Imię człowieka…

I

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu 7 kwietnia, czyli w Wielki Piątek, urodziny przeżywała Siostra Aldona Deczewska, Franciszkanka Misjonarka Maryi, posługująca obecnie w Wiedniu, a z którą znamy się już od wielu lat.

Z kolei, w Niedzielę Zmartwychwstania, czyli 9 kwietnia, imieniny przeżywała Maja Zagubień, zaangażowana w swoim czasie w działalność młodzieżową w Celestynowie.

Wczoraj urodziny przeżywała Weronika Kowalska, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.

Imieniny natomiast przeżywał wczoraj Michał Pieńkowski, także zaangażowany w działalność młodzieżową w tamtym czasie.

Dzisiaj zaś urodziny przeżywa Ksiądz Mariusz Szyszko – bliski mi Człowiek już od czasów tak zwanej „wspólnej piaskownicy”.

Wszystkim świętującym życzę pełnego wewnętrznego blasku, mocy, radości i nadziei od Chrystusa Zmartwychwstałego! Zapewniam o modlitwie!

Z całego serca dziękuję Wszystkim, którzy w tych dniach pamiętali o mnie w swoich modlitwach, a także skierowali do mnie dobre słowo życzeń: osobiście, drogą smsową, mailową, czy telefonicznie. Ogarniam ponadto sercem Wszystkich, z którymi przeżywałem poszczególne Wydarzenia Triduum Paschalnego. Myślę więc także i o Was – mojej blogowej Rodzinie.

Wszystkich będę polecał Panu naszemu we Mszy Świętej, sprawowanej w tych dniach w Kaplicy domowej Sanktuarium Kodeńskiego, gdzie przebywam od wczorajszego późnego wieczoru do jutra – i będę jeszcze w piątek. Zapewniam, że przy każdym spotkaniu z Panem naszym i Jego Matką pamiętam o Was. W ten sposób odwdzięczam Waszą życzliwość i bliskość.

Moi Drodzy, składam dzięki Panu naszemu, Jezusowi Chrystusowi Zmartwychwstałemu, za piękne przeżycia Świętego Triduum Paschalnego. Na szczególne podkreślenie zasługuje bardzo wysoki poziom, na jakim była liturgia tych Wydarzeń w mojej rodzinnej Parafii – Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Białej Podlaskiej.

Wielkie za to dzięki Proboszczowi Parafii, Księdzu Kanonikowi Jackowi Owsiance, wraz z Księżmi Wikariuszami: Grzegorzem Bielakiem, Waldemarem Mrozem i Pawłem Kobiałką. Wielki dzięki Służbie liturgicznej – Lektorom i Ministrantom, oraz Osobom czytającym i śpiewającym Psalmy spośród Wiernych.

Ogromna zasługa także w tworzeniu tego poziomu jest po stronie Chóru Młodzieżowego Schola Cantorum Misericordis Christi, pod dzielnym kierownictwem Pana Doktora Piotra Karwowskiego. Chór ten naprawdę śpiewa na poziomie światowym – bierze przecież udział w różnych przeglądach o zasięgu międzynarodowym! I właśnie zgranie perfekcyjnego przygotowania czynności liturgicznych z pięknym śpiewem przyniosły takie właśnie efekt.

A nie jest to tylko moje przekonanie, gdyż zwraca na to uwagę wiele Osób z Parafii. Bogu niech będą dzięki! Także za to, że jest jeszcze – na szczęście – taka Młodzież, której zależy na Bogu, na wierze, także na pięknej liturgii! Z pewnością, niemała w tym zasługa Ich Rodziców, za co także im należy podziękować. Niech z tego wszystkiego wypłynie wielka Boża chwała!

Tak się akurat złożyło w tym roku, że w Wielki Czwartek, Wielki Piątek i na Wigilii Paschalnej byłem właśnie w mojej rodzinnej Parafii. W Niedzielę Zmartwychwstania byłem w Grabowie Szlacheckim – na zaproszenie Proboszcza, Księdza Tomasza Radczuka, mojego Kolegi kursowego. Tam koncelebrowałem i głosiłem słowo Boże na Rezurekcji, o godzinie 6:00, a potem na Mszy Świętej o godzinie 10:00. O godzinie 17:00 celebrowałem Mszę Świętą w mojej rodzinnej Parafii.

I cały Poniedziałek Wielkanocny byłem w rodzinnej Parafii, co już stało się swoistą moją tradycją, że nawet, kiedy byłem na Parafiach, to zwykle pierwszego dnia jednych i drugich Świąt zostawałem na Parafii, a wyjeżdżał Proboszcz (mówimy o wyjeździe popołudniowym, bo do południa wszyscy byli na stanowiskach), a drugiego dnia – ja wyjeżdżałem do rodziny.

