Ludzie Boży – potrzebni od zaraz!

L

Szczęść Boże! Moi Drodzy, przepraszam za późne zamieszczenie słówka, ale wczoraj dość późno dotarliśmy do Siedlec, po noclegu w Grazu, w Austrii – i po prostu padłem na miejscu. A dzisiaj od rana próbuję wszystko ogarniać. Tym bardziej, że po południu wyjeżdżam do Samogoszczy, gdzie dziś i jutro włączę się w posługę duszpasterską, jutro zaś będziemy świętować uroczyście osiemnastkę naszego kochanego Janka, Autora rozważań poniedziałkowych. Ale to jutro.

Moi Drodzy, ponieważ jest dość późno, więc zamieszczam słówko, a na jutro pozwalam sobie przenieść podsumowanie wyjazdu, które obiecałem na dziś. Przepraszam, ale tak będzie lepiej, ponieważ muszę je na spokojnie przemyśleć i rozważyć każde zdanie. Bo będzie to dość trudny tekst… Znajdziecie go pod jutrzejszym rozważaniem.

Tymczasem, przypominam, że dzisiaj pierwsza sobota miesiąca.

I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co dziś mówi do mnie Pan? O czym mnie osobiście poucza i do czego właśnie mnie wzywa? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

7 stycznia 2023., 

do czytań: 1 J 3,22–4,6; Mt 4,12–17,23–25

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Najmilsi:

O co prosić będziemy,

otrzymamy od Boga,

ponieważ zachowujemy Jego przykazania

i czynimy to, co się Jemu podoba.

A przykazanie Jego zaś jest takie,

abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa,

i miłowali się wzajemnie tak,

jak nam nakazał.

Kto wypełnia Jego przykazania,

trwa w Bogu, a Bóg w nim;

a to, że trwa On w nas,

poznajemy po Duchu, którego nam dał.

Umiłowani,

nie dowierzajcie każdemu duchowi,

ale badajcie duchy, czy są z Boga,

gdyż wielu fałszywych proroków

pojawiło się na świecie.

Po tym poznajecie Ducha Bożego:

każdy duch,

który uznaje,

że Jezus Chrystus przyszedł w ciele,

jest z Boga.

Każdy zaś duch,

który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga;

i to jest duch Antychrysta,

który – jak słyszeliście – nadchodzi

i już teraz przebywa na świecie.

Wy, dzieci,

jesteście z Boga i zwyciężyliście ich,

ponieważ większy jest Ten, który w was jest,

od tego, który jest w świecie.

Oni są ze świata,

dlatego mówią tak, jak mówi świat,

a świat ich słucha.

My jesteśmy z Boga.

Ten, który zna Boga, słucha nas.

Kto nie jest z Boga, nas nie słucha.

W ten sposób poznajemy

ducha prawdy i ducha fałszu.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Gdy Jezus usłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza:

Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego.

Droga morska, Zajordanie,

Galilea pogan.

Lud, który siedział w ciemności,

ujrzał światło wielkie,

i mieszkańcom cienistej krainy śmierci

światło wzeszło”.

Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest Królestwo niebieskie”.

I obchodził Jezus całą Galileę nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o Królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.

Pierwsze dzisiejsze czytanie, z Listu Apostoła Jana, to recepta na szczęśliwe życie. Tak by to można było najkrócej wyrazić: recepta na szczęśliwe życie. I to nie tylko szczęśliwe życie w wieczności, ale i tu na ziemi.

Może to trochę zaskakujące stwierdzenie, bo my – jako chrześcijanie, jako uczniowie i przyjaciele Jezusa Chrystusa – uczeni jesteśmy od dziecka, że nasza Ojczyzna jest w Niebie. Dlatego tu, na ziemi, nie mościmy sobie wygodnego gniazda, ale staramy się przeżyć dany nam czas jak najlepiej, aby potem, w wieczności, już doświadczyć pełni szczęścia. Dlatego tu, na ziemi, ponosimy różne trudności i cierpienia, wytrwałą modlitwą i pracą zbieramy zasługi na wieczność, aby tam już doświadczyć pełni szczęścia. Godzimy się zatem z tym, iż to nasze życie doczesne jest tak często trudne, niewolne od łez i przykrości…

Tak, to wszystko prawda. Ale jeżeli nawet to nasze życie jest trudne i niewolne od cierpienia – czyż ma to znaczyć, że jest też życiem nieszczęśliwym? Czy takim musi być?

Otóż, na pewno nie! Jeżeli zachowamy to, o czym dzisiaj pisze Jan, to nasze życie będzie naprawdę szczęśliwe. Także to życie doczesne! A o czymże on tak ważnym pisze? Do czego nas zachęca?

Już w pierwszym zdaniu stwierdza: O co prosić będziemy, otrzymamy od Boga, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. A przykazanie Jego zaś jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał.

Na dwa ważne aspekty trzeba tu zwrócić uwagę. Po pierwsze, stwierdzenia: O co prosić będziemy, otrzymamy od Boganie powinniśmy odbierać dosłownie. Podobnie zresztą, jak żadnego, podobnego stwierdzenia w Piśmie Świętym. Owszem, otrzymamy, o co poprosimy, jeśli to będzie dobre dla nas i nie będzie jedynie chwilową zachcianką, która szybko uleci, albo zmieni się w inną zachciankę. Dlaczego zaś ta nasza prośba będzie wysłuchana?

