Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rozpoczynam Rekolekcje w Parafii Świętego Brata Alberta w Łukowie. I tak, jak przy poprzednich Rekolekcjach, tak i dzisiaj – chcę zaznaczyć, że pewne treści będą się powtarzały z tymi, które były na poprzednich Rekolekcjach. To dlatego, że ci, do których mówię i z którymi jestem tam, w Parafii, słyszą to po raz pierwszy, a poza tym chciałbym wraz z nimi przejść tę wspólną, rekolekcyjną drogę. Zależy mi też na wypracowaniu pewnego własnego stylu prowadzenia Rekolekcji. A to polega właśnie na powtarzalności pewnych duszpasterskich „chwytów”.
Niestety, odbija się to na Was, bo musicie co i raz czytać to samo. Nawet myślałem, żeby na te dni rekolekcyjne poprosić Współautorów bloga, aby zastąpili mnie w pisaniu rozważań. Z drugiej jednak strony, nieraz Uczestnicy Rekolekcji pytają o możliwość powrotu do wygłoszonych treści, a wtedy odsyłam ich właśnie tutaj. Proszę przeto, byście jakoś to zdzierżyli – albo nie czytajcie, albo czytajcie tylko to, co się nie powtarza, albo… Zróbcie, jak chcecie!
Pod rozważaniem – rozważanie Drogi Krzyżowej, związanej tematycznie z hasłem Rekolekcji. Mamy tu dzisiaj w programie dwukrotnie nabożeństwo Drogi Krzyżowej, a oprócz tego – naukę stanową dla Mężczyzn. Po obiedzie zaś mam być w jednym z łukowskich liceów, na spotkaniu z Młodzieżą. Zaproponowałem Księdzu Adamowi Potapczukowi, Organizatorowi tegoż spotkania, aby przyjęło ono formę „konferencji prasowej”, to znaczy by Młodzież napisała na kartkach pytania, w sprawach, jakie ją interesują, a ja na nie spróbuję odpowiedzieć. Tak „na spontana”, bez wcześniejszego przygotowania. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Zachęcam Was, moi Drodzy, do dzisiejszego uczestnictwa w Drodze Krzyżowej – w swojej Parafii. A kto może, to zapraszam do Łukowa.
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim osobistym przesłaniem do mnie się zwraca? Duchu Święty, rozjaśnij umysły i serca!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE – 1,
Piątek 4 Tygodnia Wielkiego Postu,
24 marca 2023.,
do czytań: Mdr 2,1a.12–22; J 7,1–2.10.25–30
CZYTANIE Z KSIĘGI MĄDROŚCI:
Mylnie rozumując bezbożni mówili sobie: „Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim!
Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres sprawiedliwych ogłasza jako szczęśliwy i chełpi się Bogiem jak ojcem.
Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników.
Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo, jak mówił, będzie ocalony”.
Tak pomyśleli i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dusz czystych.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus obchodził Galileę. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi mieli zamiar Go zabić.
A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie.
Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: „Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem? Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest”.
A Jezus ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: „I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest tylko Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał”.
Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła.
Bogu Najwyższemu i Trójjedynemu niech będzie wieczna chwała, cześć i uwielbienie, a także nasze ogromne i serdeczne dziękczynienie za to, że nam pozwolił doczekać tego, już kolejnego w naszym życiu Wielkiego Postu, a w jego trakcie – tych oto świętych Rekolekcji, które dziś rozpoczynamy.
U początku tego jakże wyjątkowego czasu, z całego serca witam całą Wspólnotę parafialną – Rodzinę parafialną – pod wezwaniem Świętego Brata Alberta w Łukowie, na czele z jej Proboszczem, Księdzem Leszkiem Przybyłowiczem, z którym mam radość znać się już od wielu lat. Serdecznie dziękuję za to dzisiejsze zaproszenie, ale też – za wcześniejsze zaproszenie, w czerwcu zeszłego roku, kiedy to wspólnie przeżywaliśmy przygotowanie, a potem wprowadzenie Relikwii Świętej Siostry Faustyny Kowalskiej.
Bardzo to było ważne i piękne dla mnie przeżycie – szczególnie to, kiedy po każdej Mszy Świętej mogłem podawać Wam te święte Relikwie do ucałowania. I to wtedy właśnie, w czasie tamtego spotkania, Ksiądz Proboszcz zaprosił mnie do przeprowadzenia, a właściwie: do przeżycia wraz z Wami, tego błogosławionego czasu.
Witam zatem Księdza Proboszcza i Jego najbliższych Współpracowników, szczególnie zaś Księdza Adama, którego dobre słowo, do Księdza Proboszcza skierowane, sprawiło, że odważył się on mnie zaprosić i mi zaufać. To świadczy o tym, że Ksiądz Adam ma naprawdę dużą siłę perswazji!
Witam wreszcie całą Rodzinę parafialną, wraz z jej Wspólnotami i Osobami, szczególnie zaangażowanymi w jej funkcjonowanie, dzielnie na co dzień wspierającymi Duszpasterzy.
Wyruszamy zatem, moi Drodzy, w trzydniową, rekolekcyjną drogę, która będzie takim naszym wspólnym kroczeniem na spotkanie z Jezusem. I pozwólcie, że już dzisiaj, na samym początku, jasno i mocno podkreślę, że Rekolekcje – te, nasze, jak i każde inne – to nie jest jedynie taki czas, w którym to do parafii przybywa jakiś ksiądz, którego proboszcz zaprosił, a który skądś tam przyjechał i teraz dopiero nauczy ludzi, jak mają żyć, teraz dopiero ich wszystkich olśni i zachwyci, zabłyśnie przed nimi elokwencją i wymową, wykształceniem i ogólnym „wychlastem”, zrobi furorę, parafię nawróci i w blasku chwały, zadowolony z siebie, wyjedzie.
Moi Drodzy, nic z tych rzeczy! Podkreślam to bardzo mocno: nic z tych rzeczy! Przynajmniej ja osobiście absolutnie tak nie traktuję żadnych rekolekcji: ani tych, które sam przeżywam, ani – tym bardziej – tych, które prowadzę. Rekolekcje bowiem to – jak sobie wspomnieliśmy – czas wspólnego wędrowania, czas wspólnej drogi, czas wspólnej pracy! Tak, czas wspólnej pracy! Pracy, którą – jako pierwszy – podejmuje Rekolekcjonista, a następnie Duszpasterze Parafii, a następnie: cała Parafia i wszyscy Uczestnicy. I właśnie do takiego przeżywania tych Rekolekcji – i każdych innych – chciałbym Was zaprosić.
