Być zawsze „za” – za Jezusem!

B

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz Albert Paszkowski – mój Kolega, Kapłan Archidiecezji Warszawskiej, pochodzący z naszej Diecezji. Życzę Mu Bożego błogosławieństwa, zapewniając o modlitwie!

A teraz już zapraszam do wsłuchania się w Boże słowo dzisiejszej liturgii. Co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim osobistym przesłaniem zwraca się właśnie do mnie? Duchu Święty, bądź światłem i natchnieniem.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 33 Tygodnia zwykłego, rok II,

15 listopada 2022., 

do czytań: Ap 3,1–6.14–22; Łk 19,1–10

CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Ja, Jan, usłyszałem Pana mówiącego do mnie: „Aniołowi Kościoła w Sardach napisz: To mówi Ten, co ma Siedem Duchów Boga i siedem gwiazd: «Znam twoje czyny: masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły. Stań się czujny i umocnij resztę, która miała umrzeć, bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga. Pamiętaj więc, jak wziąłeś i usłyszałeś, strzeż się tego i nawróć się. Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę jak złodziej, i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie.

Lecz w Sardach masz kilka osób, co swoich szat nie splamiły i będą chodzić ze mną w bieli, bo są godni.

Tak szaty białe przywdzieje zwycięzca i z księgi życia imienia jego nie wymażę. I wyznam imię jego przed moim Ojcem i Jego aniołami».

Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów.

Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny, Początek stworzenia Bożego: «Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący. A tak skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię z mych ust wyrzucić.

Ty bowiem mówisz: ‘Jestem bogaty’ i ‘wzbogaciłem się’, i ‘niczego mi nie potrzeba’, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi. Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział.

Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się.

Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie».

Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.

Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę”.

Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”.

Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.

Zwykle, kiedy słucham tego fragmentu Apokalipsy Świętego Jana, albo go czytam, to jakoś mocno porusza mnie to zdanie: Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. Po nim zawsze następuje konkretne wskazanie do konkretnej Wspólnoty, albo tako wskazanie jest wcześniej, a to zdanie stanowi swoisty refren, oddzielający od siebie słowa skierowane do kolejnych Wspólnot chrześcijańskich. Same w sobie, słowa te są bardzo majestatyczne i uroczyste, bardzo dostojne, a jednocześnie wyraźnie podkreślają i uzewnętrzniają władzę tego, kto je wypowiada. A kto je wypowiada?

Ten, który wypowiada wszystkie inne słowa, stanowiące treść kolejnych wizji, dotyczących poszczególnych Kościołów. Są to słowa samego Jezusa. Owszem, usłyszane, spisane i przekazane nam przez Jana, ale słowa samego Jezusa. I to On, przez swego Ducha, kieruje swoim Kościołem od początku jego istnienia. I to On, w ramach tego kierowania, daje bardzo jasne i konkretne wskazania poszczególnym Wspólnotom, kierując je bezpośrednio do ich pasterzy.

Dzisiaj słyszymy: Aniołowi Kościoła w Sardach napisz: To mówi Ten, co ma Siedem Duchów Boga i siedem gwiazd: «Znam twoje czyny: masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły. Stań się czujny i umocnij resztę, która miała umrzeć, bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga. Pamiętaj więc, jak wziąłeś i usłyszałeś, strzeż się tego i nawróć się. Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę jak złodziej, i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie.

A z kolei: Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny, Początek stworzenia Bożego: «Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący. A tak skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię z mych ust wyrzucić. Ty bowiem mówisz: ‘Jestem bogaty’ i ‘wzbogaciłem się’, i ‘niczego mi nie potrzeba’, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi.

Moi Drodzy, czy nie mamy wrażenia, że oba te przesłania, w gruncie rzeczy, dotyczą tego samego? Anioł Kościoła w Sardach – czyli po prostu biskup tej Wspólnoty – usłyszał, że jest umarły. Oczywiście, chodzi o duchową śmierć, nie fizyczną, skoro bowiem jest do niego skierowane słowo, a w nim wezwanie do nawrócenia, to znaczy, że chodził on jeszcze po tym świecie i miał szansę się nawrócić. I powinien to zrobić!

Ale właśnie – z czego ma się nawrócić? Cóż takiego złego robi? Skoro bowiem jest pasterzem swojej Wspólnoty, to znaczy, że jakoś się z tych swoich obowiązków wywiązuje i jakoś tę Wspólnotę prowadzi… Właśnie… Zdaje się, że chodzi o to „jakoś”… Skoro Pan mówi, że nie ocenia jego czynów jako doskonałe, oraz że wbrew znaczeniu swego imienia, zawierającego w swoim podstawowym znaczeniu słowo „życie” – nie wiemy, jakie to imię – człowiek ten jest umarły, to znaczy, że pełni swoją posługę jedynie w jakimś wymiarze minimalnym, bardzo niedoskonałym, bez zapału i gorliwości.

