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie»”.
To już kolejny dzień, kiedy to w pierwszym czytaniu słyszymy opowieść Pawła o swojej posłudze, a nawet o całym swoim życiu, bo zanim podjął posługę w Kościele, to prowadził życie bardzo bujne – może lepiej nawet powiedzieć: burzliwe – prześladując Kościół Chrystusowy. Potem dokonała się przemiana – pamiętamy, w jaki sposób – od którego to momentu wszystko w życiu Szawła się zmieniło i on sam zmienił się tak bardzo, że jako Paweł oddał wielkie usługi Kościołowi.
I oto w ostatnich dniach słyszymy, jak relacjonuje Galatom kolejne swoje apostolskie działania, a więc podróże, spotkania i rozmowy. Dzisiaj dowiadujemy się, że po czternastu latach od wydarzeń, o których słyszeliśmy wczoraj, udał się do Jerozolimy, wraz z Barnabą i Tytusem. Następnie mamy opis działań, podjętych w Jerozolimie, ale także – co bardzo ważne – wyraźne stwierdzenia o tym, że jego misja została uwiarygodniona przez Kościół.
Otrzymał – jeśli tak można to ująć – oficjalne potwierdzenie najwyższych Władz ówczesnego Kościoła, że jemu właśnie powierzone zostało głoszenie Dobrej Nowiny poganom, a więc tym nowym członkom Kościoła, którzy nie pochodzą z judaizmu i dlatego nie zostali obrzezani. Jak zapewne wiemy – chociażby z lektury Księgi Dziejów Apostolskich – że ten problem był naprawdę w młodym Kościele źródłem wielu różnych napięć: czy nowi członkowie Kościoła, nie będący wcześniej wyznawcami judaizmu, mogą wejść do niego od razu, czy muszą przejść przez judaizm, a więc konkretnie: najpierw zostać obrzezanymi, a dopiero później – ochrzczonymi.
My dzisiaj pewnie powiemy, że to jakaś zupełnie nieistotna sprawa, problem wzięty z kosmosu, ale dla tamtych ludzi, w tamtym czasie, to był naprawdę problem bardzo poważny. Z Dziejów Apostolskich dowiadujemy się przecież, że stał się on aż powodem zwołania pierwszego w historii Kościoła Soboru Powszechnego – Soboru w Jerozolimie, w roku 50, który to Sobór określił, że poganie mogą bezpośrednio, najprostszą drogą, wstępować do Kościoła. Zresztą, zwolennikiem takiej opcji był od samego początku Święty Paweł.
A Piotr – jak to dzisiaj słyszymy – w którymś momencie się w tym pogubił… Bo nie chciał ani tym podpaść, ani z tamtymi zadrzeć. Najpierw spotykał się i jadał wspólnie z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa, ale kiedy nadeszli zwolennicy opcji przeciwnej – zaczął się od pogan odsuwać…
Widząc takie jego nieszczere postępowanie, Paweł otwarcie, publicznie go upomniał. Tak o tym dzisiaj pisze: Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Kefasowi wobec wszystkich: „Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz wedle obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?”
Moi Drodzy, zdajmy sobie sprawę, co się stało: były prześladowca Kościoła upomniał publicznie Papieża! Co więcej, ów były prześladowca ani na chwilę nie zapomniał, kim był wcześniej, i ani na chwilę nie zapomniał, kim był Piotr. A jednak go upomniał. Powiedzmy sobie szczerze, że to jest wprost niesamowite!
Zobaczmy, jak bardzo Paweł był przekonany do tego, co głosił, jak głęboko w sercu musiał mieć to wszystko poustawiane i uporządkowane, skoro rozpoznał błąd w postępowaniu samego Piotra i odważył się go upomnieć. I to publicznie! Musiał więc być w stu procentach pewny, że ma rację, czyli że Piotr nie postępuje właściwie.
I nie zawahał się z ujawnieniem tego, chociaż mógł liczyć się z tym, że ktoś mu prosto w oczy powie, że przecież sam był kiedyś wielkim grzesznikiem i niszczył Kościół, więc jakim prawem teraz upomina Pasterzy Kościoła. Mógł się z tym liczyć, ale wcale na to nie zważał, bo dla niego o wiele ważniejsze było danie świadectwa prawdzie i obrona czystości wiary. Ale też docenienie roli Piotra.
