Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Dominika Sionek – życzliwa Osoba z Parafii Miastków, Siostra Jakuba, Studenta i byłego Prezesa Służy liturgicznej w Miastkowie. Życzę Jubilatce wszelkich Bożych darów i o nie się dla Niej modlę!
Moi Drodzy, wczoraj w naszym Duszpasterstwie odprawiliśmy Mszę Świętą w intencji zmarłego wczoraj – zupełnie po ludzku niespodziewanie, po krótkim pobycie w szpitalu – liczącego zaledwie czterdzieści dwa lata Przemysława, Pracownika firmy bliskich mi Osób z Diecezji warszawsko – praskiej. W kilkanaście Osób przyjechali wczoraj, na 20:00, do Siedlec, aby przeżyć Mszę Świętą w intencji swego Pracownika i Kolegi. Przyznaję, że byłem bardzo zbudowany postawą tych Ludzi!
A jednocześnie – wszyscy, a więc ja także, odbieramy to wydarzenie jako rekolekcje, które sprawił nam Pan. Bo wszyscy musimy być zawsze gotowi na to, by stanąć przed Nim – wtedy, kiedy On sam nas wezwie. Niech On sam da zmarłemu Przemkowi życie wieczne, niech pocieszy Jego Mamę i Bliskich, a nam wszystkim – niech pomoże wyciągnąć właściwe wnioski z tego znaku i wszystkich znaków, jakie nam daje.
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Dzisiaj mamy poniedziałek, ale słówko jest moje, bo Janek tym razem napisze w środę. Zatem, wsłuchajmy się w Boży przekaz i odszukajmy to jedno, konkretne przesłanie, z jakim Pan dzisiaj zwraca się do mnie osobiście. Niech Duch Święty natchnie i poprowadzi!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek 6 Tygodnia zwykłego, rok I,
13 lutego 2023.,
do czytań: Rdz 4,1–15.25; Mk 8,11–13
CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:
Adam zbliżył się do swej żony Ewy. A ona poczęła i urodziła Kaina, i rzekła: „Urodziłam mężczyznę z pomocą Pana”. A potem urodziła jeszcze Abla, jego brata. Abel był pasterzem trzód, Kain zaś uprawiał rolę.
Gdy po niejakim czasie Kain składał dla Pana w ofierze płody roli, Abel składał również pierwociny ze swej trzody i z ich tłuszczu. Pan wejrzał na Abla i na jego ofiarę; na Kaina zaś i na jego ofiarę nie chciał patrzeć. Smuciło to Kaina bardzo i chodził z ponurą twarzą.
Pan zapytał Kaina: „Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech waruje u wrót i łasi się do ciebie, a przecież ty masz nad nim panować”.
Rzekł Kain do Abla, brata swego: „Chodźmy na pole”. A gdy byli na polu, Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go.
Wtedy Bóg zapytał Kaina: „Gdzie jest twój brat, Abel?”
On odpowiedział: „Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego?”
Rzekł Bóg: „Cóżeś uczynił? Krew brata twego głośno woła ku Mnie z ziemi. Bądź więc teraz przeklęty na tej roli, która rozwarła swą paszczę, aby wchłonąć krew brata twego, przelaną przez ciebie. Gdy rolę tę będziesz uprawiał, nie da ci już ona więcej plonu. Tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi”.
Kain rzekł do Pana: „Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść. Skoro mnie teraz wypędzasz z tej roli i mam się ukrywać przed Tobą i być tułaczem i zbiegiem na ziemi, każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić”.
Ale Pan mu powiedział: „O, nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie!” Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka.
Adam raz jeszcze zbliżył się do swojej żony i ta urodziła mu syna, któremu dała imię Set, „gdyż – jak mówiła – dał mi Bóg potomka innego w zamian za Abla, którego zabił Kain”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął głęboko w duszy i rzekł: „Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu”.
I zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę.
Dość plastyczna opowieść z prapoczątków istnienia ludzkości – w swej warstwie historycznej musi budzić zastrzeżenia, czy nawet wywoływać uśmiech. Bo wszystko tu takie proste i oczywiste – żeby nie powiedzieć: uproszczone – a do tego wszystko jakoś tak… szybko się dzieje.
Dlatego nie koncentrujemy uwagi na samym przebiegu poszczególnych wydarzeń, ani nie dyskutujemy nad chronologią faktów – o ile w ogóle z faktami mamy do czynienia, a nie ze zredagowanym przez Autora biblijnego obrazem, będącym u swego źródła przekazywaną słownie legendą – tylko szukamy treści głębszych, ponadczasowych: szukamy Bożej nauki, jaka płynie dla nas z tego obrazu. A tutaj już mamy z czego skorzystać i na czy czym bazować.
Oto bowiem słyszymy, że ludzie – zgodnie zresztą z poleceniem samego Boga – zaczęli zaludniać ziemię. Pierwsi rodzice stali się rzeczywiście rodzicami. I oto okazało się, że już ci pierwsi potomkowie są tak bardzo różni, tak zupełnie różne, wręcz przeciwstawne postawy prezentują: Abel prawy i porządny, Kain – ulegający złu.
