Między nami a wami – przepaść…

M

Szczęść Boże! Moi Drodzy, u nas dzisiaj, po Mszy Świętej wieczorowej – Droga Krzyżowa. Zamiast piątku. A po niej – spotkanie Studenckiego Koła Formacyjnego.

Teraz zaś już zapraszam zatem do pochylenia się nad dzisiejszym Bożym słowem. Co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem się zwraca? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 2 Tygodnia Wielkiego Postu,

9 marca 2023., 

do czytań: Jr 17,5–10; Łk 16,19–31

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:

To mówi Pan Bóg: „Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie. Nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście. Wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną.

Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją! Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców.

Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne. Któż je zgłębi? Ja, Pan, badam serce i doświadczam sumienie, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania, według owoców jego uczynków”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIETEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do faryzeuszów: „Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody.

Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz, i został pogrzebany.

Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: «Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu».

Lecz Abraham odrzekł: «Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać».

Tamten rzekł: «Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki».

Lecz Abraham odparł: «Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają.» «Nie, ojcze Abrahamie, odrzekł tamten, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą.» Odpowiedział mu: «Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą»”.

Mocno Prorok Jeremiasz, przywołując słowa samego Boga, rysuje ostre i wyraziste przeciwstawienie sobie postawy zaufania Bogu i postawy zaufania człowieka do siebie samego, polegania wyłącznie na swoich możliwościach i zdolnościach. Możemy wręcz mówić o wykluczaniu się wzajemnym tych dwóch postaw.

Jak słyszymy bowiem – ten, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce, jest wręcz przeklęty! To bardzo mocne słowa. Taki człowiek jest […] podobny do dzikiego krzaka na stepie. Nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście. Wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną. A zatem – szkodzi sam sobie, na własne życzenie gotuje sobie los marny i beznadziejny.

Co innego człowiek, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją. Jest on – jak słyszymy – błogosławiony, ponieważ jest […] podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców.

Widzimy zatem, że między jedną, a drugą postawą, nie ma nawet maleńkiej nitki łączności, te dwie postawy się wzajemnie absolutnie wykluczają, są sobie zupełnie przeciwstawne. Dlatego nie da się między nimi umieścić jakiejś postawy pośredniej, czyli takiego „trochę” zaufania Bogu, a „trochę” sobie… Takiego: „za, a nawet przeciw”… Albo też – takiego „trochę za”, a „trochę przeciw”, czyli… nie bardzo wiadomo, jak…

Takiej postawy przyjąć, ani zaakceptować się nie da, chociaż wielu od zawsze próbowało i dzisiaj próbuje. Na zasadzie: „Panu Bogu świeczkę, a i diabłu ogarek”… Żeby sobie żadnej drogi odwrotu i ucieczki nie zamykać, gdyby się miało niespodziewanie okazać, że ta siła, której się aktualnie zaufało, po prostu przegrała, okazała się słabszą od tej drugiej, a wtedy płynnie przeszłoby się na tę „drugą stronę mocy”. Tak się nie da!

Bo – wedle Bożego zamysłu – między: błogosławiony, a: przeklęty – nie ma nic pośrodku. Nie ma nikogo pośrodku. Zatem, albo człowiek opowiada się w stu procentach po stronie Boga, a wówczas nie robi żadnych umizgów do złego, albo – opowiada się w stu procentach po stronie złego, ale wtedy niech się nie spodziewa, że Bóg powie: „Nic się w sumie nie stało, wszystko w porządku!”

Nie, to nie jest w porządku! Stanie duchowym rozkroku nie jest w porządku. Nie na darmo w Apokalipsie Świętego Jana czytamy słowa Jezusa, objawiającego się temuż Apostołowi, a mówiącemu do wiernych jednego z lokalnych Kościołów, że mają być gorący, albo zimni! Albo – albo! Dwie możliwości – i żadnej trzeciej, pośrodku…

Jeżeli zaś człowiek chwieje się na dwie strony i po żadnej nie chce się na sto procent opowiedzieć, to można śmiało przyjąć, że opowiedział się po stronie zła. Bo mu po prostu nie zależy na Bogu, nie stara się o Jego bliskość, o jedność z Nim, kombinuje na prawo i lewo, a zatem uważa kogoś innego – także i siebie samego – za równego Bogu, albo przynajmniej mogącego się z Nim w jakimś stopniu równać.

Dlatego taką postawę uznać należy za praktyczne opowiedzenie się przeciwko Bogu. Nie chce On bowiem z naszej strony miłości połowicznej, jedynie częściowej, albo okazyjnej. On chce daru naszego serca – tak, jak On sam oddał się nam bezgranicznie i hojnie. Stąd też zachęca nas do opowiedzenia się po Jego stronie. Ale nas do tego nie zmusza. Każdy jest wolny i każdy sam o sobie decyduje. Ale też potem każdy odpowiada za swoje decyzje. I ponosi ich konsekwencje.

Tak, jak bogacz z dzisiejszej Ewangelii. Słyszymy o nim, że ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. I w ogóle nie zwracał uwagi na to, że u bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody.