To też sobie, moi Drodzy, powiedzmy bardzo jasno: zachowania Pawła nie wynikało z braku szacunku do Piotra. Dokładnie odwrotnie: to był znak wielkiego szacunku i docenienia roli Piotra w Kościele – jako jego najwyższego Pasterza. Paweł uznał bowiem – i bardzo słusznie – że skoro Piotr tak nieszczerze postępuje, to chrześcijanie pójdą za nim i tak samo będą postępować.
Skoro bowiem Piotr jest Głową Kościoła na ziemi – to jest przewodnikiem w wierze, jest najjaśniejszym znakiem Jezusa Chrystusa, jedynego i najwyższego Pasterza. I jeżeli taki ktoś, jak Piotr, tak postępuje, to w Kościele powstanie zamęt. I to właśnie przed tym zamętem Paweł chciał Kościół ochronić.
Zobaczmy, jak mądre było jego działanie, jak bardzo przemyślane – i jakie odważne! Z pewnością, wynikało ono z jego najgłębszej, osobistej więzi z Jezusem. To ona sprawiła, że nie zważał na żadne ludzkie względy i nie bał się ludzkich opinii.
Bez wątpienia, nawiązaniu takiej więzi służy modlitwa, której dzisiaj Jezus uczy swoich najbliższych – zresztą, na ich prośbę – oraz nas wszystkich. Modlitwa Pańska – bo tak ją nazywamy – to modlitwa sama w sobie, ale też wzór wszystkich modlitw, jakie winniśmy zanosić do Pana. To modlitwa dziecka do Ojca – modlitwa bardzo serdeczna, pełna miłości, subtelna, pokorna…
Właśnie taka modlitwa – i w ogóle: takie odniesienie do Boga – czyni człowieka wewnętrznie mocnym i odpornym na ludzkie względy i opinie. Bo człowiek taki ma w sobie głęboko zapisaną więź z Bogiem i odniesienie do Niego, dlatego to Jemu przede wszystkim stara się przypodobać, a nie ludziom. I Jego drogą iść, a nie tymi wieloma różnymi, krętymi drogami, którymi idzie świat, a na które dał się nawet wyprowadzić Święty Piotr.
Niech więc uważne i serdeczne, pełne miłości i skupienia, codzienne nasze odmawianie Modlitwy Pańskiej czyni i nas wewnętrznie mocnymi i pomoże nam kroczyć tą jedną i jedyną, właściwą, prawdziwą drogą do zbawienia – bez względu na to, co będą o tym mówić ludzie i jakimi to drogami oni będą kroczyć. Niech nasza wewnętrznie mocna i skonsolidowana postawa będzie dla nich wzorem i pomocą, by i oni szli tą dobrą drogą – prostą drogą do zbawienia.
Taką, jaką przez całe swoje życie szła Patronka dnia dzisiejszego, Święta Siostra Faustyna Kowalska, Apostołka Bożego Miłosierdzia. Całe swoje młode życie ofiarowała Jezusowi i misji głoszenia światu Jego miłosiernej miłości.
Urodziła się 25 sierpnia 1905 roku, jako Helena Kowalska – trzecie z dziesięciorga dzieci, w rolniczej rodzinie w Głogowcu koło Łodzi. Dwa dni po urodzeniu została ochrzczona w kościele parafialnym pod wezwaniem Świętego Kazimierza, w Świnicach Warckich, w obecnej Diecezji włocławskiej.
Kiedy miała siedem lat, po raz pierwszy usłyszała w duszy głos, wzywający ją do doskonalszego życia. W 1914 roku, przyjęła Pierwszą Komunię Świętą, a dopiero trzy lata później rozpoczęła naukę w szkole podstawowej. Mimo dobrych wyników, uczyła się tylko przez trzy lata. Potem – niestety – musiała zrezygnować, trzeba było bowiem pomagać w domu matce. Jako czternastoletnia dziewczynka, opuściła dom rodzinny, by na służbie u zamożnych rodzin w Aleksandrowie, Łodzi i Ostrówku, zarobić na własne utrzymanie i pomoc rodzicom.