Odkąd jestem Duszpasterzem Akademickim, staram się drugi dzień Świąt – jednych i drugich – przeznaczać swojej rodzinnej Parafii, aby Duszpasterze mieli większą swobodę wyjazdu do swoich Najbliższych. W końcu, kiedy się pracuje na Parafii, nie zawsze łatwo jest się wyrwać, szczególnie w pracowitym czasie Wielkiego Postu, czy Adwentu. A w Święta przecież rodzina zawsze chce się spotkać – także rodzina księdza. Cieszę się zatem, że mogę na tyle pomóc, iż moi Koledzy mogą się ze swoimi rodzinami spotkać. A ja mogę pogodzić jedno z drugim, bo też jestem z Rodziną, a jednocześnie – w rodzinnej Parafii.

A teraz jestem w Kodniu, skąd Wszystkich pozdrawiam, zapewniając raz jeszcze o pamięci w modlitwie. I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Niech Duch Święty tchnie i prowadzi!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek Oktawy Wielkanocy,

11 kwietnia 2023., 

do czytań: Dz 2,36–41; J 20,11–18

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

W dniu Pięćdziesiątnicy Piotr mówił do Żydów:

Niech cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem”.

Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca i zapytali Piotra i pozostałych Apostołów: „Cóż mamy czynić, bracia?” Powiedział do nich Piotr: „Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz”.

W wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: „Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia”.

Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Maria Magdalena stała przed grobem płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli siedzących, jednego przy głowie, a drugiego przy nogach, w miejscu, gdzie leżało ciało Jezusa.

I rzekli do niej: „Niewiasto, czemu płaczesz?”

Odpowiedziała im: „Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono”.

Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus.

Rzekł do niej Jezus: „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?”

Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: „Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę”.

Jezus rzekł do niej: „Mario!” A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: „Rabbuni”, to znaczy: Nauczycielu.

Rzekł do niej Jezus: „Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: «Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego»”.

Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: „Widziałam Pana i to mi powiedział”.

To był właśnie ów spory problem po Zmartwychwstaniu – problem, wobec którego zupełnie niespodziewanie stanęli bliscy Jezusa, Jego uczniowie i przyjaciele, że… nie mogli Go rozpoznać. Bo On był w jakiś sposób inny, aniżeli ten, którego pamiętali sprzed Wydarzeń Paschalnych. To znaczy, był to ten sam Jezus, ale Jego ciało było przemienione – jak dziś określamy: uwielbione – przez co nawet najbliżsi mieli problemy z rozpoznaniem Go za pierwszym razem.

Widzimy to dzisiaj, widzimy to w przypadku uczniów, zmierzających do Emaus, widzimy to jeszcze w kilku sytuacjach, ukazanych w Ewangelii. Jezus – ten sam, a jakby nie taki sam, jak poprzednio – zwracał się do swoich najbliższych, a ci mieli problemy z Jego rozpoznaniem. Za każdym razem jednak problemy te udawało się rozwiązać – Jezus po prostu dawał się poznać swoim bliskim. A czynił to na różne sposoby.

W Emaus był to znak łamania chleba. A dzisiaj? To bardzo znamienne, ale tym znakiem rozpoznawczym Jezusa stało się… imię. Ale nie imię Jezusa, tylko imię Marii Magdaleny, a konkretnie: zwrócenie się przez Jezusa właśnie do niej właśnie jej imieniem. Okazało się bowiem wówczas, że Jezus w ten sposób dotknął samego jej serca, dotknął – w tym najbardziej pozytywnym, wręcz intymnym znaczeniu – jej osobistej godności, jej indywidualności, jej osoby… Bo imię człowieka właśnie tyle oznacza, tak wielką rolę odgrywa, tak bardzo głęboko człowieka określa!

Głęboko dotyka jego osobistej indywidualności, niepowtarzalności – właśnie tej najgłębiej i najwłaściwiej rozumianej godności ludzkiej, która w swym najgłębszym wymiarze jest podobieństwem człowieka do Boga. Właśnie ten fakt, iż człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, obdarzony rozumem i wolną wolą, wyróżnia go spośród innych stworzeń na tym świecie. Stąd też mówi się, że człowiek jest jedyną na świecie istotą, której Bóg chciał dla niej samej. Bo inne stworzenia są dla człowieka i człowiek może ich używać dla swego dobra.

Natomiast człowiek stworzony jest dla siebie samego i dlatego nikt nie może człowieka używać dla swoich osobistych celów. Żaden człowiek nie może drugiego używać, nie może drugiego traktować jako swojej własności, nie może się nim posługiwać dla swoich korzyści. Bo każdy człowiek – sam w sobie – jest kimś wyjątkowym i niepowtarzalnym. Każdy człowiek – bez wyjątku.

I właśnie na straży tej godności i indywidualności stoi imię. Stoi na straży, a jednocześnie godność tę w jakiś sposób określa. To jest właśnie bardzo ważne i ciekawe, że rzecz się nazywa, zwierzę się wabi, a tylko człowiek ma imię. To imię, które jest czymś znacznie więcej, niż tylko statystycznym określeniem pana Kowalskiego, czy pani Nowakowej, dla zapisania w ewidencji ludności, żeby się wszystko „w papierach” zgadzało. Nie!