Kiedy po śmierci jednego i drugiego sytuacja odmieniła się diametralnie i biedak stał się bogaty na całą wieczność, a dotychczasowy bogacz spadł na dno moralnej i wiecznej nędzy, wówczas doszło do ciekawej konfrontacji poglądów i oczekiwań, a może i wyobrażeń. Bo kiedy bogacz w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, i kiedy ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie, wówczas zawołał: «Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu».

Przypomnijmy sobie, że dopiero co – świetnie się bawił! Teraz nie było mu do śmiechu. Bo przekonał się, że przegrał. Przegrał wszystko – i to z kretesem! I tak, jak wcześniej nie miał krzty litości dla żebraka, który u bram jego wystawnego pałacu leżał w nędzy, tak teraz miało się okazać, że i dla niego już nie będzie krzty litości i zmiłowania. Będzie cierpiał na wieki!

Słowa Abrahama, skierowane do niego, stanowią biblijną podstawę nauki, jaką po dziś dzień głosimy w Kościele w tej kwestii. Abraham powiedział: Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać.

Szczególnie to drugie zdanie musi nas mocno poruszyć, bo jasno wynika z niego, że między Niebem a piekłem nie ma żadnego porozumienia, jakiegoś połączenia, kompromisu, choćby częściowego… Tylko ogromna przepaść – czyli całkowity brak komunikacji pomiędzy tymi dwiema rzeczywistościami.

Zatem, moi Drodzy: albo Niebo – albo piekło! Taką mamy perspektywę. Nie ma trzeciej możliwości, nie ma żadnej deski ratunku dla kogoś, kto znalazł się w Otchłani.

A w tym kontekście, na nic zdała się jeszcze jedna próba ratunku, podjęta przez bogacza, kiedy to stwierdził błagalnie: Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Już pogodził się ze swoim losem, ale widząc, co narobił i w co się – mówiąc kolokwialnie – „wpakował”, chciał ustrzec przed tym swoich najbliższych, za których czuł się odpowiedzialny. To chyba ostatni odruch dobra z jego strony…

Ale i ten okazał się daremny, bowiem Abraham odparł: «Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają.» «Nie, ojcze Abrahamie, odrzekł tamten, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą.» Odpowiedział mu: «Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą».

Oczywiście, że nie uwierzą! Przecież inny Łazarz, brat Marii i Marty, powstał z martwych, wskrzeszony przez Jezusa. Czy uczeni w Piśmie i faryzeusze uwierzyli? Nie, tylko potem jeszcze bardziej czyhali na życie i Łazarza, i Jezusa – właśnie dlatego, że wielu prostych ludzi, z powodu tego wskrzeszenia, uwierzyło i poszło za Jezusem.

Tak, prości ludzie uwierzyli, ale nie ci, wielcy tego świata, którzy serca mieli zimne i zamknięte. Im nawet to powstanie z martwych – dokonane publicznie, na oczach całego tłumu, i to po czterech dniach od śmierci, a więc kiedy już wszystko zdawało się definitywnie rozstrzygnąć – nie dało do myślenia, nie poruszyło ich serc!

Podobnie, jak jeszcze jedno powstanie z martwych: Zmartwychwstanie Jezusa! Czyż wtedy ci sami, oporni i zawzięci ludzie, nie tłumaczyli, że to uczniowie wykradli w nocy ciało swego Mistrza? Zatem, Umarły wrócił do życia, wrócił do nich, ale oni się nie nawrócili. Bo to nie doraźne cuda powodują wzrost wiary – także w naszych czasach i w naszej obecnej rzeczywistości – ale codzienne, konsekwentnie trwanie w jedności Bogiem, słuchanie Go i zapraszanie do serca. To ma o wiele większe znaczenie i o wiele większą skuteczność, niż największe nawet i najbardziej zaskakujące cudowności, dziejące się jednak doraźnie. One – owszem – mogą pomóc w tym sensie, że potwierdzą i umocnią naszą wiarę, ale tylko tę wiarę, którą zbudowaliśmy i wciąż budujemy i wzmacniamy na „normalnej” drodze. Jeżeli tej „normalnej” drogi zabraknie, to i same cudowności nic nie dadzą.

I będzie problem, bo – przypomnijmy – rozstrzyga się w ten sposób nasza wieczność: Niebo, albo piekło. Błogosławiony – albo przeklęty! Bóg nie pozostawia złudzeń i nie czyni fałszywych nadziei. Mówi jasno i zdecydowanie, rozstrzyga radykalnie.

Owszem, bardzo zachęca do dobra i bardzo ostrzega przed złem i jego skutkami, chciałby też wszystkich mieć u siebie, w swoim Domu – ale nic na siłę. Każdy sam musi określić, czy chce być błogosławiony, czy przeklęty.

Niech zatem radykalizm Boga, który przebija z dzisiejszego pouczenia i z całej nauki i postawy Bożej – udzieli się także nam! Byśmy się zawsze jasno opowiadali: „za” – czy „przeciw”. Byśmy zawsze byli albo gorący – albo zimni. Oczywiście, najlepiej, byśmy byli zawsze „za” – i zawsze gorący. Gorący duchem i sercem! Bogaci przed Bogiem… Tak byłoby najlepiej!

Ale to zawsze – tylko i wyłącznie nasz wybór. Nasz wolny wybór…

5 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.