Dlatego nie bądźcie, moi Drodzy, zdziwieni, że każdego dnia, w ramach rozważania, zanim przejdę do kilku refleksji na temat Bożego słowa, będzie kilka uwag, dotyczących hasła Rekolekcji oraz myśli na poszczególnie dni. Będę też mówił o innych, ważnych sprawach, dotyczących właśnie tej naszej wspólnej pracy. Może się to będzie komuś wydawało niepotrzebne – bo z takimi uwagami już się spotykałem – ale ja to robię celowo i świadomie, bo bardzo zależy mi na tym, abyśmy wszyscy, naprawdę wszyscy, zaangażowali się w przeżywanie tych Rekolekcji! I to nie tylko tu, w kościele, ale także w naszych domach.
Dlatego już teraz proszę, abyśmy ten czas wspierali naszą modlitwą. Proszę, abyśmy wszyscy intencje tych Rekolekcji dołączyli do naszych codziennych modlitw – tych, które zwyczajowo, codziennie odmawiamy. Bo przecież wiemy doskonale, że każdy z nas ma wypracowany jakiś swój własny styl modlitwy, jakiś swój osobisty sposób kontaktowania się z Bogiem – i ten styl jest najlepszy. To znaczy: najlepszy dla mnie. Bo jest mój.
On wcale nie musi odpowiadać mojemu sąsiadowi, mojemu znajomemu – on będzie miał swój styl, który dla niego będzie najlepszy. Bo będzie jego. Tak, Bóg z każdym z nas układa osobiste relacje. I właśnie w te relacje zechciejmy wpisać intencję naszych Rekolekcji.
Aby jednak zaznaczyć jedność pomiędzy nami, jako członkami tej rekolekcyjnej Wspólnoty, to proszę, abyśmy codziennie odmówili jedną, taką samą modlitwę, którą będę tutaj wskazywał. Obojętnie, o której porze dnia, ale tę jedną modlitwę wszyscy odmawiamy. Ja również! I – uwaga! – odmawiamy ją w domu, nie w kościele, właśnie dlatego, aby w naszych domach także było widać i czuć rekolekcyjną atmosferę. Czyli – przeżywamy Rekolekcje nie tylko w kościele, ale także w naszych domach.
Natomiast tam, w naszych domach, można – i jak najbardziej to polecam – odmówić ją wspólnie z domownikami, albo z sąsiadem lub sąsiadką, zwłaszcza, jeśli są osobami samotnymi. Dzisiaj niech tą modlitwą, która nas zjednoczy, będą dwa dziesiątki Różańca Świętego, tajemnica pierwsza i druga bolesna: Modlitwa Jezusa w Ogrójcu oraz Biczowanie Pana Jezusa. Jutro będą dwa następne, a zakończymy tę cząstkę Różańca Świętego w niedzielę. Tak zatem dzisiaj: dwie pierwsze tajemnice bolesna. W jakich zaś intencjach będziemy się modlić?
Chciałbym tu zaproponować takie cztery, stałe intencje rekolekcyjne, które też będę się starał codziennie przypominać:
►o błogosławione i liczne owoce duchowe tego czasu dla nas wszystkich, co wyrazi się podjęciem w niedzielę, w ostatnim dniu, konkretnego postanowienia z Rekolekcji, a potem w jego dokładnej realizacji – już od dzisiaj myślmy nad tym, jakie to postanowienie powinno być, a ja więcej powiem o tym w niedzielę;
►za Rekolekcjonistę i Spowiedników – o światło Ducha Świętego i odwagę w jasnym i konkretnym przekazywaniu Bożej prawdy; szczególnie obejmując modlitwą Księży, którzy w tych dniach służą nam w konfesjonałach, a którym już dziś bardzo dziękujemy za tę posługę;
►za tych, którzy mogą w tych Rekolekcjach uczestniczyć, ale z różnych względów nie chcą – często już od wielu lat – aby jak najszybciej zechcieli skorzystać z Bożego zaproszenia;
►i za tych, którzy chociaż bardzo chcą w nich uczestniczyć, to jednak nie mogą – z powodu wieku, stanu zdrowia czy innych, niepokonalnych przeszkód, uniemożliwiających im przybycie do świątyni.
Tych ostatnich szczególnie gorąco pozdrawiamy (przekażcie im te pozdrowienia w Waszych domach!) i prosimy – zwłaszcza Starszych czy Chorych – aby chociaż cząstkę swego cierpienia, swego codziennego krzyża, ofiarowali w intencji tego czasu. Bardzo im za to już teraz dziękujemy. Niech uważają się za pełnoprawnych Uczestników tych Rekolekcji. Niech ten czas będzie i dla nich owocny!
I tak właśnie duchowo uzbrojeni, podejmujemy refleksję nad Bożym słowem. A skoro powiedzieliśmy sobie, że będzie to nasza wspólna droga, wspólne kroczenie na spotkanie z Jezusem, to niech także On sam będzie naszym Przewodnikiem na tej drodze, niech On sam nas poprowadzi. Niech nas poprowadzi swoim Słowem.
Dlatego też nie będziemy sobie dobierali jakichś specjalnych tekstów, które by może lepiej pasowały Rekolekcjoniście, ale wsłuchujemy się dokładnie w to Słowo, które zostało odczytane, a które Kościół przeznaczył na te trzy dni. W ten sposób to Pan sam wskaże nam drogę rekolekcyjnej refleksji.
Aby zaś ta refleksja nie była mówieniem o wszystkim naraz, to określimy sobie jej główną myśl – hasło Rekolekcji, i właśnie ta myśl będzie nam porządkowała to wszystko, co będziemy tu sobie mówili. Proponuję, aby tym hasłem były słowa z niedzielnej Ewangelii: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!
W niedzielę usłyszymy to zdanie w kontekście, w jakim zostało wypowiedziane, ale samo w sobie jest ono na tyle ciekawe, głębokie i pełne treści, że – jak sądzę – dobrze nadaje się na główne hasło naszej rekolekcyjnej wspólnej pracy.
Dlatego właśnie wybieramy to hasło: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ! – i każdego dnia będziemy sobie rozważać jedną część tego hasła, jeden aspekt. I tak oto dzisiaj zastanowimy się nas samym słowem i pojęciem: NAUCZYCIEL, jutro natomiast weźmiemy na warsztat słowa: NAUCZYCIEL JEST, aby w niedzielę zakończyć refleksją nad słowami: NAUCZYCIEL WOŁA CIĘ.
