Jak dotrzeć do serca człowieka?…

J

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ewa Rudnik, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Pan zawsze udziela Jej swoich łask i wszelkiego dobra! Zapewniam o modlitwie!

A u mnie dzisiaj – jak w każdą środę – dyżur na Wydziale Nauk Ścisłych i Przyrodniczych, a o 19:00 Msza Święta, po niej zaś: adoracja Najświętszego Sakramentu w ciszy, do godziny 21:00. Zapraszam do uczestnictwa, albo do duchowej łączności z nami.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co Pan konkretnie do mnie mówi? Jakie przesłanie do mnie osobiście dziś kieruje? Duchu Święty, przyjdź i oświeć umysł i serce!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 4 Tygodnia zwykłego, rok I,

1 lutego 2023., 

do czytań: Hbr 12,4–7.11–15; Mk 6,1–6

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi, a zapomnieliście o upomnieniu, z jakim się zwraca do was, jako do synów:

Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego przyjmuje za syna.”

Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił?

Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego opadłe ręce i osłabłe kolana wyprostujcie! Proste czyńcie ślady nogami, aby kto chromy nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony.

Starajcie się o pokój ze wszystkimi i o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana. Baczcie, aby nikt nie pozbawił się łaski Bożej, aby jakiś korzeń gorzki, który rośnie w górę, nie spowodował zamieszania, a przez to nie skalali się inni.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze.

A wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim.

A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”.

I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.

Gdyby tak chcieć wyprowadzić jedną, główną myśl z dzisiejszego słowa Bożego, to moglibyśmy powiedzieć, że mowa tu różnych sposobach, podejmowanych przez Boga, aby dotrzeć do serca człowieka.

W pierwszym czytaniu, z Listu do Hebrajczyków, Autor biblijny pisze o upomnieniu i karceniu, jakie stosuje Bóg, aby swoje dzieci naprowadzić na właściwą drogę. Słyszymy bowiem: „Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego przyjmuje za syna.” Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił?

Po czym Autor natchniony dodaje: Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego opadłe ręce i osłabłe kolana wyprostujcie! Proste czyńcie ślady nogami, aby kto chromy nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony.

Jak zatem wynika to z powyższych słów, owo karcenie, owe upomnienia, stosowane przez Boga, mają ostatecznie prowadzić do tego, że człowiek odzyska ducha, stanie mocno na nogach, zacznie żyć pełnią życia. Zatem, nie chodzi tu absolutnie o poniżenie człowieka, zdołowanie go, odebranie mu chęci życia – nic z tych rzeczy! Jak słyszeliśmy, Bóg obchodzi się [nami] jak z dziećmi.

Czyli, jak każdy dobry ojciec, zabiera zdecydowanie głos i zajmuje jasne, ojcowskie stanowisko, kiedy dziecko schodzi na złe drogi: upomina swoje dziecko, a jeżeli to nie pomaga, to stosuje mądrą karę. Nawet niekiedy surową!

Oczywiście, w naszych poplątanych i obłąkanych czasach taka postawa ojca to naruszenie wolności dziecka, za które ojciec ów może ponieść surowe konsekwencje, z odebraniem praw rodzicielskich włącznie, albo umieszczeniem w areszcie! Naturalnie, jeżeli faktycznie maltretowałby swoje dziecko, albo terroryzował całą rodzinę, to trzeba interweniować. Ale dzisiejszy świat doprowadził te sprawy do totalnego absurdu i postawił wszystko na głowie, promując idee tak zwanego „bezstresowego wychowania”.

Tylko jakoś nikt z owych promotorów takiego stylu nie bierze pod uwagę tego, że im bardziej „bezstresowo” dane dziecko będzie wychowywane, tym bardziej „stresowo” będą się później układały jakiekolwiek relacje z nim w przedszkolu, w szkole, na studiach i gdziekolwiek taki rozpieszczony i pewny siebie młody człowiek się pojawi.

Moi Drodzy, wiem doskonale, że to, co tu mówię, nie jest dla Was żadną nowiną! Wy to dobrze wiecie! I – co najciekawsze – dobrze o tym wiedzą ci, którzy te głupie, rzekomo nowoczesne idee wychowawcze promują w sposób zupełnie bezmyślny, czy wręcz innym narzucają. Oni wszyscy dobrze wiedzą, jak powinno wyglądać właściwe wychowanie, czego dowodem najczęściej jest to, że sami niejednokrotnie mają problemy ze swoimi dziećmi, które wychowywali w sposób „bezstresowy”.

I nie chodzi tu – żeby było jasne – by biedne dzieci dla zasady stresować. Ale trzeba je uczyć zasad i mądrze wymagać ich przestrzegania – i mądrze z tego rozliczać, w razie potrzeby wyciągając konsekwencje. I to pewnie spowoduje jakiś stres u dziecka, ale na pewno nie wyjdzie mu to na niekorzyść.

Tak właśnie Bóg stara się docierać do serca człowieka, mówiąc do niego także przez trudne doświadczenia, jakie go w życiu spotykają. Dobrze jest, moi Drodzy, w obliczu tychże doświadczeń, trudności, czy nawet cierpień, które na nas spadają – nierzadko niespodziewanie – stawiać sobie to pytanie, co Bóg chciał mi przez to powiedzieć? Jaki sygnał, jaką wiadomość, jakie przesłanie do mnie w ten sposób skierował?

Bo Bóg tą drogą naprawdę chce nam nierzadko powiedzieć coś bardzo, bardzo ważnego! To jest jeden ze sposobów docierania Boga do serca człowieka.

Innym jest ten, ukazany w dzisiejszej Ewangelii. Jest to nauczanie, spokojne i rzeczowe przemawianie do serc, przekonywanie… Jest to dobroć serca, jaką Jezus okazywał swoim słuchaczom – dzisiaj akurat swoim rodakom. Jaki był skutek tego nauczania, tego otwarcia?

Dobrze widzimy: Wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”.

Niestety, to doprowadziło – bo musiało doprowadzić – do takiego finału, iż Jezus nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał. Może tam przyjęli Go lepiej?…

Moi Drodzy, czy nie płynie stąd jakaś życiowa mądrość i życiowa prawda, że kiedy się mówi do drugiego spokojnie, rzeczowo i na argumenty – zwłaszcza w tych relacjach: rodzic – dziecko; nauczyciel – uczeń; przełożony – podwładny – to często „jak grochem o ścianę”. Trzeba więc – przepraszam za kolokwializm – huknąć pięścią w stół, a wtedy reakcja jest natychmiastowa. Może poprzedzona jakimś buntem, obrażeniem się, ale ostatecznie skuteczna.

Tylko, czy naprawdę o to chodzi? Czy tak mają – czy tak muszą – wyglądać relacje w rodzinie? I czy tak mają – czy tak muszą – wyglądać relacje Boga z człowiekiem i człowieka z Bogiem?… Czy nie wystarczy, że Bóg mówi do nas przez swoje Słowo – w liturgii Kościoła, albo przez osobistą lekturę? Czy nie wystarczy, że mówi do nas przez codzienne, zwyczajne okoliczności naszego życia? Czy naprawdę trzeba epidemii, wstrząsów, kataklizmów, trzęsienia ziemi, chorób, wojen – i tym podobnych nieszczęść – żeby do ludzi coś dotarło?

A czy mi osobiście wystarczy to, że – i co – mówi do mnie Bóg przez swoje Słowo?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.