Podobnie zresztą, jak pasterz Kościoła w Laodycei, który nie jest ani zimny, ani gorący. Czyli jest jaki? Nijaki. Bezbarwny. Ani taki, ani taki. Albo: trochę taki, a trochę taki. A Jezus nie chce takiej postawy! Jak widzimy ze wskazań, danych obu pasterzom, obaj mają podobny problem: nijakość, bylejakość, bezbarwność, letniość… To znaczy, że nie są tak wprost wrogami Jezusa czy chrześcijaństwa, nie są w sensie ścisłym tego słowa osobami niewierzącymi – są w końcu pasterzami i prowadzą swoje Wspólnoty – ale Jezus nie jest z ich postawy zadowolony.

Bo to jest postawa – jak nieraz potocznie mówimy – „na pół gwizdka”. A Jezus nie chce takiej postawy. On chce zdecydowania, chce opowiedzenia się: „za” lub „przeciw”. Czy rzeczywiście chce, żeby ktoś był „przeciw”? Na pewno nie, ale nawet w takiej sytuacji człowiek po prostu jasno się określa i często od takiego ostrego „przeciw” przechodzi radykalnie i w jednym momencie do zdecydowanego „za”.

Tak, jak Zacheusz z dzisiejszej Ewangelii. Ten zdzierca i oszust, a można nawet powiedzieć, że i zdrajca: zdrajca swego narodu i wartości, jakimi jego naród miał się kierować – w jednej chwili stał się przyjacielem Jezusa i przyjacielem ludzi, którym postanowił zrekompensować wszystkie dotychczasowe krzywdy, jakie im uczynił.

I teraz możemy zapytać: kto korzystniej wypada w oczach Jezusa – a chyba też i w naszych oczach: taki grzesznik, który całym sercem angażuje się po stronie zła, ale w jednym momencie zwraca się ku dobru i teraz całym sercem opowiada się po tej stronie, czy ktoś, kto niby to oficjalnie jest wierzący i według metryki jest katolikiem, ale na którego tak naprawdę ani Jezus nie może liczyć, ani Kościół nie może liczyć, bo mu tak naprawdę na tych najważniejszych sprawach nie zależy?… Która postawa jest bardziej – lub w ogóle – godna pochwały i naśladowania?

Z pewnością ci, którzy na przestrzeni dwóch tysięcy lat dali świadectwo swoje wiary i oddali za nią życie – to byli ci zdecydowani, jednoznaczni; ci gorący. Letni nigdy niczego nie osiągają na odcinku wiary – i chyba na żadnym innym odcinku. Ludzie letni to prawdziwy problem każdej społeczności i wspólnoty – także wspólnoty Kościoła. A może szczególnie wspólnoty Kościoła.

Widzimy, moi Drodzy, jak bardzo taka postawa wielu katolików osłabia dzisiejszy Kościół, jak bardzo ten dzisiejszy Kościół gubi się w obecnych realiach i nie potrafi odnaleźć się wśród tylu zawirowań, i nie zabiera głosu w obronie wiary i zasad chrześcijańskich, i nie daje jednoznacznego i odważnego świadectwa wobec dzisiejszego świata… Wszystko to dlatego, że wielu katolików jest tak trochę „za”, a trochę „przeciw”, a tak w ogóle – to nie wiadomo jakich…

A taki Kościół przegrywa na każdym odcinku, taki Kościół w ogóle przeprasza, że żyje; bo czasami można mieć wątpliwości, czy w ogóle żyje. Wydaje się duchowo umarły, jak ów pasterz Kościoła w Sardach…

Tak, moi Drodzy, chorobą dzisiejszego Kościoła jest niestety letniość wielu jego dzieci. Oby to nigdy nie był nasz problem… Obyśmy byli zawsze gorący sercem, gorący duchem, zawsze zdecydowani, jednoznaczni i odważni, obyśmy byli zawsze „za” – za Jezusem! I zawsze z Nim!

I właśnie to mówi dziś do nas – katolików obecnego czasu – Jezus Chrystus przez swego Ducha. Dlatego kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. Niech posłyszy, co mówi Duch do współczesnego Kościoła. Co mówi Duch do mnie – osobiście…

4 komentarze

  • Stawiam sobie pytanie ” czy moja wiara ma ” jakość” ? Czy może tylko” jakoś” wierzę?
    Zawsze mam szansę, dzięki łasce Bożej zmienić w sobie niewierzącego i przywiązanego do świata Zacheusza, w prawdziwie wierzącego, ciekawego Jezusa i wypełniającego z miłością nakazy Boże pracownika winnicy Bożej.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.