Tak zatem: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ! Kim jest ów NAUCZYCIEL? Nie mamy wątpliwości – nawet jeszcze może nie kojarząc tego zdania z kontekstem, w jakim zostało wypowiedziane w niedzielnej Ewangelii – że chodzi o Jezusa Chrystusa. I tak jest w istocie, o czym się przekonamy pojutrze. Ale dzisiaj, w pierwszym czytaniu, słyszymy takie słowa: Mylnie rozumując bezbożni mówili sobie: Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim!
Po czym słyszymy dalsze narzekania «bezbożnych» na owego «sprawiedliwego», jaki to on zły, jaki złośliwy i czepliwy, a nade wszystko – jak bardzo im miesza w szykach.
Stąd jedyne rozwiązanie problemu, jaki sobie sami stworzyli, mogło być tylko jedno: Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo, jak mówił, będzie ocalony. Jaki mógł być tego efekt?
Autor biblijny nie pozostawia w tej kwestii żadnych wątpliwości, kiedy już w pierwszym zdaniu, które tu sobie przywołaliśmy, mówi, iż bezbożni mówili to, co mówili – mylnie rozumując. A w ostatnich zdaniach usłyszeliśmy: Tak pomyśleli i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dusz czystych. Na tyle się im zdało czyhanie na sprawiedliwego.
Okazało się, że Bóg ma go w swojej opiece, dlatego nawet, jeżeli dozna on jakichś przykrości, to i tak Bóg ostatecznie wyprowadzi z nich dobro – dla niego samego i dla całego jego otoczenia.
Warto jednak zatrzymać się na chwilę nad osobą tegoż sprawiedliwego i zapytać: O kogo tu chodzi? Kto jest tym sprawiedliwym? Z pewnością, dobrze nam ten opis pasuje do któregoś z Proroków Starego Testamentu. A właściwie – do każdego. Wszak sam Jezus retorycznie zapytał kiedyś faryzeuszy i uczonych w Piśmie: Któregoż z Proroków nie prześladowali wasi ojcowie? Dokładnie tak: prześladowali wszystkich! I to właśnie z tych powodów, które tu dziś wyliczył Autor natchniony, wkładając w usta bezbożnych bardzo konkretne, chociaż oczywiście głupie oskarżenia pod adresem owego sprawiedliwego.
Możemy zatem tu widzieć Proroków. Ale możemy także – jak już sobie wspomnieliśmy – widzieć samego Jezusa. Wyraźnie wskazuje nam na to Ewangelia, w której jesteśmy świadkami – by tak to ująć – zaciskania się pętli wokół Jezusa: pętli nienawiści, złości, chęci zemsty i jakiejś diabelskiej, coraz bardziej miotającej się wściekłości. Ewangelie rzeczywiście mówią o takim zjawisku, szczególnie w czasie, kiedy zbliżały się coraz bardziej dni Męki Jezusa.
A w liturgii te słowa, te opisy, słyszymy właśnie w tych dniach, kiedy zbliżamy się coraz bardziej do przeżywania Świętego Triduum Paschalnego. Nawet dzisiaj kilka razy pojawia się informacja, że przeciwnicy chcą Jezusa pojmać, chcą Go zabić – i chętnie już by to zrobili, gdyby nie to, że godzina Jego jeszcze nie nadeszła. A to pokazuje tylko, że Jezus jest i do końca pozostanie Panem sytuacji, że – owszem – odda się w ręce prześladowców i nawet odda życie, ale w czasie, w którym sam wybierze i który według Niego będzie tym najlepszym czasem na złożenie zbawczej ofiary za swój lud. Ofiary – też to podkreślmy – złożonej od początku do końca dobrowolnie!
Zatem, zarówno w osobach Proroków, jak i w osobach innych ludzi, których Pismo Święte określa mianem sprawiedliwych, a wreszcie w Osobie Jezusa Chrystusa – możemy zobaczyć tego, kogo dzisiaj określamy mianem: NAUCZYCIEL. Jest to więc ktoś sprawiedliwy, jest to ktoś odważny, kto nie obawia się iść pod prąd modom i opiniom, kto nie ulega żadnej poprawności politycznej, ani obyczajowej, tylko daje świadectwo prawdzie i tej prawdy naucza: najpierw swoim przykładem, a potem także słowem.
W Starym Testamencie takim najwyższym i jedynym Nauczycielem był oczywiście Bóg. W Nowym też, tylko akurat tutaj wypełnił tę misję przez – i w Osobie – Jezusa Chrystusa, swego wcielonego Syna. Zatem, to Bóg jest najwyższym Nauczycielem, a co za tym idzie – najwyższym Autorytetem dla człowieka! Przewodnikiem, Mistrzem, Mentorem – i czego by tu jeszcze nie wymienić. Bóg – i tylko On!
No, dobrze – powiemy – ale jak w takim razie spojrzeć na ludzi, którzy są naszymi nauczycielami? Bo tacy też są – nie mamy co do tego wątpliwości. Pierwszymi nauczycielami są rodzice – i dobrze, gdyby o tym zawsze pamiętali, a nie zrzucali swojej powinności i swojej odpowiedzialności na szkołę, parafię, klub sportowy, czy cokolwiek innego. Rodzice, a po nich właśnie nauczyciele w szkole, instruktorzy na różnych kursach, trenerzy w klubach i zespołach sportowych, ale także duszpasterze!
A czyż takim nauczycielem nie może być mąż dla żony (i na odwrót), brat dla siostry (i na odwrót), kolega dla kolegi, przyjaciel dla przyjaciela, sąsiad dla sąsiada? A także – odważmy się i na takie spostrzeżenie – dziecko dla rodzica i uczeń dla swego pedagoga w szkole. Także i po tej linii może iść wzajemne wychowywanie, wzajemne nauczanie. Jak?
Dobrze wiemy i na pewno mamy takie doświadczenie, że dziecko po prostu może rodzicowi, a uczeń pedagogowi, zadać w szczerości swego dziecięcego serca jakieś pytanie, które tak poruszy serce tegoż dorosłego, że zmusi go do trzeźwego myślenia. Albo do wstydliwego ukrywania wzroku przed dzieckiem, kiedy to – na przykład – zapyta tatę, dlaczego krzyczy na mamę, albo czemu bije mamę? Albo zapyta oboje rodziców, dlaczego się kłócą? I dlaczego tak brzydko siebie nawzajem nazywają?