Przez cały czas bardzo pragnęła życia zakonnego, ale rodzicom powiedziała o swoich zamiarach dopiero w piętnastym roku życia. W lipcu 1924 roku przyjechała do Warszawy i zgłosiła się do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, przy ulicy Żytniej. Musiała jednak jeszcze rok przepracować w Warszawie, aby odłożyć pieniądze na skromną wyprawkę. 1 sierpnia 1925 roku – mimo sprzeciwu rodziców – została do Zgromadzenia przyjęta.
Postulat odbywała w Warszawie, a nowicjat w Krakowie, gdzie w czasie obłóczyn zakonnych otrzymała imię Maria Faustyna. Od marca 1926 roku, Bóg doświadczał Siostrę Faustynę ogromnymi trudnościami wewnętrznymi – wiele cierpiała aż do końca nowicjatu. W Wielki Piątek 1927 roku zbolałą duszę nowicjuszki ogarnął żar Bożej Miłości. Zapomniała o własnych cierpieniach, poznając jak bardzo cierpiał dla niej Jezus.
W dniu 30 kwietnia 1928 roku, złożyła pierwsze śluby zakonne, następnie z pokorą i radością pracowała w różnych domach zakonnych, między innymi – w Krakowie, Płocku i Wilnie, pełniąc rozmaite obowiązki. Zawsze pozostawała w pełnym zjednoczeniu z Bogiem. Jej bogate życie wewnętrzne wspierane było poprzez wizje i objawienia. W zakonie przeżyła trzynaście lat.
22 lutego 1931 roku, po raz pierwszy ujrzała Pana Jezusa Miłosiernego. Otrzymała wtedy polecenie namalowania takiego obrazu, jak ukazana jej w objawieniu postać Zbawiciela oraz polecenie publicznego wystawienia go w kościele. Mimo znacznego pogorszenia stanu zdrowia, pozwolono jej na złożenie ślubów wieczystych, w dniu 30 kwietnia 1933 roku. Później została skierowana do domu zakonnego w Wilnie.
Na początku 1934 roku zwróciła się z prośbą do artysty malarza Eugeniusza Kazimirowskiego o wykonanie – według jej wskazówek – obrazu Miłosierdzia Bożego. Gdy w czerwcu ujrzała ukończone dzieło, płakała, że Chrystus nie jest tak piękny, jak Go widziała. Dzięki usilnym staraniom Księdza Michała Sopoćko, kierownika duchowego Siostry Faustyny, obraz został wystawiony po raz pierwszy w dniach 26 – 28 kwietnia 1935 roku. Umieszczono go wysoko w oknie Ostrej Bramy tak, że widać go było z daleka.
Uroczystość ta zbiegła się z Drugą Niedzielą Wielkanocy, tak zwaną Niedzielą Przewodnią, która – jak twierdziła Siostra Faustyna – miała być przeżywana na polecenie Chrystusa jako Święto Miłosierdzia Bożego. Ksiądz Michał Sopoćko wygłosił wówczas kazanie o Bożym Miłosierdziu.
W 1936 roku stan zdrowia Siostry Faustyny pogorszył się znacznie, stwierdzono u niej zaawansowaną gruźlicę. Od marca tego roku do grudnia 1937 roku, nasza Święta przebywała na leczeniu szpitalnym. Wiele modliła się w tym czasie, odwiedzała chorych, a umierających otaczała szczególną modlitewną pomocą. Po powrocie ze szpitala pełniła przez pewien czas obowiązki furtianki. Starała się bardzo, by żaden ubogi nie odszedł bez najmniejszego choćby wsparcia od furty klasztornej.
Wywierała pozytywny wpływ na wychowanki Zgromadzenia, dając im przykład pobożności i gorliwości, a zarazem wielkiej miłości. Chrystus uczynił Siostrę Faustynę odpowiedzialną za szerzenie kultu Jego Miłosierdzia. Polecił pisanie „Dzienniczka” poświęconego tej sprawie, odmawianie Nowenny, Koronki i innych modlitw do Bożego Miłosierdzia… Codziennie o godzinie piętnastej Faustyna czciła Jego konanie na krzyżu. Promowana przez nią forma kultu spotkała się początkowo z bardzo dużym dystansem władz kościelnych. Przez lata kult ten był nawet wprost zakazany. Stopniowo jednak znalazł swoje miejsce w Kościele. A jakie konkretnie formy obejmował?