I tu mamy drugi aspekt, na który trzeba nam zwrócić uwagę: Ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. Zdaje się, że jest to bardzo jasne stwierdzenie. Jednak Apostoł – dla wszelkiej pewności i jasności – woli nam wyjaśnić, o czym pisze, dlatego dodaje: A przykazanie Jego zaś jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał.

Te dwa ważne elementy chrześcijańskiej postawy musimy sobie, moi Drodzy, mocno zakodować w sercu, bo to jest właśnie cała istota chrześcijaństwa i cała zasadnicza treść owej recepty na szczęśliwe życie, o której sobie wspomnieliśmy: wierzyć w Jezusa i kochać innych – tak, jak nakazał. Wierzyć w Jezusa i kochać ludzi. A tak naprawdę, to pomiędzy jednym i drugim można by postawić znak równości, bo jedno oznacza drugie – i na odwrót.

W ten sposób, między każdym z nas a Jezusem tworzy się bardzo mocna wewnętrzna więź, którą Jan tak opisuje i charakteryzuje: Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa On w nas, poznajemy po Duchu, którego nam dał. I nieco dalej: Wy, dzieci, jesteście z Boga i zwyciężyliście ich, ponieważ większy jest Ten, który w was jest, od tego, który jest w świecie. Oni są ze świata, dlatego mówią tak, jak mówi świat, a świat ich słucha. My jesteśmy z Boga. Ten, który zna Boga, słucha nas. Kto nie jest z Boga, nas nie słucha.

Moi Drodzy, czy widzimy – może lepiej powiedzieć: wyczuwamy – ową więź wewnętrzną, jaka tworzy się między Jezusem, a Jego przyjacielem? Jezus sam żyje w sercu takiego człowieka, wzmacnia go i czyni odpornym na wszelkie wichry i uderzenia ze strony świata. Ludzie przesiąknięci światem – ulegają wpływom i kaprysom świata. Ludzie Boży są na to wszystko odporni.

Dlatego nawet pomimo zewnętrznego zniewolenia pozostają wolnymi – tak, jak Jan Chrzciciel, o którym mowa w dzisiejszej Ewangelii, oraz wielu, bardzo wielu świadków Chrystusa, żyjących po Janie Chrzcicielu, którzy także w swoim życiu doświadczyli niewoli, cierpienia, prześladowania, a nawet męczeńskiej śmierci, ale pozostali wewnętrznie wolnymi i wielkimi, pozostali niezwyciężonymi i dzisiaj to ich wspominamy, w nich się wpatrujemy, od nich się uczymy i do nich się modlimy, gdy tymczasem ich prześladowcy są owymi totalnie pokonanymi, moralnie przegranymi, a tak w ogóle, to już nikt o nich zwykle nie pamięta.

Taka jest różnica między człowiekiem, który ma w sobie ducha Bożego dzięki mocnej, wewnętrznej więzi z Jezusem, a tym, który jest przesiąknięty światem i jego wpływom ulega.

Dlatego dzisiaj Jezus tak mocno wzywa, wołając wręcz: Nawracajcie się, albowiem bliskie jest Królestwo niebieskie. Jak słyszymy, czyni to w kontekście uwięzienia Jana Chrzciciela, zmieniwszy nawet miejsce swego pobytu – jakby dla podkreślenia totalnego odcięcia się od wpływów świata, który więzi swoich Proroków i usiłuje zamknąć im usta. Jezus wybiera sobie nowe miejsce – i tam zaczyna nauczać. I co się wówczas dzieje?

Słyszymy: I obchodził Jezus całą Galileę nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o Królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania. O czym to świadczy, moi Drodzy?

O tym, że i wtedy, i dzisiaj, bardzo potrzebni są ludzie Boży! Bardzo są potrzebni! Potrzebni są światu ci, którzy mają mocną, wewnętrzną więź z Jezusem. Ludzie przyjdą do nich choćby z końca świata! Bo będą wiedzieli, że właśnie u nich, a nie u telewizyjnych showmanów znajdą wparcie, pocieszenie, modlitwę… Nawet, jeżeli nie od razu się to dokona, to z czasem, kiedy życie – mówiąc kolokwialnie – „da do wiwatu” i naprawdę trzeba będzie szukać prawdziwego, a nie pozornego, czy chwilowego wsparcia: zawsze wtedy idzie się po pomoc do Boga. A jedną z dróg, do Niego wiodących, jest ta, która prowadzi przez dobre serca i ręce ludzi Bożych.

Szukajmy zatem takich ludzi wokół siebie. A najlepiej – sami takimi bądźmy! Zadbajmy o mocną, osobistą więź z Jezusem. Pamiętajmy: Przykazanie Jego zaś jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim.

To do nas – do każdej i każdego z nas! Do mnie i do Ciebie! To jest recepta na szczęśliwe życie – i to nie tylko to wieczne…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.