Oczywiście, w reakcji na to zawsze można uciec się do starego jak świat i wypróbowanego „w bojach” sposobu na poradzenie sobie z takim pytaniem, a więc do warknięcia: „Cicho, smarkaczu!” Ale to chyba jednak nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem. I na pewno nie uciszy wyrzutów sumienia, ani nie przyniesie psychicznego komfortu, a tym bardziej – nie zaradzi problemowi. A właśnie w taki sposób dziecko staje się – przecież zupełnie nieświadomie – nauczycielem dla swoich rodziców, stawiając im wysoko moralną poprzeczkę.
Tak, czy owak, mówimy tu o nauczycielach, których szukamy wśród ludzi – wszystkich ludzi, zarówno tych starszych, jaki i tych młodszych; wykształconych, jak i niewykształconych; wysoko postawionych, jak i tych, zajmujących niziny hierarchii społecznej. Oni wszyscy są tymiż nauczycielami. Często – dla siebie nawzajem.
I teraz – jak to się ma do tego, że przecież powiedzieliśmy sobie, iż jedynym Nauczycielem jest Bóg, a w Nowym Testamencie – w Osobie Jezusa Chrystusa? Jak to się ma – jedno do drugiego? Patrząc na Proroków Starego Testamentu, ale i na Apostołów Jezusa, ale i na wszystkich, zwanych na kartach Pisma Świętego «sprawiedliwymi», łatwo stwierdzimy, że człowieka o tyle możemy nazwać nauczycielem i za takowego uważać, o ile żyje on w jedności z Bogiem, jest Jego świadkiem, jest tym nauczycielem – w imieniu Boga! W imieniu Jezusa Chrystusa! Czyli, jeżeli sam o Nim świadczy swoją postawą, a więc jest – no, właśnie – sprawiedliwy, uczciwy, oddany, cierpliwy, mądry. Po prostu – święty!
Zatem, my, wierzący w Jezusa – my, Jego uczniowie, wyznawcy i przyjaciele – nie możemy uważać za swojego nauczyciela nikogo, kto nas oddala od Jezusa, kto zaprzecza Jego słowom; kto naucza czego innego, niż Jezus, kto jest antyświadectwem, dawanym Jezusowi; kto po prostu w Jezusa nie wierzy i w Jego słowo nie wierzy. Dla człowieka wierzącego ktoś taki nie może być nauczycielem, nie może być autorytetem – to chyba jasne.
Okazuje się jednak, że nie do końca. Bo my dzisiaj – przyznajmy to szczerze – różnych nauczycieli słuchamy, różnych mędrców tego świata, medialnych ekspertów od wszystkiego i komentatorów na każdą okazję! Zobaczmy, jak łatwo dajemy sobie wmówić różne głupie rzeczy i niestworzone bzdury – tylko dlatego, że zostały wypowiedziane ze szklanego ekranu, albo pojawiły się w internecie. Przykład?
A chociażby te wszystkie oskarżenia, jakie teraz wysuwa się przeciwko Janowi Pawłowi II – na podstawie sfabrykowanych i ponad wszelką wątpliwość zmanipulowanych i sfałszowanych esbeckich tak zwanych „dokumentów”. Jakże łatwo ci, dla których Jan Paweł II był rzekomo wielkim nauczycielem i przewodnikiem, i niekwestionowanym autorytetem – teraz zaczynają zastanawiać się, że może jednak coś tam… ewentualnie… nie do końca…
Bo jakiś „redaktorczyna” jakieś stacji telewizyjnej, która z atakowania Kościoła i negowania zasad chrześcijańskich uczyniła wręcz sztandar dla swojej działalności, zmontował jakiś reportaż, a politycy i różni szemrani tak zwani „eksperci”– i niestety, wstyd to powiedzieć, ale i duchowni – poszli za tym, jak stado baranów na rzeź i powtarzają te dyrdymały, siejąc ludziom zamęt w głowach.
To jak to w końcu jest z tym Janem Pawłem II? Jak to jest z tym naszym śpiewaniem przy każdym z Nim spotkaniu: „Sto lat!”; „Kochamy Cię!”, „Zostań z nami!”? Jak to jest? Czy prawie dwadzieścia siedem lat ofiarnej posługi, mądrego nauczania, ale i cierpienia, znoszonego w intencji całego Kościoła – dzisiaj może przekreślić jeden zmanipulowany reportaż komercyjnej stacji, nastawionej na zysk i sensację? To kto jest w końcu dla nas nauczycielem? Kto jest autorytetem?
Czy naprawdę nasze doświadczenie, wynikające z wielu już może przeżytych na tym świecie lat, nie skłania nas do tego, by naprawdę bardzo ostrożnie i z namysłem przyglądać się temu, co nam pokazują i wsłuchiwać się w to, co nam mówią – ci właśnie, którzy sami sobie nadają prawo bycia naszymi nauczycielami?
Moi Drodzy, dzisiaj to pytanie musimy sobie wszyscy postawić – wszyscy, począwszy ode mnie: Kto jest moim nauczycielem? Kto jest moim autorytetem? Tak, właśnie autorytetem! I pytamy o to dzisiaj, w dobie totalnego kryzysu autorytetu, ale też wobec ewidentnego – to widać na każdym kroku – poszukiwania przez ludzi kogoś, kto byłby dla nich autorytetem, punktem odniesienia, przewodnikiem, wsparciem… No, właśnie – nauczycielem! Okazuje się, że ludzie kogoś takiego potrzebują – kogoś ponad sobą, kto byłby dla nich jakimś wzorcem. To jest potrzeba wpisana w ludzkie serce. I to w każde serce – zarówno człowieka młodego, jak i dorosłego, jak i tego… bardzo dorosłego.
I dobrze, jeśli tę potrzebę człowiek ów zaspokaja odniesieniem do Jezusa i ludzi, którzy żyją z Jezusem, żyją Jezusem – i o Nim świadczą, głoszą Go, na Niego wskazują i do Niego prowadzą. Dobrze, jeśli ku takim autorytetom się zwrócą. Bo w przeciwnym razie, takim autorytetem staje się polityk, staje się celebryta, staje się bohater serialu, staje się medialny ekspert, który przecież wie wszystko na każdy temat; staje się wreszcie każdy, kto ma choćby nieco silniejszą osobowość i potrafi innym narzucić swoje zdanie, potrafi zainteresować sobą, zawrócić w głowach, poprowadzić – nie wiadomo, dokąd…
Słowem – każdy, kto trochę głośniej krzyknie, kto trochę więcej szumu zrobi wokół swojej osoby. On zawsze znajdzie słuchaczy, znajdzie – no, właśnie! – uczniów: niestety, godnych siebie. I wartych tyle, co on sam. Bo dobrze znamy, moi Drodzy, to powiedzenie, że kto nie wierzy w Boga, wierzy już dosłownie we wszystko! I jeśli pragnienia swego serca – i pustki w swoim sercu – nie zapełni Bogiem, to zapełni każdym śmieciem, jakie podsunie świat. Oby zatem ten głód autorytetu zaspokajał tylko Jezus i Jego ludzie, Jego świadkowie. Oby to On (pisany wielką literą) był – i oni (pisani małą literą) byli – naszymi nauczycielami. Nikt inny.