Na ten pogłębiony kult Bożego Miłosierdzia składają się: obraz Jezusa Miłosiernego z podpisem: „Jezu, ufam Tobie”; Koronka do Miłosierdzia Bożego, Godzina Miłosierdzia – czyli piętnasta; Litania oraz Święto Miłosierdzia Bożego w Drugą Niedzielę Wielkanocną.
W kwietniu 1938 roku nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia Siostry Faustyny. Ksiądz Michał Sopoćko udzielił jej w szpitalu Sakramentu Chorych. Widział ją tam w ekstazie. Po długich cierpieniach, które znosiła bardzo cierpliwie, zmarła w wieku trzydziestu trzech lat, w dniu 5 października 1938 roku. Jej ciało pochowano na cmentarzu zakonnym w Krakowie – Łagiewnikach. W 1966 roku, w trakcie trwania procesu informacyjnego w sprawie Beatyfikacji siostry Faustyny, przeniesiono jej doczesne szczątki do kaplicy Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie – Łagiewnikach.
Siostra Faustyna została beatyfikowana 18 kwietnia 1993 roku, a ogłoszona Świętą – w dniu 30 kwietnia 2000 roku. Uroczystość kanonizacji przypadła w Drugą Niedzielę Wielkanocną, którą Jan Paweł II ustanowił wtedy Świętem Miłosierdzia Bożego.
Relikwie Świętej Siostry Faustyny znajdują się w Krakowie – Łagiewnikach, gdzie mieści się Sanktuarium Miłosierdzia Bożego odwiedzane przez setki tysięcy wiernych z kraju i z całego świata. Dwukrotnie nawiedził je również Jan Paweł II. I to właśnie polski Papież, w dniu 17 sierpnia 2002 roku, dokonał uroczystej konsekracji nowo wybudowanej świątyni w Krakowie – Łagiewnikach, zawierzając przy tej okazji cały świat Bożemu Miłosierdziu.
A oto jak swoją niezwykłą misję – misję szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego – pojmowała sama Święta Siostra Faustyna Kowalska, o czym pisała w swoim „Dzienniczku”:
„O Boże mój, jestem świadoma posłannictwa swego w Kościele Świętym. Ustawicznym wysiłkiem moim jest wypraszać Miłosierdzie Boże dla świata. Ściśle łączę się z Jezusem i staję jako ofiara błagalna za światem. Bóg mi nie odmówi niczego, kiedy Go błagam głosem Syna Jego. Moja ofiara jest niczym sama z siebie, ale kiedy ją łączę z ofiarą Chrystusa, to staje się wszechmocną i ma moc przebłagania gniewu Bożego. Bóg miłuje nas w Synu swoim – bolesna męka Syna Bożego jest ustawicznym łagodzeniem gniewu Boga.
O Boże, jak bardzo pragnę, aby Cię poznały dusze, żeś je stworzył z miłości niepojętej. O, Stwórco mój i Panie, czuję, że uchylę zasłony nieba, aby o dobroci Twojej nie wątpiła ziemia. Uczyń mnie, Jezu, miłą i czystą ofiarą przed obliczem Ojca swego. Jezu, mnie nędzną, grzeszną, przeistocz w siebie, bo Ty wszystko możesz – i oddaj mnie Ojcu swemu Przedwiecznemu.
Pragnę się stać hostią ofiarną przed Tobą, a przed ludźmi zwykłym opłatkiem. Pragnę, aby woń mojej ofiary była znana tylko Tobie. O Boże wiekuisty, pali się we mnie ogień nieugaszony błagania Ciebie o miłosierdzie. Wyczuwam i rozumiem, że jest to moje zadanie tu i w wieczności. Tyś sam kazał mi mówić o tym wielkim miłosierdziu i dobroci Twojej.” Tyle z „Dzienniczka” Świętej Siostry Faustyny Kowalskiej.
Wpatrzeni w przykład jej świętości, a jednocześnie zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, raz jeszcze odpowiedzmy sobie na pytanie, czy staramy się na co dzień budować na modlitwie głęboką, wewnętrzną więź z Jezusem, aby dzięki temu iść prostą drogą do zbawienia i innym pomóc ją odnaleźć i nią kroczyć… Czy temu służy uważne i pełne miłości nasze odmawianie Modlitwy Pańskiej? Czy temu też służy nasze codzienne odmawianie Koronki do Bożego Miłosierdzia?…