Mądry zamysł Boży

M

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Daria Blok, która w swoim czasie należała do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Jej Pan błogosławi i udziela wszystkich swoich darów. Zapewniam o modlitwie!

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem. Co Pan konkretnie dziś do mnie mówi? Duchu Święty, pomóż nam to odkryć!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 5 Tygodnia zwykłego, rok I,

9 lutego 2023., 

do czytań: Rdz 2,18–25; Mk 7,24–30

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Pan Bóg rzekł: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc”.

Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta ziemne i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę „istota żywa”. I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny.

Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział:

Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała. Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta”.

Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.

Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali nawzajem wstydu.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w ukryciu.

Wnet bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, upadła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka rodem, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki.

Odrzekł jej: „Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest wziąć chleb dzieciom i rzucić psom”.

Ona Mu odparła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci”.

On jej rzekł: „Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił twoją córkę”. Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku, a zły duch wyszedł.

Słuchając dzisiejszego opisu stworzenia niewiasty, możemy dojść do wniosku, że już od samego początku jej pozycja została określona jako wyraźnie niższa od pozycji mężczyzny. Oto bowiem już w pierwszym zdaniu słyszymy, że Bóg chce powołać niewiastę jako «pomoc, odpowiednią dla mężczyzny». Jeżeli «pomoc», to znaczy, że to mężczyzna miałby być tym – by tak rzec – głównym rozgrywającym, a kobieta miałaby być od samego początku w jego cieniu i do jego usług. Tak to przynajmniej wygląda.

Ponadto, sposób jej powołania do istnienia także zdaje się tę pozycję potwierdzać, oto bowiem Bóg musiał uśpić mężczyznę, aby „wyciągnąć” z niego żebro, które potem posłużyło za „element wyjściowy” do stworzenia niewiasty. Już pomijając całą serię anegdot, jakie na ten temat powstały i funkcjonują w powszechnym obiegu, to sam sposób opowiedzenia tego ważnego wydarzenia, jakim było pojawienie się kobiety, jest dość oryginalny.

Oto bowiem Bóg zdaje się potrzebować jednego żebra, jakby bez niego nie mógł niewiasty powołać do istnienia. I jakby to żebro miało decydować o tej istotowej jedności i równości obojga ludzi, o czym to pierwszy mężczyzna tak powiedział: Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała. Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta. A Autor biblijny dopowiedział: Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.

Oczywiście, że nie żebro było tym elementem decydującym, ale zamysł Boga, który tak ukształtował mężczyznę, że w otoczeniu całego mnóstwa najróżniejszych istot żywych nie znalazł takiej, którą uznałby za równą sobie – i dopiero kiedy pojawiła się niewiasta, wówczas owa pierwotna tęsknota mężczyzny została w pełni zaspokojona.

Zatem, to zamysł Boży zadecydował o takim, a nie innym spojrzeniu mężczyzny na kobietę, to zamysł Boży zadecydował o istotowej równości obojga ludzi – równości co do godności, czyli co do podobieństwa do Boga, którym nie mogą się poszczycić żadne inne istoty żywe – a wreszcie: to zamysł Boży zadecydował, że są dwie płci, a więc mężczyzna i niewiasta, a nie pięćdziesiąt innych! Oraz, że człowiek rodzi się jako mężczyzna lub rodzi się jako niewiasta, a nie staje się jednym lub drugim w czterdziestym roku życia, bo taki akurat będzie miał kaprys.

Zatem, to dzisiejsze czytanie, chociaż opowiada o wydarzeniach z naszej perspektywy niewiarygodnych, może baśniowych, a może wręcz wywołujących uśmiech, to jednak – jeśli zwrócić uwagę na przesłanie w nim zawarte – mówi o sprawach fundamentalnych, podstawowych dla nas ludzi. Mówi o samej istocie i godności naszego człowieczeństwa! Brzmi to może patetycznie, ale tak to wygląda.

Bóg na początku stworzył człowieka, stworzył go jako mężczyznę i kobietę – i ukonstytuował fundamentalną równość między nimi, w równym stopniu zarówno mężczyznę, jak i kobietę, obdarzając ludzką, niezbywalną godnością i otaczając swoją bezgraniczną miłością. Właśnie ten opis – obok kilku jeszcze innych, zawartych w pierwszej Księdze Pisma Świętego – dobitnie o tym mówi.

Owa równość co do posiadanej godności i otrzymywanej od Boga miłości – przekracza wszelkie, później ustalone, rozróżnienia między ludźmi, chociażby wynikające z różnej narodowości, z różnych funkcji, jakie poszczególni ludzie pełnią w społecznościach świeckich, czy religijnych; różnego pochodzenia czy wykształcenia; z różnego wychowania – i tak dalej. Dobitnie mówi o tym dzisiejsza Ewangelia.

Z czysto ludzkiej perspektywy patrząc – a nawet, w jakimś stopniu: tej, z jakiej patrzył Jezus – kobieta, żebrząca dzisiaj u Niego o łaskę uwolnienia córeczki ze szponów ducha nieczystego, nie powinna Mu tak naprawdę zawracać głowy. Bo w końcu była to poganka, Syrofenicjanka rodem. Próba, jakiej została poddana przez Jezusa, naprawdę była dość surowa, wszak usłyszała: Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest wziąć chleb dzieciom i rzucić psom.

To w taki właśnie sposób, właściwy dla ówczesnego stylu wyrażania się w tamtym miejscu i w tamtej kulturze, została wyrażona prawda, wypowiedziana przez samego Jezusa w innym miejscu, że przyszedł «głównie do owiec, które poginęły z domu Izraela», a dopiero potem wieść o Nim ma się rozszerzyć po całym świecie. Taki był zamysł Jezusa, ale już chociażby wydarzenie, opisane w dzisiejszej Ewangelii, dobitnie i jaskrawo pokazuje, jak chętnie Jezus robił od tej swojej zasady wyjątki. Jeśli tylko zobaczył szczerą wiarę.

A już szczególnie – kiedy zobaczył wiarę tak wielką, jak ta, którą miała cudzoziemka, dzisiaj opisana. Wtedy okazywało się – tak, jak dzisiaj się okazało – że fakt pochodzenia z tego, czy innego narodu, nie gra roli, tylko wewnętrzne nastawienie danego człowieka. Bo w oczach Jezusa tak naprawdę wszyscy są równi! I wszyscy są otoczeni równą, taką samą, czyli bezgraniczną miłością. Tak widział człowieka Jezus. Tak widział człowieka Bóg, kiedy na początku czasów powoływał go do istnienia.

I teraz cała sprawa w tym, żeby w taki sposób drugiego człowieka – tego obok żyjącego, lub tego kiedykolwiek, choćby tylko raz i tylko „przypadkowo” spotkanego – widział każdy z nas! Czyli – jako fundamentalnie i istotowo równego sobie co do ludzkiej godności i umiłowania przez Boga.

Niech sposób budowania przez każdą i każdego z nas relacji z drugim człowiekiem będzie potwierdzeniem, że podzielamy to mądre spojrzenie Boże…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.