I w tym duchu, moi Drodzy, będzie teraz zadana praca domowa. Codziennie takowa będzie zadana – wszak jesteśmy na polu duchowej pracy, o czym mówiliśmy sobie na początku. Proszę zatem, abyśmy dzisiaj wyrazili wdzięczność ludziom – przynajmniej trzem konkretnym Osobom – którzy są dla nas nauczycielami, autorytetami, przewodnikami.
To mogą być nasi Rodzice, ale to mogą być inni członkowie Rodziny. To może być przyjaciel, kolega, współpracownik, szef w pracy. To może być dosłownie każdy. Umówmy się, że wyrazimy tę naszą wdzięczność dobrym słowem, skierowanym do nich choćby przez telefon, albo inne środki komunikacji (także sms), a jeśli sprawa dotyczy osoby zmarłej, to będzie to pójście na jej grób. A jeżeli osoba ta nie spoczywa na naszym cmentarzu, to niech i tak wypełnieniem pracy domowej będzie udanie się na nasz cmentarz i modlitwa za tę osobę (za te osoby) i za innych zmarłych.
Zatem, w różny, możliwy do ogarnięcia sposób, dziękujemy lub pozdrawiamy tych, którzy są naszymi nauczycielami życia, naszymi autorytetami. Jak najbardziej, mogą to być nauczyciele ze szkoły… To praca domowa na dziś – do jutrzejszego naszego spotkania. I dwa dziesiątki Różańca Świętego, odmówione poza kościołem.
A teraz, w chwili ciszy, pomyślmy nad takimi oto pytaniami. Nie zdążymy na nie odpowiedzieć, ale niech chociaż wybrzmią w naszych sercach, byśmy mogli do nich później wrócić:
►Czy Jezus moim Nauczycielem jest – czy tylko bywa?
►Kiedy zdanie świata sprzeciwia się zdaniu Jezusa – którego słucham?
►Kto z ludzi jest moim największym autorytetem?
►Dla kogo ja jestem autorytetem? Czy mam świadomość wielkiej odpowiedzialności, jaka z tego wynika?
NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ! Kto jest tym, który mnie woła? Kto jest moim nauczycielem! Panie, tak bardzo bym chciał, byś to zawsze był Ty – i ci, których w swoim imieniu do mnie posyłasz…
-
DROGA KRZYŻOWA
REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE
24 marca 2023., Par. Św. Brata Alberta w Łukowie
Panie Jezu, wyruszamy z Tobą na szlak Twojej krzyżowej drogi. Pójdziemy za Tobą, za Twoim przykładem i pod Twoim przewodnictwem, bo Ty nigdy nie wysyłasz nas na drogi, po których sam pierwszy nie przeszedłeś. I nie oczekujesz od nas niczego, czego sam pierwszy byś nie uczynił, albo nie przeżył. W ten sposób stajesz się dla nas, Panie Jezu, naprawdę wiarygodnym i przekonującym Nauczycielem. Chcemy się od Ciebie jak najwięcej nauczyć – życia, mądrości, także drugiego człowieka… Także samych siebie…
Bardzo szczególnie to nasze pragnienie wybrzmiewa w czasie Rekolekcji parafialnych, które przeżywamy pod hasłem: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ! Zawołaj nas, Panie, a my pójdziemy za Tobą przez życie – tak, jak teraz pójdziemy szlakiem Twej krzyżowej drogi…
Stacja 1
Jezus skazany na śmierć
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który jesteś najwyższym i najprawdziwszym Nauczycielem prawdy – który jesteś samą Prawdą – zechciałeś stanąć przed ludzkim trybunałem, złożonym z kłamców i uzurpatorów, którzy z jakiegoś niemożliwego wręcz do zrozumienia powodu uznali, że mogą sądzić Boga. I mogą Mu kłamliwe zarzuty postawić – i nawet na śmierć mogą skazać. A Ty, który sam jesteś Prawdą i prawdy zawsze nauczałeś – przyjąłeś ten niesprawiedliwy wyrok, poddałeś się tej parodii i karykaturze wymiaru sprawiedliwości, jaką był ten sąd. Ty, Nauczyciel prawdy – poddałeś się działaniu kłamstwa i nienawiści, aby tym większe okazało się Twoje zwycięstwo – i zwycięstwo Prawdy!
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś nas zawsze wzywał i zachęcał do prawdy! I abyś pomógł nam zawsze zwyciężać wszelkie kłamstwo, pomówienia, oskarżenia – i w ogóle to wszystko, co jest przeciwieństwem Prawdy i prawdy – zarówno tej pisanej wielką, jak i małą literą. Ty, który jesteś samą i jedyną Prawdą – bądź naszym Nauczycielem prawdy: prawdy o Bogu, prawdy o świecie, prawdy o drugim człowieku i wreszcie: prawdy o nas samych. Szczególnie przed tą ostatnią – nie pozwól nam nigdy uciekać…
Stacja 2
Jezus bierze krzyż na ramiona
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który jesteś Władcą i Stworzycielem tego świata, który swoją władzę nad tym światem niepodzielnie sprawujesz od zawsze i na wieki – wziąłeś na swoje ramiona krzyż, wytwór ludzkiej nienawistnej fantazji i narzędzie upodlenia człowieka do końca, do ostatnich dni jego życia. Ten krzyż, który tamtego dnia Ty, Panie Jezu, wziąłeś na swoje ramiona, był o tyle jeszcze cięższy, że tak naprawdę nie z kilku kawałków drewna był złożony, ale z ogromu grzechów i nieprawości wszystkich ludzi wszystkich czasów. Ty go wziąłeś na ramiona – jak ostatni skazaniec – niepomny zupełnie na swoją wielką władzę i królewski majestat.