Imię człowieka to coś znacznie więcej. Jeszcze raz podkreślmy: to znak jego godności, a wręcz – nie obawiajmy się użyć i tego określenia – jego wielkości! Bez względu na to, jaką pozycję społeczną dany człowiek zajmuje, jakim wykształceniem może się wykazać, ile różnych tytułów przed nazwiskiem nosi – czy też żadnego nie nosi. Człowiek – każdy! – jest zawsze wyjątkowy i wielki sam w sobie. I tę jego pozycję określa imię.

Dlatego nie dziwi nas w sumie, że kiedy tajemniczy Ogrodnik zwrócił się do Marii Magdaleny jej imieniem, ta od razu rozpoznała w nim Jezusa, swego Mistrza, za którym tak tęskniła i płakała. Dlaczego Go rozpoznała? Może właśnie dlatego, że tym zwróceniem się do niej po imieniu poruszył w niej jakąś najbardziej czułą, osobistą nutę – właśnie: dotknął jej godności i wyjątkowości.

W odpowiedzi na to, ona zwróciła się do Niego słowem: Rabbuni, które sam Ewangelista przetłumaczył jako: Nauczycielu, ale tak naprawdę jest to określenie o wiele bardziej serdeczne, wręcz czułe, takie bardzo bezpośrednie i osobiste, czyli coś w stylu: «mój Nauczycielu», «mój ukochany Nauczycielu» Bo wtedy Maria Magdalena już Go rozpoznała, więc odżyło w jej pamięci całe to dobro, którego zaznała z Jego strony.

A jednocześnie okazało się, że ten największy dar, jaki Jezus mógł sprawić nam, ludziom, a więc Jego Zmartwychwstanie, jest tak naprawdę adresowany do każdej i każdego z nas indywidualnie – no, właśnie: po imieniu.

Bardzo wyraźnie przebija to z pierwszego dzisiejszego czytania, w którym to słyszymy słowa Piotra, jasno i konkretnie stwierdzającego, iż to Żydzi ukrzyżowali Jezusa. A więc – bardzo konkretna, osobista, imiennie wskazana odpowiedzialność poszczególnych osób za ten czyn. Ale Bóg uczynił swego Syna Panem i Mesjaszem. Czyli, że Bóg wyprowadził dobro z tego, co się stało. Jezus zmartwychwstał, co jest Jego wielkim darem dla każdej i każdego z nas. Tylko teraz – co każda i każdy z nas z tym darem zrobi?

Nie dziwi zatem pytanie, postawione Piotrowi, przez jego słuchaczy: Co mamy czynić? Właśnie, co człowiek ma czynić w takiej sytuacji? Swoim słuchaczom Piotr podpowiada: Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz.

Szczególna uwagę zwracają tu słowa: każdy z was. Chodzi właśnie o ten indywidualny wymiar Zmartwychwstania. Jezus uczynił to dla każdej i każdego z nas, a teraz każda i każdy z nas ma na to zareagować osobiście, stosownie do swojej wiary, do swojej życiowej sytuacji, do swojego osobistego przeżywania tych najważniejszych spraw. Zmartwychwstanie bowiem to nie jakieś tam sobie wydarzenie jedno z wielu, albo nawet wyjątkowe i wielkie, ale tak wyjątkowe i wielkie, że właściwie dzieje się gdzieś, ponad naszymi głowami.

Nie, jest to dar skierowany do każdej i każdego z nas – by tak rzec – po imieniu. A przy okazji: dar tak bardzo odnawiający i podnoszący wartość i wielkość każdego naszego ludzkiego imienia, ale też – mocno akcentujący wielkość i niepowtarzalność imienia chrześcijanina, jakie każda i każdy z nas nosi.

Dobrze byłoby więc, abyśmy w tych dniach – zwłaszcza dzisiaj – zastanowili się tak na spokojnie nad tym osobistym przeżyciem tajemnicy Zmartwychwstania i odniesieniem jej do swojego własnego życia i swojej osobistej sytuacji. Bo nie ma żadnej wątpliwości, że ja to wielkie wydarzenie inaczej przeżyję i inaczej odniosę do siebie, niż ktokolwiek inny z mojej rodziny, czy mojego otoczenia.

Pan do każdej i każdego z nas zwraca się po imieniu – zwraca się naszymi imionami – gdzie każde znaczy co innego. Dokładnie: każde znaczy kogoś innego. Każde znaczy inaczej. I to jest właśnie niezwykłość daru Bożego – że będąc tym darem dla całego świata, tak bardzo jednocześnie staje się darem dla mnie osobiście.

W jaki więc sposób osobiście i indywidualnie odpowiem Panu na ten Jego dar?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.