I to kolejna prawda, którą sobie uświadamiamy: zło od samego początku grasowało na świecie. Skądinąd wiemy, że początek jego istnienia na świecie wiąże się z nieposłuszeństwem pierwszych rodziców, ale dzisiaj dowiadujemy się, że ono faktycznie przeszło na ich potomków i mocno zawładnęło sercem ich starszego syna.
Natomiast następna informacja, jaka do nas płynie, to ta, że Bóg od samego początku wyraźnie rozróżniał postawy dobre człowieka od tych złych i odpowiednio na nie reagował. W dzisiejszym opisie przyjęło to taką oto formę, iż ofiara prawego Abla została przez Boga przyjęta, natomiast ofiara nieprawego Kaina – nie. Żeby jednak nie pozostawiać człowieka w stanie jakiejś niepewności, czy dezorientacji – Bóg tłumaczy motywy swojego działania, mówiąc do Kaina: Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech waruje u wrót i łasi się do ciebie, a przecież ty masz nad nim panować.
To nam pokazuje, że Bogu od samego początku zależało na tym, by człowiek szedł dobrą drogą i żeby go na taką właśnie drogę naprowadzać… Zatem, Bóg nie pozostawiał człowiek samemu sobie, tylko reagował na jego postawy i starał się te postawy kształtować, szanując oczywiście jego wolność, którą sam mu przecież ofiarował w akcie stwórczym. Dlatego też nie przeszkodził Kainowi w dokonaniu zbrodni, którą ten w sercu zamierzył i której faktycznie dokonał.
Oto bowiem – jak słyszeliśmy – na wyraźne upomnienie ze strony Boga, zacytowane przed chwilą, Kain w ogóle nie odpowiedział, tylko od razu zwrócił się do swego brata Abla: „Chodźmy na pole”. A gdy byli na polu, Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go. Co to oznacza?
To oznacza, że tak naprawdę wcale nie słuchał Boga i wcale nie zależało mu na tym, by postępować właściwie, ale by dopiąć swego. A w związku z tym, głos Boga, do niego skierowany, w ogóle nie miał dla niego żadnego znaczenia! Czyli, kiedy Bóg do niego mówił, on już właściwie był na ten głos zamknięty i wcale nie zamierzał go respektować!
Kiedy zaś dokonał zła i Bóg zapytał go o to, wówczas powtórzyła się dokładnie historia, opisana na kartach Księgi Rodzaju kilka stron wcześniej, a więc historia sądu nad pierwszymi rodzicami. Znowu było przekonywanie, że „to nie ja zrobiłem”, że „ja nic nie wiem”, a po złapaniu wręcz przez Boga „za rękę” – że „to nie moja ręka”. Oczywiście, prawdy nie dało się zatuszować, przeto Bóg ogłosił wyrok. Czy jednak w którymkolwiek zdaniu, wypowiedzianym przez Kaina, usłyszeliśmy chociaż odrobinę żalu za to, co zrobił? Raczej martwił się o samego siebie – jak żyć w sytuacji, w której Bóg nałożył na niego tak surową karę.
Okazało się jednak, że Bóg nawet takiego złoczyńcę bierze w obronę i nie pozwoli mu zrobić nic złego. Chociaż może akurat pozwolenie na to, by taki człowiek żył i borykał się z wyrzutami sumienia – to jest dopiero prawdziwa i surowa kara. Z drugiej jednak strony – jak już sobie wspomnieliśmy – jakoś nie było widać tych wyrzutów w zachowaniu Kaina.
Mamy zatem do czynienia z sercem zamkniętym i zablokowanym na wyraźne sygnały ze strony Boga. Gdyby bowiem Kain od samego początku postępował słusznie, czyli zgodnie z tym, co Bóg zapisał w jego sercu w akcie stwórczym i czego zapewne uczył go od samego początku, a potem gdyby wyciągnął wnioski z ostrzeżenia, jakie usłyszał po odrzuceniu składanej przezeń ofiary, a nawet gdyby wyraził szczery żal po tym, jak już popełnił zbrodnię – czyż życie jego nie potoczyłoby się inaczej? Niestety, zablokowane serce wszystko to uniemożliwiło…
I dlatego Jezus dzisiaj w Ewangelii stwierdza z całą mocą: „Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu.” I zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę. Jak słyszeliśmy, stało się to po tym, jak faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. Nie dlatego domagali się znaku, aby bardziej uwierzyć, ale aby bardziej zaszkodzić, sprzeciwić się, może ośmieszyć…
A przecież tyle już znaków Jezus na ich oczach dokonał! I cóż?… A no… nic! Bo serce było zablokowane, zamknięte, zimne, otoczone twardą skorupą! A wobec takiego – nawet Bóg, pomimo swojej wszechmocy, jest bezsilny. Bo nie może dokonać żadnego cudu, żadnego znaku. Bo nawet nie chce go wówczas dokonać, bo… po co?…
Nigdy nie pozwólmy na to, aby nasze serce zamknęło się i zablokowało na głos Boga i na Jego znaki!