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś i nam pomógł nagiąć nasze harde karki i wziąć na ramiona krzyż naszych własnych obowiązków, krzyż własnego życia, nie mówiąc już o krzyżu własnych grzechów. Chociaż własnych! Bo przecież powinno być nas stać na to, by także krzyże naszych bliskich i tych, których kochamy, brać na ramiona. Ale pomóż nam, Panie, i naucz nas chociaż tego, byśmy swój krzyż odważnie i odpowiedzialnie podejmowali i odważnie nieśli, nie zrzucając go na barki innych.
Zechciej być dla nas, Panie, nauczycielem takiej właśnie odpowiedzialności!
Stacja 3
Pierwszy upadek Jezusa pod ciężarem krzyża
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który jesteś uosobieniem wielkiej mocy i potęgi, przed którym wszelkie inne moce i potęgi uginały się i padały – sam upadasz pod ciężarem krzyża. Słaby, wycieńczony, skatowany, sponiewierany – upadasz… Nie dajesz rady, nie masz sił – Ty, wielki i potężny, wszechmocny… Paradoks? Niedowierzanie? Coś niewiarygodnego? A może jednak – wielka miłość? I poczucie najgłębszego sensu tego, co się teraz dokonuje, czego sam teraz dokonujesz, bo wiesz, jak bardzo jest to wszystko nam potrzebne, jak bardzo nas to ratuje: i ta Twoja słabość, i ten Twój bolesny upadek, i to Twoje bohaterskie powstanie – i pójście dalej.
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś nas wezwał do odwagi, z którą będziemy powstawali z każdego upadku. Abyś nam nigdy nie pozwolił przyzwyczaić się do jakiegokolwiek upadku w grzech. A w tych codziennych upadkach, będących doświadczeniem ludzkiej słabości i ograniczoności, pozwól zobaczyć jakiś konkretny sens i przestrzeń do tego, aby Tobie, a nie sobie ufać. Bo wyłączne zaufanie do siebie kończy się zawsze upadkiem. Zaufanie do Ciebie – prowadzi do powstania z upadku, do ciągłego powstawania, a wreszcie: do ostatecznego zwycięstwa.
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem powstawania z upadków i pokonywania ludzkich słabości!
Stacja 4
Jezus spotyka swoją Matkę
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który nigdy nie miałeś początku, który istniejesz odwiecznie, zechciałeś stać się tak bliski nam, ludziom, że swój pobyt na świecie związałeś tak mocno z rodziną. Zechciałeś przyjść na ten świat w rodzinie i na trzydzieści trzy lata swego pobytu na ziemi, wśród nas, jako jeden z nas – aż trzydzieści zechciałeś przeżyć właśnie w rodzinie, ze swoją Matką i przybranym Ojcem, który w pewnym momencie Was opuścił i po cichu odszedł do Domu Ojca Niebieskiego. Tak chciałeś, Panie Jezu, bardzo docenić życie rodzinne. I chciałeś docenić i pokazać wartość tych chwil, kiedy członkowie rodziny spotykają się ze sobą i patrzą sobie w oczy w takich okolicznościach, w jakich Ty, w tym momencie, spotkałeś się ze swoją Matką i w Jej oczy spojrzałeś…
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś nas wezwał i zachęcił do budowania prawdziwej jedności i miłości w rodzinie. Abyś pomógł nam kształtować relacje rodzinne w Twoim duchu. Abyś nie pozwolił nam uczynić czegokolwiek, co rodzinie naszej mogłoby zaszkodzić, ale tylko to, co ją wzmocni i na wszelkie zło uodporni. Nade wszystko zaś, nie pozwól nam zdezerterować, uciekać od rodziny, opuszczać najbliższych, kiedy będzie najciężej. Bo to właśnie wtedy szczególnie rodzina powinna trzymać się razem – pomiędzy sobą i razem z Tobą.
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem pięknego życia rodzinnego…
Stacja 5
Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który cały świat dzierżysz w dłoni i cały wszechświat jest dla Ciebie małą igraszką; który sam wlewasz siły i moc w ludzkie serca – oto teraz chcesz skorzystać z pomocy człowieka. W dodatku – takiej niechętnej, nakazanej, a wręcz wymuszonej! Bo Cyrenejczyk, który akurat wracał z pola po wielu godzinach ciężkiej mordęgi, nie miał w planach jeszcze takiego zajęcia, jakie mu przypadło w udziale. Dlatego – jak podaje tradycja, ale i Pismo Święte o tym napomyka – trzeba go było przymusić… Trzeba było przymusić człowieka – słabego człowieka – aby pomógł wszechmocnemu Bogu! Zupełne – powiedzielibyśmy – pomieszanie z poplątaniem. Zupełna zamiana ról. Ale i tego chciałeś, Panie Jezu, aby dopełnić dzieła naszego odkupienia.
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś nas zawsze wzywał i przekonywał do realizacji Twoich, a nie naszych własnych planów. Aby także wtedy, kiedy będzie się nam wydawało, że to my tak naprawdę lepiej wiemy, co dla nas dobre i konieczne, a nie Ty – byśmy jednak przyjęli takie rozwiązania, jakie Ty zaproponujesz. Nawet, jeśli będzie to wymagało od nas przyznania się, że nie mieliśmy racji, że nie daliśmy rady, że nie ogarnęliśmy tej, czy tamtej sytuacji…
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem skorzystania z pomocy Twojej i mądrego skorzystania z pomocy drugiego człowieka, choćby to godziło w naszą dumę i poczucie samowystarczalności…
Stacja 6
Weronika ociera twarz Jezusowi
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który jesteś pełnią i obrazem wszelkiego piękna, doskonałości i harmonii, zgodziłeś się na to, aby Twoje święte i wszechwładne oblicze tamtego dnia zostało oszpecone błotem i potem, zalane krwią, poranione, poobijane… Twoje piękne i wszechwładne oblicze, przed którym drżą wszystkie moce i potęgi świata i wszechświata – tamtego dnia przedstawiało obraz totalnego zbrukania, poniżenia, sponiewierania. Na szczęście, nie wszyscy widzieli Cię w ten sposób.
Oto bowiem młoda dziewczyna, o której nic tak naprawdę nie wiemy i nawet imienia jej prawdziwego nie znamy, bo posługujemy się tylko tym, które nadała tradycja – zobaczyła w Tobie to piękno, którego przecież nie utraciłeś, tylko ludzie obrzucili je błotem wszelkiego swego grzechu i plugastwa. Jak bardzo musiała głęboko patrzeć i jak czyste musiała mieć spojrzenie, aby w tej zbrukanej Twarzy to Boże piękno dostrzec. Dlatego z tym obrazem na chuście – jak podaje tradycja – a na pewno w sercu wtedy wróciła do domu.
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś nas zdecydowanie wezwał i zachęcił, Panie Jezu, do głębszego i mądrzejszego patrzenia na ludzi i na sprawy, które wokół nas się dzieją. Nie pozwól nam nigdy zatrzymać się na pierwszym wrażeniu, nie pozwól ulegać obiegowym opiniom i nie sprawdzonym wieściom. Szczególnie, jeśli będzie chodziło o opinię o drugim człowieku…
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem głębokiego i przenikliwego spojrzenia!
Stacja 7
Drugi upadek Jezusa
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który jesteś pełnią wszelkiej doskonałości i mądrości, który każdą sprawę, jakiej się podejmujesz, doprowadzasz do końca, który nie ulegasz żadnym przeciwnościom i obce ci – jako Bogu – przejawy ludzkiej słabości, w tym momencie upadasz po raz drugi. A więc jednak słabość! A więc jednak wyczerpanie! A więc jednak jakieś zakłócenia na obrazie Twojej potęgi i mocy, tak chętnie pokazywanym w Kościele i przez Twoich szczerych, ale chyba jednak nieco naiwnych wyznawców… Bo jednak gdybyś był takim, za jakiego się podawałeś, to nie tylko drugi, czy któryś raz byś nie upadał, ale nawet byś się nie potknął na tej drodze. Ty, który przez trzy lata publicznej działalności tylu ludziom pomogłeś powstać z rynsztoka, z błota ich grzechów, ich zniewolenia. Co się z Tobą dzieje, Panie Jezu, że teraz jesteś taki słaby w oczach ludzi? Czy jednak na pewno słaby?…
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś nas przekonał, że doświadczenie ludzkiej słabości: choroby, starości, niedostatku, osamotnienia – o ile tylko jest przeżywane z Tobą – może być oznaką wielkiej siły i źródłem wielkiej łaski! I może się okazać wielkim zwycięstwem, a nie żadną przegraną…
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem mądrego i świętego przeżywania naszej ludzkiej słabości i niedostatku…
Stacja 8
Jezus napomina płaczące niewiasty
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który jesteś pewnym Źródłem wszelkiego pocieszenia i Dawcą wszelkiej nadziei, zdecydowałeś się przyjąć słowa pocieszenia ze strony człowieka. Było to jednak ze strony tych kobiet nie tyle pocieszenie i podtrzymanie na duchu, ile raczej spełnienie pewnego rytuału, który wypadało w takiej sytuacji wypełnić. Tymczasem – jak się miało okazać – Tobie nie o to chodziło. Nie chciałeś tanich łez, ani współczucia na pokaz. Nawet, jeżeli owe niewiasty miały naprawdę dobre intencje – bo tego im przecież nie można chyba odmówić – to jednak Tobie nie o to chodziło! Ty chciałeś konkretnej przemiany serca, a nie tanich łez.
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś przemówił tak przekonująco, jak tamtego dnia przemówiłeś do jerozolimskich niewiast – tak być dzisiaj przemówił do nas i powiedział, czego tak naprawdę od nas oczekujesz. I które elementy naszego postępowania Ci nie odpowiadają. Abyś nas przekonał, że – jak mówi przysłowie – słowa uczą, ale przykłady pociągają. I zamiast całej masy wzniosłych i dostojnych słów wystarczy jeden konkretny czyn, dokonany na Twoją chwałę i zgodnie z Twoim życzeniem.
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem takich postaw i zachowań, takiej wiary i modlitwy, takiego odnoszenia się do drugiego człowieka, że już żadne słowa, przekonywania, nagabywania nie były potrzebne, bo czyny powiedzą wszystko…
Stacja 9
Trzeci upadek Jezusa
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który zawsze szedłeś prostą drogą przez to ziemskie życie, który jeszcze innym drogi prostowałeś, który w swoim nauczaniu i działaniu ani na chwilę i w niczym nie wykazałeś żadnej słabości, czy wahania, oto teraz nie możesz dokończyć drogi, dojść do celu, bo już po raz kolejny upadasz. To już trzeci raz… Pewnie tych upadków było więcej, ale trójka to w symbolice biblijnej liczba wyrażająca jakąś całość, kompletność, jakieś dopełnienie… I dlatego w ten sposób pokazałeś, że dzielisz z nami ludzką dolę naprawdę, a nie na żarty… I że nawet dopuściłeś do tego trzeciego upadku, ale też z tego trzeciego upadku bohatersko – a chyba lepiej powiedzieć: heroicznie – powstałeś!
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś w jasny i przekonujący sposób przemówił do nas, że jesteś z nami także w chwilach naszych trzecich upadków, czyli wtedy, kiedy wszystko zdaje się nam walić na głowę i cały nasz świat nam się zawali. Abyś wtedy przypomniał nam o dziewiątej stacji Drogi Krzyżowej – i o swoim powstaniu z tego dramatycznego, szczególnie bolesnego upadku. Abyśmy się nie załamywali, nie tracili nadziei, nie poddali się rozpaczy i totalnej rezygnacji
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem takiego bohaterstwa, a wręcz heroizmu, którego sam dałeś przykład. Abyśmy tak, jak Ty – zawsze powstawali. Nawet z trzeciego upadku…
Stacja 10
Jezus z szat odarty
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który przywracałeś tylu ludziom ich godność i poczucie wartości, który tylu zawstydzonych i przez wszystkich wokół potępionych i odrzuconych grzeszników „stawiałeś do pionu”, dawałeś im drugą i kolejne szanse, odnawiałeś ich ludzki obraz w nich samych, a nawet Boski obraz, jaki w sobie noszą, a jaki zeszpecili przez grzech – w tym momencie sam, zawstydzony i sponiewierany, stajesz nagi przed tłumem gapiów, ośmieszony i wyszydzony, zupełnie bezbronny w swoim opuszczeniu. Samo wręcz ciśnie się do serca i na usta pytanie, czy naprawdę trzeba tego było? Czy aż tego trzeba było?…
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś z wielką mocą przypominał nam zawsze o naszej ludzkiej i chrześcijańskiej godności. Abyś w zdecydowany sposób wołał do naszego sumienia, kiedy ogarną nas jakiekolwiek pokusy nieczyste, które mogłyby doprowadzić do zbrukania tej godności, która w nas jest. Obroń nas, Panie, przed pornografią, cudzołóstwem i wszelkimi grzechami nieczystymi.
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem pięknie przeżywanej czystości i ludzkiej godności, która jest przecież obrazem Boga, jaki nosimy w sobie…
Stacja 11
Jezus przybity do krzyża
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, którego ręce tyle dobra uczyniły ludziom, którego ręce swoim dotykiem uzdrawiały, a nawet wskrzeszały, którego ręce chleb rozmnażały, którego ręce, wzniesione ponad kłębiącymi się falami wzburzonego jeziora przywracały ciszę – w tym momencie pozwoliłeś te ręce przybić do krzyża. I nogi także – te nogi, które tyle kilometrów przemierzyły w różnych warunkach pogodowych i w różnych miejscach, aby Dobra Nowina mogła dotrzeć dosłownie wszędzie. Przez trzy lata Twojej publicznej działalności jasno pokazywałeś i udowadniałeś, że naprawdę całego siebie – także swoje ręce i nogi – oddałeś nam, na służbę, dla naszego zbawienia. Chciałeś jednak jeszcze jednego dowodu tego oddania – tego jakże brutalnego i bolesnego – abyśmy po raz kolejny przekonali się, jak bardzo nas kochasz.
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś pomógł nam uwolnić się od egoizmu, który każe nam – naszymi rękami – zagarniać wszystko tylko i wyłącznie dla siebie, a nogami wydeptywać kolejne drogi i szlaki, aby tylko coś dla siebie zyskać i ugrać.
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem chętnego i bezinteresownego oddawania na służbę Tobie i ludziom nie tylko naszych rąk i nóg, ale także naszych talentów i sił, naszego czasu i zapału. Abyśmy nigdy nie obawiali się, że na tym stracimy, ale zawsze widzieli, ile na tym tak naprawdę zyskamy…
Stacja 12
Jezus Chrystus, jedyny Pan i Zbawiciel wszechświata,
w sposób absolutnie wolny i w czasie, który sam wybrał –
oddaje na krzyżu swoje życie Bogu
za zbawienie człowieka
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który jesteś Dawcą i Obrońcą życia, bo przecież uczestniczyłeś w dziele stwarzania życia i powoływania do życia człowieka i innych istot na ziemi; Ty, który to życie promowałeś i głosiłeś, a nawet przywracałeś – tak, to ziemskie życie, jak chociażby córce Jaira, czy młodemu człowiekowi z Nain – dzisiaj swoje życie, w dobrowolnym i wolnym akcie, oddajesz Ojcu, w ofierze za zbawienie grzesznego człowieka. Naprawdę, więcej już dać nie mogłeś, oddając samego siebie i całego siebie.
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś nam nigdy nie pozwolił zapomnieć o wielkości tego Twojego daru i tego Twojego ofiarowania. Abyś mocno poruszył nasze serca, kiedy nam przyjdzie do głowy chęć wyliczania wobec Ciebie czy wobec ludzi naszej miłości na małe dekagramy, do piątego miejsca po przecinku.
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem dawania z siebie więcej, zawsze więcej, zawsze z serca i bezinteresownie, bez żadnych ograniczeń – i zawsze z miłością…
Stacja 13
Ciało Jezusa zdjęte z krzyża
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który całe swoje ziemskie życie – a już szczególnie ostatnie trzy lata – ofiarnie przepracowałeś, oddając ludziom cały swój czas, tak iż nawet mówiono, że postradałeś zmysły, skoro nawet na posiłek nie zostawiałeś sobie czasu; który ani jednej minuty tego czasu, jaki Ci został dany na tej ziemi nie zmarnowałeś, ale przeznaczyłeś na sprawy dla nas najważniejsze – teraz, w ramionach Matki, doznajesz zasłużonego odpoczynku. W wielkiej ciszy, która w tym momencie chyba mówił głośniej, niż jakiekolwiek przemowy i proklamacje. I dużo więcej, niż można by powiedzieć w najbardziej rozbudowanych rozważaniach teologicznych czy innych traktatach naukowych, albo w ramach kwiecistych homilii. Ta cisza mówiła wtedy najwięcej i najgłośniej…
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś przemawiał do nas w ciszy. Abyś przemawiał do nas ciszą! Abyś nam pomógł docenić ciszę… Abyś nam dał odwagę zmierzenia się z ciszą, w której tak często przecież sumienie się odzywa…
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem życia w ciszy – w tej ciszy, która nie będzie wynikała z lęku przed zabraniem głosu, kiedy będzie to potrzebne, ale która będzie płynęła z potrzeby serca, potrzeby spotkania się z Tobą i Twoją Matką…
Stacja 14
Ciało Jezusa złożone w grobie
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Ty, który siłom zła nigdy nie dawałeś żadnych szans i z żadnego spotkania z nimi nie wyszedłeś pokonany, ale właśnie wprost przeciwnie: zawsze wychodziłeś zwycięski i wielki; który na wylot widziałeś ukryte złe intencje swoich przeciwników i knowania ludzi o podstępnych sercach; który zawsze pokazywałeś swoją pełną władzę i pełną wiedzę o nich i o świecie; Ty, dla którego na tym świecie naprawdę nie było równych – teraz pozwoliłeś, aby Twoje martwe Ciało złożone zostało w grobie. I ciężkim kamieniem przywalone. Czyżby to naprawdę koniec? Czyżbyś naprawdę przegrał?
Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś nam nigdy nie pozwolił uwierzyć w swoją przegraną! Nigdy! Abyśmy nigdy nie myśleli, że jakikolwiek kamień mógłby przytłoczyć i zakończyć historię zwycięskiego Zbawiciela świata! Abyśmy patrząc na ten kamień, widzieli go tylko i wyłącznie odsuniętym!
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem zmartwychwstania, nauczycielem pięknego życia chrześcijańskiego – nauczycielem zwyciężania grzechu, słabości, śmierci, piekła i szatana!
Zakończenie (15)
Panie, przeprowadziłeś nas szlakiem swojej krzyżowej drogi. Wsłuchując się całym sercem i umysłem w słowa: NAUCZYCIEL JEST I WOŁA CIĘ!, prosimy Cię, Jezu, abyś nam nigdy nie pozwolił zejść z Twojej drogi – nawet, jeżeli będzie to droga krzyżowa. Nigdy! Abyśmy zawsze pamiętali, że ostatecznie będzie to zawsze droga zwycięska.
Zechciej być dla nas, Panie Jezu, nauczycielem – naszym najwspanialszym Nauczycielem!